Rowerowa obwodnica Olsztyna: Mrągowo-Giżycko
2025-08-09 10:20:00(ost. akt: 2025-08-09 10:34:17)
Dwa muzea, malownicze ruiny zamku, polski grób. No i oczywiście szuter, trochę asfaltu i Niegocin dla osłody. Tym razem wybrałem się rowerem z Mrągowa do Giżycka.
TUTAJ ZAJRZYSZ DO "102"
Jeśli myślisz, że Mazury to tylko żagle i jeziora, to daj się pozytywnie zaskoczyć. Muzeum Sprzętu Wojskowego w Mrągowie to prawdziwy raj dla fanów historii, militariów i… kultowego serialu „Czterej pancerni i pies”.
W Muzeum znajduje się największa w północno-wschodniej Polsce kolekcja sprawnych pojazdów wojskowych. Są tam czołgi (Jej perełkami są pojazdy gąsienicowe – cztery podstawowe czołgi, wykorzystywane przez Wojsko Polskie od II wojny światowej do dziś: T-34, T-55, Merida i T-72), kilkanaście innych pojazdów gąsienicowych, transportery opancerzone, ciężarówki a także pojazdy pożarnicze, milicyjne oraz policyjne.
Najstarsze eksponaty to dwie ciężarówki GMC CCKW oraz Dodge WC-51, wyprodukowane podczas II wojny światowej. W sumie to ponad 200 eksponatów.
Muzeum oferuje przejażdżki ciężkim sprzętem wojskowym, organizacja imprez o charakterze militarnym, wynajem pojazdów wojskowych, posiłki z kuchni polowej. Istnieje możliwość zorganizowania przejażdżki pojazdami kołowymi i gąsienicowymi, z czołgiem T-55 włącznie W muzeum można nabyć pamiątki o charakterze militarnym.
Pojazdy ustawione są w halach namiotowych oraz na wolnym powietrzu. Jest to żywe muzeum. Eksponaty można obejrzeć z bliska, do wielu z nich można wejść.
Muzeum Sprzętu Wojskowego w Mrągowie to prywatna placówka, założona w 2010 roku przez miejscowego kolekcjonera, Sławomira Trzeciakiewicza.
Dla wielu największą atrakcja jest T-34-85 z numerem "102" czyli odtworzony czołg „Rudy” z kultowego serialu "Czterej pancerni i pies". To polski T-34-85 wyprodukowany w 1954 r. w Łabędach, który po demilitaryzacji trafił do prywatnej kolekcji Sławomira Trzeciakiewicza, został odrestaurowany i przemalowany w serialowe barwy. I jest ważną atrakcja dla zwiedzających Muzeum Sprzętu Wojskowego w Mrągowie.
Muzeum znajduje się na obrzeżach Mrągowa przy ulicy Przemysłowa 11 C, jakieś 3 kilometry od centrum miasta. Strona na FB: kliknij tutaj.
SZUKAMY RYTUALNEGO JEZIORA NA MAZURACH
Pierwsze i jedyne jezioro rytualne znajduje się oczywiście na Mazurach. Dla wielu mężczyzn stało się grobem. Teraz to już dawne jezioro.
Dzisiaj w Stanach zjednoczonych mieszka kilka milinów ludzi, którzy wierzą, że światem rządzą reptilianie, kosmiczne gady, które mogą przebierać ludzką postać. Zdecydowanie lepiej na tym tle wypadają mieszkający niegdyś między innymi w okolicach Mrągowa Galindowie, którzy wierzyli, że bagna i jezioran są bramą do zaświatów. Więc być może składali tam prochy najznamienitszych wojów a na pewno ich broń. Tak działo się prawie dwa tysiące lat temu nad położonym niedaleko Mrągowa jeziorze Nidajno, w okolicy Czaszkowa.
Polscy archeolodzy znaleźli tam resztki uzbrojenia i wyposażenia galindzkich wojowników pochodzące z III-IV wieku naszej ery, głównie z Imperium Rzymskiego. Co ciekawe, wiele z nich nosi ślady rytualnego niszczenia. Po co je niszczono?
"Zapewne możemy sobie wyobrazić, że było to odzwierciedleniem następujących wierzeń: by martwemu wojowi mógł służyć w dalszym ciągu jego miecz, on także musi zostać uśmiercony – przejść do krainy umarłych" - wyjaśnia Łukasz Oleszczak w tekście "Ludzie bagien". (spotkaniazzabytkami.pl/ludzie-z-bagien/).
"Można sobie wyobrazić następującą scenę: stos pogrzebowy płonie na brzegu jeziora, galindzki kapłan prowadzi obrzędy, rytualnie uśmiercona broń z ustryny (czyli pozostałości po stosie pogrzebowym) jest wrzucona do wody, by służyć wojownikowi w zaświatach…" - pisze wspomniany autor.
Archeolodzy znaleźli tam kilkaset fragmentów uzbrojenia, pozostałości mieczy, groty i noże bojowe, ale też ozdoby z wyobrażeniami gryfów i zwierzęcych hybryd.
Jednak chyba najbardziej ciekawym znaleziskiem była wykonana ze srebra i złocona figurka sępa, która pierwotnie osadzona była na żelaznej tulei. "Uzasadnione wydaje się łączenie jej z oznaką sprawowanej funkcji lub godności – przywódczej, militarnej lub religijnej" - piszą Tomasz Nowakiewicz i Aleksandra Rzeszotarska-Nowakiewicz w tekście "ezioro Nidajno koło Czaszkowa na Mazurach: niezwykłe miejsce kultu z okresu późnej starożytności"
Sęp w starożytnym Egipcie był uosobieniem bogini Nekhbet, patronki Górnego Egiptu. Jej wizerunek często pojawiał się nad głową faraona jako znak ochrony i władzy królewskiej. Nekhbet-sęp symbolizowała macierzyństwo i opiekę: w jednym z najstarszych tekstów (Piramidy) faraon nazywany jest „synem Nekhbet, który rozkłada swe skrzydła nad Egiptem”. Dzięki "diecie padlinożerczej" sęp naturalnie „czyścił” otoczenie, co w kulturze Egiptu interpretowano metaforycznie jako oczyszczanie duszy z nieczystości i grzechu.
W starożytnym Rzymie od sępów ważniejsze były sokoły czy kruki, ale sępy pojawiały się na mozaikach i srebrnych paterach jako motyw zwycięstwa.W micie o założeniu Rzymu Romulus i Remus – to widok (liczba) sępów miała uzasadnić, komu przypadnie prawo do panowania nad nowym państwem.
Germanie i Skandynawowie z kolei łączyli widok sępa z zapowiedzią śmierci lub nadchodzącą bitwą.
Pozostało mi do napisania jeszcze jedno. gdzie część tych skarbów można zobaczyć. W Muzeum w Mrągowie, gdzie stanowią część wystawy pokazującej historię ziemi mrągowskiej od dziesiątego tysiąclecia przed naszą erą do czasów współczesnych. Znaleziska z Czaszkowa stanowią jej ważną część. "To naprawdę przepiękne przedmioty, niezwykle cenne. Stanowią bez wątpienia jedno z najciekawszych odkryć archeologicznych w Polsce na progu XXI wieku i ewenement na skalę europejską" - podkreśla Dominik Tarnowski, kierownik muzeum.
Autorzy wystawy „Mrągowo i ziemia mrągowska od zarania dziejów po czasy współczesne” nie ograniczyli się oczywiście tylko do dawnych czasów, wiele dowiem się z niej o bliższej nam czasowo historii Mrągowa.
Podobnie jak z drugiej wystawy „Od Kurhausu do Orbisu”. "Przeniesiemy się do Mrągowa z początków XX wieku, poczujemy klimat „belle epoque” i zdobędziemy wiedzę, gdzie mrągowianie i przyjezdni spędzali wolny czas. Następnie, odwiedzimy powojenne miejsca wypoczynku, weźmiemy udział w kajakowych spływach tudzież w rejsach statkami żeglugi mazurskiej" - tak zachęca mrągowskie muzeum do jej obejrzenia.
A od 5 lipca 2025 r. w muzeum można oglądać nową wystawę czasową pt. „XXX lat Festiwalu Kultury Kresowej w Mrągowie”.
Wystawa przedstawi zwiedzającym historię, organizację, głównych inspiratorów, mecenasów, artystów związanych z największym wydarzeniem w naszym kraju - kultywującym tradycje, kulturę mieszkańców dawnych polskich Kresów.
Na ekspozycji zostanie zaprezentowanych 39 plansz na których znajdzie się wiele fotografii z poszczególnych edycji Festiwalu, plakaty a także teksty, które współtworzą kronikę 30 lat tego wyjątkowego i pięknego wydarzenia. Dodatkowym akcentem wzbogacającym wystawę będą obiekty związane z Festiwalem.
Muzeum mieści się w centrum Mrągowa: Ratuszowa 5. Telefon; 89 741 28 12
POZOSTAŁA TYLKO JEDNA MACEWA
Na terenie Prus Książęcych i wreszcie Królestwa Prus aż do początku XIX wieku obowiązywał zakaz osiedlania się Żydów. — Postanawiamy żeby żaden Żyd, żaden czarnoksiężnik, żaden czarodziej..., który się sprzysiągł z diabłem łamaniem i handlowaniem wiary, nie mógł istnieć w naszym kraju i być tolerowanym — ogłosił już na początku XIV wieku krzyżacki Wielki Mistrz Zygfryd von Feuchtwangen.
Formalnie w 1812 roku pruski król zezwolił na osiedlanie się Izraelitów w wybranych miejscowościach i nabywanie przez nich nieruchomości. Wtedy też pierwsi Żydzi pojawili się w Mrągowie. W 1843 roku mieszkało ich tam 59 i 40 we wsiach na terenie powiatu. W 1837 Mrągowo liczyło sobie 2302 mieszkańców. W 1905 było ich już 179, ale miasto liczyło wtedy już prawie 5 tysiące mieszkańców. W końcu XIX wieku w Prusach Wschodnich mieszkało ich około 14 tysięcy, na Mazurach było ich w sumie nie więcej jak 3 tysiące.
Żydzi z Mrągowa stanowili społeczność zróżnicowaną majątkowo: od zamożnych kupców oferujących tekstylia czy wyroby żelazne, po lekarzy i pracowników pomocniczych szpitali. W miarę upływu czasu coraz bardziej integrowali się z chrześcijańskimi sąsiadami i część z nich uważało się za Niemców wyznania mojżeszowego.
W 1859 roku wdowa po burmistrzu Justyna Timnik podarowała wspólnocie teren pod cmentarz. Otoczony akacjami, cmentarz z czasem zapełnił się bogato zdobionymi nagrobkami. Pod koniec XIX wieku Żydzi zbudowali sobie przy dzisiejszej ul. Roosevelta niewielką synagogę.
W okresie międzywojennym sytuacja żydowskich mieszkańców Mrągowa zaczęła się pogarszać. Coraz częściej doświadczali oni szykan i przemocy, a wielu z nich decydowało się na emigrację – głównie do większych miast, Palestyny czy USA. Społeczność, która w 1933 roku liczyła 117 osób, do 1938 roku zmniejszyła się do 62 osób. W 1938 roku doszło w Mrągowie do pogromu. Wychowankowie Hitlerjugend, odpowiednio przeszkoleni i wyposażeni w adresy Żydów z miasta i okolic rozpoczęli akcję 9 listopada 1938 r., około czwartej rano. Wdzierali się do mieszkań, wyrzucali przedmioty i meble na ulice.
Budynek synagogi w latach 30tych wspólnota żydowska przekazała ewangelikom. Dlatego nie został zniszczony przez hitlerowców. Po II wojnie ewangelicy modlili się tam do 1961 roku.
"W trakcie użytkowania obiektu przez ewangelików doszło do kilku remontów i prac naprawczych podłogi oraz tynków. Prawdopodobnie w tym czasie zlikwidowano także boczne empory" — pisze Joanna Kucharzewska w tekście "Dawna synagoga w Mrągowie. Historia powstania budynku i jego późniejszych przekształceń". Potem świątynię przejęli prawosławni przesiedlni w ramach Akcji "Wisła" i dopasowali ją do potrzeb wschodniej liturgii. Do dziś zachował się tylko wystrój zewnętrzny, okna witrażowe czy wnęka po tablicach Dekalogu nad drzwiami wejściowymi.
O odróżnieniu od synagogi miejscowy cmentarz żydowski nie przetrwał. W drugiej połowie lat 30tych hitlerowcy zniszczyli najokazalsze macewy, ale wiele grobów ocalało i przetrwało do 1945 roku.
"Po wojnie zrujnowany cmentarz, najpewniej z polecenia ówczesnych władz powiatowych, został wyrównany. Kamienie nagrobne wykorzystano do wznoszenia podmurówek domów oraz schodów przy bramie cmentarza ewangelickiego. Obecnie na miejscu cmentarza znajduje się współczesny budynek pralni chemicznej" — pisze Seweryn Szczepański w tekście "Żydowskie domy modlitwy oraz cmentarze na Warmii i Mazurach – stan obecny (na tle dziejów Żydów w Prusach Wschodnich i Zachodnich).
"Częściowo zniszczony cmentarz żydowski przetrwał do 1946 roku i prawdopodobnie decyzją pierwszego starosty został zlikwidowany. Zniwelowano nawierzchnię, a w latach osiemdziesiątych zbudowano pralnię chemiczną. Pojedyncze płyty nagrobne z cmentarza zachowały się w fundamentach niektórych domów zbudowanych po wojnie oraz w schodach bram cmentarza ewangelickiego"— napisał z kolei Ryszard Bitowt w artykule "Nekropolie Mrągowa" (Mrągowskie Studia Humanistyczne, 1/1991).
Jedyny zachowany nagrobek, pochodzący z grobu Josefa Lorie, zmarłego 27 grudnia 1915 r., odnaleziono w naszych czasach w budynkach byłej Jednostki Wojskowej w Mrągowie. Został zabezpieczony w mrągowskim oddziale Muzeum Warmii i Mazur.
Taki los spotkał pod II wojnie wiele innych żydowskich cmentarzy. — W Biskupcu cmentarz został zniszczony – jego część zajmuje parking; w Dąbrównie najprawdopodobniej w miejscu cmentarza stoi pensjonat; w Kętrzynie teren cmentarza został przeznaczony pod zajezdnię. Pod zabudową znalazły się m.in. cmentarze w Dobrym Mieście, Bisztynku, Mrągowie, w Iławie, Jezioranach, Rynie. Część cmentarzy to obecnie tereny funkcjonujące jako parki, tereny leśne lub tereny zielone – w Lidzbarku Warmińskim, Fromborku, Węgorzewie, Ełku, Giżycku — pisał Wiktor Knercer w tekście „Cmentarze żydowskie i synagogi na terenie województwa warmińsko-mazurskiego – historia, stan obecny”.
Wśród tych, które nie dotrwały do naszych czasów, a które zdewastowano już po II wojnie, znajduje się też kirkut w Pieniężnie. Zniszczono go także po wojnie a potem miejsce macew pojawiły się groby też oznaczone gwiazdą, tyle że nie Dawida, ale czerwoną. Stało się to w latach 50./60., kiedy to w miejscu cmentarza żydowskiego założono cmentarz żołnierzy sowieckich, którzy polegli w walkach o Pieniężno.
W 2018 roku w miejscu, gdzie kiedyś był mrągowski kirkut postawiono pamiątkową tablicę. "Choć po nekropolii nie ma już śladów, my wciąż mówimy o cmentarzu, a nie byłym cmentarzu, ponieważ raz poświęcona ziemia w judaizmie wciąż jest świętą, nie było tam ekshumacji zatem wciąż znajduje się w tym miejscu kirkut" — powiedziała wtedy nauczycielka historii i ambasadorka Muzeum Polin Magdalena Lewkowicz
Na tablicy umieszczono w po hebrajsku, niemiecku i polsku napis: "Pamięci mrągowskich Żydów. Niech ich dusze będą wplecione w węzeł życia".
CO WIDAĆ Z WIEŻY BISMARCKA?
Takich wież w naszym regionie zachowało się kilkanaście, ale ta z Mrągowa była pierwsza i dotrwała do współczesnych czasów w najlepszym stanie. Można na nią wejść i obejrzeć sobie Mrągowo z góry. Na niektórych piętrach znajdują się tablice z historią budynku oraz mrągowskimi legendami. Adres: Brzozowa 5.
Jest wysoka na 23 metry (dla porównania: 10-piętrowy wieżowiec liczy sobie 30-35 metrów). Wieżę postawiono w 1906 roku, aby uczcić pamięć żelaznego kanclerza, który zmarł w 1898 roku. Kolumny i wieże widokowe stawiano wtedy w całych Niemczech.
Sam Bismarck nie zapisał się, delikatnie mówiąc, zbyt dobrze w polskiej historii. Polaków uważał za wrogów Niemiec. Nie kierowały nim jednak emocje, ale chłodna kalkulacja.
„Rozwój narodowy polskiego żywiołu w Poznańskiem nie może mieć innego rozsądnego celu, jakim jest przygotowanie odbudowy niepodległego państwa polskiego. Można pragnąć wskrzeszenia Polski w jej granicach z 1772 roku (jak Polacy mają nadzieję, aczkolwiek jeszcze milczą na ten temat), można zwrócić jej całe Poznańskie, Prusy Zachodnie i Warmię. Najlepsze ścięgna Prus zostaną wówczas przecięte, miliony Niemców wydane zostaną na łup polskiej samowoli” — pisał.
Bardziej znane są jednak inne jego słowa: „Bijcie Polaków tak długo, dopóki nie utracą wiary w sens życia; współczuję im ich sytuacji, ale jeśli chcemy przetrwać, nie możemy zrobić nic innego, jak tylko ich wytępić. Wilk nic nie poradzi na to, że Bóg go stworzył, jakim jest, a jednak do wilka strzela się, kiedy tylko można”.
Warto tu wspomnieć dwa spory o niego. W 2023 roku niemieckie MSZ zmieniło nazwę jednego z pomieszczeń w ministerstwie z sali Bismarcka na salę Jedności Niemiec. Wywołało to w Niemczech burzliwą dyskusję o Bismarcku. Zwolennicy pozostawienia poprzedniego patrona sali argumentowali, że choć jego polityka wobec Polaków jest godna potępienia, to miał też ludzką twarz i to jego zasługą było wprowadzenie w Niemczech powszechnego, równego i tajnego prawo wyborczego czy systemu ubezpieczeń społecznych.
Również w naszym regionie mieliśmy spór o Bismarcka. W 2005 roku mieszkańcy podkętrzyńskich Nakomiad przypadkowo odnaleźli głaz upamiętniający kanclerza (wzniesiony w 1899 roku), a potem już nieprzypadkowo ułożyli go napisem w stronę ludzi przy pomocy ówczesnego wójta.
Wywołało to polityczną burzę i debatę o tym, co z niemieckiej spuścizny powinniśmy dzisiaj uznać za swoje i otoczyć opieką. Mieszkańcy Nakomiad w zarządzonym przez wójta referendum stosunkiem głosów 34 do 16 opowiedzieli się za pozostawieniem obelisku we wsi.
Powiatowy nadzór budowlany nakazał rozebranie pomnika, bo uznał go za samowolę budowlaną. Decyzję tę zaskarżył do sądu wójt gminy Kętrzyn. Wojewódzki Sąd Administracyjny zgodził się z opinią nadzoru. Co ważne, nie oceniał historycznej wartości obelisku, jak również tego, czy Bismarck powinien być w ten sposób czczony, ale jedynie to, czy pomnik został postawiony zgodnie z prawem budowlanym.
Dodajmy jeszcze, że wojewódzki konserwator zabytków w Olsztynie odmówił wcześniej wpisania go do rejestru zabytków. Głaz trafił ostatecznie w prywatne ręce.
Dodajmy jeszcze, że wojewódzki konserwator zabytków w Olsztynie odmówił wcześniej wpisania go do rejestru zabytków. Głaz trafił ostatecznie w prywatne ręce.
Z ZAMKU POZOSTAŁ TYLKO OGRYZEK
Dlaczego Mrągowo nie miało zamku? Bo postawiano go Szestnie, które w dawnych czasach przez moment było ważniejsze od Ządźborka.
Galindowie byli ostatnim pruskim plemieniem podbitym przez Krzyżaków, choć wcześniej zdrowo przetrzebili ich pobratymcy czyli Jaćwingowie. A ci ruszyli na nich a wieść, że wcześniej ziemie Galindów spustoszyli polscy wojowie z Mazowsza. Tak to w dużym skrócie doszło do tego, że w czasie podboju krzyżackiego Galindia była prawie bezludna. A przecież pierwsze wzmianki o tym ludzie pozostawił dla potomnych geograf Ptolemeusz Klaudiusz z Aleksandrii w swoim dziele „Geografia”, około 150 po narodzinach Chrystusa, a więc ponad 1000 lat nim pojawili się tam Krzyżacy.
Warto przypomnieć, że w czasach tuż przedkrzyżackich Prusowie byli jedynym wolnym ludem w europie, który nie znał nie tylko królów czy książąt, ale żadnej stałej władzy. — Plemiona składały się z włości, to jest wspólnot, zwanych u Prusów - pulka...Pulko składało się z kilkunastu wspólnot sąsiedzkich, po prusku - lauks. Lauks to obszar zasiedlony przez kilka lub więcej rodzin. Każdy lauks miał wiec, który składał się z wszystkich wolnych mężczyzn...Osobny wiec miało również pulko, który powoływał wodza na czas wojny...Wódz mógł zawierać sojusze z sąsiednimi pulkami, ale po wcześniejszym zatwierdzeniu ich przez wiec — pisał Józef Śliwiński w książce "Z dziejów Rucianego Nidy i okolicy".
Galindię czyli ziemie położone między innymi w okolicach dzisiejszych Wielkich Jezior Krzyżacy zajęli w połowie XIII wieku.
I w takich to okolicznościach zbudowali w podmrągowskim Szestnie drewnianą strażnicę, a kiedy spalili ją Litwini postawili murowaną warownię. Ta w 1371 roku już się im oparła. A 3 lata później papież wytyczył granicę pomiędzy Krzyżakami a biskupią Warmią. Szestno zostało przy tych pierwszych, ledwie kilka kilometrów od granicy.
Można zakuć się w dyby
Jednak to nie Szestno zostało ostatecznie miastem, ale Ządźbork czyli po mazursku Mrągowo. Ale to Szestno aż do początków XIX wieku było siedzibą starosty a za Krzyżaków wcześniej także prokuratora, którego najbardziej przemawiającym do wyobraźni atrybutem władzy była szubienica stojąca na wzgórzu przy rozwidleniu dróg w kierunku Mrągowa i Świętej Lipki.
Jeżeli zapytacie zatem dlaczego Mrągowo nie miało zamku to macie już gotową odpowiedź. Bo Krzyżacy postawili go właśnie w Szestnie.
Zamek zbudowano na wzniesieniu, nad strumieniem łączącym dwa jeziora. Główny dom zamkowy miał 25 metrów długości (zajmował całą długość zamku) i 10,6 metra szerokości. Dzielił się na trzy kondygnacje powyżej piwnicy. Mury przekraczały 7 metrów wysokości. Teraz zostało z niego niewiele, ale warto zobaczyć te malownicze ruiny i uwiecznić się w dybach, jako i ja uczyniłem.
A tak miał wtedy wyglądać tamtejszy zamek:
W tamtych czasach Szestno przez moment było ważniejsze od Ządźborka. Na XIV wiecznym zamku przez lata urzędował bowiem mrągowski starosta, który jednak w końcu przeniósł się do Mrągowa, co oznaczało też wyrok śmierci dla zamku. "Po sekularyzacji Prus, do 1752 roku zamek był siedzibą starostów książęcych, potem został opuszczony i stopniowo rozebrany, do ogryzka" - podsumował jego losy Mirosław Garniec w książce "Zamki. Katalog.zachowanych zamków państwa krzyżackiego w Prusach."
Lata później obok zamku stanął dworek, który po II wojnie światowej przejął miejscowy PGR. Ten XIX wieczny budynek powstał na fundamentach największego w państwie krzyżackim młyna wodnego. Teraz, nieprzerwanie od 1992 roku, mieści się tam "Zajazd Staropolski". "Trwamy już tyle lat dzięki naszym klientom, którzy doceniają nasze starania o zdrową tradycyjną kuchnię" - piszą na FB jego właściciele.
W 1945 roku Rosjanie dokonali masakry na mieszkańcach wsi. Ciała leżały jakiś czas we wsi. Później zwłoki owinięto w prześcieradła i pochowano we wspólnym masowym grobie za kościołem. Obecnie miejsce to upamiętnia krzyż.
Po wojnie w Szestnie gospodarował na 6 tysiącach hektarów dość spory PGR. Nie było to jednak gigant, bo taki położony po sąsiedzku PGR Garbno miał ich 80 tysięcy. W 1995 r. upadający Kombinat Rolny Szestno kupił Elektrim stając się właścicielem wspomnianych hektarów oraz najnowszej wtedy w kraju olejarni. Teraz kombinat ma już innych właścicieli i dobrze stoi.
Głowa szwedzkiego króla
— Gazeta Sensburger Zeitung w wydaniu z drugiej połowy XIX w. podaje, że remontując i wykładając drogę z Mrągowa do Kętrzyna, w miejscowości Szestno natrafiono na tunel pomiędzy zamkiem a kościołem. Wśród miejscowych krąży informacja, że miało to być przejście pomiędzy kościołem a znajdującym się nieopodal dawnym przytułkiem – lecznicą dla obłożnie chorych — pisze Tomasz Sowiński w książce "Tajemnice Warmii i Mazur. Historie jakich nie znajdziecie w Internecie". Obie budowle dzieli od siebie nieco ponad 100 metrów.
W odróżnieniu od zamku kościół (1618) dotrwał do naszych czasów. W środku zachowało się wiele XVII wiecznych zabytków, w tym ambona z 1625 roku, polichromia na stropie i ołtarz główny z około 1630 roku (trzy figury pochodzą z końca XV wieku).
W drewnianej oprawie ołtarza są umieszczone dwie rzeźbione głowy. Przedstawiają one po prawej Marcina Lutra, po lewej króla Szwecji Gustawa II Adolfa, który zginął w 1632 roku w bitwie pod Lützen, gdzie w czasie wojny trzydziestoletniej Szwedzi starli się z wojskami katolickich Habsburgów.
Znajduje się tam też płyta nagrobna starosty szestneńskiego Fabiana Lehndorffa (zm. w 1650 roku), z płaskorzeźbioną sceną Zmartwychwstania.
Znajduje się tam też płyta nagrobna starosty szestneńskiego Fabiana Lehndorffa (zm. w 1650 roku), z płaskorzeźbioną sceną Zmartwychwstania.
Za świątynią zachował się niewielki, dobrze utrzymany, cmentarzyk z żeliwnymi krzyżami.
Po wojnie kościół pozostał w rękach ewangelików, których jednak stale ubywało. W latach 70 były to już tylko 3 rodzinny. Władze diecezji warmińskiej prowadziły rozmowy na temat jego wykupienia. Jednak jesienią 1981 roku grupa katolików zajęła świątynię siłą. Początkowo działo się to przy sprzeciwie kurii, i mrągowskiego proboszcza.
"Nasz proboszcz w Mrągowie informuje nas, że okupując kościół w Szestnie postępujemy nielegalnie i proponuje nam po opuszczeniu przez nas świątyni wszcząć starania o legalne odprawianie nabożeństw dla nas w Szestnie. Na tę prośbę proboszcza odpowiadamy zdecydowanie: kościoła nie opuścimy nawet na prośbę samego Księdza Biskupa" - pisali zbuntowani parafianie, których pismo cytuje ks. Jacek Maciej Wojtkowski w książce "Świątynie ewangelickie przekazane katolikom na Warmii i mazurach w latach 1972-1992".
W efekcie kuria i księża zaakceptowali ten stan rzeczy. Ostatecznie w 1986 roku ewangelicy przystali na propozycję warmińskiej Kurii Biskupiej i wydzierżawili kościół z datą wsteczną od 1981 roku. W 1996 roku świątynia została wykupiona od wspólnoty ewangelicko-augsburskiej.
Z Mrągowa do Szestna prowadzi "czarny" szlak pieszy. Szczegółowy opis znajdziecie na stronie IT Mrągowo.https://www.it.mragowo.pl/czarny-szlak-pieszy-szestno,8,2131,pl.html
Z JEDNEGO JEZIORA ZROBIŁY SIĘ DWA
Takich tablic nie ma w warmińsko-mazurskim zbyt dużo. Do 1989 roku po prostu nie można było o tym mówić. Teraz świadków tamtych wydarzeń można policzyć na palcach jednej ręki. Ta tablica pojawiła się na cmentarzu w położonym kilka kilometrów od Mrągowa Wyszemborku.
Wieś powstała w XIV wieku jako Weißenburg za sprawą wielkiego mistrza krzyżackiego Winricha von Kniprode (1310-1382). To on jako pierwszy przebył trasą wodno-lądową dzisiejszy szlak Wielkich Jezior Mazurskich. W Elblągu zbudowano dla niego łódź, którą drogą lądową przetransportowano do Wegoborka czyli dzisiejszego Węgorzewa. Stąd Krzyżak wyruszył na wyprawę przez Mamry, Niegocin, Śniardwy i Roś. Łódź przewożono/przenoszono pomiędzy przesmykami i tak wielki mistrz dopłynął do Pisy i potem dalej do Malborka.
W 1376 r. von Kniprode nadał nad jeziorem Salęt ziemię osadnikom, którzy mieli pochodzić miejscowości Weissenburg koło Norymbergi, skąd ci mieli przybyć na późniejsze Mazury. Potem pojawili się tam chłopi z Mazowsza, a wieś przeszła w większości na polski.
Pod koniec XIX wieku do wsi dotarła kolej, choć nie ta poważna, wąskotorowa, która połączyła Mrągowo z Kętrzynem a potem z Barcianami, Srokowem i Rynem. po wojnie wznowiono jej kursowanie. Ruch pasażerski zawieszono w 1962 a towarowy w 1971 roku. Potem tory rozebrano.
Po wojnie gospodarował tam PGR z Szestna. W latach 70-tych w chlewach w Wyszemborku i pobliskim Brodzikowie hodowano ok. 15 tys. świń.
We wsi zachował się stary cmentarz. W 1945 roku pochowano na nim 42 (45) mieszkańców wsi, zamordowanych 28 stycznia 1945 roku przez żołnierzy sowieckich. Przypomina o tym tablica na cmentarzu.
Jest tam tam też pochowany Jerzy Niesiobędzki, wybitny krytyk teatralny i eseista, który w Wyszemborku spędził młodzieńcze lata.
Wieś przez wieki leżała nad jeziorem Salęt, teraz leży na Salętem Małym i Wielkim. Stało się tak, bo w latach 30 Xx wieku aby skrócić transport płodów rolnych z okolic Wyszemborka do cukrowni i stacji kolei w Mrągowie usypano nasyp.W latach 60. nasyp poszerzono a potem wyasfaltowano.
Salęt Wielki zaś jest długi na prawie 4 kilometry, ale wąskie do szerokości ma maksymalnie 950 metrów. Nie jest też przesadnie głębokie (maksymalną głębokość to 11,6 m a średnia głębokość 5 m).
W jeziorze pływają między innymi szczupaki, sandacza, węgorze,leszcze i płocie. Zbiornikiem administruje Gospodarstwo Rybackie sp. z o.o. w Mrągowie.
GDY GAŚNIE PAMIĘĆ LUDZKA PAMIĘĆ, DALEJ MÓWIĄ KAMIENIE
Po wojnie stawiano je w każdej właściwie warmińskiej czy mazurskiej wsi, po całych Prusach Wschodnich. Z jednej strony były wyrazem pamięci o sąsiadach, żołnierzach, którzy polegli na frontach I wojny światowej. Z drugiej miały zaświadczać o ich niemieckiej tożsamości, bo przecież ginęli za cesarza i "Vaterland".
Nic więc dziwnego, że po wojnie uznano je za element niechcianego germańskiego dziedzictwa. Jedne zniszczono, innym nadano nowe funkcje. W tym ostatnim przypadku demontowano tablice z nazwiskami poległych i zastępowano je nowymi napisami.
Na przykład w Rynie poległych Mazurów na stojącym niedaleko posterunku policji głazie zastąpili czerwonoarmiści i "utrwalcze władzy ludowej" o czym przez lata zaświadczała stosowna tabliczka informująca, że głaz stoi teraz "W hołdzie wyzwolicielom Rynu i bojownikom o utrwalenie władzy ludowej. Społeczeństwo miasta i gminy 1945-1985.". Teraz tablicy już nie ma.
A kamień zaczął pełnić nową rolę. Skwer na którym stoi został ostatnio odnowiony a kamień przesunięto. Obok stanął niewielki obelisk z ze zdaniem autorstwa Prymasa Tysiąclecia: "Gdy gaśnie pamięć ludzka pamięć, dalej mówią kamienie", Kard. Stefan Wyszyński.
"Kamień, który widzisz przed sobą jest niemym świadkiem zachowującym tajemnice historii zamieszkujących tu narodów" — napisano na obelisku. — "Jego dzisiejsza obecność jest trwałym testamentem przeszłości. Jako świadek, stanowił nośnik pamięci mieszkańców, w przeszłości widniały na nim tablice pamiątkowe, niosące ze sobą opowieści o ludziach i wydarzeniach. Tablice znikały wraz z nieuchwytnym wiatrem zmian płynącej przez wieki historii"
Teraz głaz jest pozbawiony jakichkolwiek napisów, bo "autor skweru pozostawił miejsce na osobiste spotkanie z historią i przepływającym czasem.".
Wiele lat wcześniej, w 2011 roku na miejscowym cmentarzu stanęła symboliczna tablica upamiętniająca 24 cywilów zamordowanych w styczniu 1945 roku przez żołnierzy Armii Czerwonej. Stanęła tam dzięki pastorowi Fryderykwi Teglerowi po 11 latach oficjalnych starań.
— W latach 70., gdy jako młody pastor trafiłem do Rynu, mieszkańcy miejscowości przedstawili mi tak zwany nieznany grób, będący zbiorowym pochówkiem 24 kobiet i dzieci zamordowanych tu zimą 1945 roku. Mieszkańcy potajemnie pielęgnowali "zakazany" grób. — opowiadał wtedy Gazecie Olsztyńskiej pastor, który potem wyjechał do Niemiec. Teraz wrócił i doprowadził do tego, że pamięć o nich nie zaginie jeszcze przez długie lata. Na tablicy nagrobnej po polsku i niemiecku umieszczono inskrypcję: "Miejsce spoczynku ofiar Wojny i Przemocy - styczeń 1945".
Nieopodal Rynu leży wieś Krzyżany, która przez wieki nazywała się Krzysahnen, a w latach 1927-1945 Steinwalde. Tam też stał taki pamiątkowy głaz, właściwie kamienna płyta. Po wojnie została złamana. Jedną część zasypano ziemią, drugą przechował mieszkaniec wsi.
"Pomnik (...) został odnaleziony w 2012 roku podczas robót ziemnych i postawiony obok przydrożnego krzyża. W kwietniu tego roku została przekazana członkom Stowarzyszenia Blusztyn i Freunde Masurens górna część pomnika, którą przechował jeden z mieszkańców miejscowości. Pomnik został uszkodzony po II wojnie światowej. Na górnej części pomnika można było zobaczyć oryginalne kolory liter i krzyża. Pomnik został oczyszczony, dwie części połączone a litery z nazwiskami poległych mieszkańców pomalowane na złoty kolor" — pisze Maria Grygo na stronie Stowarzyszenia Mazurskiego.
Z inicjatywy mieszkańców odnowiony obelisk, stanął przy skrzyżowaniu dróg, tuż obok krzyża przydrożnego i cmentarza z połowy XIX wieku, który został uporządkowany przez członków dwóch Stowarzyszeń - Freunde Masurens i Blusztyn.
W czerwcu 2019 roku odbyło się tutaj uroczyste odsłonięcie tablic pamiątkowych ufundowanych poświęcym mieszkańcom wsi, zabitym w 1945 roku przez rosyjskich żołnierzy.
A ile takich "pierwszowojennych" pomników zachowało się w powiecie giżyckim?
"Znaczna część pomników poległych przetrwała w krajobrazie kulturowym, jednak warunkiem ich zachowania była zmiana przekazu symbolicznego na zgodny z ideologią nowych mieszkańców. Przekształcenia te, na terenie powiatu giżyckiego przybierały dwie formy: 1/ zmiany funkcji pomnika w obiekt kultu religijnego; 2/ zmiany symboliki pomnika na świecką, związaną z państwowością polską" — wyjaśnia Małgorzata Karczewska w artykule "Stan zachowania miejsc pamięci I wojny światowej na terenie powiatu giżyckiego, (Dziedzictwo Wielkiej Wojny w krajobrazie powiatu giżyckiego, red. R. Kempa, Giżycko 2015).
Na 31 obiektów 15 zostało całkowicie lub częściowo zniszczonych. To dużo, bo w sąsiednim powiecie kętrzyńskim nie ma ich nawet 5. Może mieć to związek z tym, że w powiecie giżyckim po II wojnie pozostało więcej Mazurów. Takie pomniki zachowały się w dużym stopniu na południowej, "polskiej Warmii", gdzie po 1945 roku pozostało wielu Warmiaków, a tylko wyjątkowo w jej"niemieckiej części, skąd Niemcy albo wyjechali sami albo ich wysiedlono.
"Niszczenie pomników poległych jako nośników pamięci o niemieckich mieszkań-cach tych terenów wynikało z pamięci o traumatycznych wydarzeniach II wojny światowej oraz z przyzwolenia związanego z dążeniem do zacierania śladów państwa niemieckiego na tych terenach. Inicjatywa i przeprowadzenie destrukcji obiektu mogła być oddolna, pochodzić od mieszkańców danej miejscowości bądź też zniszczenie pomnika mogło nastąpić na wniosek i za zgodą władz lokalnych." — wyjaśnia Małgorzata Karczewska.
Warto też pamiętać o tym, że bardzo dużo, czasami większość nazwisk wyrytych na tych pomnikach było typowo polskich.
W Krzyżanach byli to choćby Orlowski, Krawielitzki czy Sokoll.
WILKASY TO NIE TYLKO NIEGOCIN
Zacznijmy od nazwy wsi. "Rdzeń nazwy pochodzi od pruskiego słowa wilkis ‘wilk’. Językoznawcy nie wykluczają jednak zbitki prusko-niemieckiej *Wilkas-se, gdzie se to niemieckie See ‘jezioro’, byłoby to więc ‘wilcze jezioro’. Nazwa wsi została więc przeniesiona od nazwy pobliskiego jeziora (Wilckas). Przychylałbym się do opinii, że również nazwa drugiego członu była pruska, w ich języku bowiem ‘jezioro’ to assaran." – pisał Grzegorz Białuński w tekście "Zarys dziejów Wilkas i okolic do XVIII w."
Wilkasy to oczywiście Niegocin i Tajty, ale kiedyś także...skoki narciarskie. W latach 30. ubiegłego wieku na skarpie nad Niegocinem zbudowano skocznię narciarską. Konstrukcja wznosiła się 40 m nad poziomem Niegocina umożliwiając skoki na odległość 28 m. Mniejsza skocznia znajdowała się też w giżyckim Lesie Miejskim, który pozwalał na 15-metrowe skoki. Nieużywana skocznia uległa zniszczeniu po zakończeniu wojny.
"Wraz z początkiem tego roku coraz głośniej słychać było huk sowieckich dział. Władze do samego końca wstrzymywały ewakuację ludno-ści. Zezwolono na to dopiero 22 stycznia. W ciągu dwóch następnych dni wieś niemal całkowicie opustoszała. Zostało zaledwie około 35 osób.
Po wkroczeniu Rosjan zginęli: mistrz rymarski Gustav Kornatz, Ernst Malessa, Anna Malessa, pani Malinka i Wilhelmina Majora." – pisze Jan Sekta w tekście "Wilkasy w XIX i w początkach XX wieku. Zarys dziejów mazurskiej wsi".
Wilkasy uchodzą za jedno z najlepiej zagospodarowanych miejsc nad Jeziorem Niegocin. Mieści się tam Park Wodny Wilkas, nowoczesny kompleks z basenami, zjeżdżalniami i strefą relaksu i kilka marin. Plaża gminna leży na końcu ul. Niegocińskiej. Szeroki, piaszczysty brzeg ma wydzielone kąpielisko strzeżone (ok. 40 m linii), pomost kąpielowy i wypożyczalnię SUP-ów. Działa tam też Wioska Surfów (windsurfing, kitesurfing, wakeboarding, skimboarding). W Wilkasach istnieje dobrze rozwinięta sieć noclegowa. Są tam między innymi dwa duże hotele, ale oczywiście nie brakuje innych miejsc noclegowych.
Przez wieś prowadzi Mazurska Pętla Rowerowa (MPR). Z Wilkas można nią dojechać do Giżycka a potem Węgorzewa i Rynu lub przez Rydzewo do Orzysza i dalej Pisza.
Jezioro Niegocin jest idealnym miejscem dla wędkarzy. Można tu złowić szczupaka, okonia, sandacza, leszcza czy sielawę.
Przypominamy, że do wędkowania wymagane są karta wędkarska oraz zezwolenie wydawane przez Gospodarstwo Rybackie w Giżycku.
Przypominamy, że do wędkowania wymagane są karta wędkarska oraz zezwolenie wydawane przez Gospodarstwo Rybackie w Giżycku.
Zezwolenia można zakupić bezpośrednio w siedzibie Gospodarstwa lub w wyznaczonych punktach sprzedaży w okolicy. Szczegółowe informacje na temat cennika oraz punktów sprzedaży dostępne są na stronie internetowej Gospodarstwa
Z dala od turystycznego zgiełku swoich dni dożywają dwa nagrobki z polskimi napisami. Na Mazurach zachowało się ich ledwie kilka. "I opociwai w Panu Bogu". Może "opocivai" lub "odpocivai". Taki napis widnieje z jednej strony kamienia. Na drugiej wyryto imię i nazwisko z datami 1808-1863. Imię jest wyraźne: Samuel nazwisko mało czytelne,może Magiera może Majora. To drugie jest wielce prawdopodobne, bo tak nazywała się jedna z ofiar Rosjan w styczniu 1945 roku, o czym pisałem powyżej.
Obok znajduje się jeszcze jeden, "polski" grób: Henrietty (Majora, a może Magiera) 1833-1866. Przy jej nazwisku widnieje słowo "ur(odzona)" zamiast niemieckiego "geb(oren)". Pod nazwiskiem ocalały fragmenty jakiegoś wyrazu: może "Jezu". Być może to córka Samuela. Najstarszy zachowany tam nagrobek pochodzi z 1841 roku. Cmentarz znajduje się naprzeciwko kościoła w Wilkasach.
Stamtąd pojechałem do Giżycka i to był koniec tej wędrówki.
Igor Hrywna
Trasa liczy ok 50 km: Mrągowo (Muzeum Sprzętu Wojskowego, Wieża Bismarcka, dawny cmentarz żydowski, Muzeum w Mrągowie), Szestno, Wyszembork, Krzyżany, Knis, Sterławki Małe, Wilkasy, Giżycko.
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez