Na starym cmentarzu w podwęgorzewskim Kalu stoi tam XVI wieczna kolumna zwana Kalskim Słupem. Według legendy upamiętnia miłosne harce czwórki kochanków, którym czort za karę skręcił im karki. Dlatego nie pochowano ich na uświęconej ziemi, ale nad pobliskim bagnem.
Ówczesny pastor zmieścił na niej ku przestrodze cztery tablice (teraz odnowione) po polsku, niemiecku, litewsku i łacinie:
Ówczesny pastor zmieścił na niej ku przestrodze cztery tablice (teraz odnowione) po polsku, niemiecku, litewsku i łacinie:
"W świąteczny dzień dwie pary gorącą miłością złączone tu zostały ogniem Wulkana naznaczone.
Ciała spalone oraz odarte ze wstydu chlubnego sąsiedzi odkryli na trzeci dzień dopiero.
I któż by nie uwierzył, że cichy ogień strawił kości tych, co praw boskich nie słuchają w skrytości.
Stąd nauka wypływa dla ciebie przechodniu pobożna, że to kara, bo bez Boga kochać nie można”.
Ciała spalone oraz odarte ze wstydu chlubnego sąsiedzi odkryli na trzeci dzień dopiero.
I któż by nie uwierzył, że cichy ogień strawił kości tych, co praw boskich nie słuchają w skrytości.
Stąd nauka wypływa dla ciebie przechodniu pobożna, że to kara, bo bez Boga kochać nie można”.
Jednak historycy przychylają się do opinii, że ta kolumna to w rzeczywistości kapliczka, którą wystawiono jako wotum dziękczynne Panu Bogu za zatrzymanie procesu podnoszenia się poziomu wód w okolicznych jeziorach.
Igor Hrywna
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Dodaj komentarz Odśwież
Dodawaj komentarze jako zarejestrowany użytkownik - zaloguj się lub wejdź przez