Podpalenia, rabunki, morderstwa

2024-11-03 11:47:30 (ost. akt: 2024-11-27 15:51:27)
Podpalenia, rabunki, morderstwa

Autor zdjęcia: Igor Hrywna

Giżycko przez lata było małym miasteczkiem. Większy był nawet Ryn. Nie omijały go klasyczne dla dawnych czasów plagi: wojny, morowe powietrze, głód i ogień.

W tym pierwszym przypadku najbardziej w mazurskiej pamięci zapisał się najazd Tatarów w czasie Potopu, kiedy to zimą 1656 roku miasto padło łupem wojsk litewskich prowadzonych przez Hilarego Połubińskiego. Lec spalono, ocalał tylko zamek, kościół i ratusz.

— Tatarzy i Polacy napadli, jak rozszalałe, żądne krwi drapieżniki na nasze bezbronne Mazury. Największą przyjemność sprawiało im bicie, podpalanie, rabunki, morderstwa. Gdzie tylko postawili swą stopę, pojawiały się kałuże krwi i popieliska. Nocami niebo czerwieniło się straszliwie. Co nie przepadło w płomieniach, pożerał tatarski miecz — pisał w 1912 roku Ernest Trincker, autor "Kroniki gminy leckiej" (polskie wydanie, Wspólnota Mazurska, Giżycko 1997).

Następstwem innej wojny była epidemia dżumy (1709-1711), którą przywlekli ze sobą Szwedzi w czasie kolejnej wojny. Choroba w Prusach Książęcych pochłonęła łącznie ok. 200 tys. ofiar. W księdze chrztów parafii giżyckiej z 1711 roku zamieszczono łaciński wiersz, w którym autor błagał Wszechmogącego " aby napełnił ziemię tę nowym ludem, bo złowieszcza zaraza spustoszyła ją niezmiernie"

Głód też był poważnym problemem. Tak było na przednówku 1845 roku, kiedy to do Giżycka przybył król Fryderyk Wilhelm IV. Czekało na niego kilka tysięcy nędzarzy, którzy prosili u króla chleba.
Król ponoć był wstrząśnięty. — Dzieci, dzieci moje nie upadajcie na duchu...Znajdę rade i pomoc, ile mi tylko sił stanie — miał powiedzieć. — Fryderyk Wilhelm IV był ostatnim Hohenzolernem, który władał językiem polskim — napisali Andrzej Wakar i Tadeusz Willan w swojej monografii "Giżycko. Dzieje miasta i powiatu". Swoją drogą, ta książka mocno się przysłużyła przy moim pisaniu o Giżycku.

Daleko od szosy

— W pierwszej połowie wieku XIX Lec...był małym miasteczkiem leżącym na północnym...brzegu jeziora Lewiętyna. Głównym korpusem miasteczka był rynek obszerny...Z miasta był ładny widok na wielkie zwierciadła wody, na którym wówczas suwały się tylko czółna rybackie i czasem tratwy. Wydmy piaszczyste, po których nieraz łaziłem, znikły zupełnie, na ich miejscu stoi forteca im. generała von Boyen...W dzień targowy bywał wielki ruch na rynku, gdy ze wsi okolicznych Mazurzy zjeżdżali ze swoimi towarami, a że mało kto z nich wówczas umiał po niemiecku, przeto każdy Niemiec zmuszony był znać przynajmniej kilka frazesów polskich — wspominał w 1876 roku Wojciech Kętrzyński.


Giżycko, aż do połowy XIX wieku leżało daleko od szosy. Dopiero w latach 1851-1855 zbudowano drogę do Kętrzyna, a potem Węgorzewa i Pisza. W tym samym czasie wykopano kanały łączące wielkie jeziora. Potem przyszedł czas na kolej. Pierwszy pociąg wjechał na stację Giżycko w 1868 roku.

— Odległy świat został dla mieszkańców Mazur otwarty. Wkrótce wojna francusko-pruska...wprowadziła tysiące mieszkańców tego regionu w szeregi wojska...Na własne oczy mogli oni wtedy obejrzeć jak wygląda ten odległy świat. Doszli do przekonania, że wygląda dostatniej niż ich strony rodzinne...Od tego czasu co roku na stacji w Giżycku setki ludzi wykupywały bilety na daleką podróż: do kopalni Westfalii, Nadrenii, Saksonii — piszą autorzy wspomnianej monografii.

Z II wojny Giżycko wyszło mocno okaleczone, zniszczeniu uległo około 35% budynków. Rosjanie zabrali też sobie tory z Giżycka do Pisza, Olecka i Węgorzewa. W 1952 uruchomiono linię do Kruklanek, ale ją potem zamknięto.

Igor Hrywna

Czekamy na Wasze zdjęcia i opisy pięknych zakątków regionu, kliknij tutaj, aby dodać swój artykuł lub skontaktuj się z nami pod adresem redakcja@mojemazury.pl.

Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Dodaj komentarz Odśwież

Dodawaj komentarze jako zarejestrowany użytkownik - zaloguj się lub wejdź przez FB

Polecamy