Pruska królowa Luiza otrzymała od Napoleona różę. Wtedy kokieteryjnie odpowiedziała, że wolałaby, żeby Bonaparte zamiast kwiatka pozostawił Prusom twierdzę w Magdeburgu. — Gdyby król pruski zapukał do pokoju trochę później, być może musiałbym mu zostawić Magdeburg — tak skomentował później tę rozmową cesarz Francuzów.
Według legendy ta rozmowa i to co nie zdarzyło się potem miała mieć miejsce na plebanii kościoła w leżących 10 kilometrów na wschód od Szczytna Jerutkach.
Nazwa wsi (niem. Klein Jerutten) pochodzi od pruskiego słowa "jerutis", które oznaczało "żuraw".
Nazwa wsi (niem. Klein Jerutten) pochodzi od pruskiego słowa "jerutis", które oznaczało "żuraw".
Tamtejszy kościół ewangelicki z 1734 roku do dzisiaj zachwyca połączeniem bieli ścian z czarnymi belkami.
Na przełomie lat 60. i 70. XX wieku, w wyniku masowej emigracji ewangelików do Niemiec, parafia opustoszała, a nieużytkowany kościół zaczął popadać w ruinę.
W pierwszej połowie lat 70. XX wieku Diecezja Mazurska Kościoła ewangelicko-augsburskiego planowała przekazać kościół do Muzeum Budownictwa Ludowego w Olsztynku. Tak się jednak nie stało, bo świątynią zainteresowała się miejscowi katolicy, która stała się ich własnością w 1981 roku.
Kościół wtedy odnowiono, także metodami, które dzisiaj wywołują u jednych podziw, u innych zdumienie. — Ksiądz Koperwas spojrzał na mocno przechylony kościół i powiedział: będzie dobrze. Zwołał mężczyzn ze wsi, z ciągnikami. Opasali kościół linami i ciągnęli tak długo, aż pionowe belki konstrukcji kościoła trafiły na swoje miejsce, czyli w gniazda w podwalinie — wspomina w swojej książce "Mazurów klucz tajemnic" Joanna Wańkowska-Sobiesiak.
Ksiądz Edward Koperwas (1937-2019) trafił na Mazury w 1968, kiedy to został wikariuszem w pobliskim Świętajnie.
— Wysłany do pobliskich Jerutek, aby stworzyć tam punkt katechetyczny, dostrzegł w zaroślach świątynię. Kościół był zniszczony, drzwi wyłamane, chociaż na ołtarzu leżał obraz, a na pulpicie Pismo Święte zostawione przez ewangelików — czytamy w internetowej Encyklopedii Warmii i Mazur.
To w dużej mierze dzięki jego determinacji kościół ocalał.
W środku zachował się barokowy ołtarz główny z 1737 roku. Starsza od niego o 23 lata jest rzeźba anioła chrzcielnego, która znalazła się w Jerutkach...przez pomyłkę. Trafił tam z skanseny w Olsztynku "w wyniku pomyłki inwentaryzacyjnej".
Obok kościoła zachowały się resztki starego cmentarza z pomnikiem poświęconym mieszkańcom parafii, poległym w czasie I wojny światowej.
Zachowała się także (choć w kiepskim stanie) plebania. To w niej według legendy mieli się spotkać królowa Prus Luiza i cesarz Napoleon. Jak w każdej legendzie i w tej jest ziarno prawdy. Faktycznie Królowa Luiza spotkała się z Napoleonem, ale w Tylży. W Jerutkach jednak była. Tyle że nie z Napoleonem, a z mężem i królem Prus Fryderykiem Wilhelmem III.
Zachowała się także (choć w kiepskim stanie) plebania. To w niej według legendy mieli się spotkać królowa Prus Luiza i cesarz Napoleon. Jak w każdej legendzie i w tej jest ziarno prawdy. Faktycznie Królowa Luiza spotkała się w 1807 roku z Napoleonem, ale w Tylży. W Jerutkach jednak była. Tyle że nie z Napoleonem, a z mężem i królem Prus Fryderykiem Wilhelmem III.
A z kim i gdzie romansował w ówczesnych Prusach Napoleon Bonaparte? Ano z polską szlachcianką Marią Walewską. W XVIII wiecznym pałacu w Kamieńcu Suskim koło Iławy razem spędzili kilka upojnych tygodni.
Pałac nazywano wschodniopruskim Wersalem. Było w nim tyle pokoi, ile dni w roku. 22 stycznia 1945 roku pałac spalili radzieccy żołnierze.
Igor Hrywna
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Dodaj komentarz Odśwież
Dodawaj komentarze jako zarejestrowany użytkownik - zaloguj się lub wejdź przez