Barbarzyńcy idą na Zachód

2025-01-28 09:09:00 (ost. akt: 2025-01-28 09:29:55)
Barbarzyńcy idą na Zachód

Autor zdjęcia: DSNS Ukrainy

Dlaczego mamy w Europie wojnę? Przez „brak zainteresowania Stanów Zjednoczonych tym, co dzieje się w tej części Europy oraz pobłażliwość wobec Rosji czołowych demokracji Starego Kontynentu”. Tak uważa Thierry Wolton, autor książki „Powrót barbarzyńskich czasów”.

Szkoda, że jakieś 20 lat temu w Polsce czy Litwie nie powstała jakaś letnia szkoła dla prezydentów, premierów i kanclerzy, gdzie w skrótowej formie pokazano by im, czym jest współczesna Rosja i dlaczego taka jest.

Bush, Putin, Sarkozy

Może wtedy nie byłoby wojny, Ukraina i Gruzja byłyby w NATO I Unii, a Rosja... cóż: albo byłaby też na tej samej drodze co dwa wspomniane wcześniej kraje, albo też byłaby tylko większą Koreą Północną. To bowiem, co mamy teraz, zawdzięczamy nie Rosji, nie Putinowi, ale Bushowi, Sarkozy’emu i tak dalej.

Ich naiwności, niewiedzy, strachowi czy może po prostu dbaniu o własną karierę polityczną i patrzeniu na świat przede wszystkim przez pryzmat egoistycznych interesów własnego kraju. A zapewne wszystkiemu na raz i po trochu.


O tej zgubnej strategii wobec Rosji pisze Thierry Wolton, francuski znawca komunizmu, w swojej wydanej przez Wydawnictwo Literackie książce „Powrót barbarzyńskich czasów”. Zanim jednak przejdziemy do roku 1989, przypomnijmy za autorem pewien cytat z grudnia 1981 roku.

Wtedy kraje zachodnie przez moment rozważały w ramach sankcji zawieszenie importu rosyjskiego gazu. „Czy do tragedii Polaków mamy dodać tragedię Francuzów, którzy zostaliby pozbawieni dostaw gazu?” — zapytał wtedy retorycznie Pierre Mauroy, premier Francji.

Kiedy padał Związek Sowiecki, to w Warszawie czy Pradze panowała radość. Ale już znacznie trudniej było ją znaleźć w Waszyngtonie czy Paryżu. Panował tam raczej niepokój i smutek. Niepokój, bo sowieci byli potęga nuklearną. Smutek, bo odchodził Gorbaczow, „światły” komunista, o jakim marzyli przez lata, taki, z którym będzie można handlować i dzielić świat na strefy wpływów.
Kiedy Litwini w 1990 roku ogłosili niepodległość, to zanim Moskwa wysłała do Wilna czołgi, zdusić próbowali ją do spółki Amerykanie, Francuzi i Niemcy. Interweniował w tej sprawie ambasador USA. A prezydent Francji Mitterand i kanclerz Niemiec Kohl wezwali Litwinów do tego, by ci „zawiesili skutki ogłoszenia niepodległości”.


Czy te oczy mogą kłamać...

Georg H.W. Bush w sierpniu 1991 roku apelował Ukraińców, by „nie mylili wolności z niepodległością”.
„»Rozpad ZSRR byłby katastrofą dziejową, która nie leży w interesie Francji« — powiedział Mitterand w tym samym 1991 roku” — przypomina w swojej książce Thierry Wolton, który takich zdarzeń i wypowiedzi przytacza znacznie więcej.
Jak choćby historię spoglądania w oczy. „Spojrzałem mu w oczy i polubiłem go. To facet, który jest całkowicie pewny tego, co robi. Ma prawdziwy zmysł polityczny” — to Georg H.W. Bush o Gorbaczowie.


„Dwanaście lat później prezydent George W. Bush (junior) użył tego samego sformułowania »Spojrzałem mu w oczy«, aby wyrazić swoje zaufanie do Władymira Putina po ich pierwszym spotkaniu w 2001 roku” — przypomina autor Powrotu barbarzyńskich czasów”. „Możemy z nim wspólnie wiele dokonać” — to już opinia o Putinie Clintona. „Zobaczyłem w nim twardego, inteligentnego, przenikliwego, bardzo niesentymentalnego i bardzo pragmatycznego człowieka” — to z kolei Barack Obama. I tak dalej... aż do 2022 roku właściwie. Ale przecież to przetarcie oczu nie nastąpiło bezboleśnie.


„Gdyby nie bohaterski opór Ukraińców, który obudził sumienie Zachodu, prawdopodobnie świat zaakceptowałby przywrócenie ruskiego miru, uznając wojnę za zwykły »incydent«” — uważa Thierry Wolton.

I nie wiadomo, czy gdyby nie upór takich krajów jak Polska i Wielka Brytania czy przebudzenie Skandynawów, to Berlin i Paryż nie próbowałyby się dogadać z Moskwą przy cichym wsparciu Waszyngtonu.

Nie narzekajmy jednak, bo w końcu prezydent Francji do lutego 2022 roku obstawał, że Rosja jest wielką potęgą „mającą swoje miejsce w Europie wartości, w które wierzymy”. Ale ponad roku od rosyjskiego ataku na Ukrainę doszedł jednak do wniosku, że Zachód „stał się ślepy i głuchy na poczynania Władymira Putina”, i przyznał, że było wielkim błędem niesłuchanie ostrzeżeń płynących z naszej części Europy.


„Byliśmy głusi na wasze przestrogi” — stwierdził. „Zmarnowaliśmy okazję, by was posłuchać” — powiedział wtedy, nawiązując do głośnej wypowiedzi Jacques'a Chiraca z 2003 roku, skierowanej do krajów naszej części Europy, ale przede wszystkim pod adresem Polski, że „zmarnowały okazję, żeby siedzieć cicho”, popierając interwencję USA w Iraku.

Zła Rosja to nie tylko Putin

Czy atak na Ukrainę naprawdę zmienił podejście Macrona i Scholza do Rosji? Tego nie wiemy. Problemem bowiem jest także to, że utożsamiają oni agresję z Putinem, a nie z Rosją. I chętniej mówią o wojnie Putina niż o wojnie Rosji.

Tymczasem to nie o Putina tutaj chodzi. „»Zła« Rosja to nie tylko Putin i jego armia... Poddani Kremla w swej masie niewiele różnią się od swoich władców. Poza nielicznymi, choć szlachetnymi wyjątkami od reguły nie istnieje żadna »inna« Rosja, która nie byłaby ani imperialna, ani samodzierżawna. Istnieją »inni« Rosjanie, z reguły jednak pozbawieni jakiegokolwiek wpływu na rzeczywistość” — podkreśla Maciej Pieczyński w książce „Nie ma innej Rosji” (Zona Zero, 2024).

Putin nie stworzył bowiem jakiejś innej Rosji. To on jest Rosją. Może nawet jest bardziej „liberalny” niż jego poddani.
„Powiem rzecz straszną: Putin i jego drużyna są bardziej liberalni niż osiemdziesiąt procent narodu rosyjskiego. Oznacza to, że gdyby teraz zorganizowano wybory, to dopiero dostalibyśmy nacjonalistów i faszystów” — taką opinią podzielił się mieszkający teraz w Polsce rosyjski pisarz i publicysta Wiktor Jerofiejew 10 lat temu z „Rzeczpospolitą”. W dzisiejszej Rosji pewnie już by za takie zdanie siedział.

„Rosja musi ponieść druzgocącą klęskę w Ukrainie, aby wyzbyć się ambicji imperialnych, kompleksu »starszego brata«, mocarstwowej arogancji i złudzenia braterstwa z kimkolwiek. Musi zabić imperium w sobie, aby zbudować własny naród na fundamentach obywatelskich, ludzkich i humanitarnych. […] Ukraina w tej wojnie udowodniła prawo do bycia narodem i okupiła je krwią. Rosja natomiast je utraciła, pozostała rannym tyranozaurem na gruzach imperium, w nowej epoce geologicznej skazanym na wymarcie” — napisał inny emigrant, Siergiej Miedwiediew („Wojna »made in Russia«”).

To nie chodzi o NATO

Dlaczego więc Putin stał się tak bardzo agresywny? Bo bał się Ukrainy w NATO? „Agresywną politykę Władimira Putina można tłumaczyć żywioną przez niego obawą, że u granic Rosji pojawią się formy państw stanowiące kontrapunkt dla jego wszechwładzy, zdolne zaszczepić w umysłach jego trzymanych w izolacji od świata współobywateli niepożądane idee” — podkreśla Thierry Wolton. I dodaje: „Rosjanie szykują się do starcia, podczas gdy demokracje nadal trwają w przekonaniu, że Rosja może dołączyć do europejskiej rodziny”.

21 osób zginęło 15 marca 2023 roku w rosyjskim ataku rakietowym na Odessę

Warto też pamiętać o tym, że inne kryzysy są tylko pochodną rosyjskiej polityki. Gdyby nie Rosja, nie byłoby problemu nielegalnych migrantów. Autor „Powrotu barbarzyńskich czasów” podkreśla, że „brutala agresja Rosji [...] na Ukrainę utorowała drogę procesowi destabilizacji [...], ale przede wszystkim powrotowi epoki barbarzyńców, która naznaczona traumatycznymi przeżyciami ludzkość uważała za słusznie minioną”.


„Atak na Izrael, do którego doszło 7 października 2023 roku, jest kolejną odsłoną demontażu obecnego systemu międzynarodowego — demontażu zainicjowanego przez Władymira Putina, który ma obsesję na punkcie imperialistycznej przeszłości sowieckiego systemu” — wyjaśnia.

Rosja nie miałaby jednak takich możliwości, gdyby nie Chiny, które stanowią nie mniejsze zagrożenie dla państw demokratycznych. To oczywiście perspektywa gospodarcza, ale przecież osłabienie ekonomiczne na przykład Niemiec to problem dla nas i powód do radości w Moskwie. Ale, co nie mniej ważne, „Moskwa i Pekin nie urosły w siłę, za to państwa zachodnie wyraźnie osłabły [...]. Taki obrót spraw jeszcze bardziej zaostrzył apetyty Rosji i Chin” — podkreśla Thierry Wolton.

Igor Hrywna

Thierry Wolton, „Powrót barbarzyńskich czasów”, Wydawnictwo Literackie, 2024. Wcześniej w Polsce wydano jego 3-tomową „Historię komunizmu na świecie”.


Czekamy na Wasze zdjęcia i opisy pięknych zakątków regionu, kliknij tutaj, aby dodać swój artykuł lub skontaktuj się z nami pod adresem redakcja@mojemazury.pl.

Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Dodaj komentarz Odśwież

Dodawaj komentarze jako zarejestrowany użytkownik - zaloguj się lub wejdź przez FB

Polecamy