Karol Małłek: Wybrał Polskę i pozostał jej wierny

2025-02-12 06:00:00 (ost. akt: 2025-02-12 07:48:53)
Mazurski krzyż z 1883 roku ze wsi Wały

Mazurski krzyż z 1883 roku ze wsi Wały

Autor zdjęcia: Igor Hrywna

Przez cztery lata chodziłem tą ulicą i jakoś nigdy mnie nie zaciekawiło kimy byli jej patroni. Potem coś tam o nich się słyszało, ale bez specjalnego zainteresowania. Ciekawe czy dzisiaj tak samo mają dzisiejsi uczniowie olsztyńskiego LO II?

Mowa o ulicy Roberta i Karola Małłków, Mazurów z działdowszczyzny. Tego pierwszego Niemcy zamordowali w 1939 roku. Karolowi udało się ukryć. Był jeszcze trzeci, Edward (1906-1995), który był pastorem. Żył więc kiedy w 1970 kiedy przy tej ulicy otwierano nowy budynek dla LO II. Może dlatego nie figuruje obok braci. Może powód był inny?


Karol Małek już przed wojną był jednym z najbardziej znanych mazurskich działaczy. Po wojnie został starostą działdowskim, jego brat nidzickim. Obaj nie wytrzymali długo.

Jeszcze w 1952 roku Nidzica nie podnisola się z ruin, jakie pozostawili po sobie zdobywcy

Edwad Małłek był zdeklarowanym polskim Mazurem, nauczycielem i przedwojennym podporucznikiem Wojska Polskiego, brał udział w kampanii wrześniowej. Jako starosta w Nidzicy Edward szybko przekonał się, że nie podoła obronie miejscowej ludności przed gwałtami i grabieżą. Wtedy zrezygnował, odstał od władzy ludowej i został księdzem ewangelickim w Ełku.

— Gdzie jest moja Ojczyzna? Gdzie ona jest? Czy są nią Niemcy, gdzie się urodziłem? Czy jest nią Polska, do której bez mojej woli zostałem w 1920 roku włączony? Czy Ojczyzną moją są Niemcy, gdzie obecnie od 1973 roku żyję? Niemcy czy Polska? Polska czy Niemcy? Może nie jest ani jedna, ani druga? A może są nią obie? A może jednak żadna z nich? — tak zaczął swoje (napisane po polsku, ale w Niemczech) wspomnienia "Gdzie jest moja ojczyzna".

Karol Małłek po działdowskim epizodzie założył W Rudziskach pod Pasymiem Mazurski Uniwersytet Ludowy. Chciał tam zaczepić młodym Mazurom polskość. Kursy przeszło tam 310 osób.


Z niejasnych powodów Karol Małłek podpadł jednak ówczesnej władzy. Wyrzucono go z PZPR, szkołę w 1950 roku zlikwidowano, a jej twórca zamieszkał z żoną w Krutyni w powiecie mrągowskim. Było to dla niego, człowieka kipiącego energią prawdziwe wygnanie, choć żył między swoimi, Mazurzy stanowili bowiem wtedy 90% mieszkańców wsi.


Z braku lepszego zajęcia pisał przez 2 lata dzienniki, które teraz wydało drukiem Archiwum Państwowe w Olsztynie, a które przygotowali do druku dr Mariusz T. Korejwo oraz Beata Stalczewska. Niewiele miejsca zajmują w nich sprawy mazurskie, społeczne. To raczej zapis codzienności życia na mazurskiej wsi bez prądu i wody. I jest to zapis fascynujący, uderzający swoją prostotą.


— Śnieg leży na 50 cm grubo na ziemi. PKS nie szedł, mróz 20 stopni. O godzinie 7 wstaliśmy. Ja zabrałem się do napalenia w piecu w sypiali, potem urąbałem drew, nanosiłem drew i węgla i nanosiłem wody. Żona sprzątnęła izby i potem gotowała śniadanie: gorące mleko i chleb z masłem. O 10-tej nastawiła obiad na kuchnię — czytamy opis jednego dnia. — Rano obudziłem się o 7-mej. Wstałem, ubrałem, umyłem się i poszłem na śniadanie: kawa czarna słodka, chleb z masłem i marmoladą...O godzinie 20 byłem już w łożu i zasnąłem na kość — to inny zimowy dzień.

A jak poetycko brzmi ten zapisek: — Ja pilnowałem do południa dokończenia podłogi. Zrobiliśmy ją o 11-tej. Poczęstowałem 1/4 wódki i małą przekąską obu robotników za wykonaną pracę.

"Król Mazurów" (tak czasami nazywano Małłka) z rzadka odnosił się też do spraw mazurskich. Nie było w nim już jedna ani krzty zapału i wiary w to, że Mazurzy mogą jeszcze zostać przy Polsce. — Sen bowiem u mnie jest słaby, chyba z przepracowania myślowego, gdyż stale i wciąż myślę o naprawie stosunków, żeby człowiek człowiekowi był bratem, a nie wilkiem. najbardziej denerwują mnie stosunki miejscowe, że lud mazurski stale patrzy na zachód i jak na przekór mówi powszechnie po niemiecku — zapisał w "Dziennikach 1956-1957".


— Drodzy przyjaciele! Widzę wasze wielkie zakłopotanie i waszą troskę o poprawę tych warunków i stosunków. Ale ani autonomia, ani żadne "królestwo mazurskie", ani sam Pan Bóg nie zmieni ducha tej ziemi, gdyż wszystko zostało w międzyczasie zaprzepaszczone. Autochtońska sprawa została tym samym dla Polski przegrana — tak zaś podsumował stan rzeczy mazurskich w lipcu 1945 roku na spotkaniu kilku osób w jego domu w Krutyni.


Czy po 1945 roku można było w "zrepolonizować" Mazurów? W tamtej rzeczywistości raczej nie.

— Żądać od Mazura, żeby pokochał Polskę, gdy tej Polski wcale nie znał, a poznał ją ostatnio z najgorszej strony, jest — jak to się mówi — dziką pretensją. Zdziwiłoby nawet, gdyby było inaczej po tylu krzywdach doznanych od Polski… Nie Mazurów trzeba uświadamiać i uczyć polskości, ale przede wszystkim uświadamiać społeczeństwo, czym były Mazury... — pisał w 1947 roku Leon Sobociński w książce „Na gruzach Smętka”.

Kiedy okazało się to możliwe wyjeżdżali także ci, którzy Polskę mieli w sercu. Edward Szymański (1895-1966) był znanym działdowskim Mazurem, polskim działaczem i pierwszym prezesem tamtejszego Związku Mazurów. W 1931 roku Związek opracował memoriał skierowany do polskich władz. Mnie najbardziej uderzył ostatni, 21 punkt, kw którym Mazurzy prosili o “Wpływanie na ludność napływową, aby nie przezywała Mazurów szwabami i lutrami”.

W czasie wojny Szymański trafił do obozu koncentracyjnego. Po jej zakończeniu kierował Wojewódzkim Urzędem Ziemskim w Olsztynie, był posłem. Po 1956 był przewodniczącym regionalnej komisji ds. wyjazdów autochtonów. Sam wyjechał do RFN w 1958 roku.

Karol Małek pozostał w Polsce, nigdy nie rozważał emigracji.

Izba pamięcie Karola Małłka w Mazurskim Parku Krajobrazowym.

— Wraz ze śmiercią Karola Małłka 28. sierpnia 1969 roku kończą się dzieje ludu mazurskiego jako formacji historycznej, jak pisze Erwin Kruk, z określonym bagażem dziedzictwa i kultywowanych tradycji, a pozostały jedynie dzieje Mazurów jako resztki grupy plemiennej w stanie rozpadu. Od czasu pogrzebu "ostatniego Mazura" opuściło tę krainę ponad pięćdziesiąt tysięcy Mazurów i Warmiaków — napisał M. Grygo na portalu Stowarzyszenia Mazurskiego stowarzyszeniemazurskie.pl

— Co miało się zdarzyć, to już się zdarzyło. Powoli, bezgłośnie i prawie niezauważalnie zaginęła kraina jego narodzin. Jeżeli jeszcze nie do końca, to tylko dlatego, że on sam, mając świadomość kresu, był na tyle bezradny, by mieć pragnienia, aby tej wiadomości nie przyjmować do siebie — tak zaczął, swoją bodaj najważniejszą, książkę “Kronika z Mazur” Erwin Kruk (1941-2017). Napisał to ponad ponad 30 lat temu.

— Należę do pokolenia, które wielokrotnie słyszało Mazurów posługujących się gwarą mazurską, tak przypominającą staropolszczyznę Mikołaja Reja i Jana Kochanowskiego. Dzisiaj z trudem daje się odnaleźć na Mazurach osoby, które pamiętają choćby tylko jakieś zwroty w dialekcie mazurskim. Trochę lepiej jest na Warmii ze znajomością gwary warmińskiej — napisał prof. Janusz Małłek, syn Karola Małłka w wydanej w 2020 roku książce "Zanik ludu mazurskiego".

Jerzy  Małłek, Zanik ludu mazurskiego

O Karolu Małku i jego "Dziennikach" można będzie posłuchać i porozmawiać 12 lutego 2025 r. o godzinie 16.00 w siedzibie Archiwum Państwowego w Olsztynie, gdzie odbędzie się spotkanie promujące jego „Dzienniki 1956-1957". Wstęp wolny.


Igor Hrywna

W Ośrodku Edukacji Przyrodniczo-Kulturowej w Krutyni można zwiedzić Izbę Pamięci Karola Małłka. Można obejrzeć pamiątki oraz związane z nim zdjęcia. Znajdują się tam również oryginalne meble pochodzące z jego domu.











Czekamy na Wasze zdjęcia i opisy pięknych zakątków regionu, kliknij tutaj, aby dodać swój artykuł lub skontaktuj się z nami pod adresem redakcja@mojemazury.pl.

Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Dodaj komentarz Odśwież

Dodawaj komentarze jako zarejestrowany użytkownik - zaloguj się lub wejdź przez FB

Polecamy