Ta rzeka barwi się krwawymi plamami

2025-09-04 08:05:00(ost. akt: 2025-09-04 08:09:08)

Autor zdjęcia: Andrzej Sprzączak

"Bo te kamienie nie są zwykłe. To są żywe kamienie. A w zasadzie żywe są porastające je niezwykłe glony o poetyckie nazwie Hildebrandtia rivularis" - pisał znany olsztyński przyrodnik prof.Stanisław Czachorowski w Radio Olsztyn.

Co ważniejsze, to jedyny słodkowodny krasnorost w naszych wodach. Krasnorosty znamy, ale z mórz i oceanów. A ten niepozorny krasnorost żyje w naszych wodach. Najbardziej znane są te z rzeki Krutyni, gdzie stanowi jedną z głównych atrakcji.

"Dawniej wielu turystów zabierało te niezwykłe kamienia na pamiątkę, przy okazji niszcząc ten gatunek. Zakazy kierowane do krutyńskich flisaków nie skutkowały. Licząc na przypodobanie się niemieckim klientom z chęcią rozdawali turystom. Niezbyt chlubny proceder udało się powstrzymać przez wydrukowanie ulotek w języku niemieckim i adresując je do zdyscyplinowanych i praworządnych Niemców. Nie wolno to nie wolno " - wyjaśnia profesor.

Jesteśmy zatem nad Krutynią, której cały szlak kajakowy liczy sobie nieco ponad 100 kilometrów
i rozciąga się od wsi Zyndaki do jeziora Bełdany. Właściwa rzeka Krutynia liczy jedynie ok. 26 km długości i ciągnie się od Jeziora Krutyńskiego do Jeziora Gardyńskiego. Za najbardziej malowniczy uchodzi odcinek rzeki w rezerwacie Krutynia. Ale to szczegóły.

„Skala odczuwań w takiej podróży jest ogromna, bo gdy przy słonecznym dniu oddalają się ściany lasów, pogłębiają się drgającymi cieniami, zakręty i zatoczki jeziora błyszczą zdwojonym blaskiem, ptactwo waży się w chmurach wysoko – dusza ludzka wzbiera taką opętaną radością, że chciałoby się z kajaka wyskoczyć.”- tak opisał spływ Krutynią Melchior Wańkowicz w "Na tropach Smętka" (1936).

"Znawca Mazur, dr Zweck, w swej monografii Mazur opisuje Krutynię nie tylko jako najpiękniejszy zakątek Mazur, ale całych Prus Wschodnich. Niechaj więc nikt bawiąc w tych stronach, nie zaniedba odbyć tej wycieczki. Łódź płynie krętą i spokojną rzeką, a ogromne drzewa liściaste, których korony stykają się nad wodą, a gałęzie spadają do rzeki, tworzą wspaniałą altanę nad głowami płynących. Majestatyczną ciszę przerywa jedynie śpiew ptaków i plusk wioseł." - tak z kolei odcinek pomiędzy jeziorkiem Krutyńskim a Krutynią opisał Mieczysław Orłowicz w swoim przedwojennym "Ilustrowanym przewodniku po Mazurach Pruskich i Warmii"


Nazwa Krutynia w języku pruskim oznacza tyle, co krętą rzeka. I taka Krutynia jest w rzeczywistości, ale nawet osobnik mający kontakt wyłącznie z wodą w wannie czy "Mazowszanką" da tam sobie radę, bo rzeka płynie godnie i dostojnie, rzec by można nieśpiesznie.

Jako się rzekło cały szlak kajakowy liczy 109 kilometrów. Zaczyna się w Sorkwitach i kończy w Rucianem-Nidzie. Po drodze mamy: 20 jezior, 8 rzek, 2 kanały, 6 rezerwatów i sporo fajnych miejsc do obejrzenia.

Na początku i końcu szlaku czekają na nas niespodzianki. Na 1,5-kilometrowym odcinku rzeczki Sobiepanka (za Sorkwitami), możemy płynąć z prądem lub pod prąd. Wszystko zależy od tego, czy wiatr wieje od strony jeziora Lampasz czy od jeziora Kujno. Na końcu, na śluzie "Guzianka", podniesie nas z kajakiem o 2,2 metra wyżej ponad dotychczasowy poziom wody.

Na szlaku działają tam wypożyczalnie kajaków. Z reguły można tam zostawić swój samochód i odebrać go w miejscu zakończenia spływu. Firmy organizują tez spływy grupowe. Przepłynięcie szlaku od Sorkwit do Rucianego zajmuje 7-8 dni. We wsi Krutyń można też wynająć łódź z flisakiem.

Spływ Krutynią trzeba obowiązkowo uzupełnić zwiedzaniem. W Sorkwitach warto obejrzeć zabytkowy kościół ewangelicki. Później można zajrzeć do Zgonu wsi zamieszkałej niegdyś przez Mormonów i Wojnowa, wsi założonej przez rosyjskich starowierców.

Kim byli? Staroobrzędowcy to prawosławni Rosjanie, którzy nie przyjęli reformy cerkwi prawosławnej przeprowadzonej w XVIII wieku. Prześladowani w Rosji schronili się na suwalszczyźnie, na terytorium Królestwa Polskiego. Tam też popadli w kłopoty, bo religia zakazywała im służby wojskowej. W 1825 r. starowiercom pozwolono osiedlać się w Prusach. Co ciekawe z miejscowymi Mazurami dogadywali się po polsku, bo nauczyli się go w czasie pobytu na suwalszczyźnie. Kolejne pokolenia, zachowując wiarę, ulegały już germanizacji.

W 1945 roku podzielili los Mazurów. W 1945 żołnierze radzieccy zabili wielu staroobrzędowców. Byli dla nich podejrzani, bo mówili po rosyjsku. Część wczesnym latem 1945 roku razem z Niemcami i Mazurami wywieziono na Syberię.

Stolicą szlaku jest wieś Krutyń, gdzie mieści się siedziba Mazurskiego Parku Krajobrazowego z Muzeum Przyrodniczym i port krutyńskich flisaków wożących turystów łodziami.

We wsi znajduje się wiele zabytkowych, drewnianych chałup, głównie z początku XX w. W dawnej stodole z końca XIX w. mieści się poczta. W latach 1951-1957 w Krutyni mieszkał Karol Małłek (1898-1969), działacz mazurski, pisarz, folklorysta) zwany "Królem Mazurów". W 1963 roku w miejscowości spędzał wakacje noblista John Steinbeck.

Kolejna wieś na szlaku to Ukta. Odcinek Krutyń - Ukta ma jakieś 15 km długości i płynie się nim w 3 do 5 godzin. Wieś leży w Puszczy Piskiej. Dzisiaj żyje z turystyki, jej początki związane są jednak z przemysłem, z budową nad Krutynią w połowie XVIII wieku huty szkła. Po jej upadku mieszkańcy utrzymywali się z wyrębu lasów. W 1832 roku do wsi przybyli starowiercy, którzy nadali wsi nazwę Ukta.

Ukta zaczęła się rozwijać, kiedy w 1898 roku dotarła do niej kolej (linia Ządźbork-Rudczany czyli Mrągowo-Ruciane, zwinęli ją i wywieźli do siebie czerwoni Rosjanie w 1945 roku).
Na szczęście nie wiedzieli, że nie mniej cenna rzecz znajduje się w miejscowym kościele. Zapewne tylko dlatego ocalał w nim pochodzący z XVI wieku obraz "Opłakiwanie Chrystusa". Dzięki Bogu nie podziurawili też obrazu kulami, bo celowali do figur św. Piotra i Pawła, które potem zaginęły.

Ukta to jedna z najbardziej znanych mazurskich wsi letniskowych. Nad Krutynią znajduje się m. in. stanica wodna PTTK. We wsi jest sporo gospodarstw agroturystycznych.
We wsi warto obejrzeć drewniane chałupy z początków XX wieku oraz kościół z połowy XIX wieku.


I to właśnie ten odcinek: Krutyń-Ukta zobaczycie na filmie Andrzeja Sprzączaka, a jak już obejrzycie to zabieracie się nad rzekę.


Bo, jak powiedział Karol Małłek: "Kto nie widział Krutyni, ten nie widział Mazur".


oprac. Igor Hrywna