Bociany ucieszą się z tej inwestycji

2025-10-01 10:00:00(ost. akt: 2025-10-01 10:07:52)

Autor zdjęcia: Warmińsko-Mazurski Wojewódzki Konserwator Zabytków

Zacznijmy od tego,czego w Dobrym Mieście już nie zobaczymy: synagogi i żydowskiego cmentarza.

Pierwsze trzy żydowskie rodziny (Lippmann, Pinchas, Katz) osiedliły się w 1814 roku. Najwięcej mieszkało ich tam w 1871 roku (243). Potem ich liczba spadała. W 1931 roku, tuż przed zdobyciem władzy przez Hitlera żyło tam 94 a w 1938 roku 48 Izraelitów.

Tuż po osiedleniu powstał cmentarz a w 1855 roku synagoga. Niemcy podpalili ją w 1938 roku, w czasie "nocy kryształowej".

„Gdy w nocy z 9 na 10 listopada 1938 roku spaliła się synagoga, wszyscy żydowscy mężczyźni zostali aresztowani i odstawieni do dobromiejskiego więzienia" - wspominał to, co przeżył jego brat jeden z mieszkających w Dobrym Mieście Żydów (Rocznik Dobromiejski, 2007).

"Tej samej nocy przyszedł do więzienia naczelnik gestapo z dwoma towarzyszami, podpici, i powiedzieli do mnie: »Żydzie, podpaliłeś synagogę«. Gdy odpowiadałem: »nie«, byłem bity szpicrutą z ołowianą kulą. Trwało to tak długo, aż wreszcie powiedziałem: »tak«. Również mój brat Ernst został tak pobity, że stracił przytomność. " - przytaczał jego słowa.

Resztki synagogi zostały zburzone, cmentarz jednak przetrwał do 1945 roku i dopiero później został zdewastowany. Teraz stoją tam domy.

Burza ognia we wnętrzu miasta

"Mury miejskie średniowieczne z kamienia i cegły zachowały się w północnej i wschodniej stronie miasta. W stronie pd-wschodniej jest jeszcze okrągła dobrze zachowana baszta. Na murach opierają się tyły domów. Także kolegiata przytyka do murów. Jeszcze na początkach XIX wieku stały w jej sąsiedztwie trzy baszty, potem rozebrane" - pisał Mieczysław Orłowicz w swoim wydany w okresie międzywojennym "Ilustrowanym przewodniku po Mazurach Pruskich i Warmji". Orłowicz miał szczęście widzieć Dobre Miasto w całości, nim starli je w pył na początku lutego 1945 roku rosyjscy żołnierze.

"Sowieci natychmiast po zajęciu Guttstadt podpalili część śródmieścia. Paliło się już ono jasnym płomieniem. We wnętrzu miasta rozpętała się prawdziwa burza ognia" - wspominała jedna z mieszkanek.

Potem Rosjanie zgotowali piekło kobietom."Do środka wpadła z impetem horda Sowietów krzycząc „hura, hura”. Kobiety zostały zawleczone do sąsiedniej piwnicy i zgwałcone. Równocześnie inni rabowali. Zabrali nam przede wszystkim zegarki. „Hura, hura” i „Frau komm” powtórzyła echem nasza piwnica" - wspomniała jedna z Niemek (cytat za Rocznikiem Dobromiejskim). Później też nie było lepiej: "Przychodzili ciągle, gwałcili, strzelali do kur i gołębi i rabowali do woli".

Rabowali też nie tylko prywatnie, ale i urzędowo. Największą firmą w Dobrym Mieście MarienHutte Guttstadt produkująca maszyny rolnicze. Rosjanie fabryki nie spalili, ale wywieźli najradziej wartościowe maszyny. Po wojnie niemiecka fabryka zamieniła się w państwową Warmińską Fabrykę Młockarń a potem w Warmińską Fabryka Maszyn Rolniczych Warfama. Początkowo asortyment przedsiębiorstwa stanowiły proste młocarnie typu Jutrzenka. Na zdjęciu maszyna z początku lat 70tych, która stoi w Dramiński. Muzeum Maszyn Rolniczych w podolsztyńskim Sząbruku


Jednak dobromiejska "Jutrzenka", kojarzy się przede wszystkim z kultową dzisiaj śliwką w czekoladzie. Ważniejsza bowiem okazała się inna Jutrzenka, ta w której w 1955 r. zaczęto wyrabiać cukierki i lizaki, a która rozsławiła Dobre Miasto kultową dzisiaj śliwką w czekoladzie, którą wytwarza się tam od końca lat 50tych XX wieku. I jest zawsze zachwycająco smaczna.

"Za sprawą sukcesywnie przeprowadzanych modernizacji oraz reinwestycji zysków Jutrzenka Dobre Miasto około roku 2015 stała się największym (pod względem wolumenu), najnowocześniejszym i najbardziej zaawansowanym producentem krówek mlecznych oraz śliwek w czekoladzie w Polsce, a najprawdopodobniej i na świecie - czytamy na stronie "Jutrzenki".

Śliwki i inne słodkie cudeńka w Dobrym Mieście można kupić w firmowym sklepiku (Jeziorańska 16).


Trochę w cieniu śliwki znajduje się XIV wieczna dobromiejska kolegiata. To druga co do wielkości świątynia na Warmii, która ustępuje tylko fromborskiej katedrze.

Jest na 61,5 metrów długa i szeroka na 25,5 m. W kościele można zachwycić się między innymi XIV wieczną, dwumetrową figurą Madonny, która niestety zachował się bez rąk.


— Kształtna głowa i subtelna, prawdziwie młodzieńcza twarz, wytworne, dworskie wręcz poruszenie postaci składają się na szczególny, uroczysty, a jednocześnie intymny nastrój...Niespokojne, rozdrobnione na szereg skontrastowanych jakby akcentów fałdowanie szat sprawia, że przylegają one ściślej do figury, lecz mimo to zacierają zupełnie jej cielesność — pisze Andrzej Rzempołuch pisze Andrzej Rzempołuch w książce "Zespół kolegiacki w Dobrym Mieście".

A na deser mamy ołtarz mariacki z około 1430 roku i późnogotycki tryptyk z rzeźbioną grupą św. Anny Samotrzeć z około 1500. No i ołtarz główny powstały w latach 1743-1748.


Bardzo urokliwe są odremontowane, zabytkowe domy, znajdujące się nieopodal Bocianiej Baszty, przy Sowińskiego 9, 11 15 ,17. Odtworzono w nich dawne zakłady: szewsko - rymarski, fryzjerski, pracownię fotograficzną oraz dom piekarza z częścią mieszkalną.

No i tak dotarliśmy do Bocianiej Baszty, z którą chyba najbardziej kojarzy się Dobre Miasto. To jedyna taka całościowa pozostałość po dawnych murach miejskich.


Została ona wzniesiona na rzucie koła i posiada pięć kondygnacji, strzelnice i loch więzienny. Jest przykryta jest stożkowym dachem a gospodaruje nią odział Stowarzyszenia Społeczno-Kulturalnego „Pojezierze” w Dobrym Mieście mieści się tam między innymi mini muzeum.

Teraz dla baszty (wrzesień 2025) nastały lepsze czasy. Trwają tam właśnie prace konserwatorskie. "Bardzo się cieszymy, że nasz ukochany zabytek wkrótce odzyska dawną świetność, nie możemy się doczekać efektu końcowego" - wyczytałem na stronie Urzędu Miasta.


A na koniec wyjaśnijmy dlaczego Dobre Miasto jest Dobre. To po prostu tłumaczenie niemieckiego Guttstadt. Jednak owe "gutt" pochodzi z pruskiego "gudde, gudda" czyli zarośla/krzaki. Niemcy zatem po prostu zniemczyli gudde na gutt, więc powinniśmy nazywać je Zarośnięte Miasto, ale na szczęście tuż po II wojnie nikt nie wchodził w takie niuanse.

Igor Hrywna