dobre1
2025-09-30 05:00:00(ost. akt: 2025-09-29 23:57:49)
Zacznijmy od tego,czego w Dobrym Mieście już nie zobaczymy: synagogi i żydowskiego cmentarza.
Pierwsze trzy żydowskie rodziny (Lippmann, Pinchas, Katz) osiedliły się w 1814 roku. Najwięcej mieszkało ich tam w 1871 roku (243). Potem ich liczba spadała. W 1931 roku, tuż przed zdobyciem władzy przez Hitlera żyło tam 94 a w 1938 roku 48 Izraelitów.
Tuż po osiedleniu powstał cmentarz a w 1855 roku synagoga. Niemcy podpalili ją w 1938 roku, w czasie "nocy kryształowej".
„Gdy w nocy z 9 na 10 listopada 1938 roku spaliła się synagoga, wszyscy żydowscy mężczyźni zostali aresztowani i odstawieni do dobromiejskiego więzienia" - wspominał to, co przeżył jego brat jeden z mieszkających w Dobrym Mieście Żydów (Rocznik Dobromiejski, 2007).
"Tej samej nocy przyszedł do więzienia naczelnik gestapo z dwoma towarzyszami, podpici, i powiedzieli do mnie: »Żydzie, podpaliłeś synagogę«. Gdy odpowiadałem: »nie«, byłem bity szpicrutą z ołowianą kulą. Trwało to tak długo, aż wreszcie powiedziałem: »tak«. Również mój brat Ernst został tak pobity, że stracił przytomność. " - przytaczał jego słowa.
Resztki synagogi zostały zburzone, cmentarz jednak przetrwał do 1945 roku i dopiero później został zdewastowany. Teraz stoją tam domy.
Burza ognia we wnętrzu miasta
"Mury miejskie średniowieczne z kamienia i cegły zachowały się w północnej i wschodniej stronie miasta. W stronie pd-wschodniej jest jeszcze okrągła dobrze zachowana baszta. Na murach opierają się tyły domów. Także kolegiata przytyka do murów. Jeszcze na początkach XIX wieku stały w jej sąsiedztwie trzy baszty, potem rozebrane" - pisał Mieczysław Orłowicz w swoim wydany w okresie międzywojennym "Ilustrowanym przewodniku po Mazurach Pruskich i Warmji". Orłowicz miał szczęście widzieć Dobre Miasto w całości, nim starli je w pył na początku lutego 1945 roku rosyjscy żołnierze.
"Sowieci natychmiast po zajęciu Guttstadt podpalili część śródmieścia. Paliło się już ono jasnym płomieniem. We wnętrzu miasta rozpętała się prawdziwa burza ognia" - wspominała jedna z mieszkanek.
Potem Rosjanie zgotowali piekło kobietom."Do środka wpadła z impetem horda Sowietów krzycząc „hura, hura”. Kobiety zostały zawleczone do sąsiedniej piwnicy i zgwałcone. Równocześnie inni rabowali. Zabrali nam przede wszystkim zegarki. „Hura, hura” i „Frau komm” powtórzyła echem nasza piwnica" - wspomniała jedna z Niemek (cytat za Rocznikiem Dobromiejskim). Później też nie było lepiej: "Przychodzili ciągle, gwałcili, strzelali do kur i gołębi i rabowali do woli".
Rabowali też nie tylko prywatnie, ale i urzędowo. Największą firmą w Dobrym Mieście MarienHutte Guttstadt produkująca maszyny rolnicze. Rosjanie fabryki nie spalili, ale wywieźli najradziej wartościowe maszyny. Po wojnie niemiecka fabryka zamieniła się w państwową Warmińską Fabrykę Młockarń a potem w Warmińską Fabryka Maszyn Rolniczych Warfama. Początkowo asortyment przedsiębiorstwa stanowiły proste młocarnie typu Jutrzenka. Na zdjęciu maszyna z początku lat 70tych, która stoi w Dramiński. Muzeum Maszyn Rolniczych w podolsztyńskim Sząbruku
Jednak dobromiejska "Jutrzenka", kojarzy się przede wszystkim z kultową dzisiaj śliwką w czekoladzie. Ważniejsza bowiem okazała się inna Jutrzenka, ta w której w 1955 r. zaczęto wyrabiać cukierki i lizaki, a która rozsławiła Dobre Miasto kultową dzisiaj śliwką w czekoladzie, którą wytwarza się tam od końca lat 50tych XX wieku. I jest zawsze zachwycająco smaczna.
"Za sprawą sukcesywnie przeprowadzanych modernizacji oraz reinwestycji zysków Jutrzenka Dobre Miasto około roku 2015 stała się największym (pod względem wolumenu), najnowocześniejszym i najbardziej zaawansowanym producentem krówek mlecznych oraz śliwek w czekoladzie w Polsce, a najprawdopodobniej i na świecie - czytamy na stronie "Jutrzenki".
Śliwki i inne słodkie cudeńka w Dobrym Mieście można kupić w firmowym sklepiku (Jeziorańska 16).
Trochę w cieniu śliwki znajduje się XIV wieczna dobromiejska kolegiata. To druga co do wielkości świątynia na Warmii, która ustępuje tylko fromborskiej katedrze.
Jest na 61,5 metrów długa i szeroka na 25,5 m. W kościele można zachwycić się między innymi XIV wieczną, dwumetrową figurą Madonny, która niestety zachował się bez rąk.
— Kształtna głowa i subtelna, prawdziwie młodzieńcza twarz, wytworne, dworskie wręcz poruszenie postaci składają się na szczególny, uroczysty, a jednocześnie intymny nastrój...Niespokojne, rozdrobnione na szereg skontrastowanych jakby akcentów fałdowanie szat sprawia, że przylegają one ściślej do figury, lecz mimo to zacierają zupełnie jej cielesność — pisze Andrzej Rzempołuch pisze Andrzej Rzempołuch w książce "Zespół kolegiacki w Dobrym Mieście". .
A na deser mamy ołtarz mariacki z około 1430 roku i późnogotycki tryptyk z rzeźbioną grupą św. Anny Samotrzeć z około 1500. No i ołtarz główny powstały w latach 1743-1748.
Bardzo urokliwe są odremontowane, zabytkowe domy, znajdujące się nieopodal Bocianiej Baszty, przy Sowińskiego 9, 11 15 ,17. Odtworzono w nich dawne zakłady: szewsko - rymarski, fryzjerski, pracownię fotograficzną oraz dom piekarza z częścią mieszkalną.
No i tak dotarliśmy do Bocianiej Baszty, z którą chyba najbardziej kojarzy się Dobre Miasto. To jedyna taka całościowa pozostałość po dawnych murach miejskich.
Została ona wzniesiona na rzucie koła i posiada pięć kondygnacji, strzelnice i loch więzienny. Jest przykryta jest stożkowym dachem a gospodaruje nią odział Stowarzyszenia Społeczno-Kulturalnego „Pojezierze” w Dobrym Mieście mieści się tam między innymi mini muzeum.
Teraz dla baszty (wrzesień 2025) nastały lepsze czasy. Trwają tam właśnie prace konserwatorskie. "Bardzo się cieszymy, że nasz ukochany zabytek wkrótce odzyska dawną świetność, nie możemy się doczekać efektu końcowego" - wyczytałem na stronie Urzędu Miasta.
A na koniec wyjaśnijmy dlaczego Dobre Miasto jest Dobre. To po prostu tłumaczenie niemieckiego Guttstadt. Jednak owe "gutt" pochodzi z pruskiego "gudde, gudda" czyli zarośla/krzaki. Niemcy zatem po prostu zniemczyli gudde na gutt, więc powinniśmy nazywać je Zarośnięte Miasto, ale na szczęście tuż po II wojnie nikt nie wchodził w takie niuanse.
Igor Hrywna
===============
Zacznijmy jednak od tego, że Dobre Miasto niekoniecznie jest dobre. Chodzi o obecną nazwę, które jest tłumaczeniem z niemieckiego Guttstadt. Jednak owe "gutt" pochodzi z pruskiego "gudde, gudda" czyli zarośla, więc powinniśmy nazywać je Zarośnięte Miasto. Niemcy zatem zniemczyli gudde na gutt, a Polscy po prostu przetłumaczyli niemiecką nazwę.
Miasto założono w 1329 roku na wyspie, którą tworzyły ramiona Łyny, w miejscu starego pruskiego grodu.
Rosjanie w Guttstadt
Inne świątynie
W budynku kościoła ewangelickiego (1830-1834) od 1967 roku jest biblioteka.
Z kolei była kaplica szpitalna (1736-1741) od 1957 służy grekokatolikom. W środku barokowe ołtarze i współczesny ikonostas.
Z kolei była kaplica szpitalna (1736-1741) od 1957 służy grekokatolikom. W środku barokowe ołtarze i współczesny ikonostas.
Igor Hrywna
-------------------
Baszta Bociania została zlokalizowana nad kanałem wodnym w południowo-wschodnim narożniku umocnień. Została ona wzniesiona na rzucie koła, a posiada pięć kondygnacji, strzelnice i loch więzienny. Baszta przykryta jest dachem stożkowym, a jej mury mają znaczną grubość.
Fragment 2
W przyziemiu od strony miasta do wnętrza budowli prowadzi jedyne wejście, które jest dość wąskie, ostrołukowe. Na wysokości pierwszego piętra widoczne są dwa prostokątne otwory drzwiowe, które prowadziły z wnętrza baszty na mur wschodni i południowy. Z jednego odcinka muru można było przejść przez basztę korytarzem w grubości muru i wydostać się następnym otworem drzwiowym na drugi odcinek fortyfikacji. Podczas prac konserwatorskich w latach 1957–1958 otwory te – niegdyś zamurowane – zostały odsłonięte. Wnętrze baszty posiada stropy drewniane. Do ciekawszych elementów obronnych należą zachowane wejście w grubości muru ze stopniami prowadzącymi z parteru na pierwsze piętro, otwory strzelnicze w dolnej części budowli oraz obiegające ją wokół ganki z otworami strzelniczymi na zewnątrz i wejściem prowadzącym do wnętrza baszty.
Baszta Bociania jest zabytkiem tym bardziej interesującym, że zbudowana została prawdopodobnie jeszcze w końcu XIV stulecia. ============================
Po 1933 r. sytuacja Żydów się pogorszyła. Do 1938 r. większość zamożnych rodzin wyjechała. Podczas Nocy Kryształowej synagoga została spalona przez SA, a jej mury rozebrano.
1938 – 48 osób
Gmina powstała, gdy 22 kwietnia 1814 r. trzy żydowskie rodziny wprowadziły się do miasta. Przybyły z Barczewa (Wartenburg) i Orneta (Wormditt), gdzie ojcowie rodzin posiadali już pruskie obywatelstwo. Byli to:
Gmina powstała, gdy 22 kwietnia 1814 r. trzy żydowskie rodziny wprowadziły się do miasta. Przybyły z Barczewa (Wartenburg) i Orneta (Wormditt), gdzie ojcowie rodzin posiadali już pruskie obywatelstwo. Byli to:
Lippmann Abraham Stahl z żoną Freide, z d. Hirsch, i czworgiem dzieci,
Lewin Pinchas Lewald z żoną Baile, z d. Tobias, i pięciorgiem dzieci,
Jakob Lewin Katz z żoną Sarą, z d. Reben, i dziewięciorgiem dzieci.
W końcu XIX wieku mieszkało Dobre Miasto 161 3,52
W Dobrym Mieście Żydzi po raz pierwszy wzmiankowani są w 1814 r. Były to trzy
rodziny, które przybyły z Barczewa i Ornety, starając się o uzyskanie prawa do za-
mieszkania jako nowi przybysze. Dzięki dokumentowi wystawionemu 22 kwietnia
tr. dowiadujemy się, jak liczne były podówczas rodziny żydowskie. Tak więc Lipp-
mann Abraham Stahl i jego żona Freida mieli 4 dzieci, Lewin Pinchas Lewald i jego
żona Baile mieli 5 dzieci, a trzecia rodzina – Jakob Lewin Katz i jego żona Sara mieli
9 dzieci77
. Z czasem w ślad za nimi przybyły kolejne rodziny. W 1816 r. mieszkało
w mieście 10 Żydów, w 1843 r. już 115, najwięcej, bo 243, mieszkało w 1871 r. W latach
kolejnych następował powolny spadek. O ile w 1897 r. żyło tu 238 Żydów, o tyle już
w 1905 r. tylko 130, między 1925 a 1931 r. średnio 94 osoby, a w 1938 r. – 48 osób78 .
76 J. Mierzwa, op. cit., s. 88; E. Bergman, J. Jagielski, op. cit., s. 38; J.M. Łapo, Żydzi powiatu ostródzkie-
go…, s. 9–10.
77 F. Halpern, Geschichte der jüdischen Gemeinde zu Guttstadt. Ein Beitrag zur Geschichte der Juden in
Ermland, Guttstadt 1927, s. 19.
78 A. Sommerfeld, Juden im Ermland – Ihr Schicksal…, s. 99.
Fot. 2. Budynek synagogi
w Dąbrównie – stan z 2013 r.,
fot. S. Szczepański
7001/2017ROCZNIK Ziem
Zachodnich
Seweryn Szczepański Żydowskie domy modlitwy...
Pierwsi osadnicy żydowscy od razu zadbali o miejsce pod przyszły cmentarz. Lip-
pmann Abraham Stahl zakupił w imieniu gminy już 24 maja 1814 r. działkę na daw-
nej „górze szubienicznej” 79
. W książce Felixa Halperna znajdują się dwie fotografie
cmentarza. Przedstawiają one starą i nową część. Szczególnie w nowej części rzu-
cają się w oczy duże grobowce z wysokimi macewami. Część grobów była otoczona
metalowymi ogrodzeniami. Cmentarz również był otoczony murem.
Oprócz cmentarza w Dobrym Mieście znajdowała się także synagoga, wcześniej
mieścił się tu niewielki dom modlitwy. Po zakupie parceli po niewielkiej kuźni
i uporządkowaniu terenu, w 1855 r. postawiono tam nową synagogę. Działały przy
niej różne judaistyczne stowarzyszenia religijne, w tym Izraelski Związek Opieki
nad Chorymi i Związek Pogrzebowy Chewra Kadisha, których członkowie zajmo-
wali się dbaniem o chorych i przygotowywali zmarłych do pochówków 80
. Synagogę
w czasie „nocy kryształowej” podpalono i następnie rozebrano 81
.
Nie wiadomo, jaki los spotkał sam cmentarz. Niemniej po 1945 r. przestał on funk-
cjonować i obecnie nie pozostał po nim nawet ślad. W miejscu cmentarza na rogu
obecnych ulic Mickiewicza i Garnizonowej znajduje się zabudowa jednorodzinna
w 1843 r. już 115, najwięcej, bo 243, mieszkało w 1871 r. W latach
kolejnych następował powolny spadek. O ile w 1897 r. żyło tu 238 Żydów, o tyle już
w 1905 r. tylko 130, między 1925 a 1931 r. średnio 94 osoby, a w 1938 r. – 48 osób78 .
rodziny, które przybyły z Barczewa i Ornety, starając się o uzyskanie prawa do za-
mieszkania jako nowi przybysze. Dzięki dokumentowi wystawionemu 22 kwietnia
tr. dowiadujemy się, jak liczne były podówczas rodziny żydowskie. Tak więc Lipp-
mann Abraham Stahl i jego żona Freida mieli 4 dzieci, Lewin Pinchas Lewald i jego
żona Baile mieli 5 dzieci, a trzecia rodzina – Jakob Lewin Katz i jego żona Sara mieli
9 dzieci77
. Z czasem w ślad za nimi przybyły kolejne rodziny. W 1816 r. mieszkało
w mieście 10 Żydów, w 1843 r. już 115, najwięcej, bo 243, mieszkało w 1871 r. W latach
kolejnych następował powolny spadek. O ile w 1897 r. żyło tu 238 Żydów, o tyle już
w 1905 r. tylko 130, między 1925 a 1931 r. średnio 94 osoby, a w 1938 r. – 48 osób78 .
76 J. Mierzwa, op. cit., s. 88; E. Bergman, J. Jagielski, op. cit., s. 38; J.M. Łapo, Żydzi powiatu ostródzkie-
go…, s. 9–10.
77 F. Halpern, Geschichte der jüdischen Gemeinde zu Guttstadt. Ein Beitrag zur Geschichte der Juden in
Ermland, Guttstadt 1927, s. 19.
78 A. Sommerfeld, Juden im Ermland – Ihr Schicksal…, s. 99.
Fot. 2. Budynek synagogi
w Dąbrównie – stan z 2013 r.,
fot. S. Szczepański
7001/2017ROCZNIK Ziem
Zachodnich
Seweryn Szczepański Żydowskie domy modlitwy...
Pierwsi osadnicy żydowscy od razu zadbali o miejsce pod przyszły cmentarz. Lip-
pmann Abraham Stahl zakupił w imieniu gminy już 24 maja 1814 r. działkę na daw-
nej „górze szubienicznej” 79
. W książce Felixa Halperna znajdują się dwie fotografie
cmentarza. Przedstawiają one starą i nową część. Szczególnie w nowej części rzu-
cają się w oczy duże grobowce z wysokimi macewami. Część grobów była otoczona
metalowymi ogrodzeniami. Cmentarz również był otoczony murem.
Oprócz cmentarza w Dobrym Mieście znajdowała się także synagoga, wcześniej
mieścił się tu niewielki dom modlitwy. Po zakupie parceli po niewielkiej kuźni
i uporządkowaniu terenu, w 1855 r. postawiono tam nową synagogę. Działały przy
niej różne judaistyczne stowarzyszenia religijne, w tym Izraelski Związek Opieki
nad Chorymi i Związek Pogrzebowy Chewra Kadisha, których członkowie zajmo-
wali się dbaniem o chorych i przygotowywali zmarłych do pochówków 80
. Synagogę
w czasie „nocy kryształowej” podpalono i następnie rozebrano 81
.
Nie wiadomo, jaki los spotkał sam cmentarz. Niemniej po 1945 r. przestał on funk-
cjonować i obecnie nie pozostał po nim nawet ślad. W miejscu cmentarza na rogu
obecnych ulic Mickiewicza i Garnizonowej znajduje się zabudowa jednorodzinna
w 1843 r. już 115, najwięcej, bo 243, mieszkało w 1871 r. W latach
kolejnych następował powolny spadek. O ile w 1897 r. żyło tu 238 Żydów, o tyle już
w 1905 r. tylko 130, między 1925 a 1931 r. średnio 94 osoby, a w 1938 r. – 48 osób78 .
W końcu XIX wieku mieszkało Dobre Miasto 161 3,52
W Dobrym Mieście Żydzi po raz pierwszy wzmiankowani są w 1814 r. Były to trzy
rodziny, które przybyły z Barczewa i Ornety, starając się o uzyskanie prawa do za-
mieszkania jako nowi przybysze. Dzięki dokumentowi wystawionemu 22 kwietnia
tr. dowiadujemy się, jak liczne były podówczas rodziny żydowskie. Tak więc Lipp-
mann Abraham Stahl i jego żona Freida mieli 4 dzieci, Lewin Pinchas Lewald i jego
żona Baile mieli 5 dzieci, a trzecia rodzina – Jakob Lewin Katz i jego żona Sara mieli
9 dzieci77
rodziny, które przybyły z Barczewa i Ornety, starając się o uzyskanie prawa do za-
mieszkania jako nowi przybysze. Dzięki dokumentowi wystawionemu 22 kwietnia
tr. dowiadujemy się, jak liczne były podówczas rodziny żydowskie. Tak więc Lipp-
mann Abraham Stahl i jego żona Freida mieli 4 dzieci, Lewin Pinchas Lewald i jego
żona Baile mieli 5 dzieci, a trzecia rodzina – Jakob Lewin Katz i jego żona Sara mieli
9 dzieci77
Gerhard Saß:
„Gdy w nocy z 9 na 10 listopada 1938 roku spaliła się synagoga, wszyscy żydowscy mężczyźni zostali aresztowani i odstawieni do dobromiejskiego więzienia. Gdy zabierali ojca, mającego wówczas 80 lat, moja matka chciała iść razem z nim. Mój opóźniony w rozwoju brat Ernst również został aresztowany.
Dozorca więzienny, który dobrze znał mego ojca, powiedział, że nie ma miejsca dla moich rodziców i zostali wypuszczeni na wolność. Tej samej nocy przyszedł do więzienia naczelnik gestapo z dwoma towarzyszami, podpici, i powiedzieli do mnie (Gerharda), który byłem wówczas przełożonym gminy: »Żydzie, podpaliłeś synagogę«. Gdy odpowiadałem: »nie«, byłem bity szpicrutą z ołowianą kulą. Trwało to tak długo, aż wreszcie powiedziałem: »tak«. Również mój brat Ernst został tak pobity, że stracił przytomność. Także inni żydowscy mężczyźni (np. pan Levy) zostali wychłostani. W końcu również Georg Heimann powiedział: »Tak, podpaliliśmy synagogę«.
Byliśmy wszyscy (w naszej piwnicy byli jeszcze ludzie z sąsiedniego domu) przygotowani na najgorsze. Nasz dom w każdej chwili mógł stać się kupą gruzów. Nagle nad nami rozległ się szczęk i hałas! Oszklone drzwi do ogrodu zostały wybite. Kilka minut po tym trzech lub czterech Rosjan znalazło się w piwnicy. Zabrali nam zegarki i wartościowe przedmioty. Wyciągnęli także kobiety do gwałcenia (dzięki Bogu zawsze mi tego oszczędzono, czasami jakby przez cud!). Jeden z osadzonym na karabinie bagnetem pozostał z nami. Pozostali w tym czasie przeszukiwali nasz dom. Zabrali ze sobą na górę wino i wek z pieczoną kaczką. Wkrótce usłyszeliśmy jak grają na pianinie, a gdy zaczęło świtać otrzymaliśmy rozkaz opuszczenia naszego domu.
Fragment 2
Do środka wpadła z impetem horda Sowietów krzycząc „hura, hura”. Kobiety zostały zawleczone do sąsiedniej piwnicy i zgwałcone. Równocześnie inni rabowali. Zabrali nam przede wszystkim zegarki. „Hura, hura” i „Frau komm” powtórzyła echem nasza piwnica.
Fragment 4
Sowieci natychmiast po zajęciu Guttstadt podpalili część śródmieścia. Paliło się już ono jasnym płomieniem. We wnętrzu miasta rozpętała się prawdziwa burza ognia. Po ostrym mrozie poprzednich dni nastała odwilż. Radzieccy żołnierze kazali nam iść „czarną drogą”, która łączyła centrum miasta z osiedlem przy dworcu. Bezmyślnie biegliśmy w stronę ognia. Jednak od strony miasta nadeszli żołnierze, którzy znowu domagali się zegarków i wypłoszyli nas w górę, w stronę osiedla przy dworcu, które było jakby wymarłe. Oprócz żołnierzy nie spotkaliśmy nikogo. Udaliśmy się dalej w kierunku sądu okręgowego – na ulicę Dworcową. Tam radzieccy żołnierze zamknęli nas w piwnicy, w której było już wielu Niemców. Była to pralnia i pokazywano nam gestami, że powinniśmy trafić do kotła. Ludzie w piwnicy opowiadali o wielu gwałtach, a sowieckie potwory ciągle wyciągały kobiety do gwałcenia. Kiedy kobieta broniła się, była bita, aż poszła. Drzwi zewnętrzne ciągle były zamknięte. Kiedy po pewnym czasie żołnierz zapomniał je zamknąć, wszyscy tak szybko jak to tylko było możliwe opuścili piwnicę. Chcieliśmy jeszcze tylko wyjść z miasta.
A tak ten lutowy dzień 1945 roku wyglądał oczami świadka:
— Nagle na górze na parterze dały się słyszeć rosyjskie głosy. Nasz Polak [robotnik przymusowy-IH) przyjął dwóch pierwszych Rosjan. Powiedzieli mu, że nie mamy się czego obawiać i że zaraz idą dalej. Zaraz po tym do środka wpadła z impetem horda sowietów krzycząc "hura, hura, kobiety zostały zawleczone do sąsiedniej piwnicy i zgwałcone. Równocześnie inni rabowali. Zabrali nam przede wszystkim zegarki — wspominała Helga Schultz (Rocznik Dobromiejski 2008). I w innym miejscu, w odniesieniu do późniejszego już okresu pisze lakonicznie tak: — Kilka dni później ponownie pojawili się żołnierze radzieccy - co nie oznacza, że w międzyczasie nie przychodzili żadni żołnierze; przychodzili ciągle, gwałcili, strzelali do kur i gołębi i rabowali do woli.
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez