Zginął, bo nie palił

2025-10-12 20:30:00(ost. akt: 2025-10-14 09:15:29)

Autor zdjęcia: Mieczysław Kalski

Żołnierz zażądał od mężczyzny papierosów. Kiedy ich nie dostał: strzelił i zabił. Dostać nie mógł, bo mormoni nie palą papierosów. Usłyszał tam też historię o mormonie, który zginął bo nie miał papierosów. Tych zażądał od niego sowiecki żołnierz.
Mormoni wierzą, że człowiek istnieje jeszcze zanim przyjdzie na nasz świat, że poznali Boga nim pojawili się na ziemi. A dlaczego tego nie pamiętamy? Bo życie nasze jest próbą wiary, dlatego nasze wcześniejsze relacje z Bogiem są zakryte niepamięcią.

Matką ludzkich duchów

Ten odłam chrześcijaństwa (choć są tacy, którzy mormonów za chrześcijan nie uznają) pojawił się na naszym padole łez w XIX wieku. I trudno się im dziwić, bo mormoni uznają na przykład, że z owocem obcowania Boga z boską żoną, są dusze, które zamieszkują potem w naszych ciałach. W doktrynie mormońskiej Niebieska Matka jest bowiem żoną Boga Ojca i matką ludzkich duchów. W życiu pozagrobowym ludzie, którzy na to zasługują mogą stać się bogami i boginiami..Jezus jest zaś dla nich bratem Lucyfera. Mormonizm nie jest łatwy do praktykowania, bo niedzielne spotkania trwają około 3 godzin.

Mormoni uważają, że mormoński chrzest jest warunkiem niezbędnym by człowiek stał się częścią Królestwa Bożego. Dlatego dopuszczają chrzest zmarłych. Dlatego też w swojej siedzibie w amerykańskim Salt Lake City zgromadzili gigantyczną bazę dokumentów, dzięki której członkowie Kościół Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich mogą wyszukać swoich swoich przodków by można było ich ochrzcić. Jest tam także mnóstwo dokumentów z terytorium Polski. Na stronie www.familysearch.org KAŻDY może poszukać swoich przodków lub zbudować swoje drzewo genealogiczne.

Zełwągi leżą pięknie, pomiędzy jeziorami Głębokim, Inulcem i Płocicznym. Żył tam obie bogobojny mąż i kupiec zarazem Fritz Fisher. Przebywając w Berlinie uznał, że znalazł lepszą i pewniejszą drogę do zbawienia swojej duszy niż ta, jaką proponował mu pastor z położonych 5 kilometrów dalej Mikołajek. I z tą wiarą powrócił do Zełwągów. Tak to w latach 20. XX wieku na Mazurach pojawił się pierwszy mormon a potem kolejni, aż w końcu stali się w Zełwagach większością. Wszyscy chrzcili się w Inulcu a w 1929 roku zbudowali sobie we wsi kaplicę.


Zimą 1945 roku spotkało ich to co innych mieszkańców Prus Wschodnich. Gwałty i rabunki ze strony rosyjskich żołnierzy, którzy zabili między innymi syna Adolfa Kruski, który przewodził mormońskiej gminie. Mormoni z Zełwągów uważali się za Niemców i modlili się po niemiecku. Pewnego dnia w 1946 roku we wsi pojawiło się auto.

Prawdziwy Amerykanin nie może być socjalistą lub komunistą

"Pojawienie się wojskowego samochodu we wsi wywołało paniczną ucieczkę mieszkańców, wciąż obawiano się kolejnych akcji wojska lub milicji wymownie świadczyło to o warunkach w jakich żyła ludność niemiecka. Uspokojono się, kiedy wysiadły z niego ubrane po cywilnemu osoby" - pisze prof. Grzegorz Jasiński w artykule poświęconym mazurskim mormonom.

Przyjechał nim Ezra Taft Benson, przedstawiciel mormońskiej wspólnoty z USA, potem wpływowy amerykański polityk a w latach 1985-1994 13.prorok i Prezydent Kościoła. Benson był reprezentantem skrajnej amerykańskiej prawicy i stanowczym antykomunistą. — Żaden prawdziwy Święty w Dniach Ostatnich ani prawdziwy Amerykanin nie może być socjalistą lub komunistą ani wspierać programów prowadzących w tym kierunku — powiedział w czasie jednego z dorocznych spotkań mormonów. Wpływ na to miała między innymi wizyta w Zełwągach.

— Słuchaliśmy przerażających wiadomości o łajdackich czynach radzieckich żołnierzy. Kobiety, a nawet małe dziewczynki były wykorzystywane. Były sytuacje, gdy nawet 10 żołnierzy, jeden za drugim gwałcili młode dziewczęta a w niektórych przypadkach patrzyli na to rodzice z przyłożonymi bagnetami do szyi — zanotował Benson. To wtedy usłyszał też historię o mormonie, który zginął bo nie miał papierosów.

Zaprzysiężenie Ezry Tafta Bensona (z lewej). W środku prezydent Eisenhower

Chcieli wyjechać razem

Mormoni, podobnie jak mieszkający po sąsiedzku w Woźnicach świadkowie Jehowy, nie dość, że chcieli modlić się po niemiecku, to na dodatek centrale swoich Kościołów mieli w USA, które było już wtedy dla komunistów wrogiem nr 1. Mrągowskie starostwo wydało zakaz prowadzenia działalności duszpasterskiej w języku niemieckim, a 7 grudnia 1947 r. zamknięto kaplicę. W efekcie mormoni zaczęli starć się o grupowy wyjazd do Niemiec.

"Adolf Kruska wystosował do Urzędu Wojewódzkiego w Olsztynie rozpaczliwy list, oczywiście po niemiecku, z prośbą, aby całą gminę (którą nazwał „Mission der Kirche Jesu Christi – die sogenannten Mormonen”), żyjącą od wielu lat w jedności jak jedna rodzina, nieznającą języka polskiego, a od wydania oficjalnego zakazu pozbawioną możliwości posługiwania się w obrzędach językiem rodzimym, wysiedlić razem, nie rozdzielać, jak nie rozdziela się rodzin" - pisze wspomniany już prof. Grzegorz Jasiński.

Ostatni wyjechał Konietz

Mormoni próbowali jeszcze przetrwać w radykalnie nowej dla nich sytuacji, wprowadzili do liturgii polski. Byli jednak w kiepskim położeniu. Dla komunistycznej władzy byli Niemcami, których mocodawcy mieszkali w znienawidzonym USA. Zaczęli więc wyjeżdżać indywidualnie.

W 1947 roku w Zełwągach było jeszcze 130 mormonów, w końcu lat pięćdziesiątych już tylko nie więcej jak 50. Potem coraz mniej i mniej.

W 1967 było ich już tylko 17, w tym 8 z rodziny Ericha Konietza, który przewodniczył gminie. W czerwcu 1971 roku odbyło się ostatnie spotkanie w kaplicy a 28 czerwca Erich Konietz zrzekł się w imieniu gminy prawa do jej użytkowania. I wyjechał z rodzina w 1972 roku do Niemiec.

W kaplicy komuniści urządzili magazyn, a od 1977 roku działa tam kaplica katolicka.

Na miejscowym cmentarzu zachowało się kilkadziesiąt mormońskich grobów. Od innych wyróżniają się brakiem krzyża i płyt nagrobnych.

Przy okazji polecam beletrystyczną, ale opartą na faktach książkę Katarzyny Enerlich "Wiatr od jezior” poświęconą mormonom z Zełwągów.


Już niedługo o historii mormonów i wsi turyści będą mogli przekonać się na miejscu, w budynku dawnej szkoły. Powstanie tam bowiem muzeum prezentujące codzienne życie Mazurów

Budynek szkoły oraz przyległy teren zostaną zagospodarowane na nowoczesne sale wystawiennicze, przestrzeń plenerową i edukacyjną ścieżkę prowadzącą nad jezioro. Dzięki temu muzeum będzie atrakcyjne przez cały rok, zarówno dla mieszkańców, jak i turystów.

Wszystkie eksponaty będą profesjonalnie przechowywane przez Centrum Kultury „Kłobuk” z Mikołajek.


Muzeum w Zełwagach powstaje w ramach projektu „Kłobukowe Rejzowanie – Mazurski Szlak Kulturowy” realizowanego przez Stowarzyszenie Wielkie Jeziora Mazurskie.

Placówka będzie jedną z ośmiu w regionie, które razem stworzą spójny produkt turystyczny pozwalający odkrywać Mazury przez pryzmat lokalnej historii, tradycji i kultury.

oprac. Igor Hrywna

Jezioro Inulec

To jezioro o powierzchni około 178,3 ha, długości 2,4 km i maksymalnej szerokości 0,9 km. Maksymalna głębokość akwenu to 10,1 m, a średnia około 4,6 m.
Można tam złowić szczupaka, sandacza, suma, węgorza czy leszcza.

Jeziorem administruje Gospodarstwo Rybackie Mikołajki.


Warto zobaczyć w okolicy

Muzeum Reformacji Polskiej w Mikołajkach

To jedyna w Polsce placówka w pełni poświęcona historii reformacji, ze szczególnym uwzględnieniem regionu Mazur. Założone w 1973 roku przez ks. Władysława Pilcha-Pilchowskiego, muzeum mieści się w budynku dawnej szkoły i plebanii ewangelickiej, zlokalizowanym przy Placu Kościelnym 4, tuż obok XIX-wiecznego kościoła ewangelickiego.

Co zobaczysz w muzeum?

Zbiory muzealne obejmują unikatowe dokumenty i druki związane z ruchem reformacyjnym w Polsce i Europie, w tym Biblię w języku polskim z 1726 roku, Kancjonały Ewangelickie, Postylle, modlitewniki i Pisma Święte w polskich i niemieckich wydaniach,
czy oryginalne tablice z wojen napoleońskich i I wojny światowej.
W muzeum znajdują się również mapy historyczne Mazur, kopie obrazów wykonanych przez pastorów oraz cenne egzemplarze czasopiśmiennicze.

Muzeum czynne jest od kwietnia do października