Można kupić sporą wyspę. Nawet niedrogo

2025-11-30 10:07:00(ost. akt: 2025-11-30 11:21:06)

Autor zdjęcia: Andrzej Sprzączak

Niecałe pół miliona. Tyle trzeba mieć na początek, żeby stanąć do przetargu o 6. hektarową wyspę położoną kilka minut jazdy autem od rogatek Olsztyna.
Wyspa liczy sobie w sumie 6,44 ha. To lasy i „tereny rolniczej przestrzeni produkcyjnej”. Znajduje się tam też rodzinny cmentarzyk. Wyspa trafiła teraz na licytację komorniczą. Komornik jej wartość oszacował na 553 490, 00zł "zaś cena wywołania jest równa 3/4 sumy oszacowania i wynosi 415 117,50 zł.". Licytacja odbędzie się w Olsztynie w połowie grudnia tego roku (2025).


Zanim dostaniemy się na wyspę stańmy nad brzegiem jeziora na której ta leży. Jezioro Wulpińskie jest po pierwsze piękne. Po drugie jest czyste, co zaświadczają żyjące w nim raki. Po trzecie można tam złapać taakie szczupaki. I po czwarte ma swoją legendę.

Jezioro Wulpińskie (dawniej Wulpynk) leży kilka kilometrów na południe od granic Olsztyna, tuż przy drodze Olsztyn - Warszawa. Ma 706 ha powierzchni. Długość linii brzegowej to 29 km.

Wulpińskie należy do najgłębszych jezior w warmińsko-mazurskim. Ma 54 m maksymalnej głębokości a średnia głębokość wynosi aż 10 metrów. Najgłębsze jezioro w warmińsko-mazurskim to położone ok. 20 kilometrów od Szczytna jezioro Babięty Wielkie, które w najgłębszym miejscu ma aż 65 metrów głębokości.

Wulpińskie to prawdziwy raj dla wędkarzy. Występują w nim : szczupak, lin, leszcz, okoń, płoć, węgorz, sum europejski, sielawa, sieja i inne ryby. Do jeziora jest dobry dostęp. warto pamiętać, że obowiązuje na nim zakaz używania silników spalinowych.


Leżą nad nim: Barwiny, Dorotowo, Majdy, Kręsk i Tomaszkowo. Można tam wynająć domki lub przenocować w Hotelu Marina Club. Niedaleko znajduje się też popularne pole golfowe.

Jezioro składa się z dwóch części, połączonych cieśniną szerokości ok. 100 m. We wschodniej części jeziora znajduje się osiem wysp i wysepek pokrytych lasem liściastym. Największa wyspa (7 ha) to Herta (Hertha). To ją można teraz kupić. Teraz to oaza ciszy i spokoju, 100 lat temu tętniła jednak życiem.


Upatrzył ją sobie Robert Rogalla, Warmiak rodem z podolsztyńskiego Klebarka Wielkiego, zany już wówczas olsztyński restaurator, dzierżawca olsztyńskiego Domu Kopernika. Starsi olsztynianie bardziej znają ten budynek pod powojenną już nazwą "Pod Żaglami". W swoim czasie była to jedna z najpopularniejszych restauracji w Olsztynie. Teraz swoją siedzibę ma tam Kuria Metropolitarna Archidiecezji Warmińskiej.

Interes życia Robert Rogalla zrobił jednak w leżącym nad jeziorem Wulpińskim Dorotowie i leżącej na nim Hercie. Pod koniec XIX wieku zbudował na niej ośrodek wypoczynkowo-rozrywkowy z restauracją, dwiema salami tanecznymi i sceną na wolnym powietrzu a we wsi karczmę. Spod niej na Hertę kursował stateczek wycieczkowy i prom. Przy okazji: nazwa Dorotowo (Darethen) nie ma nic wspólnego z Dorotą. To zniekształcone imię Prusa Darotha, któremu kapituła warmińska w 1348 roku wystawiła przywilej lokacyjny na założenie wsi, którą tworzyło wtedy 6 pruskich chłopów.


W 1935 roku kilkaset metrów od brzegu wywróciła się łódź. W jeziorze utopiło się 12 pasażerów. Sam Rogalla nie żył już od trzech lat. Spoczywa na wyspie, obok swojego syna, który zginął w sierpniu 1914 roku w bitwie pod Tannenbergiem. Rogalla sam odnalazł go na pobojowisku i przywiózł do domu.

Po II wojnie w ośrodku wypoczywali działacze PZPR. Po 1989 roku przebudowany ośrodek podupadł, potem spalił się.

Leszka Senetrę mistrzem uznano po raz drugi. Tytuł zdobył również w 2009 roku

Dzisiaj na Hercie zostały tylko ruiny i groby: ojca i syna. Na tym pierwszym niegdyś umieszczono niemiecki napis: „Wiara w Boga, miłość do żony, dzieci, stron rodzinnych i nadzieja na lepsze czasy uczyniły mnie mocnym w walce o codzienny chleb. To było mym bogactwem."

Igor Hrywna


Z Hertą związana jest ciekawa legenda. W pobliskim Dorotowie żyła kiedyś dziewczyna imieniem Herta, córka bogatego gospodarza. Zakochała się z wzajemnością w ubogim rybaku z tej samej wioski. Ojciec dziewczyny nie chciał jednak słyszeć o małżeństwie i któregoś dnia, aby wybić jej to z głowy, zawiózł ją na wyspę.

- Za kilka dni przypłynę po ciebie, może do tego czasu zmądrzejesz! — powiedział. Ale kiedy wrócił za kilka dni na wyspę, dziewczyny już tam nie znalazł. Prawdopodobnie, próbując dostać się do brzegu, utonęła. Odtąd wyspę, która miała nazwę Baciów Ostrów, a potem Petrykowski Ostrów, mieszkańcy Dorotowa zaczęli nazywać Hertą.

Potem opowiadano sobie, że Herta, dziewczyna która zaginęła, pojawiała się na falach jako duch, ostrzegając rybaków przed burzą. Nie posłuchał jej kapitan promu, kiedy się pokazała, nie zawrócił do brzegu i stąd tragiczna katastrofa.

We wsi znajduje się też cmentarz z I wojny światowej