Kiedy dotkniesz kamienia mocy, uwolni cię od wszelkich chorób. Gdy wejdziesz do środka grobowca, spotka cię nieszczęście. Piramidę w Rapie koło Bań Mazurskich turyści odwiedzają przez cały rok.
Jedziemy do Rapy, żeby zobaczyć słynną piramidę — grobowiec. Stoi kilkaset metrów od szosy, prowadzi do niej ścieżka dydaktyczna, utworzona przez Lasy Państwowe. Zbudowana z cegieł i kamienia piramida ma prawie 16 metrów wysokości. Jak spod ziemi wyrasta obok naszego samochodu małolat.
— Nie stawiajcie tu wozu, bo WOP zobaczy i wlepi mandat! — radzi. — Oni tu często jeżdżą, namierzą was po komórkach. Możecie postawić na parkingu. Prywatny, ale zimą nikt go nie pilnuje.
Stawiamy samochód na parkingu i wracamy. Chłopak czeka w tym samym miejscu.
— Oprowadzić?
— Jesteś tu przewodnikiem?
— Dorabiam. W soboty i niedziele, bo w tygodniu chodzę do szkoły.
— Zimą też?
— Turyści i zimą przyjeżdżają. Z okna ich widzę.
— Ile bierzesz?
— Ile dadzą. Raz jeden pan dał mi 210 złotych. A tak to 10, 20. Są tacy, co o piramidzie posłuchają i nic ci nie dadzą. Albo, jak niemieckie wycieczki, przyjeżdżają z własnym przewodnikiem.
— My jesteśmy z prasy.
— To pewnie nic nie zarobię. Ale i tak oprowadzę.
Kamień mocy
Nagle nasz cicerone poważnieje. Mówi jak zawodowy przewodnik. — To jest piramida w Rapie, dawniej Angerapp, którą kupili Fahrenheidowie od Christopha von Rap, stąd nazwa. W 1811 roku Friedrich von Fahrenheid, właściciel majątku w Bejnunach, postawił tu swojej 3-letniej zmarłej córeczce Ninette grobowiec w kształcie piramidy. Na czubku był kiedyś złoty krzyż, ale ktoś go ukradł. Pod tą piramidą jest skrzyżowanie trzech żył wodnych. Z tej piramidy prowadzą dwa tunele: do kościoła w Żabinie i do pałacu w Mieduniszkach. A to jest kamień mocy. Jak się go dotknie, czuje się zimno, ciepło i mrowienie. Niech pan dotknie. — Bujasz! — wtrącam. — Dotykam i nic nie czuję! Nie zwraca na to najmniejszej uwagi. Opowiada dalej. — Pewna pani chora na raka dotknęła kamienia i choroba ustąpiła.
— Raz weszła taka kobieta, odłamała z jednego szkieletu palec z pierścieniem, ale potem nie mogła spać, tak ją męczyły zmory, więc po kilku dniach palec z pierścieniem odniosła — kończy opowiadanie. Dostaje dziesięć złotych i odchodzi. Mieszka w pobliżu, w Rapie.
A gdzie tutaj pracę znaleźć?
Rapa, pół kilometra od piramidy. Ustawione w dwuszeregu domki, bliźniaczo do siebie podobne. Za nimi chlewiki, garaże, ogródki działkowe. Wokoło pola i lasy. We wsi żywego ducha. Pukam do drzwi jednego z domków. Wychodzi kobieta. Przedstawia się: Aleksandra Danielczuk. Poznaję też Jana Malinę. Byli pracownicy nie istniejącego już zakładu rolnego, filii pegeeru w Baniach Mazurskich. To za jego czasów zbudowano to osiedle.
— Czy inni tutaj, dorośli, jak te dzieciaki pod piramidą, też tak dorabiają? Oprowadzają turystów?
— Dorośli to nie. Choć większość to bezrobotni, wstydzą się. A mogliby, bo gdzie teraz pracę znaleźć? Jak był zakład rolny, to robotę ludzie mieli. Dobre zarobki, deputaty, trzynastki. Trochę stąd pracuje w Baniach, w Węgorzewie, w Gołdapi. A młodzi to uciekają. Za jakiś czas to tylko starzy ludzie tu zostaną.
Grobowiec Steinertów
Zakałcze Wielkie, przed wojną Gross Sakautschen. Nad wsią górują zbożowe silosy. Dalej stoi dworek. Po wojnie była tu filia pegeeru, który gospodarował na 400 hektarach. Obecnie własność prywatna. W Zakałczu szukamy w pobliskim Lesie Skaliskim grobowca rodowego von Steinertów, opisanego w przewodnikach turystycznych. W drzwiach jednego z domków wita nas Jarosław Komar z żoną Czesławą. Za czasów pegeeru był najpierw brygadzistą, potem agronomem, a w końcu zastępcą kierownika. Obecnie emeryt.
— Grobowiec? — zastanawia się. — Możecie nie dojechać, bo grząsko. A poza tym nie wejdziecie, bo zamknięte.
Sam do środka nie wchodził, ale słyszał od innych, co tam się znajduje. W mauzoleum leżą kobieta i mężczyzna pozbawieni głów. Dodaje, że wewnątrz były kiedyś dywany, ale prawdopodobnie je zniszczono. Tu sprawka tych, którzy tu skarbów szukali.
Jedziemy po wybojach przez las. Na polanie widać otoczone starymi nagrobkami mauzoleum. Ma kształt sześcianu z czerwonej cegły pokrytego tynkiem. Dach lekko wypukły. Przed grobowcem dwa słupy tworzące bramę. Na jednym wyryte serce i data: 1863. Na drzwiach mauzoleum wisi kłódka. Napis głosi, że z powodu powtarzających się aktów wandalizmu obiekt zamknięto. Zainteresowanych kieruje się do Urzędu Gminy po klucze.
— Tu leżą mąż i żona — wyjaśnia jakiś mężczyzna, który zbiera w pobliżu gałęzie na opał. — Bardzo się kochali. Pyta, czy mamy papierosy. W zamian ofiaruje się zaprowadzić nas do grobu lotnika z II wojny światowej, który znajduje się po drugiej stronie wsi. Spoglądamy na zegarki. Nie, nie mamy czasu.
Ryby, pszczoły, bociany
Droga do Żabina. Szosą jedzie rowerem mężczyzna w wędką.
— O tej porze roku na ryby? — pytam. — Gdzieś tu jest jezioro?
— A jest! — zatrzymuje się. — W połowie nasze, w połowie ruskie.
— A ryby czyje?
— Ryby granic nie znają. Pszczoły i bociany też.
Dzikie Mazury
Ściborki, wieś kilka kilometrów od Żabina. Na drodze dojazdowej stoi koń. Nie da się go objechać. Dostaje chleb i odchodzi. Jesteśmy w Republice Ściborskiej, posiadłości Dariusza Morsztyna, który od lat bierze udział w długodystansowych wyścigach psich zaprzęgów. W swoim siedlisku utworzył Muzeum Eskimoskie, Indiańskie oraz im. Marii Rodziewiczówny, autorki książki "Lato leśnych ludzi". W przyszłym roku zakłada muzeum rodzinne.
— Gmina ma wielki, niewykorzystany potencjał turystyczny! — twierdzi. — Czy wiecie, ile jest tutaj wsi, gdzie stoją przedwojenne i starsze budynki? A jakie nieskażone tereny! To prawdziwy skarb!
W 2011 roku Morsztyn przedstawił radnym projekt grupy roboczej "Dzikie Mazury", zawierający spis atrakcji turystycznych oraz propozycje nowych, które mogłyby powstać z udziałem gminy, m. in. poprzez ich oznakowanie. Ale radni projekt odrzucili.
Ryszard Bogusz, wójt gminy Banie Mazurskie, wyjaśnia, że ze względów formalnych. Mówi też o wysokim bezrobociu, o niewielkim zainteresowaniu inwestorów z zewnątrz. Wiadomo, przygranicze.
— Turystyka, mimo atrakcyjnego terenu i kilku ciekawych obiektów, to u nas tylko dodatek! — twierdzi wójt. — Banie Mazurskie są gminą typowo rolniczą i taką pozostaną. Nie mniej na turystów jesteśmy otwarci, nikt przed nimi drzwi nie zamyka.
Wójt opowiada o planie budowy ścieżki rowerowej od Elbląga aż do Dubeninek, inwestycji finansowanej przez samorząd województwa. W tę ideę wpisują się lokalne samorządy, w tym Banie Mazurskie. Ścieżka na terenie gminy obejmie m. in. Rapę, Żabin, Zakałcze, Mieduniszki.
Władysław Katarzyński
Na mapie oznaczyliśmy niektóre miejsca, o jakich autor pisze w reportażu.
Komentarze (10) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Dodaj komentarz Odśwież
Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych
Dodawaj komentarze jako zarejestrowany użytkownik - zaloguj się lub wejdź przez
ser #1282472 | 83.16.*.* 31 gru 2013 11:12
Więcej takich artykułów
Ocena komentarza: warty uwagi (1) ! odpowiedz na ten komentarz
Turysta #1274929 | 83.9.*.* 19 gru 2013 11:17
Cytuję : " Zbudowana z cegieł i kamienia piramida ma ponad 6 metrów wysokości. " Piramida w Rapie ( Piramide aus Luschnitz ) ma około 18 m wysokości. 6 metrów wysokości może mieć kaplica grobowa w Zakałczu Wielkim. Kościół w Żabinie jest pod wezwaniem Narodzenia Najświętszej Marii Panny a nie Św. Anny. W rejonie Zakałcza Wielkiego nie ma Lasu Skalistego tylko są Lasy Skaliskie. Szanowna redakcjo z całym szacunkiem ale proszę poprawić w/w błędy.
Ocena komentarza: warty uwagi (4) ! odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (2)
Turysta #1274912 | 83.9.*.* 19 gru 2013 11:01
Cytuję " Ścieżka na terenie gminy obejmie m. in. Rapę, Żabin, Zakałcze, Mieduniszki. " Kolejna nieprawdziwa informacja głoszona przez człowieka związanego z UG w Baniach Mazurskich. W/w ścieżka nie będzie biegła przez w/w wsie, mało tego nawet w pełni nie przebiegnie przez same Banie Mazurskie, tylko z boku starym nieczynnym nasypem kolejowym. A wynika to z tego, że parę lat wcześniej urzędnicy gminni wykazując się miernym zainteresowaniem sprawą ścieżki, poszli na łatwiznę i zaplanowali ją na starym torowisku łączącym Węgorzewo z Gołdapią. I takim to sposobem turysta który mógł by zostawić kasę w gminie Banie Mazurskie przedzie przez w/w gminę a pieniążki zostawi w Gołdapi lub Węgorzewie. A tak na marginesie Projekt " Dzikie Mazury " odrzucony przez Radę Gminy w Baniach Mazurskich miał być integralną częścią związaną z w/w ścieżką rowerową. Ale oczywiście interesy zachodniego koncernu produkującego prąd kosztem zdrowia i życia miejscowej ludniości były dla "ślepych" samorządowców z Bań Mazurskich ważniejsze ni z rozwój gminy.
Ocena komentarza: warty uwagi (3) ! odpowiedz na ten komentarz
Turysta #1274900 | 83.9.*.* 19 gru 2013 10:48
Cytuję " Ale radni projekt odrzucili. Ryszard Bogusz, wójt gminy Banie Mazurskie, wyjaśnia, że ze względów formalnych " A prawda jest taka, że radni projekt odrzucili, bo miejscowy duchowny, i trzech rolników chcą na terenie projektu postawić ponad 30 wiatraków a projekt zagrażał by inwestycji i interesom finansowym w/w osób i urzędu gminy. Stwierdzenie wójta, że ze względów formalnych odrzucono projekt jest tylko stwierdzeniem nie mającym nic wspólnego ze stanem faktyczny. Radni wykazując się głęboka niewiedzą o projekcie, wynikającą z braku chęci czytania i myślenia odrzucili projekt który docelowo dał by pracę około stu rodzinom w gminie. Czyli rada i wójt działali na szkodę mieszkańców.
Ocena komentarza: warty uwagi (4) ! odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (1)
kruk #1274552 | 89.228.*.* 18 gru 2013 21:55
daliście mu coś ????
! odpowiedz na ten komentarz