Mazurski koncert na muszli trytona

2014-06-10 14:31:20 (ost. akt: 2014-06-11 21:52:13)
Paweł Falarz i jego kolekcja w Muzeum Mazurskim w Szczytnie

Paweł Falarz i jego kolekcja w Muzeum Mazurskim w Szczytnie

Autor zdjęcia: Władysław Katarzyński

Rozmowa z Pawłem Falarzem, kolekcjonerem muszli ze Szczytna.

— Czy sukces Conchity (muszelki) w konkursie Eurowizji przyczyni się do wzrostu zainteresowania społeczeństwa muszlami?

— Pojmuję żart, ale muszle nie potrzebują takiej reklamy. Są na tyle piękne, a zamieszkujące je ślimaki morskie i lądowe mają tak ciekawe zwyczaje, że kupując, na przykład, takie egzemplarze w Trójmieście, warto sięgnąć do albumów i innych publikacji i poznać bliżej ten fascynujący świat fauny. A mamy tych mięczaków (ich klasyfikacją zajmuje się malakologia), z których część wytwarza muszlę zbudowaną z węglanu wapnia i substancji organicznej zwanej konchioliną, 130 tysięcy gatunków i wciąż odkrywane są nowe. Ja sam mam w swoich zbiorach takie, których nie potrafię nazwać.

— Jesteśmy w Muzeum Mazurskim w Szczytnie, oddziale Muzeum Warmii i Mazur, gdzie wystawia pan muszle ślimaków morskich, część swoich zbiorów z bogatej kolekcji. Skąd wzięły się te zainteresowania konchologią, nauką zajmującą się badaniem muszli mięczaków?

— Ich źródła należy upatrywać w moich czasach uczniowskich, kiedy mieszkałem z rodziną w Gdańsku i byłem uczniem liceum ogólnokształcącego, a tata pływał jako marynarz na statkach Polskich Linii Oceanicznych. Bywał na morzach i oceanach całego świata, na targowiskach w nadmorskich miastach kupował za bezcen muszle jako pamiątki dla rodziny. Pewnego dnia przywiózł przepiękny okaz Tridacna gigas, przydaczni olbrzymiej, największego małża świata. Na jej widok oniemiałem, bo miała długość 1 metra i musiało ją nieść trzech ludzi. Nabył ją za jakieś błyskotki lub ciuchy od Papuasów. Ta muszla jest dzisiaj w zbiorach Muzeum Morskim w Gdańsku. Potem przywoził muszle z Kuby i innych krajów. Ja miałem wtedy chyba 18 lat, pasjonowała mnie numizmatyka. Potem skończyłem w Olsztynie zootechnikę w Kortowie i zbliżyłem się do świata fauny. Muszle zacząłem gromadzić dopiero wówczas, kiedy poznałem doktora Sławomira Boronia z Olsztyna, którego kolekcja muszli i wiedza o nich jest znacznie bogatsza od mojej.

— Co roku obserwuję konkurs wabiarzy jeleni w Starych Ramukach. Niektórzy z uczestników posługują się jako instrumentem muszlą trytona, ślimaka morskiego.

— Dobrze, że pan o tym wspomniał, bo muszle towarzyszą człowiekowi od wieków, w różnym charakterze. Pomijając już to, że mięczaki służą jako pożywienie, bo ich mięso jest bardzo pożywne, to domki, które zamieszkują, jak np. muszla trytona, mogą po usunięciu końcówki pełnić rolę instrumentu. Wystarczy, posługując się taką muszlą, odpowiednio modulować głos, a powstanie dźwięk, który wabi jelenie. Takie muszle służyły też dzikim ludom zamieszkującym wyspy na morzach i oceanach do sygnalizowania swojej obecności wobec ziomków czy też wrogów. Tych ostatnich odstraszał wydawany przy ich pomocy dźwięk. Muszle służyły także do celów ozdobnych, wytwarzano z nich bransoletki i naszyjniki. U niektórych ludów pełniły rolę monet, istnieją takie, które nawet mają nazwę monetki. Wspomnę też o małżach perłopławach, wiadomo, jaką wartość uzyskują perły, które rodzą się w ich wnętrzu, To przemysł na ogromną skalę, specjalistyczna hodowla.

— W jaki sposób zdobywa pan okazy do swojej kolekcji?

— Przeważnie poprzez aukcje internetowe, gdzie setki ludzi zajmuje się profesjonalną sprzedażą, a okazy uzyskują cenę do kilku tysięcy dolarów, ale także drogą wymiany czy też łowieniem pod wodą. Nurkowałem np. dwa razy na Krecie, raz byłem dwa tygodnie w Australii, zjechałem około tysiąca kilometrów z żoną Jolantą od Nowej Południowej Walii do Queensland. Przy czym muszę tu dodać, że nie łowiłem muszli na Wielkiej Rafie Koralowej, bo to jest zabronione, ale w australijskich zatoczkach. Nie można także pozyskiwać muszli w Morzu Śródziemnym w Egipcie. Ale już w wodach morskich Filipin można. Dodam, że muszle, jakie możemy kupić na bazarach w Trójmieście to nie okazy rodzime, bo takie mięczaki w naszym morzu nie występują. To egzemplarze pochodzące np. z Filipin, czy też Chin.

— Podbudowałem się teoretyczne, czas na obejrzenie pańskiej wystawy. Oto pierwsza z brzegu muszla. Co to jest?

— A to muszla ślimaka zwanego skrzydelnikiem. Osobliwością jest to, że porusza się po dnie, odpychając się nogą, podskakując. A te oto niewinnie wyglądające stożki, bardzo poszukiwane na rynku, zamieszkuje gatunek jadowitego ślimaka. Ma coś w rodzaju zębów jadowych, za pomocą których uśmierca ofiarę. Może to spotkać i człowieka, który próbuje go schwytać, na przykład nurka. Tu dodam, że na całym świecie od ukłucia takich jak on osobników, na przykład w Australii, ginie więcej ludzi, niż po ataku rekinów. A to muszla ślimaka z rodzaju morum. Ten ślimak na końcu ogona ma trwale zamocowaną zatyczkę, która pozwala mu zatrzasnąć domek w taki sposób, że drapieżnik się do niego nie dostanie. A ten ślimak wytwarza na muszli rodzaj sierści, także w celach maskujących. Należy też dodać, że porzucone muszle ślimaków lub tych, które zostały pożarte przez inne drapieżniki, wykorzystują inne stworzenia, na przykład kraby morskie, jako schronienie. Żeby już skończyć ze ślimakami morskimi, jaką gamę barw mają ich muszle! A wszystko to czemuś służy, bo przyroda niczego nie robi bez celu.

— Istnieją również ślimaki lądowe? Czy pan również gromadzi ich muszle?

— Tak, na przykład naszych rodzimych winniczków. Mają bardzo pożywne mięso, chociaż muszle są takie sobie. Najpiękniejszą muszlą z naszych rodzimych ślimaków dysponuje wstężyk ogrodowy, utrapienie hodowców warzyw. Ale za to jaka muszla, te przepiękne paseczki!

— Mówiliśmy o ślimakach gigantach, a te najmniejsze?

— Mam w zbiorach muszlę ślimaka z rodziny rissoidae, długość 1,1 mm.

— Czy umie pan przyrządzać ślimaki?

— Owszem, polecam ślimaki w sosie czosnkowym. Smacznego! A tymczasem zachęcam do zwiedzenia wystawy w Muzeum Mazurskim w Szczytnie, będzie czynna do końca września.
Władysław Katarzyński

Na mapie oznaczyliśmy Muzeum Mazurskie w Szczytnie.


Czekamy na Wasze zdjęcia i opisy pięknych zakątków regionu, kliknij tutaj, aby dodać swój artykuł lub skontaktuj się z nami pod adresem redakcja@mojemazury.pl.
Zobacz w naszej bazie

Przewodnik lokalny

Zobacz także

Komentarze (1) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Dodaj komentarz Odśwież

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Dodawaj komentarze jako zarejestrowany użytkownik - zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. Kuba #1701242 | 217.99.*.* 29 mar 2015 20:03

    W sezonie 2015 firma P.P.H.U. MARGO kupi każdą ilość ślimaków winniczków na terenie całej Polski. Zapraszamy na strone internetową www.skupslimakow.pl. Więcej informacji pod numerem telefonu- 600 851 982.

    ! - + odpowiedz na ten komentarz

Polecamy