Błogosławieni umarli, którzy w Panu umierają — takie motto zapisane niemieckim gotykiem znajduje się nad wejściem do kaplicy grobowej rodziny Kramerów, dawnych właścicieli majątku w Zajączkach.
Ukryta w lesie ewangelicka nekropolia jest jedną z najciekawszych i najbardziej tajemniczych w naszej okolicy. To był 22 stycznia 1945 roku. Rosjanie wkroczyli na tereny dawnych Prus Wschodnich. Cecil Kramer, właściciel majątku w Zajączkach (Haasenberg), nie zdołał uciec. Został pojmany przez "wyzwolicieli" i jako posiadacz ziemski rozstrzelany. Ucieczką ratowała się jego żona Marta. Próbowała wyjechać autem wraz z trzema synami i ich opiekunką.
W drodze zderzyła się z ciężarówką. W wyniku wypadku zmarł jeden z jej synów bliźniaków, Nicolaus i piastunka chłopców. Dziś na pamiątkowym kamieniu w Niemczech pod imionami Cecila i Nicolausa widnieje ta sama data śmierci. Ciężko rannej Marcie z pomocą przyszedł dawny przyjaciel Kramerów, generał Lasch. Dziedziczka wraz z synami Hansem Helmutem i Ralphem trafiła najpierw do szpitala w Królewcu, a tydzień później jednym ze statków wysiedleńczych przez Danię dopłynęła do Niemiec. Nigdy już nie zobaczyła Zajączek.
Żyje dzięki pani Marcie
Po pięknym pałacu Kramerów w Zajączkach pozostały już tylko resztki muru. Za to utrzymała się część zabudowań folwarcznych. W domu dawnego kierownika gorzelni wciąż mieszkają jego potomkowie — Gertruda Rzeszotańska ze swoimi dziećmi. Jakież było jej zdziwienie, gdy w 1966 roku do ich drzwi zapukał nie kto inny tylko Ralph Kramer.
Po pięknym pałacu Kramerów w Zajączkach pozostały już tylko resztki muru. Za to utrzymała się część zabudowań folwarcznych. W domu dawnego kierownika gorzelni wciąż mieszkają jego potomkowie — Gertruda Rzeszotańska ze swoimi dziećmi. Jakież było jej zdziwienie, gdy w 1966 roku do ich drzwi zapukał nie kto inny tylko Ralph Kramer.
— Nie wierzyłam własnym oczom! Byliśmy niemal rówieśnikami, a nasze matki przyjaźniły się — mówi pani Gertruda. — Właściwie to zawdzięczam życie Marcie Kramer. Urodziłam się w 1938 roku. Matka miała ciężki, pośladkowy poród. Rodziła mnie trzy dni. Dziedziczka zaniepokoiła się jej stanem i uznała, że potrzebna jest pomoc doktora. Wezwała ich lekarza z Olsztynka. Przyjechał natychmiast i odebrał poród. Gdyby nie jej pomóc, to mogłoby zakończyć się tragicznie i dla mnie i dla mojej matki.
Pierniki od Kramerów
Marta Kramer dobrze znała Emmę Bredę i jej męża Ericha, rodziców pani Gertrudy. On był kierownikiem gorzelni, ukończył studia w Berlinie, przez dziedziców traktowany był z szacunkiem.
Marta Kramer dobrze znała Emmę Bredę i jej męża Ericha, rodziców pani Gertrudy. On był kierownikiem gorzelni, ukończył studia w Berlinie, przez dziedziców traktowany był z szacunkiem.
Małżonkowie byli zapraszani do pałacu, również na wydawane przez Kramerów bale. A okazji do zabaw w ówczesnych czasach nie brakowało. Do historii przeszły urządzane przez Cecila wrześniowe polowania, połączone z biesiadą na łonie natury w założonej przez niego bażantarni przy dawnym młynie.
Małżeństwo Kramerów dobrze zapisało się w pamięci najstarszych mieszkańców Zajączek. Nawet córka Rzeszotańskiej, Monika Perczyńska, lubi powtarzać za matką zapamiętane historie. O tym, jak dziedziczka Marta kochała Boże Narodzenie i już w październiku służba wyrabiała w wiadrach ciasto na pierniki.
Przed świętami pani Kramer obdarowywała nimi każda rodzinę w Zajączkach. W październiku zaczynały się także wielkie świąteczne porządki w pałacu. Bo przecież tam było niemal stoi pokoi! I jeszcze krążą opowieści o dwóch ciotkach Cecila, starych pannach, które miejscowi nazywali "wiedźmami", z racji ich kapryśnej natury i ciągłych wymagań. Podobno obie panny były ustawiczne niezadowolone, aż któregoś dnia od częstego używania zepsuł się dzwonek, którym przywoływały do siebie służbę.
Pierwsze wizyty Kramerów
Gertrudzie i Ralphowi tematów do rozmów nie brakowało. Siedzieli w dużym pokoju, tym samym, w którym jego matka pomagała przyjść na świat Gertrudzie. — Ralph Kramer przyjechał oficjalnie na targi do Poznania i dzięki temu udało mu się do nas zajechać — opowiada dalej Rzeszotańska. — Rok później też nas odwiedził. A dwadzieścia dwa lata później przyjechał po raz pierwszy jego starszy brat Hans Helmut. Mieszkał tu u nas, był taki szczęśliwy. Wszystko pamiętał, całe dzieciństwo, wciąż coś wspominał i opowiadał.
Gertrudzie i Ralphowi tematów do rozmów nie brakowało. Siedzieli w dużym pokoju, tym samym, w którym jego matka pomagała przyjść na świat Gertrudzie. — Ralph Kramer przyjechał oficjalnie na targi do Poznania i dzięki temu udało mu się do nas zajechać — opowiada dalej Rzeszotańska. — Rok później też nas odwiedził. A dwadzieścia dwa lata później przyjechał po raz pierwszy jego starszy brat Hans Helmut. Mieszkał tu u nas, był taki szczęśliwy. Wszystko pamiętał, całe dzieciństwo, wciąż coś wspominał i opowiadał.
Nazwisko zachowało się
Teraz Kramerowie systematycznie przyjeżdżają do Polski. Tu Hans Helmut obchodził 70. urodziny i specjalnie z tej okazji odbyła się uroczysta msza w kościele ewangelickim w Lipowie. Wraz z braćmi przyjeżdżały ich żony i dzieci. Hans ma 2 córki i 2 synów, doczekał się już 9 wnuków, zaś Ralph ma 2 synów.
Teraz Kramerowie systematycznie przyjeżdżają do Polski. Tu Hans Helmut obchodził 70. urodziny i specjalnie z tej okazji odbyła się uroczysta msza w kościele ewangelickim w Lipowie. Wraz z braćmi przyjeżdżały ich żony i dzieci. Hans ma 2 córki i 2 synów, doczekał się już 9 wnuków, zaś Ralph ma 2 synów.
W czasie początkowych wizyt rodziny nie poruszały tematu grobowej kaplicy Kramerów na ewangelickim cmentarzu w Zajączkach. Mauzoleum zachowało się w doskonałym stanie, przed dewastacją obronił je powojenny kierownik majątku
Walczyli kilka godzin
— Po wojnie kaplica była otwarta i ludzie zaglądali tam w poszukiwaniu złota — opowiada pani Gertruda. — Wyobrażali sobie, że tam muszą być schowane jakieś skarby. Zniszczyli trzy trumny. Wtedy kierownik zlecił pracownikom by tak zamknęli kaplicę, żeby nikt nie mógł tam wejść. I tak się stało. Udało nam się ją otworzyć po 54 latach od zakończenia wojny. Przy otwieraniu kaplicy w lipcu 2009 roku obecni byli m.in. bracia Kramerowie, ich przyjaciel, pastor ewangelicki z Ostródy i dwaj mieszkańcy Markotu z Marwałdu, "złote rączki".
— Po wojnie kaplica była otwarta i ludzie zaglądali tam w poszukiwaniu złota — opowiada pani Gertruda. — Wyobrażali sobie, że tam muszą być schowane jakieś skarby. Zniszczyli trzy trumny. Wtedy kierownik zlecił pracownikom by tak zamknęli kaplicę, żeby nikt nie mógł tam wejść. I tak się stało. Udało nam się ją otworzyć po 54 latach od zakończenia wojny. Przy otwieraniu kaplicy w lipcu 2009 roku obecni byli m.in. bracia Kramerowie, ich przyjaciel, pastor ewangelicki z Ostródy i dwaj mieszkańcy Markotu z Marwałdu, "złote rączki".
— Męczyliśmy się z tymi zasuwami sześć godzin — opowiada Irgen Rzeszotański, syn Gertrudy. — Próbowaliśmy sforsować zamek wytrychem, łomem, klocem i ani rusz. Sztaby udało się poruszyć dopiero lewarkiem.
Pragnienie Hansa Kramera
Za ciężkimi stalowymi drzwiami kaplicy znajdują się kolejne, wysokie drewniane drzwi. Proste, jasne, bez ozdób. Żeby je otworzyć trzeba zejść cztery schody niżej. Za nimi znajduje się krypta — niewielkie pomieszczenie, bez okien, z zaokrąglonym sklepieniem.
Za ciężkimi stalowymi drzwiami kaplicy znajdują się kolejne, wysokie drewniane drzwi. Proste, jasne, bez ozdób. Żeby je otworzyć trzeba zejść cztery schody niżej. Za nimi znajduje się krypta — niewielkie pomieszczenie, bez okien, z zaokrąglonym sklepieniem.
Na ziemi ustawionych jest 11 ocynkowanych trumien i trzy urny. Na dwóch widnieją nazwiska Willego Kramera i jego żony Margarethy. On był pilotem i prawdopodobnie wujem Cecila. Za drzwiami stoi najmniejsza, "biała" trumienka. Tam pewne pochowana jest siostra Hansa i Ralpha, która zmarła zaledwie kilka tygodni po narodzinach. Kto spoczywa w pozostałych trumnach? Na pewno nestor rodu, Eduard Kramer, który przybył do Zajączek wraz z żoną i 8 dzieci w poł. XIX wieku. Pewnie także jego żona, która zmarła tu w 1919 roku. I dziadek Hansa i Ralpha, Hans senior, który zmarł w 1931 roku.
A w bogato zdobionych trumnach spoczywają kobiety. Może w tej z rzeźbionymi aniołami w rogach złożone jest ciało jednej z osławionych ciotek? Nie wiadomo, bo nie zachowały się tabliczki, ani napisy. A jednak dla braci Kramerów to miejsce jest wyjątkowe, bo uświęcone prochami trzech pokoleń ich przodków. Są wdzięczni mieszkańcom, że tak dbają o wygląd całego ewangelickiego cmentarza. A Hans Helmut zdecydował, że po śmierci chce spocząć w tej kaplicy.
Joanna Porębska
Joanna Porębska
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Dodaj komentarz Odśwież
Dodawaj komentarze jako zarejestrowany użytkownik - zaloguj się lub wejdź przez