Pałac w Rybnie: wspomnienia pod liszajem czasu

2015-05-29 09:04:05 (ost. akt: 2015-05-28 19:17:49)
Ruiny dawnego pałacu w Rybnie

Ruiny dawnego pałacu w Rybnie

Autor zdjęcia: Katarzyna Enerlich

Katarzyna Enerlich, autorka bestsellerów z cyklu "Prowincja pełna..." dzieli się z nami wspomnieniami, przywołanymi podczas wizyty w pewnym zrujnowanym pałacu. Są to wspomnienia bardzo osobiste, dotyczące dzieciństwa i utraconych bliskich.

Tamtego dnia postanowiłam tam pojechać. Do tego miejsca, w którym budował swoją rodzinę mój brat Roman. Brata już nie ma, ale zostało tamto miejsce z tamtych czasów. Mur pokryty liszajem wilgoci i pleśni, zniszczone schody, okna wysokie jak odrzwia, przez które wsączało się do mieszkania przerzedzone gałęziami drzew światło poranka. Pałac w Rybnie. Po wojnie należał do tamtejszego PGR, jak niemal wszystkie pałace i dwory na mojej ziemi. Dziś zostały z niego niemal strzępy.

Kiedyś to było Ribben. Powstało na zachodnim brzegu jeziora Piłakno, znanego archeologom jako miejsce niezwykłe. W epoce żelaza było tu osiedle nawodne o drewnianej zabudowie. Niedaleko odkryto cmentarzysko kurhanowe. Spopielone ciała chowano w popielnicach, kurhany stały w kamiennych kręgach.

Już w 1391 roku wspomina się tę wieś w starych księgach, dwieście lat później również, kiedy to w 1526 roku starosta z Szestna Jerzy Mangmeistre sprzedał 36 włók ziemi w Rybnie. W XV wieku powstał tu kościół ewangelicki, którego wielką wartością była kamienna chrzcielnica i to ona jedynie po tym kościele została. Kompletnie zniszczony, został odbudowany w 1855 roku. W tej wsi zawsze było wielu Polaków, o wiele więcej niż Niemców. Na przykład w latach 1901 – 1903 na wszystkich 2770 parafian było ich 2170. We wsi była również gorzelnia, zupełnie jak w niedalekim Pustnicku (późniejsze Pustniki). W XIX wieku zbudowany został dwór, zwany też pałacem, z kompleksem czworaków dla pracowników. To właśnie te obiekty weszły potem w skład PGR, jednego z wielu powstałych na naszej ziemi.

I w tym właśnie miejscu dostał pracę mój brat Roman. Zamieszkał w pałacu na ulicy Długiej. Wchodziło się do niego schodami. Z obszernego kamiennego tarasu wchodziło się do chłodnej sieni. Po prawej stronie mieściły się pomieszczenia biurowe, czyli pegeerowska administracja, po lewej było jego mieszkanie. Tam urodzili się moi bratankowie: Łukasz, Michał i Piotruś, a ja, wiedziona instynktem młodej cioci (gdy urodził się Łukasz, miałam 11 lat!) rozpoczęłam oto nowy etap w moim życiu. Gdy bowiem rozpoczynały się wakacje, uczyłam się samotnych podróży. Pierwsze z nich odbyłam właśnie do Rybna, zwykłym pekaesem. Jechało się około czterdzieści minut, dojeżdżało do przystanku a potem samodzielnie przeprawiałam się drogą do pałacu. Przyjeżdżałam do Rybna chętnie, by pozajmować się małym Łukaszkiem, a potem Michałkiem i Piotrusiem. Niańczyłam ich, pomagałam bratowej w ogrodzie a przede wszystkim zwiedzałam okolicę. Wyobrażałam sobie, jak tu było kiedyś i odwiedzałam czasem dyrektora PGR, pana Krupę, w jego przestronnymi i ładnie urządzonym mieszkaniu w szczycie budynku.

Spacery po pobliskim parku i nad stawem były moje ulubione. Nie miałam tu żadnych znajomych, jedynie towarzystwo mojej rodziny, jednak lubiłam przemierzać te piaszczyste ścieżki samotnie, albo z niemowlęcym wózkiem, wieczorami chodzić z kanką po mleko i wciągać w nozdrza zapach nasyconych trawą krów.
W tych samotnych wyprawach do Rybna, w spacerach po okolicy znajdowałam spokój. Odpoczywałam po blokowej codzienności i wierzyłam, że kiedyś będzie mi dane zamieszkać na wsi.

Życie tak się ułożyło, że brat wyjechał z Rybna. Nigdy już nie wrócił na ulicę Długą, a ja zrobiłam to niedawno w jego imieniu. Zobaczyłam tamten dom, w którym tak często bywałam. Poczułam, że jest mi obcy i już nie wywołuje tamtego ciepła. Liszaj wilgoci, zniszczony tynk i brak bliskich mi ludzi sprawiły, że to miejsce stało mi się obce i smutne. Nikt już nie odgarnie znajomych mi firanek w oknie. Stawała w nim czasem moja Mama, by spojrzeć, czy dobrze opiekuję się małym Łukaszkiem.
Czas minął. Nie ma Mamy, Taty, Brata. Odeszli ci, do których było blisko. Ci, którzy zostali, są mi przez to jeszcze bliżsi. Wierzę, że kiedyś przyjedziemy tu razem, może wspólnie odkryjemy nasze stare ścieżki, o których ja sama już zapomniałam.

Katarzyna Enerlich:
Pisarka, dziennikarka, urodziła się w Mrągowie, obecnie mieszka w domu pod Mrągowem. Debiutowała w wieku 12 lat w czasopiśmie Płomyk, studiowała dziennikarstwo na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim w Olsztynie. Pracowała m.in. w Gazecie Olsztyńskiej, współpracowała z licznymi redakcjami, m.in. z Gazetą Współczesną i Telewizją Polską.

Dotychczas wydała:
• 2009, Prowincja pełna marzeń,
• 2010, Czas w dom zaklęty,
• 2010, Kwiat Diabelskiej Góry,
• 2010, Prowincja pełna gwiazd,
• 2010, Oplątani Mazurami,
• 2011, Kiedyś przy Błękitnym Księżycu,
• 2011, Prowincja pełna słońca,
• 2012, Czarodziejka Jezior
• 2013, Prowincja pełna smaków
• 2014, Prowincja pełna czarów
• 2014, Prowincja pełna szeptów

Czekamy na Wasze zdjęcia i opisy pięknych zakątków regionu, kliknij tutaj, aby dodać swój artykuł lub skontaktuj się z nami pod adresem redakcja@mojemazury.pl.
Zobacz w naszej bazie
  • Piłakno

    Jezioro Piłakno

    Piłakno połączone jest niewielkim odpływem z Jeziorem Białym. U południowych krańców jeziora przebiega droga nr 600 Mrągowo...

Przewodnik lokalny

Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Dodaj komentarz Odśwież

Dodawaj komentarze jako zarejestrowany użytkownik - zaloguj się lub wejdź przez FB

Polecamy