Opowieści niesamowite Katarzyny Enerlich

2015-08-11 14:36:26 (ost. akt: 2015-08-12 12:45:55)
Budynek szkoły przy ulicy Bohaterów Warszawy w Mrągowie

Budynek szkoły przy ulicy Bohaterów Warszawy w Mrągowie

Autor zdjęcia: Katarzyna Enerlich

Katarzyna Enerlich to pisarka znana nie tylko ze swoich książek z cyklu "Prowincja..." ale też ze zdrowego trybu życia i ekologicznej kuchni. Pani Kasia pisuje w każdą sobotę do Gazety Olsztyńskiej ciekawe historie. Oto jedna z nich.

Jest w Mrągowie taka ulica. Bohaterów Warszawy. Brzmiała dumnie już wtedy, gdy dowiedziałam się, że będę chodzić do szkoły na tej właśnie ulicy. Nie mogłam się tego doczekać, bo jakże inaczej to brzmiało niż moje Osiedle Parkowe, albo ulica Szkolna, albo Brzozowa. Czyli zakres moich dziecięcych poczynań.
Ulica Bohaterów Warszawy brzmiała całkiem poważnie. Poważnie wyglądała również moja przyszła szkoła. Obszerny budynek z czerwonej cegły przy ulicy Bohaterów Warszawy. Wciąż sprawia takie przygnębiające wrażenie, wciąż jest monumentalny i wzbudzający respekt, ale jakże już inny. Ściany miały wtedy inne kolory, a parter, przeznaczony od lat dla najmłodszych klas, był o wiele bardziej przestronny. Kiedy tam weszłam po tylu latach, poczułam zapach już inny, choć chłód murów był taki sam. Przybiegły do mnie wspomnienia z tej szkoły.
Kiedy weszłam do niej pierwszy raz, zachwycił mnie jej monumentalizm. Nie, zachwycił to złe słowo. Ja się jej raczej przestraszyłam. Była taka duża i… dorosła. A przecież nie byłam już taka mała. Przez pierwsze trzy lata uczyłam się w budynku Studium Nauczycielskiego na ulicy Mrongowiusza, wtedy Lenina. Były tam trzy klasy, na których praktykowały przyszłe nauczycielki. Mieliśmy więc lekcje z praktykantkami, znacznie rzadziej z naszą panią. Przerwy w naszej szkole wypełnione były licznymi zabawami, organizowanymi przez owe praktykantki. Klasy były jasne i przestronne, dekoracje kolorowe. Wciąż się zmieniały, bo i nieustannie wciąż zmieniały się pomysły przyszłych nauczycielek.

Nic więc dziwnego, że przeżyłam szok, kiedy weszłam do ciemnego i chłodnego budynku z 1903 roku, w którym wszystko było stare — schody, okna, poręcze, drzwi… Czułam się jak w muzeum. Ta szkoła mnie przytłoczyła i przypomniałam sobie o tym właśnie teraz, gdy przekroczyłam ponownie jej próg, gdy powrócił do mnie tamten czas, zapach kamiennych murów, niezmieniony i jednaki. Parkan, odgradzający szkołę od ulicy, pozostał ten sam. Wisieliśmy na nim podczas przerw albo czekając na bonanzę (przyczepę z traktorem), która miała nas zabrać na wykopki. Za szkołą była hala sportowa. Na jej uroczystym otwarciu tańczyłam wraz z moimi koleżankami, a ówczesny naczelnik Antoni Chudy oklaskiwał nas z balkonu. Wykonywałyśmy tańce ludowe, jakieś układy w rytmie walczyka, potem był pokaz tańca nowoczesnego. Do tego się, niestety, nie dostałam, choć w głębi duszy wolałam tańczyć ten właśnie.

Podczas godzin wychowawczych z panią Janinką Kieżun, moją ukochaną wychowawczynią, sadziliśmy choinki wokół szkoły. Bujne świerki rosną do dziś, okalają budynek, a gdy mijam go, myślę, że ja sadziłam ten świerk. I jestem z tego zadowolona, że coś po mnie w tej szkole zostało. Po drugiej stronie ulicy była tak zwana „mała szkółka”. Tam mieliśmy prace ręczne, plastykę oraz ogród, o który dbaliśmy. Jego uprawa była zadaniem wszystkich uczniów. Tam nauczyłam się siać i pielić, a pilnowali nas nauczyciele i prac ręcznych uczyli: pani Krysia Torebko, pani Czerniawska i pan Czesław Szyrmer. To była nauka zaradności, pomysłowości i samodzielności. Nasza ciekawość dziecięca sięgała również dalej, nie tylko w okolice szkoły. Wychodziliśmy trochę za nią, bo wtedy to było dozwolone. Na przykład do tego budynku na skrzyżowaniu z Mrongowiusza, dawną Lenina. Przed wojną mieściła się tam rolniczo–handlowa spółka, a kto tu przyjeżdżał, mógł przywiązać swoje konie do specjalnych haków, które jeszcze po tamtych czasach zostały. Dziś mieści się tu sklep z wykładzinami i to właśnie ludzie stamtąd zadbali, by tabliczka, upamiętniająca to miejsce, wisiała w ważnym punkcie sklepu. Opowiadają również o niezwykłych piwnicach, w których znaleźli wiele przedmiotów z dawnego Sensburga, między innymi hitlerowski hełm.

Moja ulica Bohaterów Warszawy do dziś jest ważnym dla mnie miejscem. Bo ważność dziecięca zostaje, bo przemienia się w sentyment, a tego nikt z mego serca nie wyrwie. Lubię tu wracać…

Katarzyna Enerlich:
Pisarka, dziennikarka, urodziła się w Mrągowie, obecnie mieszka w domu pod Mrągowem. Debiutowała w wieku 12 lat w czasopiśmie Płomyk, studiowała dziennikarstwo na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim w Olsztynie. Pracowała m.in. w Gazecie Olsztyńskiej, współpracowała z licznymi redakcjami, m.in. z Gazetą Współczesną i Telewizją Polską.

Dotychczas wydała:
• 2009, Prowincja pełna marzeń,
• 2010, Czas w dom zaklęty,
• 2010, Kwiat Diabelskiej Góry,
• 2010, Prowincja pełna gwiazd,
• 2010, Oplątani Mazurami,
• 2011, Kiedyś przy Błękitnym Księżycu,
• 2011, Prowincja pełna słońca,
• 2012, Czarodziejka Jezior
• 2013, Prowincja pełna smaków
• 2014, Prowincja pełna czarów
• 2014, Prowincja pełna szeptów
• 2015, Prowincja pełna snów
• 2015, Pod słońcem prowincji, zapiski z prostego życia

Czekamy na Wasze zdjęcia i opisy pięknych zakątków regionu, kliknij tutaj, aby dodać swój artykuł lub skontaktuj się z nami pod adresem redakcja@mojemazury.pl.
Zobacz w naszej bazie

Przewodnik lokalny

Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Dodaj komentarz Odśwież

Dodawaj komentarze jako zarejestrowany użytkownik - zaloguj się lub wejdź przez FB

Polecamy