Wieś Tomaryny w gminie Gietrzwałd leży na Mazurach i kawałku Warmii, a granicą, która rozdziela te krainy, jest Pasłęka. Mieszkańców Tomaryn zjednoczyła idea ratowania wież kolejowych z przełomu wieków.
Droga do Tomaryn prowadzi przez pola. Jej odcinek we wsi to w części stary bruk, częściowo asfalt. Wieś urocza. Tu i ówdzie zabytkowe domy, starodrzew, nowe zabudowania, budynek po starej szkole, wiejska świetlica. Za rzeką w Tomarynkach, gdzie już Warmia, duże gospodarstwo.
Na skraju wsi biegną tory, pod nimi jest wysoki most, po obu jego bokach stoją dwie potężne wieże bojowe, które niegdyś miały chronić most i linię kolejową.
Wita mnie sołtys Bernadeta Mielnik, prezes stowarzyszenia „Łączą nas wieże”, pasjonatka lokalnej historii. Osiedliła się tu z mężem trzynaście lat temu. Pani Benia, bo tak każe się do siebie mówić, jest osobą energiczną, z pomysłami i pełną zapału do pracy. Ale, jak podkreśla, nic by dla wsi nie zrobiła, gdyby nie wsparcie mieszkańców. To właśnie z nimi i innymi osobami z zewnątrz założyła stowarzyszenie „Łączą nas wieże”. Prowadzi mnie do świetlicy aby pokazać fotografie, w tym sprzed wojny, obraz historii ludzi, żyjących współcześnie i tych, co wyjechali lub już nie żyją. Zdjęcia ślubne, scenki rodzajowe, pogrzeby, widoki wsi, itp.
- Widzi pan, jak już człowiek zakorzeni się w takim miejscu, jak my tutaj, drąży go ciekawość, jak tu było kiedyś, kto postawił ten czy inny dom, jak żyło się ludziom w przeszłości, wreszcie do czego służyły te fortyfikacje na torach kolejowych? A potem zastanawia się, co tu można wnieść od siebie, jak przekonać do tej idei innych – tłumaczy mi sołtys Tomaryn.
Na skraju wsi biegną tory, pod nimi jest wysoki most, po obu jego bokach stoją dwie potężne wieże bojowe, które niegdyś miały chronić most i linię kolejową.
Wita mnie sołtys Bernadeta Mielnik, prezes stowarzyszenia „Łączą nas wieże”, pasjonatka lokalnej historii. Osiedliła się tu z mężem trzynaście lat temu. Pani Benia, bo tak każe się do siebie mówić, jest osobą energiczną, z pomysłami i pełną zapału do pracy. Ale, jak podkreśla, nic by dla wsi nie zrobiła, gdyby nie wsparcie mieszkańców. To właśnie z nimi i innymi osobami z zewnątrz założyła stowarzyszenie „Łączą nas wieże”. Prowadzi mnie do świetlicy aby pokazać fotografie, w tym sprzed wojny, obraz historii ludzi, żyjących współcześnie i tych, co wyjechali lub już nie żyją. Zdjęcia ślubne, scenki rodzajowe, pogrzeby, widoki wsi, itp.
- Widzi pan, jak już człowiek zakorzeni się w takim miejscu, jak my tutaj, drąży go ciekawość, jak tu było kiedyś, kto postawił ten czy inny dom, jak żyło się ludziom w przeszłości, wreszcie do czego służyły te fortyfikacje na torach kolejowych? A potem zastanawia się, co tu można wnieść od siebie, jak przekonać do tej idei innych – tłumaczy mi sołtys Tomaryn.
Kiedy rzucono pomysł, żeby ludzie pożyczyli fotografie na wystawę, niektórzy byli nieufni: a czemu ma to służyć? Ale gdy zebrali się w świetlicy na Dzień Babci i Dziadka i zobaczyli, jak ładnie jest to wyeksponowane, niejednemu, jak pani Monice Lipowskiej, Warmiaczce, co to za Pasłęką mieszka, łza zakręciła się w oku. Tym bardziej porwała ich idea ratowania zabytkowych fortyfikacji w Tomarynach, własności kolei, które sprawiają, że o nich i o wsi jest mowa w przewodnikach. I dlatego powstało stowarzyszenie „Łączą nas wieże”.
Idziemy do fortyfikacji. Za torami drogowskaz „Bunkry”, ścieżka wzdłuż torów, a potem potężne, czterokondygnacyjne ceglane bunkry zabezpieczenia kolejowego z lat 1897-1902 oraz most na wijącej się tu leniwie Pasłęce. Wieże są dwie, połączone tunelem. W środku mrok. Wewnątrz kute barierki i napisy w języku niemieckim, okna strzelnicze po bokach, nad głową betonowe sklepienie. Kiedyś uwieczniały wieże kopuły pancerne, ale w 1997 roku zdemontował je jakiś kolekcjoner militariów i wywiózł do Niemiec. Znajdują się w Dreźnie.
Idziemy do fortyfikacji. Za torami drogowskaz „Bunkry”, ścieżka wzdłuż torów, a potem potężne, czterokondygnacyjne ceglane bunkry zabezpieczenia kolejowego z lat 1897-1902 oraz most na wijącej się tu leniwie Pasłęce. Wieże są dwie, połączone tunelem. W środku mrok. Wewnątrz kute barierki i napisy w języku niemieckim, okna strzelnicze po bokach, nad głową betonowe sklepienie. Kiedyś uwieczniały wieże kopuły pancerne, ale w 1997 roku zdemontował je jakiś kolekcjoner militariów i wywiózł do Niemiec. Znajdują się w Dreźnie.
O potrzebie ratowania zabytkowych bunkrów mówiono już za czasów wójta Marka Małkowskiego. Podjął rozmowy z koleją.
- A ratować trzeba! – pani sołtys pokazuje pomazane graffiti mury, naruszone cegły. Bunkry kuszą złomiarzy, miłośników wspinaczki, jak również tych, co szukają miejsca na libacje.
W roku ubiegłym, żeby nagłośnić sprawę ratowania wież, zorganizowano 15 sierpnia, z okazji Święta Wojska Polskiego, piknik militarny. W organizacji pomogła mieszkańcom gmina, Związek Strzelecki „Strzelec”- oddział w Ostródzie, Ostoja Idea, Nadleśnictwo Jagiełek. Zaczęto od generalnego sprzątania. Właściciel łąki leżącej naprzeciwko udostępnił ją na piknik, młodzież zabezpieczyła teren. Po bunkrach oprowadzał przewodnik, obejrzano pokazy uzbrojenia, było strzelanie, wojskowa grochówka, a panie upiekły ciasta. A ponieważ na piknik przybyło ponad 400 osób, w tym roku odbędzie się również – zapowiada pani prezes.
- A ratować trzeba! – pani sołtys pokazuje pomazane graffiti mury, naruszone cegły. Bunkry kuszą złomiarzy, miłośników wspinaczki, jak również tych, co szukają miejsca na libacje.
W roku ubiegłym, żeby nagłośnić sprawę ratowania wież, zorganizowano 15 sierpnia, z okazji Święta Wojska Polskiego, piknik militarny. W organizacji pomogła mieszkańcom gmina, Związek Strzelecki „Strzelec”- oddział w Ostródzie, Ostoja Idea, Nadleśnictwo Jagiełek. Zaczęto od generalnego sprzątania. Właściciel łąki leżącej naprzeciwko udostępnił ją na piknik, młodzież zabezpieczyła teren. Po bunkrach oprowadzał przewodnik, obejrzano pokazy uzbrojenia, było strzelanie, wojskowa grochówka, a panie upiekły ciasta. A ponieważ na piknik przybyło ponad 400 osób, w tym roku odbędzie się również – zapowiada pani prezes.
Zainteresowany ratowaniem zabytku jest wójt gminy Gietrzwałd Marcin Sieczkowski oraz władze kolejowe, które obiecują pomoc w różnych formach. Plany stowarzyszenia przewidują powstanie w bunkrach muzeum militarnego. Na to wszystko, łącznie z odrestaurowaniem murów, potrzeba dużych pieniędzy. Stowarzyszenie liczy na dochód z tegorocznego pikniku i dofinansowanie z zewnątrz. Np. dotację z powiatu na zadanie „Ratujmy wieże w Tomarynach” otrzymała zaprzyjaźniona ze stowarzyszeniem Jednostka Strzelecka 1028 Gietrzwałd im. Majora Zygmunta Szendzielarza ps. "Łupaszka”. Od strony historycznej i promocji pomaga społeczny koordynator ruchu z Ostródy Wojciech Gudaczewski, który w marcu tego roku wygłosił w olsztyńskim Muzeum Nowoczesności prelekcję na temat fortyfikacji w Tomarynach, bogato ilustrowaną slajdami.
- Po pierwsze chcemy uratować ten zabytek, aby poszerzał naszą wiedzę o historii tych ziem - wyjaśnia Bernadeta Mielnik. - Chcemy też pokazać młodzieży, która nie doświadczyła wojny, jak jest ona straszna. Chcemy też uczyć patriotyzmu. A ponieważ wieże to rzadka atrakcja turystyczna, jest to i promocja wsi.
Władysław Katarzyński
Wieże w Tomarynach w obiektywie Tomasza Frąckiewicza.
- Po pierwsze chcemy uratować ten zabytek, aby poszerzał naszą wiedzę o historii tych ziem - wyjaśnia Bernadeta Mielnik. - Chcemy też pokazać młodzieży, która nie doświadczyła wojny, jak jest ona straszna. Chcemy też uczyć patriotyzmu. A ponieważ wieże to rzadka atrakcja turystyczna, jest to i promocja wsi.
Władysław Katarzyński
Wieże w Tomarynach w obiektywie Tomasza Frąckiewicza.
Komentarze (1) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Dodaj komentarz Odśwież
Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych
Dodawaj komentarze jako zarejestrowany użytkownik - zaloguj się lub wejdź przez
Mila #2308093 | 83.9.*.* 15 sie 2017 22:05
Z tego co wiem, pan G. po osiągnięciu swojego celu, przestał się interesować Tomarynami i stowarzyszeniem. Jest to kolejny przykład wykorzystywania ludzi. ale Tomaryny się nie poddają. Byłam w tym roku u nich i było jeszcze fajniej.
! odpowiedz na ten komentarz