Historia ełckiego zamku krzyżackiego jest długa i powikłana. Jeszcze w XVI wieku, po wojnie trzynastoletniej, warownia obejmowała niemal całą wyspę obok Ełku. Dziś śladów po dawnej świetności jest już niewiele.
W ostatnich tygodniach zamek odżył. Uczestnicy "V Wakacji z Historią" próbują odkryć tajemnicze karty historii ełckiej warowni.
Ulryk zbudował, wojna zniszczyła
Początki ełckiego zamku krzyżackiego sięgają XIV wieku. Źródła historyczne w postaci kroniki Jana z Posilge podają, że w roku 1398 Ulryk von Jungingen, ówczesny komtur Bałgi, a późniejszy wielki mistrz krzyżacki, budował "dom na Ełku", przez co można rozumieć zamek nad Jeziorem Ełckim. Budowa zakończyła się prawdopodobnie w 1408 roku. Obiekt miał służyć jako ochrona dla mieszkańców miejscowości, a także był głównym punktem kolonizacyjnym tej części Mazur. Wraz z rozwojem znaczenia geopolitycznego tej części regionu przyszedł rozwój zamku. Jednak katastrofa w postaci wojny trzynastoletniej w latach 1454–1466 odbiła się zarówno na mieszkańcach Ełku, jak i na samym zamku, który został spalony i niemal doszczętnie zburzony. Po wojnie natychmiast zaczęto jego odbudowę. W kolejnych latach warownię odnowiono - powstały drewniane palisady, a sam budynek zmodernizowano, powiększono i podwyższono o kilka kondygnacji.
Urząd zamiast warowni
Po sekularyzacji Zakonu Krzyżackiego w 1525 roku ustało zagrożenie militarne ze strony Polski i Litwy. W związku z tym zamek stracił na znaczeniu militarnym, a stał się siedzibą ważnych osobistości - starostów, sędziów, książąt. Nabrał renesansowego charakteru, o czym świadczyć mogą zachowane do dziś zdobienia i ogromne okiennice z widokiem na panoramę miasta. Aż do początków XX wieku zamek przeszedł naprawdę wiele. Kilka pożarów i zmiana przeznaczenia dawnej warowni krzyżackiej wymusiły na ówczesnych architektach przeprowadzenie dziesiątek renowacji, modernizacji i przebudów, czego ślady można zobaczyć do dziś.
Wakacje z historią
W sierpniu 2016 roku zamek w Ełku stał się miejscem akcji pod kryptonimem "V Wakacje z Historią". Kilkudziesięciu poszukiwaczy legend i archeologów-amatorów z całego kraju spędziło ponad tydzień na terenie zamku krzyżackiego w poszukiwaniu tajemnic skrytych pod ziemią i w murach warowni. Nasz reporter wybrał się na miejsce, by zobaczyć, jak idą wykopaliska.
Radosław Herman jest archeologiem i organizatorem całego przedsięwzięcia.To właśnie on od 2011 roku prowadzi ekspedycje archeologiczne na terenie zamku, podczas których odkryto już mnóstwo nowych szczegółów i zdementowano kilka plotek dotyczących obiektu.
— Ełk po prostu musiał być kolejnym celem "Wakacji z Historią"— mówi Radosław Herman. — Tutejszy zamek kryje w sobie tyle niesamowitych, nieodkrytych tajemnic. Byłem pewien, że jeszcze tu wrócę i udało się. Przywiozłem ze sobą kilkudziesięciu archeologów-amatorów, którzy razem z całymi rodzinami kopią w poszukiwaniu nowych odkryć i artefaktów z dawnych czasów.
Co kryją zamkowe mury?
— Już podczas poprzednich eksploracji udało się znaleźć dowody na to, że z pierwszego piętra dało się zejść niżej, być może nawet do legendarnych tuneli, które miały biec setkami metrów pod zamkiem. Chcieliśmy to sprawdzić. Udało się zlokalizować coś w rodzaju średniowiecznej klatki schodowej, która prowadziła niżej. Odgruzowywaliśmy to miejsce kilka dni i teraz można już podziwiać średniowieczne zdobienia schodów i półokrągłe zejście na niższe piętro. Ślady po klatce znaleźć można też niżej, w piwnicach budynku. Może uda się dokopać głębiej, to zależy głownie od tego, w jakim stanie będą ściany. Nie można dopuścić, żeby zawaliły się kopiącym na głowy.
Podziemne więzienie
Zeszliśmy niżej, do piwnicy. Dookoła mnie gołe ściany z cegłami z XIV, XV, XVI wieku i później. Po prawej stronie widzę pozostałości po celi więziennej, w której kilkaset lat temu trzymano przestępców. Archeolog opowiada, że kiedyś mogło się tu znajdować swoiste "wyjście ewakuacyjne" w przypadku oblężenia. A obok celi kolejne zamurowane schody, tym razem w górę. Być może tędy bracia zakonni schodzili do piwnic, gdzie trzymali zapasy mięsa i wina.
Weszliśmy na pierwsze i drugie piętro. Na ścianach widać mozaikę rozwiązań architektonicznych z różnych epok. Ogromne, pałacowe okna, a naprzeciw nich średniowieczne zdobienia portali. Na ścianach resztki sadzy po pożarach, być może tych w XV wieku.
W poszukiwaniu tego, czego nie widać
Herman prowadzi mnie z powrotem na dziedziniec zamku. Doszliśmy do miejsca wykopaliska, gdzie kilku uczestników wakacji z łopatami i szuflami w rękach ostrożnie odgarnia ziemię, centymetr po centymetrze.
— Na mapach z XVI wieku widać, że kiedyś był tu długi budynek — opowiada archeolog. — Podejrzewamy, że to mogły być pomieszczenia mieszkalne dla obsługi zamku, być może spichlerze i stajnie. Dziś śladów po budynku na powierzchni nie ma. Dlatego schodzimy w dół z nadzieją, że znajdziemy kawałki cegieł, muru, drewna, być może jakieś narzędzia, albo monety - tak jak kilka lat temu podczas prac wykopaliskowych. Trzeba być bardzo ostrożnym, bo te przedmioty mogą mieć wielkość paznokcia.
Pozwoliliśmy amatorom prac wykopaliskowych pracować w spokoju. Pytam organizatora "Wakacji z Historią", czy cały czas spędzają na zamku.
— Ależ skąd! Pracujemy tutaj tylko za dnia. Chociaż ciężko nazwać to pracą, bo choć wysiłek jest spory, to ci ludzie traktują to jako przyjemność i rekreację. Nawet dzieciaki dopraszają się, żeby móc chwycić za łopatę i przerzucić trochę starych cegieł z piwnic zamkowych. Popołudniem i wieczorami mamy wycieczki krajoznawcze.
Francuz płacił podatki
Za nami już nocne zwiedzanie zamku - liczyliśmy na jakieś duchy, ale skończyło się tylko na gęsiej skórce u dzieciaków. Jutro jedziemy do Prostek, by zobaczyć kilkusetletni słup graniczny i miejsca pamięci z czasów II wojny światowej. Za nami też wycieczka na legendarną Wyspę Miłości na pobliskim jeziorze Sunowo. Legenda głosi, że na wyspie mieszkał pewien Francuz, który pojawił się w Ełku wracając z nieudanego podboju Rosji przez Napoleona. Ponoć tu się osiedlił i ożenił z piękną dziewczyną. Próbowaliśmy znaleźć ślady jego domu, czy jak mówi jedna z wersji legendy, karczmy. Co prawda to tylko opowieść, jednak są na jej potwierdzenie pewne dowody historyczne, bo wzmiankę o Francuzie płacącym podatki można znaleźć w spisach ludności z XIX wieku. No i jakież było nasze zaskoczenie, kiedy podczas wyprawy znaleźliśmy kulę muszkietową, idealnie pasującą do okresu w historii, o którym mówimy. Była też srebrna moneta, z jeszcze wcześniejszych czasów. Może to nie żadne niesamowitości, ale wielkie odkrycia zawsze zaczynają się od małych szczegółów.
Kamil Mróz
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Dodaj komentarz Odśwież
Dodawaj komentarze jako zarejestrowany użytkownik - zaloguj się lub wejdź przez