Czy Kmicic walczył pod Olsztynkiem?

2017-04-12 13:34:39 (ost. akt: 2017-05-30 18:09:07)
Daniel Olbrychski jako chorąży orszański Andrzej Kmicic w ekranizacji Potopu

Daniel Olbrychski jako chorąży orszański Andrzej Kmicic w ekranizacji Potopu

Autor zdjęcia: Wikimedia Commons

Henryk Sienkiewicz jedną z najbardziej dramatycznych scen „Potopu” umieścił pod Prostkami w dzisiejszym powiecie ełckim. Tam Kmicic porwał Bogusława Radziwiłła. Czy tak było naprawdę? O tym opowiada profesor Sławomir Augusiewicz, historyk z UWM. 


— Panie profesorze, jakie znaczenie miała bitwa pod Prostkami z 8 października 1656 roku? O bitwie pisał w „Potopie” Henryk Sienkiewicz. Tam Andrzej Kmicic wziął do niewoli księcia Bogusława Radziwiłła. 



— Bitwa pod Prostkami była prestiżowa, ponieważ Polacy pokonali Szwedów i Brandenburczyków w otwartym polu, co w czasie potopu szwedzkiego nie zdarzało się zbyt często. Wincenty Gosiewski, hetman polny litewski, miał przedostać się na Żmudź, gdzie trwało antyszwedzkie powstanie, by je wesprzeć. Po bitwie nie rozwijał ofensywy w Prusach Książęcych i nie kontynuował pochodu na Królewiec, co zarzucają mu niektórzy historycy, bo nie takie miał zadanie. Drugi aspekt tej kampanii to Tatarzy, którzy byli przy hetmanie Gosiewskim. Żyli z łupów, a najcenniejszym dla nich łupem byli jeńcy. Na ziemiach polskich nie mogli ich porywać, a w Prusach, wrogim kraju, pozwolono im na to.


— Rozumiem, że Tatarzy podpalali wsie, zabierali kury i krowy.



— Czy kury, to nie wiem, na pewno zabierali ludzi. Potem sprzedawali ich do Turcji. Mamy informacje o takich niewolnikach z Prus Książęcych, którzy byli w Konstantynopolu albo w Galacie.


— Tych ludzi wykupowano, czy też zostawali w niewoli na zawsze?



— To zależało od tego, czy ich rodzinę było na to stać. Nie znamy wszystkich mechanizmów wykupów. Ale znamy przypadki jeńców znad Żółtych Wód i spod Korsunia z czasu powstania Chmielnickiego, którzy wrócili do Polski. Znamy też historię dwóch jeńców spod Prostek i z najazdu na Prusy. Jeden z nich, pochodzący spod Olecka, wrócił po 25 latach do domu, którego właściwie nie miał, bo jego żona wyszła w tym czasie drugi raz za mąż. Człowiek ów zwrócił się w tej sprawie do sądu w Królewcu. Drugim przypadkiem był żołnierz Kacper von Kalkreuter z Saksonii, który służył w armii szwedzkiej i dostał się do niewoli tatarskiej pod Prostkami. Wrócił z tureckiej niewoli też po 25 latach.


— Tatarzy wzięli do niewoli Bogusława Radziwiłła. Czy to prawda, że kiedy kazano im go oddać, obrazili się i porzucili służbę u hetmana?



— Radziwiłł dowodził grupą szwedzką, która została okrążona nad rzeką Ełk i tam został schwytany. Książę pozostawił autobiografię i znamy tę historię z pierwszej ręki. Panowie litewscy z otoczenia hetmana Gosiewskiego kazali Radziwiłła Tatarom odebrać. Wypłacono im nawet 2 tys. talarów, co było znaczną kwotą. Podpisano też weksel na kolejną sumę. By zastąpić księcia w niewoli, dobrowolnie zgłosił się żołnierz litewski Piotr Gnoiński. Sprawa ciągnęła się przez 6 lat. Tatarzy grozili nawet, że zamordują zakładnika, jeśli Bogusław nie wykupi weksla. Księciu procesami groziła również rodzina żołnierza. Gnoiński odzyskał wolność dopiero w 1662 roku. 


— Bogusław Radziwiłł jest w Polsce bohaterem czarnej legendy.



— I słusznie. 


— Ale to ciekawa postać i charakterystyczna dla tamtych czasów. Jego matka była z domu Hohenzollern, a więc otrzymał kosmopolityczne wychowanie. Był poszukiwaczem przygód, podróżnikiem, żołnierzem różnych armii i polskim wielkim panem. Ale czy był zdrajcą? Może po prostu wybrał inną wizję państwa niż złota szlachecka wolność? 



— Młodzi historycy próbują Bogusława usprawiedliwić i pokazać w innym świetle. Awanturnikiem był tylko w młodym wieku, kiedy bawił w Niderlandach. Brał udział w wojnie trzydziestoletniej, był we Francji, trafił na jeden dzień do Bastylii. Są to historie z gatunku płaszcza i szpady. Kiedy jednak wrócił do Polski, ustatkował się. Zbliżył się do króla Jana Kazimierza, któremu pomógł wcześniej odzyskać wolność z francuskiego więzienia. Jan Kazimierz mianował do generałem swojej gwardii. 


— To z czego wynikła zdrada? 



— Mogła wyniknąć z wewnętrznej sytuacji. Janusz Radziwiłł, brat stryjeczny Bogusława, popadł w konflikt z królem. A w czasie potopu szwedzkiego był zdrajcą, choć osoba Janusza Radziwiłła też nie jest oceniana jednoznacznie. Ale w bitwie pod Warszawą, gdy król z cała armią walczy ze Szwedami, Bogusław jest po ich stronie. To jednoznaczna zdrada króla i Rzeczypospolitej. Po bitwie pod Prostkami, kiedy wydostał się z niewoli — w czym pomógł mu bardzo hetman Gosiewski z zamian za Birżę i Kiejdany — książę starał się o amnestię i cofnięcie banicji. Przebywał w Królewcu u swego krewnego, elektora Fryderyka Wilhelma. Kiedy doszło do podpisania traktatów polsko-brandenburskich w Bydgoszczy, Bogusław uzyskał od Jana Kazimierza przebaczenie. Zwrócono mu też majątki. Starał się potem również o odzyskanie majątków po Januszu. Nie powodziło mu się najlepiej, ale pomagała mu pensja od elektora brandenburskiego, który powierzył mu urząd gubernatora Prus Książęcych.


— Czy to była funkcja honorowa?



— Nie. Szła za nią konkretna pensja i władza. Bogusław był też dowódcą wojsk stacjonujących w Prusach Książęcych. Nie kreował polityki brandenburskiej, ale miał pewne kompetencje, mógł w imieniu elektora układać się z Rosjanami, którzy wówczas toczyli wojnę z Rzecząpospolitą. 


— Teraz rozumiem, dlaczego Bogusław został pochowany w katedrze w Królewcu. Podobno zmarł, polując na kuropatwy pod miastem. 



— Było trochę inaczej. Bogusław wracał ze spotkania w Świętej Siekierce koło Braniewa. Było to 31 grudnia 1669 roku w mroźny dzień. Bogusław leczył się już wówczas na różne choroby, m.in. weneryczne. Był otyły, cierpiał na podagrę, prawdopodobnie przechodził ataki serca. Nie przypominał przystojnego Leszka Teleszyńskiego, który zagrał Bogusława w „Potopie” Jerzego Hoffmana. I kiedy wracał do Królewca, wyszedł z karety, bo słudzy powiedzieli mu, że na polu są kuropatwy. Książę wystrzelił, stojąc przy karecie. Kiedy wsiadł do pojazdu zasłabł i zmarł. Zachowała się relacja z tych zdarzeń niejakiego Konarskiego, sługi i towarzysza tej podróży. Jest jeszcze protokół z sekcji zwłok. Ciało księcia zostało zabalsamowane. Bogusława pochowano 6 maja 1670 roku w katedrze w Królewcu. Osierocił córeczkę Ludwikę Karolinę. 



— Wróćmy jeszcze pod Prostki. Po stronie polskiej walczył Gabriel Wojniłłowicz i to on był dowódcą Tatarów. Czy nie jest prototypem Sienkiewiczowskiego Kmicica? 



— Ma żywot bardziej Kmicicowy niż Sienkiewiczowski pan Andrzej! Ale prototypem powieściowego bohatera był Samuel Kmicic, chorąży orszański, działający w czasie potopu szwedzkiego i po nim. Wspomina o nim m.in. Pasek, który opowiada, jak Kmicic „podchodził” Chowańskiego. Sienkiewicz swemu Kmicicowi dał jednak na imię Andrzej. 


— A jakie były losy Gabriela Wojniłłowicza? 



— Nie wiemy, kiedy się urodził, ale na kartach historii pojawił się podczas bitwy nad Żółtymi Wodami w 1648 roku. Dowodził wtedy pułkiem kaniowskim Kozaków regestrowych. Potem go spotykamy w wojskach nadwornych księcia Jeremiego Wiśniowieckiego. Na pewno walczył pod Beresteczkiem w 1651 roku, potem pod Białą Cerkwią. Po śmierci Wiśniowieckiego w 1651 roku otrzymał własną chorągiew. W 1653 roku widzimy go w poselstwie do Tatarów. Potem walczył przeciwko Moskwie. Był dość typowym przykładem oficera armii koronnej tamtego czasu. Wyróżnił się zwłaszcza podczas potopu szwedzkiego. Był jednym z pierwszych albo może pierwszym oficerem, który porzucił służbę szwedzką. To on zaatakował oddział zdrajcy Aleksandra Praskiego i rozstrzelał go. Wówczas broniła się jeszcze Częstochowa, jeszcze Jan Kazimierz nie wrócił do kraju.
I tutaj pokazał się Kmicicowy charakter Wojniłłowicza. Prowadził działania partyzanckie na Pogórzu pod Krakowem, rozbijał garnizony szwedzkie i wiele z nich wyciął. Potem działał przy boku Stefana Czarnieckiego. Po bitwie pod Warszawą, w sierpniu lub wrześniu 1656 roku, objął komendę nad Tatarami, z którymi walczył pod Prostkami. I tu jest punkt styczny z literacką biografią Kmicica. Wojniłłowicz odebrał księcia Bogusława Tatarom, pamiętamy opisaną przez Sienkiewicza scenę starcia obydwóch rycerzy, kiedy to Kmicic tak uderzył rękojeścią szabli w czoło konia Wojniłłowicza, że wierzchowiec przysiadł na zadzie. Kiedy Gosiewski poszedł na Żmudź, Wojniłłowicz aż do lutego 1657 roku działał na pograniczu mazowiecko-pruskim. Prawdopodobnie jego wyczynem jest wycięcie Dąbrówna, Pasymia, zapewne podchodził aż pod Olsztynek.  

Ewa Mazgal

Czekamy na Wasze zdjęcia i opisy pięknych zakątków regionu, kliknij tutaj, aby dodać swój artykuł lub skontaktuj się z nami pod adresem redakcja@mojemazury.pl.
Zobacz w naszej bazie

Przewodniki lokalne

Komentarze (2) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Dodaj komentarz Odśwież

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Dodawaj komentarze jako zarejestrowany użytkownik - zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. mazur #2222024 | 88.199.*.* 12 kwi 2017 14:56

    Bardzo proszę o więcej.

    Ocena komentarza: warty uwagi (6) ! - + odpowiedz na ten komentarz

  2. Olecko #2224246 | 91.233.*.* 16 kwi 2017 10:56

    Radziwiłł został odbity po przegranej przez Polaków bitwie pod Filipowem.

    Ocena komentarza: warty uwagi (1) ! - + odpowiedz na ten komentarz

Polecamy