Rozmowa z Waldemarem Mierzwą, wydawcą, redaktorem i współautorem „Księgi Puszczy Piskiej”.
- W „Księdze” są piękne fotografie przyrody, których autorami są Mieczysław Wieliczko i Krzysztof Stasiaczek, ale są też zdjęcia archiwalne przedstawiające osoby związane z Puszczą, jak Karol Małłek czy Igor Newerly…
- Janusz Małłek (profesor historii z Torunia, syn Karola - red.) jest autorem naszej oficyny. Bez problemu dotarłem też np. do Ireny Gałeckiej, spadkobierczyni domu Igora Newerly’ego w Zgonie. Udostępniła mi zdjęcia nie tylko autora „Żywego wiązania”, ale i Johna Steinbecka, który polował w Puszczy w listopadzie 1963 roku i był gościem Newerly’ego.
- Janusz Małłek (profesor historii z Torunia, syn Karola - red.) jest autorem naszej oficyny. Bez problemu dotarłem też np. do Ireny Gałeckiej, spadkobierczyni domu Igora Newerly’ego w Zgonie. Udostępniła mi zdjęcia nie tylko autora „Żywego wiązania”, ale i Johna Steinbecka, który polował w Puszczy w listopadzie 1963 roku i był gościem Newerly’ego.
- Szukałeś materiałów drogą od ludzi do ludzi…
- Tak. Dla wielu z nich Puszcza jest bardzo ważnym tematem. Choć mieszkają daleko poza nią, w wielkich miastach, spędzili w niej całe swoje dzieciństwo i nadal do niej przyjeżdżają.
- Tak. Dla wielu z nich Puszcza jest bardzo ważnym tematem. Choć mieszkają daleko poza nią, w wielkich miastach, spędzili w niej całe swoje dzieciństwo i nadal do niej przyjeżdżają.
- Jak Kazimierz Orłoś…
- …który przebywa w niej rok w rok przez pół roku. Kazimierz Orłoś wspomina Puszczę, która nie jest już naszym udziałem, bo tę z drugiej połowy lat 40. Janusz Małłek z początku lat 50.
- …który przebywa w niej rok w rok przez pół roku. Kazimierz Orłoś wspomina Puszczę, która nie jest już naszym udziałem, bo tę z drugiej połowy lat 40. Janusz Małłek z początku lat 50.
- Czym jest więc „Księga Puszczy Piskiej”?
-„Księga” jest próbą odpowiedzi na najważniejsze pytania, które nurtują mieszkańców Puszczy także i dzisiaj. To nie jest tylko książka o historii tego miejsca , o dziejach ludów i narodów niegdyś tu żyjących, ludzi różnych wyznań, historii miejscowości i wydarzeniach, które miały miejsce, to jest także opowieść o życiu Lasu i życiu w Lesie dzisiaj.
-„Księga” jest próbą odpowiedzi na najważniejsze pytania, które nurtują mieszkańców Puszczy także i dzisiaj. To nie jest tylko książka o historii tego miejsca , o dziejach ludów i narodów niegdyś tu żyjących, ludzi różnych wyznań, historii miejscowości i wydarzeniach, które miały miejsce, to jest także opowieść o życiu Lasu i życiu w Lesie dzisiaj.
- Jesteś zwolennikiem powołania Mazurskiego Parku Narodowego?
- Jestem za tym by chociaż w jedynym miejscu regionu zrealizować hasło: Mazury cud natury. Ale jestem przeciwnikiem powoływania na siłę Parku Narodowego, który w tak bardzo biednej części regionu pozbawi mieszkających tu ludzi pracy i pieniędzy. Po pierwsze: tak naprawdę, to jest tylko liczący sto kilometrów kwadratowych obszar lasu sosnowego. Nie ma tam już właściwie lasu pierwotnego. Po drugie: wszystkie najważniejsze przyrodniczo tereny puszczańskie są w tej chwili objęte ochroną, niektóre ścisłą. Po trzecie: dla ludzi mieszkających w Puszczy powołanie Parku Narodowego byłoby katastrofą.
Adam Witkiewicz z Wielkiego Lasu, jeden z bohaterów tej „Księgi”, jest za powołaniem Mazurskiego Parku Narodowego, ale chciałby usłyszeć kogoś, kto na spotkaniu z mieszkańcami powie, że te dziesięć tysięcy ludzi, które utrzymują się z pracy w lesie i zbierają owoce runa leśnego, gdy nie będą już mogły na tym zarabiać, dostaną jakąś pracę. Jeszcze nikt do Puszczy z taką ofertą nie przyjechał. Opowieści ekologów o tym, że samorządy dostaną ekwiwalent w zamian za utracone podatki, nawet gdyby były prawdziwe, nie zmienią sytuacji zwykłych ludzi żyjących w Puszczy.
Wejście Polski do Unii uruchomiło wielki proces emigracji. Puszcza pustoszeje. Wyludniają się wioski, w miastach mało jest młodych ludzi. Ci, którzy zostali i prowadzą tu interesy muszą w ciągu dwóch, góra trzech miesięcy sezonu zarobić na cały rok. Park Narodowy nie pomoże nam w rozwiązaniu żadnego z tych problemów.
- Jestem za tym by chociaż w jedynym miejscu regionu zrealizować hasło: Mazury cud natury. Ale jestem przeciwnikiem powoływania na siłę Parku Narodowego, który w tak bardzo biednej części regionu pozbawi mieszkających tu ludzi pracy i pieniędzy. Po pierwsze: tak naprawdę, to jest tylko liczący sto kilometrów kwadratowych obszar lasu sosnowego. Nie ma tam już właściwie lasu pierwotnego. Po drugie: wszystkie najważniejsze przyrodniczo tereny puszczańskie są w tej chwili objęte ochroną, niektóre ścisłą. Po trzecie: dla ludzi mieszkających w Puszczy powołanie Parku Narodowego byłoby katastrofą.
Adam Witkiewicz z Wielkiego Lasu, jeden z bohaterów tej „Księgi”, jest za powołaniem Mazurskiego Parku Narodowego, ale chciałby usłyszeć kogoś, kto na spotkaniu z mieszkańcami powie, że te dziesięć tysięcy ludzi, które utrzymują się z pracy w lesie i zbierają owoce runa leśnego, gdy nie będą już mogły na tym zarabiać, dostaną jakąś pracę. Jeszcze nikt do Puszczy z taką ofertą nie przyjechał. Opowieści ekologów o tym, że samorządy dostaną ekwiwalent w zamian za utracone podatki, nawet gdyby były prawdziwe, nie zmienią sytuacji zwykłych ludzi żyjących w Puszczy.
Wejście Polski do Unii uruchomiło wielki proces emigracji. Puszcza pustoszeje. Wyludniają się wioski, w miastach mało jest młodych ludzi. Ci, którzy zostali i prowadzą tu interesy muszą w ciągu dwóch, góra trzech miesięcy sezonu zarobić na cały rok. Park Narodowy nie pomoże nam w rozwiązaniu żadnego z tych problemów.
- Ale rzeka Krutynia latem już przypomina Krupówki w Zakopanem i dusi się od nadmiaru turystów…
- Istotnie na Krutyni w okresie turystycznego szczytu jest więcej ludzi niż na Nowym Świecie w Warszawie. To problem z którym nie dajemy sobie rady. Brzegi tej pięknej rzeki przypominają dzisiaj obrazy z jakiegoś filmu science-fiction. Powstaje pytanie jak to jest możliwe, skoro dzieje się to dosłownie obok siedziby Mazurskiego Parku Krajobrazowego. Nie jestem urzędnikiem, jestem miłośnikiem przyrody. Dla mnie Puszcza to wielkie, cudowne, naturalne dobro. Nie wyobrażam sobie, że można w ten sposób eksploatować rzekę.
W Puszczy zmienia się nie tylko rzeka. Jeden z bohaterów naszej „Księgi”, zauważa, że dawniej przybywała tu zupełnie inna klasa turystów, dominowali ludzie kulturalni, inteligentni. A dzisiaj bardzo często wpadają tu osobnicy, którzy piją w piątek, piją w sobotę, piją w niedzielę, a w poniedziałek nie za bardzo wiedzą, gdzie w weekend byli. Oczywiście to nie jest problem tylko samej Puszczy, ale w ogóle nowej, weekendowo-korporacyjnej obrzędowości Polaków. O ile Warmia to cud architektury , o tyle Mazury to rzeczywiście cud przyrody. Na Mazurach niczego poza naturą nie ma, obiektów zabytkowych wysokiej klasy jest niewiele. Często ludzie traktują Mazury jedynie jako jedno z miejsc wypadu z wielkiego miasta. Tylko na moment. Jeśli nie mamy dla nich innej oferty, to będą się tak zachowywać, jak się zachowują.
- Istotnie na Krutyni w okresie turystycznego szczytu jest więcej ludzi niż na Nowym Świecie w Warszawie. To problem z którym nie dajemy sobie rady. Brzegi tej pięknej rzeki przypominają dzisiaj obrazy z jakiegoś filmu science-fiction. Powstaje pytanie jak to jest możliwe, skoro dzieje się to dosłownie obok siedziby Mazurskiego Parku Krajobrazowego. Nie jestem urzędnikiem, jestem miłośnikiem przyrody. Dla mnie Puszcza to wielkie, cudowne, naturalne dobro. Nie wyobrażam sobie, że można w ten sposób eksploatować rzekę.
W Puszczy zmienia się nie tylko rzeka. Jeden z bohaterów naszej „Księgi”, zauważa, że dawniej przybywała tu zupełnie inna klasa turystów, dominowali ludzie kulturalni, inteligentni. A dzisiaj bardzo często wpadają tu osobnicy, którzy piją w piątek, piją w sobotę, piją w niedzielę, a w poniedziałek nie za bardzo wiedzą, gdzie w weekend byli. Oczywiście to nie jest problem tylko samej Puszczy, ale w ogóle nowej, weekendowo-korporacyjnej obrzędowości Polaków. O ile Warmia to cud architektury , o tyle Mazury to rzeczywiście cud przyrody. Na Mazurach niczego poza naturą nie ma, obiektów zabytkowych wysokiej klasy jest niewiele. Często ludzie traktują Mazury jedynie jako jedno z miejsc wypadu z wielkiego miasta. Tylko na moment. Jeśli nie mamy dla nich innej oferty, to będą się tak zachowywać, jak się zachowują.
- Kiedy po raz pierwszy odwiedziłeś Puszczę Piską?
- W 1988 roku. Przed dworcem PKP w Rucianem nie było taksówek, stała za to bryczka. Umówiliśmy się z jej właścicielem, że będziemy jeździć po najbliższej okolicy. To były czasy, gdy wszyscy mieli pieniądze, ale nie było towaru. Bryczka była tania. Stać nas było z żoną wtedy nawet by wynająć statek na Wigrach, bo nie przyjechała wycieczka. Godzina pracy statku to była wtedy godzina pracy kombajnu. Pojechaliśmy bryczką do Prania. Po wizycie w Muzeum Gałczyńskiego, asystent ówczesnej kierowniczki odprowadził nas do płotu. Gdy ruszyliśmy, woźnica po kilku minutach obrócił się do nas i mówi tak: „Proszę się nie gniewać. Widzę że musi być pan kimś ważnym. Czy załatwiłby mi pan części do malucha, bo mi się zepsuł?”. Uznał, że skoro jeżdżę po Puszczy bryczkami i jeszcze mnie odprowadzają do płotu, to muszę być ważną osobą.
Zacząłem wtedy poznawać Puszczę Piską. Jako człowiek urodzony w Lublinie, który wiele lat spędził w Warszawie, chciałem by ktoś opowiedział mi o tej Puszczy. Na pytanie o Puszczę nie mogła odpowiadać jedna osoba. W naszej „Księdze” próbuje to zrobić dwudziestu znakomitych autorów.
- W 1988 roku. Przed dworcem PKP w Rucianem nie było taksówek, stała za to bryczka. Umówiliśmy się z jej właścicielem, że będziemy jeździć po najbliższej okolicy. To były czasy, gdy wszyscy mieli pieniądze, ale nie było towaru. Bryczka była tania. Stać nas było z żoną wtedy nawet by wynająć statek na Wigrach, bo nie przyjechała wycieczka. Godzina pracy statku to była wtedy godzina pracy kombajnu. Pojechaliśmy bryczką do Prania. Po wizycie w Muzeum Gałczyńskiego, asystent ówczesnej kierowniczki odprowadził nas do płotu. Gdy ruszyliśmy, woźnica po kilku minutach obrócił się do nas i mówi tak: „Proszę się nie gniewać. Widzę że musi być pan kimś ważnym. Czy załatwiłby mi pan części do malucha, bo mi się zepsuł?”. Uznał, że skoro jeżdżę po Puszczy bryczkami i jeszcze mnie odprowadzają do płotu, to muszę być ważną osobą.
Zacząłem wtedy poznawać Puszczę Piską. Jako człowiek urodzony w Lublinie, który wiele lat spędził w Warszawie, chciałem by ktoś opowiedział mi o tej Puszczy. Na pytanie o Puszczę nie mogła odpowiadać jedna osoba. W naszej „Księdze” próbuje to zrobić dwudziestu znakomitych autorów.
Marek Barański
Waldemar Mierzwa, autor, właściciel Oficyny Wydawniczej „Retman”. Pomysłodawca i redaktor serii „Moja Biblioteka Mazurska” w której ukazuje się „Księga Puszczy Piskiej”.
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Dodaj komentarz Odśwież
Dodawaj komentarze jako zarejestrowany użytkownik - zaloguj się lub wejdź przez