Orzechowo: Wieś, którą pochłonął komunizm

2022-07-16 14:00:00 (ost. akt: 2024-09-24 09:21:08)
Orzechowo: Wieś, którą pochłonął komunizm

Autor zdjęcia: Andrzej Sprzączak

Był sobie polski grób. Drewniany krzyż postawił ojcu jeszcze przed wojną najstarszy syn. Zmarł on, potem jego młodszy brat, działacz Związku Polaków w Niemczech. Najmłodszy z braci przed wyjazdem z PRLu do Niemiec postawił ojcu porządny, murowany nagrobek. Po niemiecku.

Orzechowo leży na południe od Olsztyna, na granicy historycznej Warmii. Dalej na południe są jeszcze Ząbie, a potem już mazurskie Kurki. Położone jest pięknie, między jeziorami Pluszne Wielkie i Łańskie. I to położenie, przyczyniło się do zagłady wsi.

A dokładniej ośrodek rządowy w Łańsku, w którym odpoczywali i polowali polscy i zagraniczni komunistyczni notable. W latach 70tych XX wieku ośrodek postanowiono powiększyć. Na drodze stało między innymi Orzechowo. Mieszkających tam Warmiaków “przekonano” do sprzedaży ojcowizny. Z reguły komuniści płacili za to zgodą na wyjazd do Niemiec.

— Pluski przeżyły odpust ku czci św. Michała Archanioła, bardzo uroczyście, choć już bez orkiestry jak to bywało dawniej. Wyjazdy do RFN podcięły również istnienie orkiestry dętej. W parafiach zamieszkałych dotąd w absolutnej większości przez Warmiaków robi się coraz smutniej. W tym roku wyjechała do RFN ostatnia rodzina z Orzechowa - rodzina Biehs. Ona czuwała nad kościołem i przechowywała klucze. Orzechowo wioska przestała istnieć...Wszystkie pola i łąki w Orzechowie zajął Łańsk — czytamy w wpisie w kronice parafialnej z roku 1977 (orzechowo.wiara.pl).

Jak to celnie napisano na stronie Miłośnicy Plusk (https://www.facebook.com/milosnicyplusk): “W tamtych czasach liczyła się bardziej zwierzyna łowiecka, niż rdzenna ludność Orzechowa”.

Niektórzy wyjeżdżali z chęcią, inni, bo ich do tego zmuszano. — Temu, kto się ociągał, jakiś nieznany sprawca podłożył ogień pod stodołę, były też inne represje. Co lepsze opuszczone domy przejęli prominenci z Warszawy. Inne z czasem zamieniły się w ruinę. Były też takie, które zupełnie rozebrano — wspominał w jednym z tekstów w Gazecie Olsztyńskiej mieszkaniec pobliskiej Stawigudy.

Ten eksodus nie dotyczył zresztą tylko parafii w Orzechowie. Edward Gierek w latach 70tych przehandlował większość tzw. autochtonów, w tym Warmiaków, którzy mieszkali wokół Olsztyna za niemieckie kredyty. Do tej pory pamiętam opustoszałe wsie w gminie Dywity. To tam znalazłem wtedy porzucony na podwórku zeszyt do rosyjskiego, w którym na ostatniej stronie zapisano tekst Ojcze Nasz w języku niemieckim.


Plan komunistów był mniej więcej taki, żeby za niemieckie marki wypchnąć z PRLu osoby będące dla systemu balastem. A więc np. z jednej starsze, z drugiej zadeklarowanych publicznie Niemców. Szybko jednak machnięto na to ręką i dawano zgody na wyjazd prawie każdemu. Prawie, bo niektórzy z nieznanych powodów ich nie dostali.

Orzechowo założyli chłopi z Mazowsza. Jednak to nie oni byli pierwszymi mieszkańcami tych ziem, ani nawet nie Prusowie. Kilka kilometrów od kościoła w Orzechowie odnaleziono bowiem osadę z epoki brązu czyli jakieś 1-2 tysiące lat przed narodzinami Chrystusa. Ciekawsze było jednak znalezisko na polu jednego z Warmiaków w pobliskich Pluskach, gdzie w latach 30tych ub. wieku archeolodzy odkryli aż 22 groby z tej epoki.

Orzechowo było niewielką wsią. W 1861 roku było w niej 17 chałup i 81 mieszkańców, 50 lat później 108, a tuż przed wybuchem II wojny światowej 99. We wsi mówiono po polsku.

Zauważył to też Prymas Stefan Wyszyński. Przebywał on tam w sierpniu 1953 roku, miesiąc przed swoim aresztowaniem.

— Spotykani ludzie niemal wszyscy mówią po polsku, nie spotkaliśmy takiego, który nie rozumiał języka polskiego. Wszyscy dobrze odpowiadają pochwalonego czystym językiem. Najlepiej mówią chłopcy po wojsku; znać na nich, że otarli się o mowę literacką. Bez błędów zazwyczaj, mówią starsi, chociaż w fonetyce ulegają niemieckiej manii charczenia. Najgorzej mówią dziewczęta, które mają najmniej kontaktu z Polską — zapisał 14 sierpnia 1953 roku.

Bo i rzeczywiście Orzechowo stało językiem polskim. Jeszcze na początku XX wieku ponad 100 osób za swój język ojczysty uznawało polski, niemiecki ledwie 5.

Choć trzeba pamiętać i o tym, że sam fakt znajomości czy nawet używania języka polskiego (gwary warmińskiej) o niczym nie przesądzał.

To zjawisko w 1945 roku zauważył Lucjusz Dura, naczelnik wydziału osiedleńczego Urzędu Pełnomocnika Rządu RP na Okręg Mazurski. — Z ludności tej pozostała dziś nieliczna garstka, u wielu wypaczyli Niemcy ich duchową konstrukcję do tego stopnia, że mówią po polsku, a uważają się za Niemców — stwierdził na pierwszym zjeździe starostów powiatowych, który odbył się w Olsztynie w lipcu 1945 roku.

Prymas Wyszyński odnotował też, że większość nazwisk na drewnianym żyrandolu upamiętniającym poległych w czasie I wojny światowej jest polskich: Na 43 nazwiska poległych 30 jest polskich. Warto je przytoczyć: John. Kowalewski, Hoh. Choina, Aug. Mathiak, Jos. Biernath, Franz Baczewski ( kilkakrotnie), Konrad Zacheja, Sopella, Baszkrowitz, Kasprowski, Wielengowski, Kottkowski, Michalczik, Czeczko, Oppenkowski, Urban, Niemierza, Balewski, Jurewitz, Quitek, Wieczorek, Piotrasch, Popowski, Bendorza itp.

Dodajmy od siebie, że są tam umieszczeni Joseph i Franz Biehs, zapewne jacyś pradziadkowie rodziny Warmiaków, których wspomniano w cytowanej powyżej parafialnej kronice.

Prymas słusznie zauważył, że “Nieszczęściem dla Polski jest, że Warmia wróciła w okresie komunizowania Polski.”. Niestety pomylił się jednak w drugim zdaniu: “Ale przeszli zwycięsko przez germanizację, to przejdą zwycięsko przez komunizowanie”.

Niejako symboliczna w tym kontekście jest poniższa historia

W 1959 na miejscowym cmentarzu był jeden przedwojenny grób z polskimi napisami. Potem zniknął. Dlaczego?

— Najstarszy syn Michała Materny Józef, który wystawił ojcu krzyż z polskim napisem, już nie żył. Kilka lat po nim zmarł jego młodszy brat Franciszek, członek Związku Polaków w Niemczech...Natomiast najmłodszy brat, Jan, wyjechał do Niemiec, a przed opuszczeniem Warmii usunął drewniany krzyż z polskim napisem i zastąpił go murowanym, ale z napisem niemieckim — pisze Janusz Jasiński w swoim artykule zamieszczonym w książce "Gościniec Niborski".

Gościniec Niborski to fragment starego, sięgającego średniowiecza szlaku z Warszawy do Królewca, który przebiega między innymi przez Orzechowo.

Igor Hrywna






Czekamy na Wasze zdjęcia i opisy pięknych zakątków regionu, kliknij tutaj, aby dodać swój artykuł lub skontaktuj się z nami pod adresem redakcja@mojemazury.pl.

Komentarze (1) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Dodaj komentarz Odśwież

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Dodawaj komentarze jako zarejestrowany użytkownik - zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. frost #3102993 16 lip 2022 16:43

    Przypomiała mi się historia opowiedziana w 1980 roku , przez jednego z mieszkańców Plusk albo Orzechowa. Chłop był repatriantem z Wileńszczyzny ożeniony z miejscową Warmiaczką. Jego nieszczęściem było, że był posiadaczem atrakcyjnie położonej chałupy. Dostawał propozycję nie do odrzucenia z elementem szantażu. Wkurzony interweniował w gminie i na propozycję wyjazdu oznajmił "panowie toż ja z Wilna!". Nie pomogło. W końcu zrezygnował i wyjechał. Taka historia...

    Ocena komentarza: warty uwagi (8) ! - + odpowiedz na ten komentarz

Polecamy