Hans Kloss miał swój pierwowzór w rzeczywistości. Był nim lejtnant NKWD, niejaki Henryk M., Polak rodem z suwalszczyzny. Za zdradę zapłacił gardłem. To stało się już po wojnie, w jej trakcie chciał wysadzić most w mazurskich Grądach Kruklaneckich.
Początek tej historii sięga 1908 roku, kiedy połączono Giżycko z Oleckiem między innymi przez Grądy Kruklaneckie. Miejscowy most kolejowy był drugim co do długości w Prusach. Dłuższe były tylko wiadukty w Stańczykach.
W tamtych okolicach jesienią 1944 roku działał sowiecki odział dywersyjny pod dowództwem wspomnianego Henryka M., a on sam często używał munduru oficera Abwehry. Jego przygody stały się inspiracją do powstania “Stawki większej niż życie”. Pierwszy odcinek “Stawki” w rzeczywistości wydarzył się w Gołdapi, gdzie zginęli radiotelegrafistka Tatiana Łanowicka i żołnierz osłony Georgij Bagrowski, a sam Henryk M. uszedł cało. Jak filmowy Kloss.
W każdym razie grupa planowała wysadzenie wiaduktu, ale po dekonspiracji oddział przebił się do swoich przez linię frontu. A pierwowzór Klossa zginął 30 czerwca 1945 roku rozstrzelany za zdradę przez patrol AKO (Armia Krajowa Obywatelska), formację zbrojną polskiego podziemia antykomunistycznego działająca na terenie województwa białostockiego.
Według pięknej legendy most wysadzili niedługo po jego śmierci polscy osadnicy. Dlaczego? Bo chcieli w ten sposób uniemożliwić Rosjanom wywożenie zrabowanego na Mazurach majątku. Fakt, sowieci na terenie dzisiejszego warmińsko-mazurskiego rabowali i prywatnie i służbowo.
A zawołanie “Dawaj czasy/Dawaj zegarek” stało się niemal zawołaniem bojowym krasnoarmiejców. Z tego powodu słynne zdjęcie pokazujące moment zawieszenia na budynku Reichstagu radzieckiego sztandaru musiał zostać wyretuszowane. Jeden z żołnierzy miała bowiem zegarki na obu rękach. Zatem jeden mu wymazano.
Zresztą w pewnym sensie było to usankcjonowane prawnie, bo wyróżniający się czerwonoarmiści mogli raz w miesiącu wysłać do domu 5- kilogramową paczkę ze trofiejnymi przedmiotami.
O wiele większy zasięg miały z kolei “trofiejne otriady”, które zajmowały się pozyskiwaniem różnych dóbr dla ZSRR. Wywożono całe fabryki, huty i elektrownie. Według sowieckich danych w granicach dzisiejszej Polski zdemontowano i wywieziono do Rosji 1119 przedsiębiorstw.
Rosjanie zwijali też tory. I to nie jest przenośnia. Jak wyliczył Jakub Prawin, Pełnomocnik Rządu na Okręg Warmińsko-Mazurski, a potem pierwszy wojewoda olsztyński, Rosjanie z 2984 kilometrów torów w Okręgu Mazurskim zdemontowali 1781 km, w tym jeden tor na linii Kętrzyn-Giżycko-Ełk. (około 80 kilometrów).
O wiele większy zasięg miały z kolei “trofiejne otriady”, które zajmowały się pozyskiwaniem różnych dóbr dla ZSRR. Wywożono całe fabryki, huty i elektrownie. Według sowieckich danych w granicach dzisiejszej Polski zdemontowano i wywieziono do Rosji 1119 przedsiębiorstw.
Rosjanie zwijali też tory. I to nie jest przenośnia. Jak wyliczył Jakub Prawin, Pełnomocnik Rządu na Okręg Warmińsko-Mazurski, a potem pierwszy wojewoda olsztyński, Rosjanie z 2984 kilometrów torów w Okręgu Mazurskim zdemontowali 1781 km, w tym jeden tor na linii Kętrzyn-Giżycko-Ełk. (około 80 kilometrów).
I tu dochodzimy do sedna. Mieszkańcy mieli wysadzić wiadukt 8 września 1945 roku. Jednak przez Grądy nic nie można było już wywozić, bo Rosjanie po prostu zabrali sobie szyny do siebie ( z Grądów przez Kruklanki i Węgorzewo można było dojechać pociągiem do leżących teraz po stronie rosyjskiej Darkiejm). Kto zatem wysadził most? Sowieccy saperzy? Tylko po co?
Warto pamiętać, że w 1944 roku do pobliskich Kruklanek Niemcy przywieźli pociągiem generała Tadeusza Bora-Komorowskiego.W pobliskim Pozezdrzu, w swojej kwaterze polowej, chciał się z nim spotkać Heinrich Himmler i namówić go do współpracy. Bór-Komorowski odmówił i do spotkania nie doszło.
Igor Hrywna
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Dodaj komentarz Odśwież
Dodawaj komentarze jako zarejestrowany użytkownik - zaloguj się lub wejdź przez