Henryk Sienkiewicz zastąpił na tym miejscu św. Zygfryda walczącego ze smokiem. Mieszkańcy Bisztynka, zwłaszcza ci młodsi, nazywają ten pomnik „panem Głową”, „Sienkiem”, albo po prostu „Heniem”. Skwer otaczający pomnik to miejsce spotkań i punkt orientacyjny. „Spotkamy się przy Heńku” - umawiają się chłopcy z dziewczętami. Niewielu wie, że ten pomnik ma bogatą historię. Oto ona.
W czasie I Wojny Światowej na wszystkich jej frontach zginęło 169 mieszkańców ówczesnej bisztyneckiej parafii. Pomysł ich godnego upamiętnienia został zrealizowany dopiero 11 lat po zakończeniu wojny. 1 września 1929 roku odbyła się w Bisztynku uroczystość odsłonięcia pomnika, postawionego w reprezentacyjnym miejscu miasteczka. Kriegerdenkmal lub inaczej Ehrenmal odsłonięty został przez weteranów wojennych w asyście pocztów sztandarowych i chorągwi kościelnych. Na masztach zawieszono flagi państwowe i Prus Wschodnich. W uroczystości uczestniczyły setki mieszkańców.
Na kamiennym cokole umieszczono rzeźbę przedstawiającą św. Zygfryda – postać pochodzącą ze starogermańskich legend. To odpowiednik brytyjskiego św. Jerzego. Niektórzy zresztą twierdzą, że był to właśnie święty Jerzy. W każdym razie rzeźba przedstawiała rycerza na koniu, waczącego ze smokiem. Na bokach czworobocznego cokołu umieszczono odlane z metalu tablice z nazwiskami 169 poległych i zmarłych w niewoli mieszkańców Bisztynka, Sękit, Troszkowa, Dąbrowy i Kokoszewa. Dzień przed odsłonięciem pomnika listę nazwisk opublikowała lokalna gazeta Bischofsteiner Anzeiger (Goniec Bisztynecki).
Pomnik przetrwał do końca stycznia 1945 roku w nienaruszonej formie. Po zajęciu Bisztynka przez Armię Czerwoną z cokołu zniknęły metalowe tablice z nazwiskami. Rzeźba św. Zygfryda przetrwała, co najmniej do 1954 roku. Pamiętają ją jeszcze ci, którzy właśnie w tym roku do Bisztynka przybyli. Później ktoś ją zniszczył. Nie wiadomo, czy władze, czy jacyś wandale. Po około 60 latach udało się odnaleźć fragment oryginalnej rzeźby. Wśród gruzu, który miał trafić w fundamenty budynku, zauważył smoczą głowę pan Edmund. Ocalił ją przed zabetonowaniem.
Pusty cokół stał na skwerze do 1965 roku. Wówczas „społeczeństwo Bisztynka” odsłoniło popiersie Henryka Sienkiewicza ustawione na cokole Pomnika Poległych. Nikt nie pamięta dziś, dlaczego wybrano akurat Sienkiewicza.
Popiersie przetrwało do 1988 roku. Wówczas Sienkiewiczowi oderwano głowę. Dotarliśmy do „wandala”, który to zrobił. Oto jego relacja: „Miałem wtedy 16 lat. Wracałem, około 1.00 w nocy, w towarzystwie kolegów i koleżanek z dyskoteki, która odbyła się w ówczesnym MGOK-u. Przy "Heńku" usiedliśmy na ławkach. Dla popisania się przed kolegami wlazłem na cokół i usiadłem na popiersiu tak, że głowę miałem między nogami. Siedziałem tyłem do budynku przedszkola. Po kilkunastu sekundach chciałem zejść. Chwyciłem ręką za czoło Sienkiewicza i opuszczałem nogi w dół. Wtedy ta głowa się oderwała i poleciała najpierw na mnie, a potem na ziemię rozsypując się w "drobny mak". Nie mogłem utrzymać równowagi i spadłem z cokołu. Koledzy się śmiali zamiast mi pomagać! Uderzając o beton złamałem sobie prawą rękę w łokciu. Wylądowałem w szpitalu, gdzie składano mi ją operacyjnie, na śruby. Myślę, że to popiersie było już naruszone i popękane wcześniej. Sprawiły to pewnie same warunki atmosferyczne. Materiał z którego wykonano popiersie był miękki i - jak przypuszczam - przez lata stracił swoją spójność. Oczywiście nie zrobiłem tego specjalnie, bo do Henryka Sienkiewicza nic nie mam” - śmiał się rozmówca.
Po tym wypadku usunięto z cokołu także resztki popiersia. W naszym kraju nastąpiły burzliwe zmiany ustrojowe. Nikt nie miał czasu na zajmowanie się powrotem „Heńka” na cokół. Stało się to dopiero na początku lat 90. XX wieku. U znanego rzeźbiarza zamówiono „nowego” Sienkiewicza. Gdy dotarł na cokół, mieszkańcy byli zawiedzeni, a nawet oburzeni. Nie odtworzono bowiem pierwotnego popiersia. Artysta wyrzeźbił samą głowę i nie zachował proporcji względem cokołu. Natychmiast w języku Bisztynian pojawił się „pan Głowa”. Gminna wieść niesie, że rzeźba przedstawiała Feliksa Dzierżyńskiego, którego ktoś zamówił wcześniej, a że czasy dla Feliksa stały się nieprzychylne, zamówienia nie odebrano. Artysta podobno odkuł co trzeba, nieco pozmieniał i z Feliksa wyszedł mu Henryk.
Stoi do dziś, spoglądając na budynek poczty.
Komentarze (4) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Dodaj komentarz Odśwież
Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych
Dodawaj komentarze jako zarejestrowany użytkownik - zaloguj się lub wejdź przez
Z góry dziękuje :-) #629036 | 80.54.*.* 6 kwi 2012 11:26
kawał dobrej roboty, czy nie mógł by p.w tak rzeczowy sposób opisywać historii na przykład Lidzbarka Warmińskiego :-)
Ocena komentarza: warty uwagi (7) ! odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (1)
Bolek #628970 | 83.20.*.* 6 kwi 2012 10:19
Panie Bolesławie - rzeźbiarzu znany z Reszla (kiedyś) - proszę o deklarację. To był Dzierżyński, czy to nieprawda to podanie ludowe o którym wyżej napisano :-) ???
Ocena komentarza: warty uwagi (5) ! odpowiedz na ten komentarz
koleś #628159 | 83.20.*.* 5 kwi 2012 17:32
Serdeczne pozdrowienia dla "wandala". Przeszedłeś do historii Bisztynka :-)
Ocena komentarza: warty uwagi (5) ! odpowiedz na ten komentarz