Marcin Meller: Na Mazurach najbardziej lubię paskudny listopad

2017-06-26 09:05:06 (ost. akt: 2017-06-26 13:10:44)
Marcin Meller: Na Mazurach najbardziej lubię paskudny listopad

Autor zdjęcia: Archiwum prywatne Marcina Mellera

Od Mazur jest uzależniony. Od ich smaków, kolorytu, natury. Kiedy więc tylko może wyrywa się z Warszawy i pędzi na swoją wieś, położoną tuż pod Reszlem. Marcin Meller opowiada nam, o tym, co fascynuje go w mazurskich klimatach.

Podobno uwielbiacie śpiewać, kiedy jedziecie na Mazury. Co nucicie najczęściej?


Przeanalizujmy. Repertuar zależy od tego, czy jedziemy całą rodziną czy jadę sam. Ostatnio dzieci uwielbiają słuchać w samochodzie audiobooków z „Pippi Langstrumpf” i „Dzieci z Bullerbyn”. Tego słuchamy w momencie, kiedy zażądają tego dzieci. A co do muzyki. Niestety zaraziłem dzieci swoją miłością do Morrisseya. Są fanami jednej płyty tego artysty, a w dodatku jednej piosenki — „That’s how people grow up”. W czasie drogi na Mazury rządzi więc Morrissey.

A kiedy przyjeżdżacie na Mazury, to tam obok muzyki, rządzi natura? Czy przebywanie wśród mazurskich pól i lasów łagodzi obyczaje?


Kiedy znajdziemy się na naszej mazurskiej wsi, trafiamy do zupełnie innego świata. To, co tam znajdujemy, to kompletne wyciszenie. Najlepszym sposobem na spędzanie wolnego czasu jest obserwowanie przyrody. Wystarczy usiąść i zapatrzyć się na las, łąkę i czekać, aż pojawi się jakaś zwierzyna. Warszawa i Mazury to dwa kompletnie różne światy. Kiedy jadę samochodem i mijam Szczytno, już zaczynam cieszyć się na myśl, co mnie zaraz czeka. Kompletny spokój.

Ktoś mógłby powiedzieć, że nie jest pan utożsamiany ze spokojem…


W Warszawie mam nieustanną gonitwę, godzę kilka zajęć jednocześnie, więc cenię ten mazurski spokój. Tu mogę założyć gumowce, sprawdzają się najlepiej, i zwolnić. Kiedy ostatnio, po raz kolejny zresztą, odwiedzili nas nasi przyjaciele ze Stanów Zjednoczonych, stwierdzili, że nigdy nie widzieli mnie tak szczęśliwego jak w tamtych okolicznościach przyrody. Sąsiedzi już się do nas przyzwyczaili, bo przyjeżdżam na wieś od wielu lat. Jestem już dla nich pół- mazurski.

Jest pan jednak rozpoznawalną osobą, więc jak radzi sobie pan z popularnością na Mazurach?


Na początku, kilka lat temu, panie kasjerki w jednym z supermarketów dziwiły się, że kupuję wiadro, albo ręczniki lub prześcieradło. Toczyły się więc na ten temat pogawędki. Teraz miejscowi już się przyzwyczaili. W sezonie czasem zaczepi mnie jakiś turysta. W przypadku tubylców straciłem już aspekt nowości.

A pana Mazury jeszcze zaskakują?


Cały czas coś mnie zaskakuje. Śmieję się czasem, że nasze Mazury to nasza pół-Gruzja, bo czas jest wartością umowną. Kiedy jesteśmy na miejscu, musimy wyjść z myślenia warszawskiego, takiego zadaniowego. W Warszawie to działa, w okolicach Reszla niekoniecznie. Fascynujące jest to, że wciąż poznaję nowych ludzi. To jest kapitalne.

Kogo pan ostatnio spotkał?


A choćby Zbyszka i Dorotę, którzy prowadzą Stanicę Wodną w Sorkwitach. Paradoksalnie, mimo że mieszkam niedaleko, nigdy nie mogłem wybrać się na kajaki. O ironio, moja szalona współprowadząca z „Dzień dobry TVN” — Magda Mołek z mężem przyjechali do nas na Mazury i wyciągnęli nas na spływ. Teraz zrobiło się tak, że wpadamy do Sorkwit popływać, ale też by zwyczajnie porozmawiać. Takich ludzi jest mnóstwo i boję się tutaj wymieniać, żeby kogoś nie pominąć. To jest właśnie super. Ten świat różni się tak od tego warszawskiego, że ma na nas ozdrowieńczy wpływ.

Co to oznacza dla pana, że na Mazurach czuje się pan bardzo dobrze?


Na Mazurach ładuję akumulatory. Tutaj odpoczywa nie tylko umysł, ale i ciało. W Warszawie mam cztery rożne prace, wykonywane jednocześnie i wiele różnych obowiązków. Moja wieś na Mazurach jest najlepszym lekiem na wszystko.

Widział pan wiele pięknych miejsc na całym świecie. A jak na tym tle wypadają Mazury?


Jestem z Warszawy, więc mój związek z nimi zaczął się już w dzieciństwie. Jeździłem tam na wakacje z rodzicami. Mój pierwszy samotny wyjazd odbył się w wieku 15 lat. Pojechaliśmy wtedy z kumplem nad Jezioro Nidzkie. Nie było roku, bym na Mazury nie jeździł. Traf chciał, że dziesięć lat temu ktoś z rodziny kupił ten dom, którego teraz jesteśmy właścicielami. Cztery lata temu go od nich odkupiliśmy. Mam jednak jeszcze kilka swoich ulubionych miejsc. Wśród nich są Bieszczady i Pomorze Zachodnie. I tak naprawdę fakt, że wybrałem gminę Reszel było kwestią przypadku. Ale zachwycającego przypadku. Reszel jest cudowny. Gotyckie mosty, imponujący gotycki kościół farny św Piotra i Pawła. A kilka kilometrów dalej sanktuarium w Świętej Lipce i jego sławetne organy. No i genialne okolice na rowery. Jestem miłośnikiem Reszla. Pamiętając, że to już Warmia, bo przez naszą gminę przebiega granica historyczna Warmii i Mazur. Ja jestem kilkaset metrów po mazurskiej stronie.

A pana żona nawet zaśpiewała w Reszlu...


To była inicjatywa chłopaków z zaprzyjaźnionej reszelsko-kętrzyńskiej kapeli rockowej „Ukryta Strona Miasta”. Świetny koncert w restauracji Rycerska przy rynku w Reszlu. Dali czadu! Przez te lata zawiązało się tyle znajomości, że aż trudno je zliczyć.

A jakie smaki poznaliście? W jednej z knajpek na rynku w Reszlu serwują znakomitą pizzę.


Byłem raz, była w porządku. Jeśli jestem w Reszlu, to idziemy coś zjeść do Rycerskiej albo na Zamek. Mają tam przepyszną zupę szczawiową. Potem jadamy lody i ciastka w kawiarni na rogu, tuż obok kościoła. Znaleźliśmy też fantastyczny kulinarny skarb i zajazd pani Zosi w Szestnie pod Mrągowem. To jedno z naszych wielkich odkryć. Jej kołduny w rosole są nieziemskie! No i po sąsiedzku w Warpunach. A sery owcze od Sylwii i Rusłana z rancza, też w Warpunach? O jedzeniu mógłbym opowiedzieć kompletnie nową historię. Jestem maniakiem jedzenia, więc potrafię przejechać kilkadziesiąt kilometrów, by sprawdzić, jak smakuje nowa potrawa.

Można więc powiedzieć, że jest pan uzależniony od Mazur.


Nie wyobrażam sobie bez nich życia. Najbardziej lubię paskudny listopad. Na Mazurach nikogo nie ma. W Mrągowie pustki, breja, deszcz. A ja w zakupionych w jednym ze sklepów w Reszlu kaloszach chodzę po okolicy. Kiedy mam przerwę i nie ma mnie na mojej wsi przez dłuższy czas, wciąż krąży mi po głowie myśl: „wyrwać się, wyrwać się jak najszybciej. I być znów na Mazurach”.
Rozmawiała Katarzyna Janków-Mazurkiewicz

Czekamy na Wasze zdjęcia i opisy pięknych zakątków regionu, kliknij tutaj, aby dodać swój artykuł lub skontaktuj się z nami pod adresem redakcja@mojemazury.pl.
Zobacz w naszej bazie
  • Sanktuarium Maryjne w Świętej Lipce

    Sanktuarium Maryjne w Świętej...

    To jeden z najbardziej znanych kościołów na Warmii i Mazurach. To także bardzo znane Sanktuarium Maryjne....

  • Zamek w Reszlu

    Zamek w Reszlu

    Reszelski zamek góruje nad Reszlem i jest główną atrakcją turystyczną miasteczka. Budować reszelski...

Przewodniki lokalne

Zobacz także

  • Kościół w Wilkowie

    Kościół w Wilkowie

    Kościół z końca XIX wieku. Wilkowo (niem. Wilkendorf) – wieś w Polsce położona w województwie warmińsko-mazurskim,...

Komentarze (18) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Dodaj komentarz Odśwież

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Dodawaj komentarze jako zarejestrowany użytkownik - zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. warmiak #2273333 | 37.248.*.* 26 cze 2017 12:04

    Reszel to nie Mazury.

    Ocena komentarza: warty uwagi (4) ! - + odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (3)

    1. ale kogo to obchodzi? #2273493 | 188.146.*.* 26 cze 2017 16:51

      ...

      Ocena komentarza: poniżej poziomu (-1) ! - + odpowiedz na ten komentarz

    2. Bob Zieliński #2273542 | 88.156.*.* 26 cze 2017 19:09

      Meller Mazury nie lub Ciebie!

      Ocena komentarza: poniżej poziomu (-6) ! - + odpowiedz na ten komentarz

    3. cztan #2273709 | 5.172.*.* 27 cze 2017 05:59

      A na WARMIĘ czasem wpadasz chłopie ???

      Ocena komentarza: warty uwagi (4) ! - + odpowiedz na ten komentarz

    4. Cichy #2273876 | 83.6.*.* 27 cze 2017 11:32

      Na litość boską światowcy...! Reszel leży na Warmii!

      ! - + odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (2)

      1. kornik #2275188 | 213.73.*.* 29 cze 2017 12:38

        Przecież on mówi, że Reszel to Warmia (Jestem miłośnikiem Reszla. Pamiętając, że to już Warmia, bo przez naszą gminę przebiega granica historyczna Warmii i Mazur. Ja jestem kilkaset metrów po mazurskiej stronie). Czytajcie dokładnie

        Ocena komentarza: warty uwagi (2) ! - + odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (1)

        1. Mimma #2275573 | 89.73.*.* 30 cze 2017 00:53

          Mam tak samo. Ciągle myślę żeby znowu się wyrwać tyle, że do mojego ukochanego Olsztyna

          Ocena komentarza: warty uwagi (2) ! - + odpowiedz na ten komentarz

        2. ZEEB #2276880 | 81.190.*.* 1 lip 2017 20:54

          GOŚCIU OK. Myślę że trochę herbarnik, dlatego Go lubię.

          ! - + odpowiedz na ten komentarz

        3. zdenon #2277234 | 81.190.*.* 2 lip 2017 13:34

          narut wybraany sie odezwal tfuuuu

          Ocena komentarza: poniżej poziomu (-2) ! - + odpowiedz na ten komentarz

        4. zdenon #2277235 | 81.190.*.* 2 lip 2017 13:38

          tfuuuuuuuuuuuuuuu

          Ocena komentarza: poniżej poziomu (-1) ! - + odpowiedz na ten komentarz

        5. EM #2279121 | 213.73.*.* 5 lip 2017 08:03

          Dawno nie czytałam tak pozytywnej promocji okolic Reszla. Też je zresztą lubię i cieszy mnie, że ktoś także docenia wartość tego, co mamy obok na co dzień, a On od święta...

          Ocena komentarza: warty uwagi (6) ! - + odpowiedz na ten komentarz

        6. zux #2296705 | 83.6.*.* 28 lip 2017 07:26

          A jakie to smaki Mazur pan Meller niby poznaje skoro wszędzie jest serwowana jedzeniowa ściema wymyślona przez powojennych przesiedleńców??

          Ocena komentarza: poniżej poziomu (-1) ! - + odpowiedz na ten komentarz

        Polecamy