— Został Najjaśniejszy Pan Bartłomiej Werdich, proboszcz, po tym jak pozwolił odnowić kaplicę, od dwuletniego przykurczu uwolniony — informuje anonimowy autor na ścianie świątyni. Zapomnianej bardziej przez ludzi niż przez Boga. Bo choć kościół stoi we wsi, gdzie diabeł mówi dobranoc, to naprawdę warto tam zajrzeć. Przekonajcie się zresztą sami.
Chwalęcin to niewielka wioska położona, ciut ponad 10 kilometrów od Ornety niewielka wioska. Prowadzi do niej wąskawy, ale dobry asfalt. Chwalęcin to jedna z wielu zanikających w naszym regionie wsi.Kiedyś mieszkało w niej ponad 400 osób, teraz ledwie kilka rodzin, parę polskich, parę ukraińskich.
Cofnijmy się zatem o kilkaset lat, kiedy mieszkali tutaj Niemcy. Jeden z nich znalazł przy drodze wystrugany z czarnej olchy krzyż z wizerunkiem Ukrzyżowanego. Odniósł go do kościoła w pobliskim Osetniku. Krzyż wracał jednak trzykrotnie na swoje stare miejsce. Zbudowano więc dla niego drewnianą, potem murowana kapliczkę.
Z czasem krucyfiks zasłynął z cudów, pielgrzymów przybywało. Zapadła więc decyzja: budujemy sanktuarium. Zabrało to trochę czasu, ale dech zapiera w piersiach.
— Wszystko w kościele przypomina o krzyżu – cudowny krucyfiks w ołtarzu głównym, rzeźby świętych w ołtarzach i na ambonie, malowidła na suficie; wszystko jest tak dopasowane, by oddawać cześć temu znakowi, przez który przyszło zbawienie świata. Najpiękniej jest to jednak opowiedziane na suficie — pisze ks. prof. Andrzej Kopiczko w książce "Chwalęcin koło Ornety. Dzieje sanktuarium".
W świątyni zachwyca 20 takich sufitowych malowideł poświęconych krzyżowi i odnoszących się do historii Kościoła, np. oznaczone przez Andrzeja Kopiczkę jako nr 12 przedstawia zwycięstwo w czasie wyprawy krzyżowej 3 tys. chrześcijan walczących z krzyżem nad 40 tys. Turków. To dlatego Chwalęcin nazywany jest czasami warmińską Kaplicą Sykstyńską.
W świątyni namalowano też cuda, które przyczyniły się do jej powstania. Jedno z nich przedstawia wspomnianego na początku tekstu proboszcza Werdicha.
W prawdziwie metafizyczny nastrój wprowadzają krużganki, które są nieco młodsze od samej świątyni, bo postawiono je w latach 1820-1836. Kościół konsekrowano 100 lat wcześniej, a Czarny Krucyfiks jest datowany na około 1400 rok.
W lutym 1945 roku Chwalęcin zajęli Rosjanie. I jak to mieli w zwyczaju, poznęcali się nad cywilami i zabili około 30 osób. Kościoła nie obrabowali, ale strzelali do figur umieszczonych na fasadzie świątyni. Wizytujący w 1973 roku parafię ks. Julian Wojtkowski zapisał, że „elewacje noszą jeszcze ślady pocisków z czasów wojny”.
Kościół w miarę możliwości był remontowany, choć były to naprawy raczej doraźne. W 2004 roku konserwator zabytków zapisał, że „zespół odpustowy w Chwalęcinie wymaga pilnych, kompleksowych prac remontowo-konserwatorskich”. Poważniejsze pieniądze na remonty nadeszły jednak dopiero kilka lat później. Teraz w świątynni też trwają prace konserwatorskie.
Świątynia czeka odkrycie przez turystów.
A jadąc do Chwalęcina zatrzymajcie choć na chwilę w Ornecie.
— Kiedy ją zobaczyłem to mnie po prostu olśniło. Nie sądziłem, że takie miejsca są na świecie. Trochę przypomina francuskie Carcassonne ze „wspinającymi się” starymi budynkami. Mimo to pewnie miasto nie jest tłumnie odwiedzane przez turystów. A szkoda, bo to niezwykłe miejsce (...) To w ogóle wydaje się być nowy kompletnie nietknięty turystycznie rejon: Orneta, Jegławki, Chwalęcin. A przecież naprawdę wart poznania — mówił Jan Jakub Kolski, który na podstawie prozy Włodzimierza Odojewskiego nakręcił w Ornecie film „Wenecja”.
Igor Hrywna
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Dodaj komentarz Odśwież
Dodawaj komentarze jako zarejestrowany użytkownik - zaloguj się lub wejdź przez