Wiersz "Czerwona zaraza" powstał 29 sierpnia 1944 roku. Był to ostatni utwór napisany przez Józefa Szczepańskiego "Ziutka", polskiego poetę, powstańca warszawskiego i żołnierza batalionu "Parasol" Armii Krajowej. Ten wiersz stał się proroczą wizją, a zaczynał się tak:
Czekamy ciebie, czerwona zarazo,
byś wybawiła nas od czarnej śmierci,
byś nam kraj przedtem rozdarwszy na ćwierci,
była zbawieniem witanym z odrazą.
byś wybawiła nas od czarnej śmierci,
byś nam kraj przedtem rozdarwszy na ćwierci,
była zbawieniem witanym z odrazą.
Na początku 1945 roku rozpoczął się sowiecki "zimowy marsz", mający na celu przejęcie całego polskiego terytorium. Nowa rzeczywistość nie ominęła ziemi działdowskiej.
— Najbardziej wymownym symbolem sowieckiego "wyzwolenia" były rozsiane po całej Polsce i nadzorowane przez NKWD obozy. Pierwsze z nich powstały bezpośrednio po wkroczeniu Armii Czerwonej na terytorium Rzeczypospolitej — pisze Dariusz Kaliński.
Sowieci w tych obozach przetrzymywali działaczy politycznych oraz przedstawicieli polskiego niepodległościowego ruchu oporu, osoby wpisane na volkslistę bądź uznane za Niemców, a także niemieckich jeńców wojennych. Następnie aresztowanych deportowano do łagrów w Związku Sowieckim, gdzie czekały ich ponure lata niewolniczej pracy.
Sowieci w większości przypadków wykorzystali niemiecką infrastrukturę obozową. Jedne z więźniów obozu NKWD w Działdowie, por. Jan Sznajder, dowódca oddziału AK Jedliny-102, wspominał: „Po ograbieniu nas z rzeczy osobistych pod eskortą zostaliśmy wszyscy przewiezieni do więzienia w Chełmnie, skąd 22 lutego 1945 roku zostaliśmy przewiezieni do Działdowa. Był to poniemiecki lager, który obecnie stanowił punkt zborny dla internowanych Polaków i Niemców przeznaczonych na deportację do Rosji”.
18 stycznia 1945 roku do Działdowa wkroczyły jednostki Armii Czerwonej. Władze w mieście objęła sowiecka komendantura wojskowa pod dowództwem mjr Witalima Szitowa, a teren obozu zajęło NKWD. W miejscu niemieckiego lagru Sowieci utworzyli Obóz Nakazowo-Rozdzielczy, mający charakter obozu filtracyjnego. Osadzano w nim Polaków oraz Niemców z Pomorza, Warmii, Mazur i Mazowsza pod zarzutem podpisania volkslisty lub przynależności do niepodległościowego podziemia antyniemieckiego i antysowieckiego.
W 1992 roku prokuratura rejonowa w Białymstoku wydała postanowienie o wszczęciu śledztwa „w sprawie rozstrzeliwania Polaków na Stacji w Działdowie przez funkcjonariuszy NKWD w pierwszej połowie 1945 roku oraz wywożenia transportami kolejowymi ludności polskiej w głąb ZSRR”.
W 1992 roku prokuratura rejonowa w Białymstoku wydała postanowienie o wszczęciu śledztwa „w sprawie rozstrzeliwania Polaków na Stacji w Działdowie przez funkcjonariuszy NKWD w pierwszej połowie 1945 roku oraz wywożenia transportami kolejowymi ludności polskiej w głąb ZSRR”.
— Z informacji uzyskanych przez tutejszą Komisję wynika, że po wkroczeniu Armii Czerwonej do Działdowa NKWD organizowało obławy na ludność polską. Ujętych w toku tych obław mieszkańców pobliskich miasteczek i wsi przywożono do Ciechanowa i do Działdowa. Na stacji kolejowej w Działdowie wpędzano do wagonów towarowych i transportowano w głąb ZSRR w eksterminacyjnych warunkach. Zdarzały się wypadki rozstrzeliwania Polaków na miejscu w Działdowie — czytamy w uzasadnieniu tego śledztwa.
Obóz funkcjonował od stycznia do października 1945 roku. Jan Regulski podaje, że jako pierwsi w działdowskim obozie NKWD znaleźli się miejscowi kolejarze, którzy zebrali się przy ul. Lidzbarskiej 1, by omówić uruchomienie węzła kolejowego. Na zebranie weszli funkcjonariusze NKWD, aresztowali wszystkich obecnych i osadzili we wspomnianym obozie. Tu ich bito i zmuszano do podpisania wyssanych z palca oskarżeń. Wysłano ich pieszo z setkami innych Polaków do odległego o 50 km Ciechanowa, skąd odchodził transport. Szli pieszo, bez jedzenia i picia, a mróz był trzaskający.
— W styczniu 1945 roku, po wkroczeniu do Działdowa wojsk radzieckich, ojciec przebywał w Działdowie. Ja również mieszkałam z rodzicami. Było to 22 stycznia 1945 roku, jak ojciec poszedł do kolegi z pracy, Klementowskiego. Mieli się spotkać w jego mieszkaniu. Z tego, co wiem, spotkało się ich 6-8 kolejarzy i chcieli porozumieć się odnośnie do rozpoczęcia pracy na kolei po odejściu Niemców. Właśnie w czasie tego spotkania przyszli do mieszkania Klementowskiego funkcjonariusze NKWD. Zabrali ich wszystkich — zeznawała w latach 90. córka jednego z nich, Wiktoria Miara.
— Mąż Jan Dubielski został internowany przez władze rosyjskie w dniu 19 lutego 1945 roku i do dnia dzisiejszego nie powrócił. Mam wiadomości od naocznych świadków, że mąż w czasie transportu ciężko zachorował i zmarł — pisała do sądu jego żona wnosząc w 1947 roku o uznanie go za zmarłego. — Jan Dubielski zmarł w obozie internowanych w Działdowie. Mogło to być po południu, około godziny trzeciej. Przy śmierci Dubielskiego byłem obecny i jego zwłoki widziałem — potwierdził przed sądem więzień obozu NKWD, który go przeżył.
Z Działdowa wyjechało co najmniej 10 transportów, w których znajdowało się ponad 15 tysięcy osób, co nie wyklucza, że mogło ich być więcej. Przed podróżą więźniowie przechodzili selekcję, a uciekinierów karano śmiercią. Ciała ofiar wyrzucano z wagonów, zakopywano przy torach kolejowych lub składano do wagonu „trupiarni”. W wagonach panowały skrajne warunki – było bardzo zimno lub więźniom towarzyszyły upały oraz różne choroby. Transporty liczyły zazwyczaj do 2 tysięcy osób zdolnych do pracy. Kobiety i mężczyźni byli umieszczani w osobnych wagonach towarowych (bydlęcych), w których stłaczano 40-50 osób. Z Działdowa deportowano łącznie 15 498 osób.
Do kiedy istniał obóz? Zdania historyków na ten temat są podzielone. Obóz mógł funkcjonować do maja, sierpnia lub nawet do października 1945 roku.
— Likwidacja obozu mogła odbyć się w drugiej połowie 1945 roku, co może wskazywać na przejęcie przez PKP z rąk sowieckich szerokotorowej linii kolejowej prowadzącej z Działdowa do Ostrołęki i dalej do Białegostoku oraz granicy z ZSRR. Wybudowana w celu ułatwienia dowozu zaopatrzenia na front, następnie była wykorzystywana do wywozu na Wschód ludzi i mienia. Oficjalne przekazanie odbyło się w Olsztynie 15 sierpnia 1945 roku. Brakuje jednak zeznań osób, które byłyby wywiezione później niż w kwietniu 1945 roku. Jest więc możliwe, że po zakończeniu wojny pełnił już inną funkcję niż obozu dla deportowanych — pisze dr Waldemar Brenda.
Budynek obozowy przy ulicy Grunwaldzkiej 5 był świadkiem wielu tragicznych wydarzeń. Pamięć o więźniach tego obozu będzie trwać. Tej zbrodni nie można zapomnieć.
Andrzej Rutecki
Autor artykułu jest wiceprezesem Stowarzyszenia Odnowy Chrześcijańskiej Pamięć i Tożsamość z Działdowa. Ma on w swoim dorobku klika publikacji książkowych: „Świadkowie prawdy. Duchowni katoliccy w niemieckim obozie Soldau w Działdowie” (wyd. Działdowo 2021), „Niemieckie i sowieckie zbrodnie na ziemi działdowskiej” - autor obszernego rozdziału (wyd. Olsztyn 2022), "Jasne promienie w obozie męki" (wyd. Działdowo 2023), "Niemiecki obóz przejściowy w Działdowie 1939-1945. Wybrane zeznania świadków w Aktach Głównej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich w Polsce" (wy. Działdowo 2024) a także wielu artykułów, które ukazały się w "Naszym Dzienniku" i w "Niedzieli".
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Dodaj komentarz Odśwież
Dodawaj komentarze jako zarejestrowany użytkownik - zaloguj się lub wejdź przez