Co to tam nam płynie pod Warszawską?

2025-01-12 13:20:00 (ost. akt: 2025-01-12 19:32:19)
Co to tam nam płynie pod Warszawską?

Autor zdjęcia: Igor Hrywna

Wiadomo, że Olsztyn to jeziora, a jak rzeki to Łyna i Wadąg. Ta ostatnia płynie w Olsztynie jednak tylko
przez nieco ponad 3 kilometry. Więcej w stolicy warmińsko-mazurskiego jest strugi Kortówki. Ta struga (mała rzeczka) ma bowiem prawie 5 kilometrów długości. Wypływa z jeziora Ukiel, potem wpada do jeziora Kortowskiego i z niego wypływa by wlać się w Brzezinach do Łyny.


To dlatego pojawił się nawet kiedyś pomysł, aby przysposobić turystyczne Kortówkę (poszerzyć i usunąć przeszkody) i stworzyć w ten sposób niezwykły szlak wodny w Olsztynie, który połączyłby dwa wspomniane jeziora oraz Łynę i Kortówkę.

Ale skąd wzięły się nazwy Kortowskie (jezioro), Kortowo i Kortówka? — Nazwa Kortowo pochodzi od staropruskiego słowa kurtains, kurtojs, kortau, corto. W dokumencie z 1348 roku pojawiła się nazwa Cortoyn. Językoznawcy są przekonani, że jezioro Curtoyen pochodzi od staropruskiego słowa korto oznaczającego puszczę, gęste zarośla — pisze prof. Stanisław Achremczyk w książce "Kortowo dawniej i dziś".

W sobotę trochę posypało, więc wybrałem się na spacer wzdłuż Kortówki. Od jeziora Kortowskiego odgradza go siatka. I jest tak już od 1956 roku, kiedy to zaczęto oczyszczać jezioro eksperymentalną metodą wymyśloną przez przez profesora Przemysława Olszewskiego z ówczesnej Wyższej Szkoły Rolniczej w Olsztynie. Polegała ona odprowadzaniu zanieczyszczonej wody z dna jeziora za pomocą
za pomocą drewnianej rury, działającej na zasadzie lewara (syfonu). Woda odprowadzana była do rzeki Kortówki i dalej do rzeki Łyny. System działa do tej pory, tyle że rura jest teraz wykonana z włókna szklanego i żywicy poliestrowej.


Zatem wystartowałem tam, gdzie Kortówka wypływa i przeszedłem ją całą do Warszawskiej, którą pokonuje podziemnym tunelem, a potem wałem przeciwpowodziowym doszedłem do Brzezin, gdzie Kortówka wpada do Łyny. Potem chciałem dojść do Niepodległości Łynostradą, ale Google pokierowało mnie dalej wałem przy samej Łynie. Nie jest to (przynajmniej zimą) bezpieczna droga. Ze dwa raz ziemia zapadła mi się do kolana. Więc nie polecam tam spacerów. Jest tam niebezpiecznie. Lepiej iść biegnącą obok Łynostardą.


Wał biegnie między Łyną a Łynostradą. Zrobiło się o nim głośno latem 2024 kiedy to z Łyny przelała się przez niego woda i na moment odtworzyło się częściowo osuszone jeszcze w XIX wieku jezioro Płociduga (wcześniej zwane Płocidupa).

Skąd się wzięła ta nazwa? Druga część tego słowa w dawnych czasach oznaczało coś, co jest na dole. A „płoci”?

— Współcześnie mianem plosa określa się płyciznę na jeziorze lub w rzece. Podana etymologia wskazuje na miejsce podmokłe, z wodą. Dobrze określałoby miejsce rzecznego jeziora. Nazwa płocidupa mogła pojawić się dopiero w XV wieku, wraz z napływem polskich kolonizatorów na te ziemie. Czy w języku Prusów rdzeń słowny „pło” miał podobne znaczenie (wywodzące się z języków indoeuropejskich)? I czy Płocidupa w pełni lub częściowo zostało przejęte od dawnych mieszkańców, tak jak i nazwa rzeki Łyna (od Alne, Alina)? I co oznaczało owo w dole się znajdujące rozlewisko, jeziorna płycizna? W stosunku do czego było dolne? W każdym razie „płoci” najpewniej pochodzi od płycizny lub od płotu, zagrodzenia jakiegoś (cześć naturalnych umocnień osady jakiejś?) — pisze prof. Stanisław Czachorowski na swoim blogu "Profesorskie Gadanie".


Przy tej okazji pojawił się też pomysł, żeby wał przysposobić do celów rekreacyjnych. — Naprawiony wał wzdłuż rzeki Łyny może być dodatkową trasą spacerową. Przydatne byłoby także wybudowanie kładek drewnianych dla obserwacji przyrody. Płociduga zawsze będzie płytka. Sportów wodnych tu nie będzie. Natomiast może być znakomitym użytkiem ekologicznym i edukacyjnym, jako uzupełnienie do funkcji retencyjnej. Na dawnej wyspie może powstać edukacyjne stanowisko archeologiczne — powiedział wtedy dla Gazety Olsztyńskiej prof. Czachorowski.


Wałem doszedłem do mostu na Tuwima, a potem Łynostradą do Niepodległości, gdzie stoi nad Łyną jeden z najładniejszych domów, jakie postawiono ostatnio w Olsztynie.

— Od ponad 30 lat buduję tożsamość Warmii i Mazur. Pokazuję inwestorom, że tradycyjna architektura regionu była oparta przede wszystkim na czerwonej cegle, czerwonej dachówce, kamieniu i na drewnianych oknach, a budynki były proporcjonalne i do tego wkomponowane w krajobraz. I taka będzie ta inwestycja — mówi architekt Tomasz Lella, który go zaprojektował. https://ddom.eu/


Trasa to nieco ponad 5 kilometrów.

Igor Hrywna




Czekamy na Wasze zdjęcia i opisy pięknych zakątków regionu, kliknij tutaj, aby dodać swój artykuł lub skontaktuj się z nami pod adresem redakcja@mojemazury.pl.

Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Dodaj komentarz Odśwież

Dodawaj komentarze jako zarejestrowany użytkownik - zaloguj się lub wejdź przez FB

Polecamy