Mazurska Służba Ratownicza: nie mamy pieniędzy na ratowanie

2025-04-01 09:39:53(ost. akt: 2025-04-01 09:45:43)

Autor zdjęcia: https://www.facebook.com/msrokartowo

Najstarsza służba ratownicza na Mazurach, która strzeże bezpieczeństwa na największym polskim jeziorze Śniardwy, nie ma pieniędzy na działalność. Ratownicy wskazują, że pogrąża ich finansowo m.in. spór z samorządem Pisza, przez który muszą zapłacić kilka razy wyższy czynsz za korzystanie z działki, na której mają bazę.
Wicekomandor Mazurskiej Służby Ratowniczej (MSR) Marek Kwasowiec powiedział PAP, że do sprawnego funkcjonowania ta służba potrzebuje "od zaraz" 400 tys. zł. Teraz ma zaledwie 25 proc. tej kwoty.

"Na działalność na 2025 rok dostaliśmy 50 tys. zł od wojewody warmińsko-mazurskiego, 42 tys. zł od marszałka i liczymy na 15 tys. zł od samorządu Orzysza, gdzie pracujemy na plażach" - wyliczył PAP wicekomandor Kwasowiec.

W Mazurskiej Służbie Ratowniczej dwie osoby są zatrudnione na etat, za to sto czterdzieści osób pracuje jako wolontariusze. "Jesteśmy wariatami, którzy za darmo narażają się i ratują ludzkie życie. Jak wymrzemy, to nikt tej pracy za darmo robił nie będzie" - powiedział PAP Kwasowiec, dodając, że dramatyczną sytuację finansową ratowników pogarsza w tym roku fakt, że za korzystanie z działki nad jeziorem Śniardwy muszą zapłacić samorządowi Pisza 16 tys. zł. - to jest trzy razy więcej niż przed rokiem.

"Wszystko przez to, że nie mamy aktualnej umowy na korzystanie z działki" - powiedział PAP Kwasowiec i dodał, że spór o działkę trwa od kilku lat, a propozycje, które ratownicy dostają od samorządu są dla nich nie do zaakceptowania. Chodzi m.in. o to, by przez działkę zajmowaną przez ratowników można było dochodzić do innej działki.


Burmistrz Pisza Dariusz Kiński wypowiedzi na temat działalności Mazurskiej Służby Ratowniczej udzielił PAP pisemnie. Zapytany, dlaczego Mazurska Służba Ratownicza nie ma umowy z samorządem na korzystanie z działki i czy samorząd Pisza zwolni ratowników z opłaty za bezumowne korzystanie z tej obecnie zajmowanej Kiński odpisał, że "dobra wola i chęć współpracy nie mogą stać w sprzeczności z interesami gminy Pisz".

"Przedłużające się negocjacje pomiędzy gminą Pisz, a jedną z organizacji, której statutowym działaniem jest ratownictwo wodne, nie dają asumptu do budowania narracji o konflikcie Gminy z ratownikami wodnymi. Pragnę przypomnieć, iż Gmina Pisz poczyniła liczne ustępstwa i gesty dobrej woli w stosunku do Mazurskiej Służby Ratowniczej, które w moim odczuciu wskazywały na chęć ściślejszej współpracy w zakresie ratownictwa wodnego, a tym samym budowania bezpieczeństwa osób korzystających z turystyki i wypoczynku na mazurskich jeziorach" - napisał samorządowiec, który kilka razy w swych odpowiedziach podkreślił, że w jego ocenie nie można mówić o konflikcie na linii samorząd i ratownicy.

"To od woli danego stowarzyszenia zależy w jakiej formie oraz lokalizacji będzie wykonywać swoje działania statutowe i Gmina nie ma uprawnień, aby ingerować w ten aspekt" - odpowiedział burmistrz Kiński na pytanie o to, czy uważa, że MSR powinna zmienić lokalizację swojej bazy.

Przedłużający się spór pomiędzy samorządem Pisza, a ratownikami MSR martwi marszałka województwa Marcina Kuchcińskiego. "Bardzo nam zależy na tym, żeby nad Śniardwami, tak jak i innymi mazurskimi jeziorami, było bezpiecznie. Po to wspieramy ratowników finansowo, by mogli oni działać i ratować ludzi" - podkreślił marszałek, który, chcąc załagodzić spór i wypracować kompromis między stronami, zainteresował sprawą Wojewódzką Radę Dialogu Społecznego.

"Ubolewam, że na drodze mediacji w tej Radzie nie udało się wypracować żadnego rozwiązania. Innej możliwości wypracowania porozumienia jako marszałek nie mam" - powiedział PAP Marcin Kuchciński.

Burmistrz Kiński zapytany o mediacje napisał, że "każda forma współpracy pomiędzy instytucjami, organizacjami, stowarzyszeniami mająca na celu wypracowanie kompromisowego stanowiska jest oceniana przez Gminę Pisz niezmiernie pozytywnie. Nie inaczej jest w kwestii przeprowadzanych mediacji przez Wojewódzką Radę Dialogu Społecznego".

Mazurska Służba Ratownicza działa na Mazurach od 48 lat. Jej zadaniem jest m.in. pilnowanie bezpieczeństwa na największym polskim jeziorze - Śniardwach. To zdradliwy akwen, bo miejscami bardzo płytki, na wielu mieliznach są kamienie, a do tego szybko i gwałtownie na tym jeziorze potrafi zmieniać się wiatr.

W ubiegłym roku MRS wypływała do 57 akcji, odnotowano 19 interwencji na wodzie, pomocy udzielono 88 osobom, odnotowano 1 zgon. Ratownicy byli w 77 patrolach, a 38 razy zabezpieczali i holowali łodzie.

"Gdyby za te nasze akcje samorząd miał zapłacić, to by była kwota 1,6 mln zł" - powiedział PAP Kwasowiec.

Ratownictwo wodne, w przeciwieństwie do ratownictwa górskiego, nie jest finansowane z budżetu państwa. Wszystkie organizacje, które zajmują się bezpieczeństwem na wodzie pozyskują pieniądze z dotacji, grantów, konkursów i od sponsorów. Wszystkie służby zgodnie wskazują, że taki sposób działalności nie pozwala im na normlaną działalność, nie mówiąc o wymianie sprzętu ratowniczego.

Na Mazurach prócz MSR działa także Mazurskie Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe oraz kilka mniejszych organizacji związanych głównie ze strażą pożarną.(PAP)

jwo/ mark/