Baby pruskie na słodko, czyli o nowej odsłonie komercjalizacji sacrum

2025-05-30 13:51:16(ost. akt: 2025-06-03 13:55:17)

Autor zdjęcia: Zbigniew Woźniak

Świętość Prusów

Baby pruskie to prymitywne, granitowe posągi przedstawiające wojowników trzymających w jednej ręce miecz, a w drugiej róg, a czasem jeszcze i tarczę, wykonane przez Prusów, dawnych mieszkańców Warmii i Mazur, brutalnie schrystianizowanych przez zakon krzyżacki w XIII wieku. Co ciekawe, analogiczne rzeźby można zobaczyć na południowej Ukrainie, gdzie są pozostałością po Scytach, dawnych mieszkańcach nadczarnomorskich stepów. W Polsce jest ich obecnie 22. Znajdują się głównie w muzeach oraz w reprezentacyjnych miejscach niektórych miast, np. Bartoszycach. Żadna z nich nie znajduje się w swym pierwotnym miejscu. Zostały, najprawdopodobniej już w średniowieczu, przemieszczone z miejsc kultu dawnych Prusów i rozproszone. Jedną z nich umieszczono w fundamentach kościoła w Lubawie. Z czasem zapomniano o ich pierwotnym pochodzeniu, przypisując im rozmaite, z reguły fantastyczne funkcje i znaczenia. Ostatnią z nich znaleziono w opuszczonej przez Mazurów w latach siedemdziesiątych wsi Poganowo koło Kętrzyna. Odkrycie to jest bardzo ważne. Pierwszy raz udało się zobaczyć babę w jej naturalnym otoczeniu, jakim było pruskie sanktuarium z XII wieku, gdzie składano masowo ofiary z koni i bydła oraz przepowiadano przyszłość. Udowadnia to chyba ostatecznie sakralny charakter pozostałych bab pruskich.

W zaprzęgu komercji

Od 2011 roku w Olsztynie zaczęto masowo produkować plastikowe, ceramiczne, drewniane i woskowe kopie pochodzącej z Barcian koło Kętrzyna baby, która od 1945 roku znajduje się na dziedzińcu zamku w Olsztynie. I chyba skutecznie granitową rzeźbę z Barcian przekształcono w znak firmowy Olsztyna, maskotkę, wakacyjną pamiątkę. Spotykam je w sklepach. Baby są tutaj na służbie. One zdają się coś reklamować. Są ozdobą. We wszystkich tych miejscach są jednakowe. Szare, puste w środku. Widać, że są taśmowo multiplikowane i chyba przypadkowo rozdane. Baby możemy spotkać w hotelach. Często sytuuje się je w swoistym „sakralnym kąciku”. Ktoś może pomyśleć, że baby – przy braku innych symboli religijnych, np. krzyża – to sakralne rzeźby. Sakralny nastrój wzmaga jeszcze na dodatek dyskretne, stonowane, ciepłe światło wydobywające się z wnętrza gabloty. Ciekawe, jaki jest zamysł stworzenia religijnego nastroju? Przecież wyłącznie chodzi o ich sprzedaż. Jednak swoistym centrum, gdzie z pewnością spotkamy baby, jest Stare Miasto w Olsztynie. Zwykle pełnią swój stały dyżur obok starego ratusza. Ilekroć tutaj jestem, zazwyczaj mam wrażenie, że zanika tutaj ich funkcja pomyślana jako logo – znak towarowy Olsztyna. Baby stają się ponownie sakralnymi rzeźbami. Dzieje się to w tym miejscu chyba nieprzypadkowo. Może rynek ze swoją funkcją centralnego miejsca przywraca im pierwotną funkcję? Może sprawia to obecność prokatedry? Może gromadzący się tutaj ludzie oddają im bezwiednie cześć jako turyści-pątnicy poszukujący talizmanu lub wotum? A może sprawia to atmosfera tego miejsca. Baby są tutaj społecznością. Są częścią jakiegoś aranżowanego podświadomie jarmarku lub odpustu. Gdyby pojawił się tutaj jakiś Prus z XII wieku, byłby tym i zdziwiony, i uradowany.

Zabawa z sacrum

Z czasem dostrzegłem w tym procesie nieustannego przekształcania i poszukiwania nowych form baby może nie świadome bezczeszczenie świętości, ale trochę nieporadne manipulowanie historią i jakąś szczeniacką i bezczelną zabawę z sacrum. Widać bez specjalnego trudu technologię przekształcenia rzeczywistości będącej pierwotnie częścią sfery sakralnej w rzeczywistość czysto świecką, komercyjną. Bo czyż przerobienie rzeźby dawnych Prusów w logo Olsztyna nie jest tym w najczystszej postaci? Mogła być to ilustracja stosunkowo prostej tezy. Oto dawna świętość wymarłego ludu zamieszkującego naszą ziemię została przekształcona w znak towarowy mający reklamować walory turystyczne Olsztyna. Ktoś podjął decyzję o brutalnej ingerencji w przeszłość, by tworzyć maskotkę, która ma być pamiątką zakupioną w trakcie zwiedzania Olsztyna. Baby rozprzestrzeniono po Olsztynie do tego stopnia, że wytworzono ich swoiste i jakby całkowicie autonomiczne terytorium. Jego rozrost następował stopniowo i powoli. Był jednak skuteczny. Szczególnie znaczenie ma tutaj lato – turystyczny sezon. Natomiast ich obecność od końca grudnia gwałtownie się kurczy. W rozwoju tego terytorium szczególnie ważne były ostatnie lata. Początkowo jedynie oglądałem to zjawisko. Pośpiesznie przechodziłem obok bab. Po kilku latach zauważyłem, że stały się nieoczekiwanie częścią olsztyńskiego krajobrazu. Można je odnaleźć w najróżnorodniejszych miejscach.

Z babami można zrobić wszystko

Na razie można nabrać przekonania, że z babami można zrobić wszystko, co się chce. Odarte z resztek świętości są bezbronne i bezwiednie podatne na wszelkie dowolne marketingowe manipulacje. Nie ma przecież Prusów. Ich religia jest martwa. Nikt zatem nie upomni się o żadne szarganie uczuć religijnych. Dzięki temu można je dowolnie przekształcać, przedstawiać, sprzedawać… Myślę, że będzie jeszcze baba piernik, czekoladka, kondom… I jeszcze coś. I jeszcze coś… Co komu przyjdzie do głowy, byle tylko skutecznie promować i promować… Tak oto na całe miasto rozprzestrzenia się profanum – plastikowa tandeta, słaby byt – brutalnie zniewolone komercją sacrum. Ciekawe, czy postąpilibyśmy tak z sakralnymi rzeźbami o chrześcijańskim charakterze? Jakoś nie udało się przekształcić w turystyczną maskotkę świętego z herbu Olsztyna. A może jest to początek nowego procesu desakralizacji? Zresztą w wielu miejscach na świecie już mamy takie próby. Najpierw niszczono niechrześcijańskie sacrum. Potem przyjdzie kolej na nasze, rodzime? Może baby pruskie jedynie nas przygotowują do tego? Oby tak się nie stało! A może to jednak jest powrót zapomnianego sacrum pierwszych mieszkańców tej ziemi? Może już tylko tak, jako komercja, do nas powrócić?

Baba na słodko

Jednak zamiast narzekać, proponuje powrócić do tradycyjnego wypieku. Klasyczne baby pruskie (czyli tzw. pruski keks lub ciasto pruskie) to cięższe, długo zachowujące świeżość ciasto z dużą ilością masła i bakalii, wywodzące się z kuchni niemieckiej/pruskiej. Przygotowanie ich w formie małych ciastek może być ciekawą adaptacją do podania bardziej eleganckiego lub na wynos.

Oto przykładowy przepis na minibaby pruskie – w formie ciastek.

Minibaby pruskie (ciasteczka keksy)

Składniki:
• 200 g masła (miękkiego)
• 150 g drobnego cukru do wypieków
• 4 jajka
• 200 g mąki pszennej
• 50 g mąki ziemniaczanej
• 1 łyżeczka proszku do pieczenia
• 150 g mieszanki bakalii (rodzynki, kandyzowana skórka pomarańczowa, orzechy włoskie, migdały)
• 1 łyżka rumu lub soku z cytryny (do namoczenia bakalii)
• skórka starta z 1 cytryny
• cukier puder do posypania lub lukier cytrynowy.

Przygotowanie:
1. Bakalie namocz w rumie lub soku z cytryny przez około 30 minut.
2. Masło utrzyj z cukrem na puszystą masę.
3. Dodawaj jajka po jednym, cały czas miksując.
4. Dodaj mąkę przesianą z proszkiem do pieczenia oraz skórkę cytrynową.
5. Na końcu dodaj odsączone bakalie i wymieszaj szpatułką.
6. Nakładaj ciasto do foremek do muffinek lub minibabeczek – do 3/4 wysokości.
7. Piecz w temperaturze 170°C (góra – dół) przez 20-25 minut, aż się zarumienią i patyczek będzie suchy.
8. Po ostudzeniu możesz oprószyć cukrem pudrem lub polać lukrem cytrynowym.

To wersja inspirowana klasyczną babą pruską, ale w formie bardziej współczesnych porcji – idealna do kawy lub na święta.

Marek Melnyk