W kwietniu bieżącego roku mija dziesięć lat, jak właścicielem upadającej huty szkła artystycznego w Olsztynku został Taras Krynicki, obywatel Ukrainy. Z okazji tej skromnej, ale okrągłej rocznicy, odwiedziliśmy olsztynecką fabrykę szklanych cudów.
Szklarz wkłada do rozgrzanego pieca żeliwną rurkę i nabiera na jej koniec masę szklaną w postaci bombki. Za chwilę wydmuchuje figurkę ptaszka.
Taras Krynicki, projektant i twórca wielu statuetek, jakimi nagradza się wybitne osoby z różnych dziedzin życia w naszym regionie i poza województwem, pokazuje mi najnowsze dzieło.
— Ostatnio zgłosili się do mnie olsztyńscy strażacy i zamówili "coś symbolicznego" — opowiada szklarz artysta. — Pomyślałem sobie, na co dzień walczą z ogniem, niech im ogień to przypomina. Zaprojektowałem i wykonałem szklany płomień strzelający do nieba.
Taras Krynicki, projektant i twórca wielu statuetek, jakimi nagradza się wybitne osoby z różnych dziedzin życia w naszym regionie i poza województwem, pokazuje mi najnowsze dzieło.
— Ostatnio zgłosili się do mnie olsztyńscy strażacy i zamówili "coś symbolicznego" — opowiada szklarz artysta. — Pomyślałem sobie, na co dzień walczą z ogniem, niech im ogień to przypomina. Zaprojektowałem i wykonałem szklany płomień strzelający do nieba.
Szklane zauroczenie
Dawno temu 7-letni wówczas Taras, uczeń I klasy szkoły powszechnej we Lwowie, odwiedził w towarzystwie rodziców hutę szkła w miejscowości Piaseczno koło stolicy obwodu. W domu matka i ojciec, którzy tam pracowali, nie raz opowiadali mu o rodzinnych tradycjach hutniczych i hutnictwie na Ukrainie. Kiedyś szkło z Piaseczna trafiało na dwór carski i inne w Europie, za czasów dziadka jednymi z odbiorców byli bogaci Niemcy.
— Lecz mnie najbardziej interesowało, jak powstaje taka szklana bombka, którą potem wieszamy na święta na choince—wspomina.
Już w dzieciństwie przejawiał uzdolnienia plastyczne, doceniał więc wyobraźnię tamtejszych artystów szklarzy. Po latach sam znalazł zatrudnienie w hucie, jednej z wielu. Ale potem przyszła pierestrojka, otwarcie na Zachód, tańsze szkło stamtąd.
— No i huty zaczęły padać! Wzorem innych rodaków postanowiłem szukać pracy w Polsce. Kiedy tu przyjechałem, znałem zaledwie kilka słów w waszym języku. Porozumiewałem się po rosyjsku. Pracował w hutach w Wołominie, w Raszynie. Potem była Nidzica, a w końcu Olsztynek. Tu po jakimś czasie został wspólnikiem właściciela huty, gdzie produkowano między innymi opakowania wzorowane na wykopaliskach z hut szkła na Warmii i Mazurach, szkło aptekarskie.
Na swoim
Przyszedł dzień, kiedy wspólnik zaoferował mu kupno swoich udziałów. Nie wahał się ani chwili, już dawno chciał przejść na swoje.
— Spłaciłem wspólnika, przejąłem cały inwentarz —wspomina. — I zostałem sam z rosnącymi z dnia na dzień problemami. Brak pieniędzy na wypłaty, na wsad do pieca, na gaz. Czy wie pan, ile kosztuje miesięcznie gaz? To najpoważniejszy wydatek!
Od początku Taras, który jeśli chodzi o projektowanie, był samoukiem, miał swoją koncepcję, co wchłonie rynek. Realizacja indywidualnych, artystycznych projektów. Tylko jak je promować?
— Próbowałem zainteresować miejscowe władze, potem powiat — wspomina. — Zacząłem pokazywać im swoje wyroby, o innych napisały media. Stopniowo zdobyłem rynek, wkroczyłem "na salony".
Tak może powiedzieć Taras Krynicki, wspominając miejsca w urzędach państwowych, gdzie wręczano mu różne wyróżnienia, między innymi za Najlepszy Produkt Warmii i Mazur i inne.
— Czy jestem doceniany tu, w Olsztynku? — zastanawia się ukraiński artysta. — Ależ tak! Zaprojektowałem i wykonałem Perłę Olsztynka, przyznawaną wybitnym mieszkańcom i potem sam zostałem nią uhonorowany! — śmieje się Taras Krynicki.
Utrzymuje kontakty z wieloma artystami w Polsce. Niektórzy, jak pewna znana projektantka rzeźb, powierzają mu realizację swoich pomysłów. W jej przypadku jest to wysoka brama w kształcie kłów słonia. Robił też na zamówienie szklaną statuetkę w postaci tafli lodu z wkomponowaną w nią sylwetką skoczka narciarskiego, dar dla Adama Małysza.
Pytam, czy miał chwile załamania. Mówi, że tak. Wtedy, kiedy pękł mu hutniczy piec, a nie miał pieniędzy na nowy. Albo wówczas, gdy zdecydował się wykupić dzierżawioną działkę, na której stoi huta i musiał wziąć kredyt. Wyjdzie na czysto po trzech, czterech latach.
Moje dwie ojczyzny
— Żyję z rurką do wydmuchiwania szkła w jednej z dłoni, w drugiej trzymam bankowe rachunki — śmieje się Taras Krynicki.
Huta szkła w Olsztynku pełni również ważną funkcję edukacyjną. Przyjeżdżają tu liczne wycieczki, w tym szkolne. Każde dziecko może sobie wydmuchać bombkę, obejrzeć galerię wyrobów, proces produkcji, usłyszeć ciekawostki z historii hutnictwa szkła. Ukrainiec ze Lwowa współpracuje z Akademią Sztuk Pięknych we Wrocławiu, gdzie studiuje się między innymi hutnictwo szkła. Sam wykształcił około dwudziestu pięciu uczniów, aktualnie jest dwóch.
— Już po kilkunastu dniach widzę, kto ma w sobie iskrę bożą i chęć do pracy — twierdzi. — Takich zatrudniam i oni nie nie zawodzą. Przez te lata Taras miał do czynienia z różnymi zamówieniami.
— Kiedyś zaprojektowałem szklanego fallusa - karafkę i nie mogłem się opędzić od Niemców. Zrezygnowałem, zbyt cenię sztukę.
Niekiedy wśród zwiedzających bywają Rosjanie. Teraz mniej, ale bywały dni, kiedy przyjeżdżały po dwa autokary dziennie. Nie zdradza się przed nimi, że jest Ukraińcem, nie chce wciągania w rozmowy o polityce.
— Obserwuję z niepokojem, co tam się dzieje. Moja ciocia mieszka w Mariampolu, jej córka musiała uciekać i mieszka we Lwowie. Ostatnio dwóch moich pracowników, Ukraińców, powołano do wojska. Ja wojsko odsłużyłem, ale zawsze mogą mnie powołać. Już chcieli, złożyłem pismo wyjaśniające, że tu jestem potrzebny.
Taras Krynicki ma jednak nadzieję, że wszystko dobrze się ułoży. Tęskni za Ukrainą, za prastarym Lwowem, w którym są polskie ślady. Bo chociaż Ukraina to jego ojczyzna, którą kocha, tą drugą jest Polska, Olsztynek, gdzie mieszka, gdzie ma wielu znajomych. Nie założył jeszcze rodziny, nadmiar pracy mu na to nie pozwala. Być może kiedyś przyjmie polskie obywatelstwo, jako drugie.
Wyroby ze szkła wytwarzano już w III tysiącleciu p.n.e., między innymi w Fenicji, przez wlewanie roztopionej masy szklanej do form. Technikę wydmuchiwania wyrobów z kęsa stopionego za pomocą tzw. piszczeli, długiej rurki, opracowano w ok. V w. p.n.e. Na Warmii i Mazurach pod koniec XIX wieku istniało kilkadziesiąt hut szkła, w tym w Jełmuniu k. Rusi. Współcześnie, obok Olsztynka, wytwarza się szkło w Działdowie, głównie opakowania szklane.
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Dodaj komentarz Odśwież
Dodawaj komentarze jako zarejestrowany użytkownik - zaloguj się lub wejdź przez