Gdzie leży stolica polskiego triathlonu?

2025-06-03 08:36:00(ost. akt: 2025-06-03 08:59:35)

Autor zdjęcia: Igor Hrywna

Leży w warmińsko-mazurskim, ale ani z Warmią, ani z Mazurami ie ma nic wspólnego. Historycznie to Pomezania, potem część Prus Górnych. Teraz to urokliwe miasteczko leży na Pojezierzu Iławskim. I warto tam zajrzeć.
Zanim nad jeziorem Suskim pojawili się Krzyżacy istniał tu pruska osada Susse, pobudowana na niewielkim wzniesieniu, otoczonym przez niedostępne bagna i jezioro. Jego ślady kryją się do dzisiaj na terenie parku miejskiego nad jeziorem.

To miejsce od XI do XIII wieku obszar dzisiejszego grodziska zajmowała osada pruska. — Pierwsze, zakrojone na dużą skalę prace ziemne związane z formowaniem majdanu, wałów i fos należy łączyć z pojawieniem się na tym obszarze Zakonu Krzyżackiego w pierwszej połowie XIII w. Prawdopodobnie równolegle z pracami budowlanymi przy wznoszeniu umocnień miasta na początku XIV w. przeprowadzono także modernizację drewnianego grodu. Zyskał on kamienno-ceglane mury, których relikty uchwycono w części południowej i wschodniej majdanu — piszą autorzy opracowania o grodzisku zamieszczonym w książce "Katalog grodzisk Warmii i Mazu". Później powstał w tym miejscu dwór, który mieszkańcy porzucili w XVIII wieku. Dziś to czytelne grodzisko ziemne.

Miasto Rosenberg w XIV wieku lokowała kapituła pomezańska, która urzędowała w Kwidzynie. Polska nazwa pojawiła się po raz pierwszy w 1450 roku a Polacy byli stale obecni w mieście, choć stanowili nieznaczny odsetek mieszkańców miasta.

W dwóch następnych stuleciach Susz był niszczony w trakcie wojen. W XV i XVI wieku wojny polsko-krzyżackie doprowadziły do niemal całkowitego zniszczenia miasta. Potem król Szwecji Gustaw II Adolf, dążąc do opanowania Bałtyku przywędrował w te okolice ze swoją armią w 1628 roku. Szwedzi ograbili miasto. Kilkadziesiąt lat później mieszkańców zdziesiątkowała dżuma.

W czasie wojen napoleońskich w okolice miasta zawitał sam Bonaparte, który nocował w pałacu w Kamieńcu Suskim, gdzie romansował z panią Walewską. Tam razem spędzili kilka upojnych tygodni, które Polka nazwała sześcioma “najszczęśliwszymi tygodniami swojego życia”.
Dla Susza i jego mieszkańców był to jednak kiepski czas, bo pobyt w tych okolicach Francuzów w latach 1806-1807 zrujnował Susz finansowo i gospodarczo.

Od 1818 Susz był siedzibą powiatu suskiego. Jego herbem była Święta Rozalia z pięcioma różami, symbolizującymi pięć miast powiatu: Iławę, Biskupiec Pomorski, Kisielice, Prabuty i Susz. Dziś Św. Rozalia z jedną różą, bo Susz już od dawna nie jest powiatem.

W XIX wieku dla Susza nadeszły lepsze czasy. W mieście zbudowano kilka fabryk, szpital i linię kolejową. Na początku XX wieku Susz zelektryfikowano. W 1914 roku miasto oplotła sieć kanalizacyjną.


W Suszu mieszkało wtedy 664 katolików, w tym 550 Niemców, 95 Żydów i 94 Polaków. W plebiscycie 1920 roku w powiecie suskim za Polską padło 1073 głosy, za Niemcami: 33 498. W samym Suszu było to jednak tylko 8 głosów). W 1939 roku Susz liczył 4,5 tys. mieszkańców.

W 1945 roku miasto legło w gruzach, zniszczonych zostało 60% budynków mieszkalnych. — Zdecydowana większość tych zniszczeń nie była skutkiem działań zbrojnych II wojny światowej. Dokonały się one wiosną 1945 roku z rąk żołnierzy radzieckich oraz polskich szabrowników. Kolejne lokale najpierw były plądrowane ze wszystkich przedmiotów, które miały szanse zostać sprzedane, a następnie dla zatarcia śladów, pod ogołocone budynki podkładano ogień — piszą autorzy opracowania „Susz to My” - historia lokalna, pisana fotografiami Mieszkańców.

Z uwagi na zniszczenia siedzibę powiatu przeniesiono do większej i mniej zniszczonej Iławy. Sama zaś nazwa powiat suski ustąpiła Iławie w 1958 roku.

Obecny kształt Susz przybrał na przełomie lat 70/80 - tych XX wieku.

Kolej dotarła do Susza w 1876 roku, kiedy to uruchomiono odcinek linii kolejowej łączącej Malbork – Prabuty – Susz – Iławę. Było to ważne wydarzenie w historii miasta, które otworzyło Susz na nowe możliwości komunikacyjne, gospodarcze i społeczne. Dzisiaj miasto ma połączenia między innymi z Olsztynem i Gdynią. W 1985 roku doszło w nim do tragicznej katastrofy.

Był mglisty poranek, wtorek, 1 października 1985 r. Pociąg pospieszny jadący bez zatrzymania przez stację, Z Kołobrzegu do Warszawy najechał na ruszający spod semafora wyjazdowego pociąg towarowy, zestawiony z 26 cysternami z olejem napędowym.
Przybyłym na miejsce pierwszym ekipom ratunkowym ukazała się łuna ognia, tworząca przerażający widok. Płonęła lokomotywa pociągu pasażerskiego, wagon pocztowy, sypialny i kuszetka. Zginęły wtedy 4 osoby a 34 zostały ranne. "Po mieście" krążyły jednak plotki, że ofiar było jednak zanzcnie więcej.

— Wśród mieszkańców Susza krążą informacje o tym, że w katastrofie zginęło od kilkunastu do 25 osób a więc znacznie więcej niż podane jest to oficjalnie. A jak było naprawdę? Czy to możliwe, aby świadkowie tego wydarzenia do dnia dzisiejszego bali się mówić prawdę? W mojej ocenie jest to mało prawdopodobne. Nie znajduję żadnych powodów, dla których celowo ukrywano by informację o liczbie ofiar nie mówiąc już o tym, jak trudne byłoby to przedsięwzięcie biorąc pod uwagę liczbę świadków, czy chociażby osób biorących udział w akcji ratunkowej. Z drugiej strony, patrząc na fotografie przedstawiające katastrofę, aż nie chce się wierzyć, że zginęły w niej tylko cztery osoby — mówił w 2020 roku "Gazecie Olsztyńskiej" Sebastian Zieliński z lokalnego Stowarzyszenia Galea.


Jego słowa potwierdza osoba, która twierdzi, że była uczestnikiem tego wypadku. — Byłem jednym z tych dwóch żołnierzy, którzy z dachu kuszetki ewakuowali na ziemię tych, którzy dali radę o własnych siłach dojść do naszego przedziału. Była to jedyna droga ucieczki z płonącego wagonu. Widziałem i słyszałem krzyki tych, którzy nie dali rady uciec przed ogniem. Dlatego między bajki wkładam opowieści o czterech ofiarach. Te ofiary to tylko obsługa pociągu (maszynista, kierownik pociągu i jego syn konduktor oraz dziewczyna, która poszła z nimi do wagonu bagażowego po bilety dla siebie i siostry, z którą podróżowała). A gdzie Ci którzy zostali? Z nieoficjalnych, a bardzo wiarygodnych źródeł wiem, że w sumie tych ofiar było kilkakrotnie więcej, niż nawet te podawane 25. Ówczesnej władzy bardzo zależało na tym, żeby sprawa nie nabrała zbyt dużego rozgłosu — napisał w komentarzu pod tekstem dotyczącym katastrofy w Suszu w serwisie www.bazakolejowa.

Dziś Susz zaprasza do siebie tych, którzy cenią ciszę i przyrodę. Susz to jednak nie tylko przeszłość. To także nowoczesne miasto sportu (znane z triathlonu), jezioro z kąpieliskiem i ścieżkami rowerowymi, zielone przestrzenie i spokojna, przyjazna atmosfera. Najbardziej zaś znany w Polsce jest z triathlonu, który odbywa się między innymi na jeziorze Suskim.


To malowniczy akwen położony bezpośrednio przy granicach miasta. Stanowi prawdziwe naturalne zaplecze rekreacyjne miasta i jest jednym z głównych atutów turystycznych Susza. Ma 62,7 ha powierzchni, 5,6 km linii brzegowej i tylko 2,4 metra średniej głębokości. Wokół jeziora prowadzi zielony szlak pieszy, mieści się przy nim miejskie kąpielisko z wypożyczalnią sprzętu wodnego.

Wokół akwenu przeważają pagórkowate brzegi. Otoczenie jeziora jest urozmaicone. Mamy tam trochę lasu, pola i łąki no i Susz oczywiście.

Pod względem rybackim zaliczane jest do typu linowo – szczupakowego. W Suskim pływają w nim szczupaki, leszcze, okonie czy liny, zdarza się też węgorz. Jeziorem administruje Gospodarstwo Rybackie Iława (http://grybilawa.pl/).

A gdzie leży Susz. O tym dowiecie się z tego wpisu:


opracował Igor Hrywna