Jak Adalbert von Winler został Wojciechem Kętrzyńskim

2010-10-21 14:00:00 (ost. akt: 2010-10-25 10:11:10)
Jak Adalbert von Winler został Wojciechem Kętrzyńskim

- Zawsze czułem się Polakiem, nawet wtedy, kiedy nie rozumiałem żadnego słowa po polsku mówił na swoim procesie Wojciech Kętrzyński. Na XIX-wiecznych Mazurach powrót do polskich korzeni był niezwykle rzadki.

Dziś opowiem Ci o tym, jak Wojciech Kętrzyński postanowił zmienić nazwisko i jak przez Olsztyn przemycał broń dla powstańców. To historia człowieka urodzonego na Mazurach, który chciał być Polakiem.

Najpierw data: 11 lipca 1838 roku. To wtedy urodził się w Giżycku Wojciech Kętrzyński. W rodzinie oficera pruskiego Józefa von Winklera i Eleonory z domu Raube. Do dziś przy głównej ulicy miasta jest pamiątkowa tablica upamiętniająca jego osobę.

Studiował w Królewcu i dopiero tam, w 1861 roku, otrzymał od siostry metrykę chrztu, w której zapisane było „Winkler von Kętrzyński”. Piękne słowa o swym pochodzeniu wypowiedział później — podczas mowy obrończej w czasie procesu berlińskiego: „Mój ojciec był Polakiem, moja matka jest Niemką (...) mimo to zawsze czułem się Polakiem, nawet wtedy, kiedy nie rozumiałem żadnego słowa po polsku”.

Działalność konspiratorska Kętrzyńskiego rozpoczęła się od spotkania w Królewcu z Kazimierzem Szulcem, agentem Tymczasowego Rządu Narodowego i badaczem przeszłości Prasłowian. Pierwszą misją, jaką miał wykonać Kętrzyński była kwerenda działalności powstańczej na Litwie. Pojechał do Wilna i wrócił z raportem, który oddał Jakubowi Gieysztorowi.

Drugim zadaniem było nawiązanie kontaktu z oddziałem powstańczym w Myszyńcu. Kętrzyński miał pecha i szczęście zarazem. Powstańców najechał oddział kozacki, ale na miejscu pojawił się oddział pruski dowodzony przez oficera sympatyzującego z Polakami. Pruscy żołnierze przegnali Kozaków. Trzecim zadaniem była organizacja przerzutu broni z Królewca poza granicę Prus. Broń przywiózł Leopold Różycki, student medycyny z Berlina. Kętrzyński wynajął spichlerz i tam właśnie przechowywano kontrabandę. Należało ją dostarczyć do Janowa, gdzie dowódcą był ks. Marian Kwiatkowski.

W siatce konspiratorów, jak się okazało, działał zdrajca — dzierżawca jeziorny o nazwisku Reychland. Jego zadaniem było wynajęcie wozu do przewiezienia ładunku. Różycki i Kętrzyński załadowali więc karabiny do beczek. W ten sposób przygotowywali je do transportu. Furmanka była jednak za słaba. Mogła udźwignąć ledwie połowę ładunku.
Pierwszy wóz zatrzymali żandarmi — zarekwirowali 88 karabinów i tysiąc sztuk naboi. Reychland, który wciąż był poza podejrzeniem, zaoferował się, że znajdzie nowy, lepszy wóz. Kontrabanda popłynęła barką, a spiskowcy pojechali pociągiem.

W drugiej partii przemytu było 87 karabinów z bagnetami, 50 pistoletów, 50 szabel, ekwipunek. Studenci czekali w Braniewie dwa dni na barkę, która z powodu złej pogody miała kłopoty z dopłynięciem. Zamówiony przez Reychlanda wóz nie pojawił się, więc Kętrzyński sam poszukał transportu. Reychland nie ustawał jednak w swoich działaniach. W Nidzicy poinformował Różyckiego, że aresztowano ks. Kwiatkowskiego. Zdrajca znowu wziął pieniądze na wóz i zaraz doniósł policji o transporcie.

Kętrzyński i Różycki załadowali broń. Przejechali przez Olsztyn i we wsi Jaroty zostali zatrzymani przez dwóch żandarmów. Działo się to 11 września 1863. Kętrzyński spędził pięć dni w areszcie, a na procesie zeznał, że był tylko turystą. Sędzia uznał znikomą szkodliwość czynu Kętrzyńskiego i zwolnił go.

Dziś w Olsztynie są miejsca, które przypominają tamte zdarzenia: tablice niedaleko kościoła na Jarotach i na Wysokiej Bramie na starówce.

Po tych dramatycznych wydarzeniach Wojciech Kętrzyński poświęcił czas na odwiedzanie krewnych. Podczas tych podróży został zatrzymany pod pretekstem posiadania fałszywego paszportu. Wtedy okazało się, że prokuratura w Lidzbarku poszukuje Kętrzyńskiego za przemyt broni. 7 lipca 1864 roku w Berlinie rozpoczął się proces, w którym oskarżano 149 działaczy — Kętrzyński miał numer 141. Musiał aż do listopada czekać w kolejce.

Dzięki umiejętnej obronie, opartej na argumentacji, że niedawno odkrył polskie korzenie, że z Polakami łączyły go kontakty naukowe i towarzyskie — został skazany na rok twierdzy. Mógł wybrać jedną z pięciu... Wybrał pobyt w twierdzy kłodzkiej, gdzie stawił się 21 kwietnia 1865 roku po krótkim urlopie więziennym (w czasie apelacji nie wolno było więzić skazanego). Dziś, przy wejściu do twierdzy jest tablica informująca, że Kętrzyński był w niej więziony.

Podobnie jak pobyt w berlińskim więzieniu, również ten w Kłodzku zaowocował przyjaźniami z polskimi intelektualistami, badaniami naukowymi i podobno... romansem z córką oficera pruskiego!

Po odbyciu kary Kętrzyński pracował jako bibliotekarz w Kórniku, Brąchnówku, Nawrze i Wałyczu. W 1873 roku został sekretarzem naukowym, potem kustoszem, wreszcie od 1876 roku dyrektorem Zakładu Naukowego im. Ossolińskich we Lwowie.
Zmarł 15 stycznia 1918 roku we Lwowie. Został pochowany na cmentarzu Łyczakowskim.

Ludność z Warmii i Mazur na ogół życzliwie odnosiła się do polskich powstańców. I listopadowych, i styczniowych. Z jednej strony można doszukiwać się tu emocjonalnych związków z Polską, z drugiej zwykłej gościnności. Prusy w czasie powstania styczniowego odegrały istotną rolę na powstańczym szlaku przemytniczym. Na liście wiosek zaangażowanych w przechowywanie broni policja pruska zamieściła: Świętajno, Wujaki, Księży Lasek, Wielbark, Dźwierzuty, Klon, Jeruty, Wilamowo, Stare Czajki, Jabłonkę.
Przy przemycie korzystano nie tylko z drogi lądowej i ze szlaku Wielkich Jezior Mazurskich. Luka w kordonie straży granicznej była na terenach puszczańskich w powiatach szczycieńskim i piskim.

Na przełomie lipca i sierpnia 1863 roku do Pisza przyjeżdżały setki furmanek. Tak przynajmniej zapisano w dokumentach rejencji gąbińskiej. Policja rekwirowała część transportów.

Walenty Barwiński, sołtys z Nerwiku, wytapiał kule, Franciszek Nowowiejski, ojciec słynnego kompozytora, krawiec z Barczewa, szył spodnie i chlebaki. Szewcy z Barczewa, Jan Jakubowski i Franciszek Preuss, szyli dla powstańców buty. W Barczewie powstawały także lance i prochownice, paski i rzemienie. W Rozogach osiedlił się Michał Gerlach, Warmiak z Jarot, który też zajmował się eksportem broni do Myszyńca. W powstaniu czynny udział brało około 300 Mazurów.
Klebarska plebania
Na Warmii schronienie znalazło 120 powstańców z różnych rozbitych oddziałów. Wśród nich byli Adolf Kozłowski i Jan Ciszewski, którzy ukrywali się na plebanii w Klebarku Wielkim. Tam przy wielkim piecu ich opowieści wysłuchiwał Jan Liszewski, założyciel „Gazety Olsztyńskiej”, polskiej gazety na Warmii. To na cmentarzu w Klebarku znajdują się stare mogiły nazywane przez mieszkańców „powstańczymi”.

Czekamy na Wasze zdjęcia i opisy pięknych zakątków regionu, kliknij tutaj, aby dodać swój artykuł lub skontaktuj się z nami pod adresem redakcja@mojemazury.pl.
Zobacz w naszej bazie

Przewodniki lokalne

Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Dodaj komentarz Odśwież

Dodawaj komentarze jako zarejestrowany użytkownik - zaloguj się lub wejdź przez FB

Polecamy