Piotr ,,Posio" Sienkiewicz - Najszybszy strzelec w Polsce
2025-06-22 16:00:00(ost. akt: 2025-06-20 15:40:07)
Strzelanie z łóżka do masażu? Tylko na mistrzostwach świata w Tajlandii. Piotr ,,Posio" Sienkiewicz – jeden z czołowych zawodników IPSC – zdradza, czym naprawdę jest strzelectwo dynamiczne, ile kosztuje droga na szczyt i dlaczego czeka na moment, w którym... jego uczeń go pokona.
— Piotrze - zacznijmy od podstaw - czym właściwie jest strzelectwo dynamiczne?
— Strzelectwo dynamiczne to dyscyplina oparta na praktycznych aspektach posługiwania się bronią. Składa się nie tylko z samej techniki strzelania, ale również z elementów towarzyszących – takich jak strzelanie w ruchu czy bezpieczne i płynne przemieszczanie się z bronią. Kluczowe znaczenie ma tu dynamika i skuteczność działania. Zawody polegają na jak najszybszym i najcelniejszym ostrzelaniu toru. Końcowy wynik obliczany jest na podstawie tzw. hit factora – czyli stosunku zdobytych punktów do czasu, w jakim zawodnik pokonał dany tor. To właśnie ten wskaźnik decyduje o miejscu w klasyfikacji. Tory są zróżnicowane i za każdym razem inne – nie ma dwóch identycznych konfiguracji. Dzielimy je zazwyczaj na krótkie (około 12 strzałów), średnie (około 24 strzały) oraz długie, w których liczba strzałów może dochodzić do 32. To oczywiście wartości orientacyjne, ale pokazują skalę różnorodności, z jaką zawodnicy muszą się mierzyć.
— Strzelectwo dynamiczne to dyscyplina oparta na praktycznych aspektach posługiwania się bronią. Składa się nie tylko z samej techniki strzelania, ale również z elementów towarzyszących – takich jak strzelanie w ruchu czy bezpieczne i płynne przemieszczanie się z bronią. Kluczowe znaczenie ma tu dynamika i skuteczność działania. Zawody polegają na jak najszybszym i najcelniejszym ostrzelaniu toru. Końcowy wynik obliczany jest na podstawie tzw. hit factora – czyli stosunku zdobytych punktów do czasu, w jakim zawodnik pokonał dany tor. To właśnie ten wskaźnik decyduje o miejscu w klasyfikacji. Tory są zróżnicowane i za każdym razem inne – nie ma dwóch identycznych konfiguracji. Dzielimy je zazwyczaj na krótkie (około 12 strzałów), średnie (około 24 strzały) oraz długie, w których liczba strzałów może dochodzić do 32. To oczywiście wartości orientacyjne, ale pokazują skalę różnorodności, z jaką zawodnicy muszą się mierzyć.
— Jak zaczęła się Twoja przygoda ze strzelectwem i dlaczego wybrałeś akurat IPSC?
— Moja przygoda ze strzelectwem zaczęła się od taty. Już od najmłodszych lat starał się zaszczepić we mnie tę zajawkę – mimo że sam nie miał jeszcze wtedy pozwolenia na broń. Pamiętam, jak chodziliśmy razem postrzelać z wiatrówki do puszek. Taka klasyczna rozrywka z rodzicem (śmiech).
W 2015 roku tata wyrobił pozwolenie na broń i zaczął zabierać mnie na strzelnicę. Zauważył, że mam do tego smykałkę, że całkiem nieźle mi to wychodzi. Na początku było to strzelectwo statyczne – czyli stanie w miejscu i strzelanie do jednej tarczy na wprost – ale z czasem zaczęło nas to trochę nudzić. Tata zaczął więc szukać czegoś bardziej wymagającego, czegoś, co wnosi do strzelectwa więcej dynamiki. W ten sposób trafił na IPSC, IDPA, 3Gun – różne konkurencje, które sprawdzają praktyczne umiejętności strzelca. Najpierw próbował swoich sił w 3Gun, czyli w konkurencji z trzema rodzajami broni: karabinem, pistoletem i strzelbą. Później skupił się już stricte na IPSC i strzelectwie pistoletowym. Wtedy temat wciągnął także mnie. Tata zaczął pokazywać mi filmy z zawodów, a potem zabierać mnie ze sobą na strzelnicę, żebym mógł zobaczyć na żywo, jak to wygląda – zarówno od strony organizacyjnej, jak i sportowej. W 2018 roku zapisał mnie na profesjonalne zajęcia do ówczesnego mistrza Polski. I tak się zaczęło na poważnie. Od tamtej pory sporo się wydarzyło – i udało się to wszystko całkiem nieźle rozkręcić.
— Moja przygoda ze strzelectwem zaczęła się od taty. Już od najmłodszych lat starał się zaszczepić we mnie tę zajawkę – mimo że sam nie miał jeszcze wtedy pozwolenia na broń. Pamiętam, jak chodziliśmy razem postrzelać z wiatrówki do puszek. Taka klasyczna rozrywka z rodzicem (śmiech).
W 2015 roku tata wyrobił pozwolenie na broń i zaczął zabierać mnie na strzelnicę. Zauważył, że mam do tego smykałkę, że całkiem nieźle mi to wychodzi. Na początku było to strzelectwo statyczne – czyli stanie w miejscu i strzelanie do jednej tarczy na wprost – ale z czasem zaczęło nas to trochę nudzić. Tata zaczął więc szukać czegoś bardziej wymagającego, czegoś, co wnosi do strzelectwa więcej dynamiki. W ten sposób trafił na IPSC, IDPA, 3Gun – różne konkurencje, które sprawdzają praktyczne umiejętności strzelca. Najpierw próbował swoich sił w 3Gun, czyli w konkurencji z trzema rodzajami broni: karabinem, pistoletem i strzelbą. Później skupił się już stricte na IPSC i strzelectwie pistoletowym. Wtedy temat wciągnął także mnie. Tata zaczął pokazywać mi filmy z zawodów, a potem zabierać mnie ze sobą na strzelnicę, żebym mógł zobaczyć na żywo, jak to wygląda – zarówno od strony organizacyjnej, jak i sportowej. W 2018 roku zapisał mnie na profesjonalne zajęcia do ówczesnego mistrza Polski. I tak się zaczęło na poważnie. Od tamtej pory sporo się wydarzyło – i udało się to wszystko całkiem nieźle rozkręcić.
— Masz na swoim koncie wiele osiągnięć - które z nich są dla Ciebie najważniejsze?
— Taką wisienką na torcie w mojej dotychczasowej karierze jest tytuł mistrza świata w kategorii juniorów, który zdobyłem w 2022 roku. Bardzo ważne było też dla mnie VII miejsce w klasyfikacji generalnej – czyli rywalizacji ze wszystkimi zawodnikami na świecie, niezależnie od kategorii. Do tego dochodzą cztery tytuły mistrza Polski – w klasach production i production optics.
— Taką wisienką na torcie w mojej dotychczasowej karierze jest tytuł mistrza świata w kategorii juniorów, który zdobyłem w 2022 roku. Bardzo ważne było też dla mnie VII miejsce w klasyfikacji generalnej – czyli rywalizacji ze wszystkimi zawodnikami na świecie, niezależnie od kategorii. Do tego dochodzą cztery tytuły mistrza Polski – w klasach production i production optics.
— A pamiętasz czy był w Twoim życiu taki przełomowy moment, dzień, zawody, kiedy dotarło do Ciebie: ,,to jest możliwe, mogę być najlepszy na świecie"?
— Nie miałem takiego konkretnego momentu, w którym pomyślałem: „mogę zostać mistrzem świata”. To wszystko przychodziło stopniowo. Na początku po prostu miałem zajawkę – bardzo mi się to podobało i traktowałem ten sport typowo hobbystycznie. Z czasem zaczęło się to rozwijać do takiego stopnia, że jeżdżąc na zawody, zauważyłem, że moja przewaga nad rywalami zaczyna rosnąć. W ubiegłym roku, w klasie sprzętowej, w której startowałem, miałem nawet 18% przewagi nad kolejnym zawodnikiem na zawodach rangi Pucharu Polski – a to już naprawdę niezły wynik. Wtedy zacząłem coraz mocniej dostrzegać, jak duży jest potencjał i że warto postawić na rozwój. Ale samej myśli „zostanę mistrzem świata” nigdy tak jednoznacznie nie miałem. To wszystko jest efektem pracy, powtarzalności, konsekwencji i dyscypliny. Skupiłem się na drodze, którą muszę pokonać, a nie na samym celu.
— Nie miałem takiego konkretnego momentu, w którym pomyślałem: „mogę zostać mistrzem świata”. To wszystko przychodziło stopniowo. Na początku po prostu miałem zajawkę – bardzo mi się to podobało i traktowałem ten sport typowo hobbystycznie. Z czasem zaczęło się to rozwijać do takiego stopnia, że jeżdżąc na zawody, zauważyłem, że moja przewaga nad rywalami zaczyna rosnąć. W ubiegłym roku, w klasie sprzętowej, w której startowałem, miałem nawet 18% przewagi nad kolejnym zawodnikiem na zawodach rangi Pucharu Polski – a to już naprawdę niezły wynik. Wtedy zacząłem coraz mocniej dostrzegać, jak duży jest potencjał i że warto postawić na rozwój. Ale samej myśli „zostanę mistrzem świata” nigdy tak jednoznacznie nie miałem. To wszystko jest efektem pracy, powtarzalności, konsekwencji i dyscypliny. Skupiłem się na drodze, którą muszę pokonać, a nie na samym celu.
— Ile trzeba trenować, żeby dojść do takiego poziomu? I… ile to wszystko kosztuje – czasowo i finansowo?
— Strzelectwo dynamiczne trenuję od 16. roku życia, więc mam już siedem lat doświadczenia. Mistrzostwo świata udało mi się zdobyć po czterech latach intensywnego treningu, a pierwsze mistrzostwo Polski – po dwóch. Ale tak naprawdę nie ma tu jednej reguły. Są zawodnicy, którzy na mistrzostwo świata pracują 30 lat – jak choćby JJ Racaza. Są też tacy, którzy latami walczą o mistrzostwo Polski i nie zawsze im się to udaje. Nie ma jednego przepisu na sukces – wszystko zależy od naszych predyspozycji, zaangażowania i tego, ile pracy jesteśmy w stanie włożyć w rozwój.
Jeśli chodzi o finanse – ten sport niestety nie należy do najtańszych. Już samo wejście do dyscypliny wymaga pozwolenia na broń albo osoby, która takie pozwolenie posiada i może pojechać z nami na zawody jako prowadzący strzelanie. Pistolet to tak naprawdę jednorazowy zakup – ceny zaczynają się od około 3 000 zł, a kończą nawet na 30 000 zł, w zależności od klasy sprzętowej. Największym kosztem w skali roku jest jednak amunicja. Żeby osiągnąć konkretny poziom, trzeba rocznie wystrzelić od 20 000 do 50 000 sztuk amunicji. Jeden nabój kalibru 9 mm kosztuje dziś około 1 zł, więc łatwo policzyć, że intensywny sezon, przy którym robimy konkretny progres, to koszt 50 000 zł, a takie absolutne minimum – przy założeniu jednego treningu tygodniowo po 300 strzałów – to około 20 000 zł rocznie.
— Strzelectwo dynamiczne trenuję od 16. roku życia, więc mam już siedem lat doświadczenia. Mistrzostwo świata udało mi się zdobyć po czterech latach intensywnego treningu, a pierwsze mistrzostwo Polski – po dwóch. Ale tak naprawdę nie ma tu jednej reguły. Są zawodnicy, którzy na mistrzostwo świata pracują 30 lat – jak choćby JJ Racaza. Są też tacy, którzy latami walczą o mistrzostwo Polski i nie zawsze im się to udaje. Nie ma jednego przepisu na sukces – wszystko zależy od naszych predyspozycji, zaangażowania i tego, ile pracy jesteśmy w stanie włożyć w rozwój.
Jeśli chodzi o finanse – ten sport niestety nie należy do najtańszych. Już samo wejście do dyscypliny wymaga pozwolenia na broń albo osoby, która takie pozwolenie posiada i może pojechać z nami na zawody jako prowadzący strzelanie. Pistolet to tak naprawdę jednorazowy zakup – ceny zaczynają się od około 3 000 zł, a kończą nawet na 30 000 zł, w zależności od klasy sprzętowej. Największym kosztem w skali roku jest jednak amunicja. Żeby osiągnąć konkretny poziom, trzeba rocznie wystrzelić od 20 000 do 50 000 sztuk amunicji. Jeden nabój kalibru 9 mm kosztuje dziś około 1 zł, więc łatwo policzyć, że intensywny sezon, przy którym robimy konkretny progres, to koszt 50 000 zł, a takie absolutne minimum – przy założeniu jednego treningu tygodniowo po 300 strzałów – to około 20 000 zł rocznie.
— Z jakiej broni aktualnie strzelasz?
— Strzelam obecnie z pistoletu włoskiej marki Tanfoglio – to taki Lamborghini w świecie strzelectwa. Pistolet z wyższej półki – prestiżowy, choć może nie do końca luksusowy (śmiech). Zaprojektowany z myślą o szybkim i precyzyjnym strzelaniu, ma w sobie wiele rozwiązań technicznych, które poprawiają kontrolę nad bronią – m.in. redukcję podrzutu i odrzutu. Chodzi o to, by broń jak najlepiej współpracowała ze strzelcem, a nie żeby trzeba było się z nią siłować – jak bywa np. przy Glockach. Tanfoglio ma bardzo delikatny spust i lekko pracujący, odciążony zamek – co naprawdę przekłada się na komfort i precyzję.
— Strzelam obecnie z pistoletu włoskiej marki Tanfoglio – to taki Lamborghini w świecie strzelectwa. Pistolet z wyższej półki – prestiżowy, choć może nie do końca luksusowy (śmiech). Zaprojektowany z myślą o szybkim i precyzyjnym strzelaniu, ma w sobie wiele rozwiązań technicznych, które poprawiają kontrolę nad bronią – m.in. redukcję podrzutu i odrzutu. Chodzi o to, by broń jak najlepiej współpracowała ze strzelcem, a nie żeby trzeba było się z nią siłować – jak bywa np. przy Glockach. Tanfoglio ma bardzo delikatny spust i lekko pracujący, odciążony zamek – co naprawdę przekłada się na komfort i precyzję.
— Co byś chciał jeszcze osiągnąć w tym sporcie, jakie jest Twoje marzenie strzeleckie?
— Moim głównym celem jest wygranie mistrzostw świata w kategorii seniorów. W 2022 roku zająłem siódme miejsce w klasyfikacji generalnej, więc teraz planuję „pocisnąć” mocniej – tym razem w innej klasie sprzętowej. Taką prawdziwą wisienką na torcie byłoby zwycięstwo overall, czyli pokonanie wszystkich zawodników niezależnie od kategorii. Mistrzostwa świata odbędą się we wrześniu w Republice Południowej Afryki i cały czas intensywnie się do nich przygotowuję.
— Moim głównym celem jest wygranie mistrzostw świata w kategorii seniorów. W 2022 roku zająłem siódme miejsce w klasyfikacji generalnej, więc teraz planuję „pocisnąć” mocniej – tym razem w innej klasie sprzętowej. Taką prawdziwą wisienką na torcie byłoby zwycięstwo overall, czyli pokonanie wszystkich zawodników niezależnie od kategorii. Mistrzostwa świata odbędą się we wrześniu w Republice Południowej Afryki i cały czas intensywnie się do nich przygotowuję.
— Jak oceniasz poziom strzelectwa IPSC w Polsce na tle światowej czołówki? Gdzie są dziś najwięksi rywale?
— Uważam, że poziom IPSC w Polsce jest bardzo wysoki. Polscy zawodnicy regularnie zajmują czołowe miejsca w międzynarodowych rankingach, i to w różnych klasach sprzętowych. Mamy mocnych strzelców, którzy potrafią rywalizować z najlepszymi na świecie. Jeśli chodzi o globalną czołówkę, to – patrząc ogólnie – najmocniejsze ośrodki to Tajlandia i Stany Zjednoczone. Natomiast jeśli miałbym wskazać jednego najlepszego zawodnika na świecie, to bez wątpienia jest nim Francuz Eric Grauffel, który od 30 lat dominuje w tej dyscyplinie. Scena międzynarodowa jest bardzo zróżnicowana, ale Polska naprawdę nie ma się czego wstydzić.
— Uważam, że poziom IPSC w Polsce jest bardzo wysoki. Polscy zawodnicy regularnie zajmują czołowe miejsca w międzynarodowych rankingach, i to w różnych klasach sprzętowych. Mamy mocnych strzelców, którzy potrafią rywalizować z najlepszymi na świecie. Jeśli chodzi o globalną czołówkę, to – patrząc ogólnie – najmocniejsze ośrodki to Tajlandia i Stany Zjednoczone. Natomiast jeśli miałbym wskazać jednego najlepszego zawodnika na świecie, to bez wątpienia jest nim Francuz Eric Grauffel, który od 30 lat dominuje w tej dyscyplinie. Scena międzynarodowa jest bardzo zróżnicowana, ale Polska naprawdę nie ma się czego wstydzić.
— Jaka była najciekawsza rzecz, jaka przydarzyła Ci się na torze?
— Najciekawszym doświadczeniem były zdecydowanie mistrzostwa świata w Tajlandii. Każdy tor był tam zaprojektowany z jakimś motywem przewodnim – miał swoją tematykę, często nawiązującą do kultury tajskiej. Pamiętam jeden z torów, gdzie zaczynaliśmy leżąc… na łóżku do masażu. Leżałem jak u masażysty, a obok czekał pistolet – trzeba było go podjąć i rozpocząć strzelanie. Moim zdaniem to było coś ciekawego i zdecydowanie wyróżniało te zawody na tle innych.
— Najciekawszym doświadczeniem były zdecydowanie mistrzostwa świata w Tajlandii. Każdy tor był tam zaprojektowany z jakimś motywem przewodnim – miał swoją tematykę, często nawiązującą do kultury tajskiej. Pamiętam jeden z torów, gdzie zaczynaliśmy leżąc… na łóżku do masażu. Leżałem jak u masażysty, a obok czekał pistolet – trzeba było go podjąć i rozpocząć strzelanie. Moim zdaniem to było coś ciekawego i zdecydowanie wyróżniało te zawody na tle innych.
— W odróżnieniu od wielu dyscyplin, w których trenerzy szkolą młodszych od siebie, Ty często pracujesz z osobami starszymi od siebie. Trudno utrzymać autorytet w takiej relacji?
— Nie powiedziałbym, że trudno jest utrzymać autorytet, ale na pewno trzeba na niego zapracować. Jeśli ktoś chce dziś prowadzić szkolenia, to są dwie ścieżki: albo opiera się głównie na marketingu, ale nie ma większych osiągnięć, albo łączy dobre wyniki sportowe z umiejętnym promowaniem swojej działalności – i to zazwyczaj działa najlepiej. W moim odczuciu to właśnie osiągnięcia sportowe w największym stopniu budują autorytet. Ale trzeba też rozróżnić dwie kwestie: bycie dobrym strzelcem i bycie dobrym nauczycielem. To nie zawsze idzie w parze. Ktoś może świetnie strzelać, ale mieć trudności z przekazywaniem wiedzy. Dlatego ja staram się rozwijać na dwóch płaszczyznach – jako zawodnik i jako trener. Jako strzelec cały czas startuję w zawodach i doskonalę się sportowo. Jako instruktor uczę innych – zarówno osoby z pozwoleniem na broń, które już działają w IPSC czy IDPA, jak i zupełnie początkujących, którzy dopiero chcą wejść w świat strzelectwa. Prowadzę też zajęcia dla osób, które jeszcze nie mają pozwolenia na broń – po to, żeby mogły sprawdzić, na czym to polega i czy to coś dla nich. Bo często pierwsze zetknięcie ze strzelnicą wygląda tak, że ktoś dostaje broń, oddaje 10 strzałów i to koniec. Tam nie ma przestrzeni na naukę. Ja staram się, żeby moje zajęcia były jak najbardziej praktyczne i angażujące – żeby ludzie naprawdę się czegoś nauczyli i poczuli, czym jest strzelectwo.
— Nie powiedziałbym, że trudno jest utrzymać autorytet, ale na pewno trzeba na niego zapracować. Jeśli ktoś chce dziś prowadzić szkolenia, to są dwie ścieżki: albo opiera się głównie na marketingu, ale nie ma większych osiągnięć, albo łączy dobre wyniki sportowe z umiejętnym promowaniem swojej działalności – i to zazwyczaj działa najlepiej. W moim odczuciu to właśnie osiągnięcia sportowe w największym stopniu budują autorytet. Ale trzeba też rozróżnić dwie kwestie: bycie dobrym strzelcem i bycie dobrym nauczycielem. To nie zawsze idzie w parze. Ktoś może świetnie strzelać, ale mieć trudności z przekazywaniem wiedzy. Dlatego ja staram się rozwijać na dwóch płaszczyznach – jako zawodnik i jako trener. Jako strzelec cały czas startuję w zawodach i doskonalę się sportowo. Jako instruktor uczę innych – zarówno osoby z pozwoleniem na broń, które już działają w IPSC czy IDPA, jak i zupełnie początkujących, którzy dopiero chcą wejść w świat strzelectwa. Prowadzę też zajęcia dla osób, które jeszcze nie mają pozwolenia na broń – po to, żeby mogły sprawdzić, na czym to polega i czy to coś dla nich. Bo często pierwsze zetknięcie ze strzelnicą wygląda tak, że ktoś dostaje broń, oddaje 10 strzałów i to koniec. Tam nie ma przestrzeni na naukę. Ja staram się, żeby moje zajęcia były jak najbardziej praktyczne i angażujące – żeby ludzie naprawdę się czegoś nauczyli i poczuli, czym jest strzelectwo.
— Dopuszczasz do siebie myśl, że kiedyś Twój uczeń może stanąć z Tobą na podium – ale na przykład o stopień wyżej?
— Bardzo bym oczekiwał takiej sytuacji. Staram się prowadzić swoich zawodników tak, żeby byli w stanie to osiągnąć. Kilku z nich już zmierza w tym kierunku – coraz częściej wchodzą na podium zawodów rangi trzeciej, zarówno w Polsce, jak i za granicą. Mam szczerą nadzieję, że w przyszłości będę musiał z nimi intensywnie rywalizować – i będzie to dla mnie ogromna przyjemność.
— Bardzo bym oczekiwał takiej sytuacji. Staram się prowadzić swoich zawodników tak, żeby byli w stanie to osiągnąć. Kilku z nich już zmierza w tym kierunku – coraz częściej wchodzą na podium zawodów rangi trzeciej, zarówno w Polsce, jak i za granicą. Mam szczerą nadzieję, że w przyszłości będę musiał z nimi intensywnie rywalizować – i będzie to dla mnie ogromna przyjemność.
— Nie będzie nutki zazdrości?
— Raczej nie. Szczerze mówiąc, byłaby to dla mnie ogromna duma. To znak, że udało mi się kogoś poprowadzić tak skutecznie, że uczeń przerósł mistrza. Oczywiście, jako zawodnik mam swoje ambicje, ale równie mocno cieszy mnie każdy sukces moich kursantów. Jeśli kiedyś okaże się, że ktoś z nich osiągnął więcej niż ja – to będzie dla mnie bardzo dobra informacja.
— Raczej nie. Szczerze mówiąc, byłaby to dla mnie ogromna duma. To znak, że udało mi się kogoś poprowadzić tak skutecznie, że uczeń przerósł mistrza. Oczywiście, jako zawodnik mam swoje ambicje, ale równie mocno cieszy mnie każdy sukces moich kursantów. Jeśli kiedyś okaże się, że ktoś z nich osiągnął więcej niż ja – to będzie dla mnie bardzo dobra informacja.
— A poza IPSC? Czym się zajmujesz, masz jakieś zainteresowania poza strzelectwem?
— Powiem szczerze – od roku, może dwóch, IPSC stało się całym moim życiem. To już nie tylko pasja i hobby, które po prostu uwielbiam, ale też moja praca. Mój dzień wygląda często tak samo: rano jestem na strzelnicy – mam własny trening albo prowadzę zajęcia z kursantami. W ciągu dnia staram się połączyć swój rozwój sportowy z pracą instruktora. A po strzelnicy – siłownia i przygotowanie fizyczne. To sport jak każdy inny, więc forma fizyczna ma ogromne znaczenie. W praktyce nie ma zbyt wiele miejsca na inne zajawki. Skupiam się w stu procentach na tym, by osiągać coraz wyższy poziom, realizować cele i rozwijać się w tym, co naprawdę mnie wciągnęło. Niestety na „poboczne misje” po prostu brakuje czasu.
— Powiem szczerze – od roku, może dwóch, IPSC stało się całym moim życiem. To już nie tylko pasja i hobby, które po prostu uwielbiam, ale też moja praca. Mój dzień wygląda często tak samo: rano jestem na strzelnicy – mam własny trening albo prowadzę zajęcia z kursantami. W ciągu dnia staram się połączyć swój rozwój sportowy z pracą instruktora. A po strzelnicy – siłownia i przygotowanie fizyczne. To sport jak każdy inny, więc forma fizyczna ma ogromne znaczenie. W praktyce nie ma zbyt wiele miejsca na inne zajawki. Skupiam się w stu procentach na tym, by osiągać coraz wyższy poziom, realizować cele i rozwijać się w tym, co naprawdę mnie wciągnęło. Niestety na „poboczne misje” po prostu brakuje czasu.
— Pytanie na koniec - strzelectwo dynamiczne to widowiskowa dyscyplina. Jak myślisz – czy mamy szansę zobaczyć ją kiedyś na igrzyskach olimpijskich?
— Władze IPSC już od dłuższego czasu starają się doprowadzić do tego, by strzelectwo dynamiczne zostało włączone do konkurencji olimpijskich. To oczywiście nie jest proste i wymaga spełnienia wielu wymogów, ale kierunek został obrany. W ramach tych działań wprowadzono m.in. obowiązkowe badania antydopingowe na zawodach najwyższej rangi – takich jak mistrzostwa Europy czy mistrzostwa świata (czyli tzw. zawody rangi IV i V). To konkretne kroki, które przybliżają nas do poziomu wymaganego przez Międzynarodowy Komitet Olimpijski. Czy się uda? Trudno dziś powiedzieć. Ale mam nadzieję, że kiedyś zobaczymy IPSC na igrzyskach – bo to naprawdę widowiskowa i wymagająca dyscyplina.
— Władze IPSC już od dłuższego czasu starają się doprowadzić do tego, by strzelectwo dynamiczne zostało włączone do konkurencji olimpijskich. To oczywiście nie jest proste i wymaga spełnienia wielu wymogów, ale kierunek został obrany. W ramach tych działań wprowadzono m.in. obowiązkowe badania antydopingowe na zawodach najwyższej rangi – takich jak mistrzostwa Europy czy mistrzostwa świata (czyli tzw. zawody rangi IV i V). To konkretne kroki, które przybliżają nas do poziomu wymaganego przez Międzynarodowy Komitet Olimpijski. Czy się uda? Trudno dziś powiedzieć. Ale mam nadzieję, że kiedyś zobaczymy IPSC na igrzyskach – bo to naprawdę widowiskowa i wymagająca dyscyplina.
Zuzanna Leszczyńska
Piotr ,,Posio" Sienkiewicz (Instagram: https://www.instagram.com/posio_official/, posio-official.com) - czterokrotny mistrz Polski Regular (Standard, Production, 2x Production Optic), Mistrz Świata Juniorów klasa Production Optic, 7 miejsce na Świecie Overall Production Optic. Prowadzi treningi, warsztaty, szkolenia dla początkujących oraz dla tych, którzy chcą podnieść swoje umiejętności strzeleckie.




fot. archiwum prywatne
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez