Śmierć Świętego Wojciecha - Święty Gaj

2018-04-20 13:53:55 (ost. akt: 2018-04-20 14:01:33)
Śmierć Świętego Wojciecha - Święty Gaj

Autor zdjęcia: Emrys MacDara

Pierwszy Polski święty w szeregach kościoła zakończył swój żywot w Świętym Gaju, nieopodal nadgranicznego grodziska Cholin. Wojciech, niosący chrześcijaństwo, poniósł śmierć z ręki pogańskiego kapłana imieniem Sicco, 23 kwietnia 997 roku. To najważniejsze informacje, jakie związane są z pozostałościami pruskiego grodziska pomiędzy wsią Kwietniewo a Świętym Gajem koło Elbląga. Historia ta jest jednak o wiele bardziej interesująca...

Sacrum
W starożytnych Prusach osada przy grodzie obronnym Cholin zwana była Helgenwalde, czyli w dosłownym tłumaczeniu „święty las". Nazwa ta według przekazów pochodzi od pobliskiego miejsca kultu. Opowieść, która nas interesuje rozpoczyna się w momencie, gdy Wojciech wraz ze swoimi towarzyszami, którym przewodził w pracy misyjnej, pod patronatem Króla Polski Bolesława I Chrobrego, udał się w swoją ostatnią podróż do dzikich i podobno barbarzyńskich terenów Pogańskich Prusów.
Rozpoczynając podróż od Gdańska, gdzie ten sławny, chrześcijański biskup kazał wyciąć Święty Dąb i przeprowadzić masowy chrzest, dotarli do ziem pruskich duchów.

Pogańskie powitanie
Wojciech nie spotkał się jednak z takim przyjęciem, z jakim na pewno chciałby, aby witano biskupa. Główną przeszkodą w procesie chrystianizacji okazał się brak... Języka. Po kilku wrogich powitaniach ze strony mieszkańców dzisiejszej północnej Polski, Wojciech wykorzystał swoją niebanalną odwagę lub nieprzeciętną głupotę i za pomocą jednego z możnych dostał się do grodu, a potem w ramach starego prawa gościnności, które gwarantowało bezpieczeństwo w domu gospodarza, pozwolono mu wystąpić na zgromadzeniu zwanym wiecem. Za pomocą tłumacza Wojciech objaśniał główne zasady chrześcijaństwa:

„Z pochodzenia jestem Słowianinem. Nazywam się Adalbert, z powołania zakonnik; niegdyś wyświęcony na biskupa, teraz z obowiązku jestem waszym apostołem. Przyczyną naszej podróży jest wasze zbawienie, abyście – porzuciwszy głuche i nieme bałwany – uznali Stwórcę naszego, który jest jedynym Bogiem i poza którym nie ma innego boga; abyście, wierząc w imię Jego, mieli życie i zasłużyli na zażywanie w nagrodę niebiańskich rozkoszy w wiecznych przybytkach”.

Wilczy bilet
Jak łatwo się zorientować choćby i najsłodsze chrześcijańskie obietnice nie spotkały się z nazbyt ciepłym odbiorem. Wojciech (zapewne z uwagi na wspomniane wcześniej prawo gościnności) nie otrzymał zaproszenia pod katowski topór. No, na pewnie nie od razu. Świętej drużynie nakazano opuścić Pruskie terytorium. Kolejnym oczywistym faktem jest brak uszanowania tej woli przez świętego. Zamiast tego, łamiąc wszelkie prawa, odprawił poranną mszę w świętym gaju Prusów, w miejscu, w którym panowała Stara Religia, bezczeszcząc starożytną świątynię. Odpoczywając po swoim chrześcijańskim akcie, Wojciech został zaskoczony przez siedmiu pruskich strażników, prowadzonych przez kapłana zwanego imieniem - Sicco.

Koniec misji
Św. Wojciech jako przywódca grupy zginął raniony w serce włócznią kapłana. To właśnie tam, w Świętym Gaju nieopodal grodziska Cholin, rozlana została krew tego sławnego po dziś dzień patrona Polski. Jego głowę nabito na pal, w jednoznacznym wyrazie hańby, a ciało poćwiartowano. Pierwsza do kraju wróciła głowa, zdjęta z pala przez gorliwego Pomorzanina. W późniejszym czasie Chrobry wykupił resztę ciała na wagę srebra i rozkazał pochować je w Gnieźnie.

Szczypta historii
Grodzisko Cholin i otaczający je wspaniały, bujny las robią ogromne wrażenie nawet na znawcach takich miejsc. Przez gród przechodzi dawny, bursztynowy szlak handlowy, z którego pozostałości w postaci dróg i resztek rzymskich mostów są nadal dobrze widoczne. Wały grodziska są okazałe, a naturalne wzgórze podkreśla niecodzienny widok. Bez trudu można odnaleźć miejsce dawnej bramy i pozostałe znaczące miejsca obronne.

Śpiące Duchy
Grodzisko Cholin z okolicznymi lasami przepełnione jest starą energią. Daje się tam wyczuć spokój i przyjemny marazm, a atmosfera przypomina tą, jaka utrzymuje się we wnętrzach starych kościołów. Niewątpliwie czas i historia zostawiły znaczące ślady w tym miejscu. Nie będę opisywał tego, co i jak oddziałuje w tym wspaniałym miejscu, energię tego miejsca uważam za niebywale osobistą i zachęcam, aby każdy zainteresowany sam zaczerpnął z tego źródła. Dla tego, kto potrafi szukać, czekają tam ciekawe doświadczenia.

Autor: Emrys MacDara


Podziel się informacją: Pochwal się tym, co robisz. Pochwal innych. Napisz, co Cię denerwuje. Po prostu stwórz swoją stronę na naszym serwisie. To bardzo proste. Swoją stronę założysz klikając " Tutaj ". Szczegółowe informacje o tym czym jest profil i jak go stworzyć: kliknij.



Czekamy na Wasze zdjęcia i opisy pięknych zakątków regionu, kliknij tutaj, aby dodać swój artykuł lub skontaktuj się z nami pod adresem redakcja@mojemazury.pl.

Ten tekst napisał dziennikarz obywatelski. Więcej tekstów tego autora przeczytacie państwo na jego profilu: Emrys

Komentarze (14) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Dodaj komentarz Odśwież

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Dodawaj komentarze jako zarejestrowany użytkownik - zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. Jasio #2503843 | 89.228.*.* 18 maj 2018 07:57

    Szanowny autorze (autorko?). Może tak w trakcie pisania więcej autorefleksji? Czy Szanowny Pan (Pani?) naprawdę uważa, że Wojciech był idiotą? Główną przeszkodą były problemy językowe? Pojechał nawracać bez tłumacza? To po co przytaczać tę tyradę: "Z pochodzenia jestem..."? Przecież by tego nie mówił, gdyby go nie rozumieli... Musiał mieć więc tłumacza (pomagał mu zresztą w trakcie misji jakiś miejscowy), a nadto było to miejsce pogranicza polsko-pruskiego. Byli tam tacy, co rozumieli... Ponadto nie była to misja pod patronatem króla polskiego BH, ale księcia BH. Ponadto istnieją także wersje "sambijskie" miejsca kaźni św. Wojciecha. Dodatkowo, jeśli przyjąć wersję pomezańską", Cholinem wcale nie musi być to akurat grodzisko, ale całkiem niedalekie pod Kwietniewem. Ciekawe, gdzie autor (-ka?) widzi (doskonale widoczne!) resztki rzymskich mostów? To może pozostałości Pomostów Bągardzkich? Jednak one nie są widoczne... Proszę więc zgłębiać temat, zanim się weźmie do pisania...

    Ocena komentarza: warty uwagi (14) ! - + odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (1)

    1. hunio #2498107 | 37.201.*.* 9 maj 2018 07:06

      mądry naród ci Prusowie! Chyba wyczuli, że im chce pierdoły wcisnąć. Pogonili czarną zarazę, psożytów, pasibrzuchów.

      Ocena komentarza: warty uwagi (17) ! - + odpowiedz na ten komentarz

    2. stary malkontent #2492472 | 94.254.*.* 27 kwi 2018 09:12

      Bardzo, bardzo dawno temu , za górami itd. W miejscowości Szalmia w pobliżu Płoskini w powiecie braniewskim na naszej Warmii był kościół pod wezwaniem Św. Wojciecha. W pobliżu tej Szalmi przepływa rzeka Pasłęka. Teraz tam jest starorzecze bo trochę dalej jest zapora i elektrownia Pierzchały. Starorzecze to przepiękne miejsce. Wysokie półkole wzgórza i dolina. To tam był " bród rzeki " . Bo to szlak bursztynowy. Więc nie Święty Gaj kolo Dzierzgonia a Szalmia to l e g e n d a r n e miejsce walki i śmierci tego rycerza. Taką opowieść przechowywali mieszkańcy Szalmi. Uzasadniali to tym, że koło Dzierzgonia nie było żadnego brodu rzeki do pokonywania.

      Ocena komentarza: warty uwagi (1) ! - + odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (1)

      1. dziadek #2491398 | 213.115.*.* 25 kwi 2018 19:42

        Bariera językowa nie była największą przeszkodą - Prusowie żyli z handlu i porozumiewać się z obcymi umieli doskonale, szczególnie z sąsiadami i szczególnie na pograniczu. Tłumaczy było bez liku i z pewnością biskup z ich pomocy korzystał. Spotkałem się z jeszcze bardziej dziwacznym uzasadnieniem - i to w wykonaniu znakomitego profesora - wedle którego Wojciecha zabito, bo był dziwnie ubrany... Tymczasem rzeczywistą przyczyną wykonania wyroku śmierci było rażące pogwałcenie lokalnych praw. Wojciech wykazał się butą, chamstwem oraz całkowitym brakiem szacunku wobec gospodarzy. I nie zabito go od razu - dobrodusznie nakazano mu opuścić Prusy pod grozbą kary śmierci. Oczywiście nadęty sługa boży zlekceważył ten nakaz, więc Prusowie nie mieli innego wyjścia, jak tylko go zgładzić. Misja chrystianizacyjna to nie jedyny cel tej wyprawy, nie mniej ważny (jeśli nie najistotniejszy) był jej wymiar szpiegowski

        Ocena komentarza: warty uwagi (25) ! - + odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (5)

        1. tew #2488424 | 83.9.*.* 21 kwi 2018 01:50

          Ależ wy mieszacie znowu, co ja mówię znowu - olsztyńska miesza od ponad 100 lat. Wojciech, ochrzczony w Magdeburgu jako Adalbert wyruszył chrystianizować Prusów, ale jedynie psim swędem stał się polskim świętym bo ani Prusy ani Gdańsk nie miały nic wspólnego z Polską, zresztą założoną przez wikinga Dago(berta) którego nazwaliście sobie Mieszko. I Rosję i Polskę założyli Wikingowie, inaczej do dziś byście brali udział w plemiennych bitwach na kije i kamienie

          Ocena komentarza: warty uwagi (3) ! - + odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (1)

          1. Warmiak #2488388 | 176.97.*.* 20 kwi 2018 23:16

            Niestety w roku 997 Bolesław I Chrobry nie był jeszcze królem, dopiero koronowany był w roku 1025.

            Ocena komentarza: warty uwagi (17) ! - + odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (1)

            Polecamy