Rowerowa Obwodnica Olsztyna: Susz- Iława
2025-06-23 08:36:00(ost. akt: 2025-06-23 09:18:46)
Po drodze spotkacie metalowego triathlonistę, kochliwego Napoleona i polskich partyzantów Tym razem zapraszam do miasteczka i jego okolic mało wśród turystów znanych, ale na pewno wartych odwiedzenia.
Polecam pociąg z Olsztyna do Susza, a potem już rowerem do Iławy.
Trasa liczy około 60 kilometrów: Susz, Kamieniec Suski, Jerzwałd, Siemiany, Januszewo, Szymbark Iława.
TUTAJ LEŻY STOLICA POLSKIEGO TRIATHLONU
Leży w warmińsko-mazurskim, ale ani z Warmią, ani z Mazurami ie ma nic wspólnego. Historycznie to Pomezania, potem część Prus Górnych. Teraz to urokliwe miasteczko leży na Pojezierzu Iławskim. I warto tam zajrzeć.
Zanim nad jeziorem Suskim pojawili się Krzyżacy istniał tu pruska osada Susse, pobudowana na niewielkim wzniesieniu, otoczonym przez niedostępne bagna i jezioro. Jego ślady kryją się do dzisiaj na terenie parku miejskiego nad jeziorem.
To miejsce od XI do XIII wieku obszar dzisiejszego grodziska zajmowała osada pruska. — Pierwsze, zakrojone na dużą skalę prace ziemne związane z formowaniem majdanu, wałów i fos należy łączyć z pojawieniem się na tym obszarze Zakonu Krzyżackiego w pierwszej połowie XIII w. Prawdopodobnie równolegle z pracami budowlanymi przy wznoszeniu umocnień miasta na początku XIV w. przeprowadzono także modernizację drewnianego grodu. Zyskał on kamienno-ceglane mury, których relikty uchwycono w części południowej i wschodniej majdanu — piszą autorzy opracowania o grodzisku zamieszczonym w książce "Katalog grodzisk Warmii i Mazu". Później powstał w tym miejscu dwór, który mieszkańcy porzucili w XVIII wieku. Dziś to czytelne grodzisko ziemne.
Miasto Rosenberg w XIV wieku lokowała kapituła pomezańska, która urzędowała w Kwidzynie. Polska nazwa pojawiła się po raz pierwszy w 1450 roku a Polacy byli stale obecni w mieście, choć stanowili nieznaczny odsetek mieszkańców miasta.
W dwóch następnych stuleciach Susz był niszczony w trakcie wojen. W XV i XVI wieku wojny polsko-krzyżackie doprowadziły do niemal całkowitego zniszczenia miasta. Potem król Szwecji Gustaw II Adolf, dążąc do opanowania Bałtyku przywędrował w te okolice ze swoją armią w 1628 roku. Szwedzi ograbili miasto. Kilkadziesiąt lat później mieszkańców zdziesiątkowała dżuma.
W czasie wojen napoleońskich w okolice miasta zawitał sam Bonaparte, który nocował w pałacu w Kamieńcu Suskim, gdzie romansował z panią Walewską. Tam razem spędzili kilka upojnych tygodni, które Polka nazwała sześcioma “najszczęśliwszymi tygodniami swojego życia”.
Dla Susza i jego mieszkańców był to jednak kiepski czas, bo pobyt w tych okolicach Francuzów w latach 1806-1807 zrujnował Susz finansowo i gospodarczo.
Dla Susza i jego mieszkańców był to jednak kiepski czas, bo pobyt w tych okolicach Francuzów w latach 1806-1807 zrujnował Susz finansowo i gospodarczo.
Od 1818 Susz był siedzibą powiatu suskiego. Jego herbem była Święta Rozalia z pięcioma różami, symbolizującymi pięć miast powiatu: Iławę, Biskupiec Pomorski, Kisielice, Prabuty i Susz. Dziś Św. Rozalia z jedną różą, bo Susz już od dawna nie jest powiatem.
W XIX wieku dla Susza nadeszły lepsze czasy. W mieście zbudowano kilka fabryk, szpital i linię kolejową. Na początku XX wieku Susz zelektryfikowano. W 1914 roku miasto oplotła sieć kanalizacyjną.
W Suszu mieszkało wtedy 664 katolików, w tym 550 Niemców, 95 Żydów i 94 Polaków. W plebiscycie 1920 roku w powiecie suskim za Polską padło 1073 głosy, za Niemcami: 33 498. W samym Suszu było to jednak tylko 8 głosów). W 1939 roku Susz liczył 4,5 tys. mieszkańców.
W 1945 roku miasto legło w gruzach, zniszczonych zostało 60% budynków mieszkalnych. — Zdecydowana większość tych zniszczeń nie była skutkiem działań zbrojnych II wojny światowej. Dokonały się one wiosną 1945 roku z rąk żołnierzy radzieckich oraz polskich szabrowników. Kolejne lokale najpierw były plądrowane ze wszystkich przedmiotów, które miały szanse zostać sprzedane, a następnie dla zatarcia śladów, pod ogołocone budynki podkładano ogień — piszą autorzy opracowania „Susz to My” - historia lokalna, pisana fotografiami Mieszkańców.
Z uwagi na zniszczenia siedzibę powiatu przeniesiono do większej i mniej zniszczonej Iławy. Sama zaś nazwa powiat suski ustąpiła Iławie w 1958 roku.
Obecny kształt Susz przybrał na przełomie lat 70/80 - tych XX wieku.
Kolej dotarła do Susza w 1876 roku, kiedy to uruchomiono odcinek linii kolejowej łączącej Malbork – Prabuty – Susz – Iławę. Było to ważne wydarzenie w historii miasta, które otworzyło Susz na nowe możliwości komunikacyjne, gospodarcze i społeczne. Dzisiaj miasto ma połączenia między innymi z Olsztynem i Gdynią. W 1985 roku doszło w nim do tragicznej katastrofy.
Był mglisty poranek, wtorek, 1 października 1985 r. Pociąg pospieszny jadący bez zatrzymania przez stację, Z Kołobrzegu do Warszawy najechał na ruszający spod semafora wyjazdowego pociąg towarowy, zestawiony z 26 cysternami z olejem napędowym.
Przybyłym na miejsce pierwszym ekipom ratunkowym ukazała się łuna ognia, tworząca przerażający widok. Płonęła lokomotywa pociągu pasażerskiego, wagon pocztowy, sypialny i kuszetka. Zginęły wtedy 4 osoby a 34 zostały ranne. "Po mieście" krążyły jednak plotki, że ofiar było jednak znacznie więcej.
Przybyłym na miejsce pierwszym ekipom ratunkowym ukazała się łuna ognia, tworząca przerażający widok. Płonęła lokomotywa pociągu pasażerskiego, wagon pocztowy, sypialny i kuszetka. Zginęły wtedy 4 osoby a 34 zostały ranne. "Po mieście" krążyły jednak plotki, że ofiar było jednak znacznie więcej.
— Wśród mieszkańców Susza krążą informacje o tym, że w katastrofie zginęło od kilkunastu do 25 osób a więc znacznie więcej niż podane jest to oficjalnie. A jak było naprawdę? Czy to możliwe, aby świadkowie tego wydarzenia do dnia dzisiejszego bali się mówić prawdę? W mojej ocenie jest to mało prawdopodobne. Nie znajduję żadnych powodów, dla których celowo ukrywano by informację o liczbie ofiar nie mówiąc już o tym, jak trudne byłoby to przedsięwzięcie biorąc pod uwagę liczbę świadków, czy chociażby osób biorących udział w akcji ratunkowej. Z drugiej strony, patrząc na fotografie przedstawiające katastrofę, aż nie chce się wierzyć, że zginęły w niej tylko cztery osoby — mówił w 2020 roku "Gazecie Olsztyńskiej" Sebastian Zieliński z lokalnego Stowarzyszenia Galea.
Jego słowa potwierdza osoba, która twierdzi, że była uczestnikiem tego wypadku. — Byłem jednym z tych dwóch żołnierzy, którzy z dachu kuszetki ewakuowali na ziemię tych, którzy dali radę o własnych siłach dojść do naszego przedziału. Była to jedyna droga ucieczki z płonącego wagonu. Widziałem i słyszałem krzyki tych, którzy nie dali rady uciec przed ogniem. Dlatego między bajki wkładam opowieści o czterech ofiarach. Te ofiary to tylko obsługa pociągu (maszynista, kierownik pociągu i jego syn konduktor oraz dziewczyna, która poszła z nimi do wagonu bagażowego po bilety dla siebie i siostry, z którą podróżowała). A gdzie Ci którzy zostali? Z nieoficjalnych, a bardzo wiarygodnych źródeł wiem, że w sumie tych ofiar było kilkakrotnie więcej, niż nawet te podawane 25. Ówczesnej władzy bardzo zależało na tym, żeby sprawa nie nabrała zbyt dużego rozgłosu — napisał w komentarzu pod tekstem dotyczącym katastrofy w Suszu w serwisie www.bazakolejowa.
Dziś Susz zaprasza do siebie tych, którzy cenią ciszę i przyrodę. Susz to jednak nie tylko przeszłość. To także nowoczesne miasto sportu (znane z triathlonu), jezioro z kąpieliskiem i ścieżkami rowerowymi, zielone przestrzenie i spokojna, przyjazna atmosfera. Najbardziej zaś znany w Polsce jest z triathlonu, który odbywa się między innymi na jeziorze Suskim.
To malowniczy akwen położony bezpośrednio przy granicach miasta. Stanowi prawdziwe naturalne zaplecze rekreacyjne miasta i jest jednym z głównych atutów turystycznych Susza. Ma 62,7 ha powierzchni, 5,6 km linii brzegowej i tylko 2,4 metra średniej głębokości. Wokół jeziora prowadzi zielony szlak pieszy, mieści się przy nim miejskie kąpielisko z wypożyczalnią sprzętu wodnego.
Wokół akwenu przeważają pagórkowate brzegi. Otoczenie jeziora jest urozmaicone. Mamy tam trochę lasu, pola i łąki no i Susz oczywiście.
Pod względem rybackim zaliczane jest do typu linowo – szczupakowego. W Suskim pływają w nim szczupaki, leszcze, okonie czy liny, zdarza się też węgorz. Jeziorem administruje Gospodarstwo Rybackie Iława (http://grybilawa.pl/).
A gdzie leży Susz. O tym dowiecie się z tego wpisu:
PRZYJEŻDŻAJĄ TUTAJ, ŻEBY DAĆ Z SIEBIE WSZYSTKO
Biegają, pływają i jeżdżą na rowerach. Dzięki nim raz w roku senny Susz zamienia się w kipiącą mięśniami sportową stolicę triathlonu.
A zaczęło się to wieki temu, bo w 1991 roku pod nazwą Ogólnopolski Sprint Triathlon. Nie byłoby tej imprezy bez Piotra Nettera, postaci kultowej w środowisku polskich triathlonistów. — Nikt nam nie pomagał, a środki finansowe były bardzo skromne. Nie było żadnych gotowych elementów scenografii zawodów sportowych ani osprzętu. Sami musieliśmy zaprojektować i wykonać start i metę, barierki, stojaki na rowery, itp. To nie miało prawa się udać. Ale się udało i trwa do dziś — wspomina Andrzej Szysler, dyrektor tamtych zawodów.
Teraz to impreza całą gębą. — Wejścia z imprezy na żywo prezentowały w swoich serwisach sportowych telewizje TVP Info i TVP Sport, materiał o Suszu przygotowała telewizja TVN24. Reportaże z imprezy emitowała również telewizja Polsat Sport oraz regionalny oddział TVP — cieszą się organizatorzy.
Nic więc dziwnego, że na suskiej plaży stoi od 2022 roku jedyny w Polsce pomnik triathlonisty. Autorem rzeźby jest mieszkający pod Iławą Rafał Szulc.
Wiadomo już, że w 2025 roku zawody odbędą się od 27 do 29 czerwca. Nie tylko zresztą w triathlonnie, ale także aquathlonie. Nie samym jednak sportem przez te 3 dni żyją mieszkańcy, zawodnicy, widzowie i turyści. Suska plaża miejska staje się też miejscem koncertów plenerowych. W ubiegłym roku gwiazdą była Kasia Cerekwicka, a w 2023 Organek.
A tak tytułem wyjaśnienia dla niewtajemniczonych. Triathlonn to połączenie biegania, pływania i jazdy na rowerze. Dystanse są różne. W wersji hard (Ironmen) to pływanie (3,8 kilometra), kolarstwo (180 kilometrów) i bieganie (42,2 kilometra). W aquathlonie nie ma kolarstwa.
Dyscyplinę wymyślili zaś Amerykanie i to całkiem niedawno, bo w latach 70. XX wieku. Pierwsze zawody odbyły się w Kalifornii w 1974 roku.
Triathlon na olimpiadzie zadebiutował na Igrzyskach Olimpijskich w Sydney w 2000 roku. Zawody odbywają się na dystansie 1,5 km pływania, 40 km jazdy na rowerze i 10 km biegania.
A sam Susz warto odwiedzić nie tylko z powodu triathlonu. Cała gmina leży na terenie Parku Krajobrazowego Pojezierza Iławskiego. Spotkać tu można orła bielika i orlika krzykliwego, kanię czarną i rudą i a dokładkę bociana czarnego.
Najstarszym zabytkiem jest gotycki kościół pw. Świętego Antoniego z Padwy w którym zachował się fresk z XIV wieku przedstawiający św. Weronikę z chustą oraz ołtarz główny i ambonę pochodzące z początku XVII wieku.
TUTAJ ZOBACZYCIE ŚW. WERONIKĘ Z XIV WIEKU
Zanim nad jeziorem Suskim pojawili się Krzyżacy istniał tu gród pruski Susse, pobudowany na niewielkim wzniesieniu, otoczonym przez niedostępne bagna i jezioro. Jego ślady kryją się w niewielkich dwóch wzgórzach na terenie parku miejskiego nad jeziorem.
Susz powstał na początku XIV wieku. Do dzisiaj zachował się tam jeden z najstarszych kościołów w warmińsko-mazurskim. Postawiono go w latach 1340-1350 i wkomponowano w mury miejskie. W razie potrzeby miał bowiem spełniać świecką funkcję jako bastion.
To z tamtego okresu, poza murami oczywiście, pochodzą zachowany do dzisiaj fresk z XIV wieku przedstawiający św. Weronikę z chustą i drewniane rzeźby z XV wieku.
W kościele możemy podziwiać ołtarz główny pochodzący z początku XVII wieku, ambonę z 1604 roku i chorągiew nagrobną Wilhelma Albrecht Schacka von Witteau (1668-1731). Jego ojciec kupił Susz w 1671 roku a miasteczko było we władaniu rodu do 1817 roku. W naszym regionie zachowało się 11 takich chorągwi, z których tylko 3 pozostały w kościołach (2 w Szestnie k. Mrągowa i w Suszu).
Od czasów reformacji do 1945 roku modlili się w nim ewangelicy. W latach 1723–1846 w każdą niedzielę odprawiano w nim mszę z kazaniem w języku polskim.
W następnych stuleciach Susz był niszczony w trakcie wojen. W czasie wojen napoleońskich w okolice Susza zawitał sam Bonaparte, który nocował w pałacu w Kamieńcu Suskim.
W XIX wieku dla Susza nadeszły lepsze czasy. W mieście zbudowano kilka fabryk, szpital i linię kolejową. Na początku XX wieku Susz zelektryfikowano. W 1939 roku miasto liczyło 4,5 tys. mieszkańców.
Rosjanie spalili Susz zimą 1945 roku. Całkowitemu zniszczeniu uległo wtedy 60% budynków mieszkalnych. Obecny kształt przybrało miasto na przełomie lat 70/80 - tych. A Suszem nazwano
niemieckie miasto Rosenberg w maju 1946 roku.
niemieckie miasto Rosenberg w maju 1946 roku.
Kościół w 1945 roku przejęli ponownie katolicy. W 1996 roku biskup pomocniczy elbląski ks. Józef Wysocki podarował świątyni relikwie św. Antoniego Padewskiego. W 1998 kościół został podniesiony do godności fary (kościołem farnym nazywa się najstarszy kościół w mieście lub główny kościół dekanatu). Od 2001 roku to Sanktuarium Św. Antoniego Padewskiego.
ZACZĘLI REMONT MAJĄC 1600 ZŁOTYCH
Tylko najstarszy syn lub syn wykupujący drogi przywilej mógł pozostać w kraju. Pozostali byli zmuszani do celibatu lub emigracji.
Pierwsza rodzina żydowska osiadła w Suszu w 1793 roku. Było to jeszcze w czasach, kiedy Żydzi mieli w Królestwie Pruskim niewiele praw.
— Rozporządzeniem gabinetu pruskiego z 2 marca 1773 r. zakazywano osiedlać się Żydom na terenach rolniczych. Ci zaś, którzy chcieli zamieszkać w miastach, płacili podatek akcyzowy. Zgodnie z zarządzeniem Fryderyka II ludność żydowską miało obowiązywać „Generalne urządzenie Żydów” z 17 kwietnia 1797 r. Prawo do stałego zamieszkania w miastach uzyskiwali tylko bogaci Żydzi oraz ci, którzy mieli koncesję na handel. Biednych Żydów (domokrążców) król pruski kazał wypędzić z kraju — pisze Izabela Lewandowska w artykule "Społeczność żydowska na ziemiach pruskich (Warmii i Mazurach) na przestrzeni dziejów".
Te ograniczenia obejmowały na przykład także kwestię dziedziczenia. Tylko najstarszy syn lub syn wykupujący drogi przywilej mógł pozostać w kraju. Pozostali byli zmuszani do celibatu lub emigracji.
Zmieniło się to w 1812 roku, kiedy Żydom (stałym mieszkańcom) nadano obywatelstwo pruskie, prawo do służby wojskowej i dostęp do większości zawodów. Takie same prawa jak chrześcijanie uzyskali jednak dopiero w 1869 roku.
Najwięcej Żydów mieszkało w Suszu w końcu XIX wieku, kiedy to stanowili nieco ponad 5% mieszkańców miasteczka. W 1853 roku złożyli cmentarz wyznaniowy, a w 1862 roku zbudowali synagogę.
Suscy Żydzi zajmowali się przede wszystkim handlem i kupiectwem i z czasem coraz silniej wtapiali się w lokalną niemiecką społeczność, zachowując przy tym swoje wyznanie.
— W rynku sklep mięsny miał Jakobi, sklepy z tekstyliami miały rodziny Goldschmied, Scheidmann, Neumann. Wdowa Wollenberg, której mąż zginął na wojnie, była właścicielką sklepu galanteryjnego. Miejscowy browar przez wiele lat należał do rodziny Sandmann. Jeden z członków rodziny Neumann był adwokatem, w rynku zakład dentystyczny miał Kurt Anker, który podobnie jak jeden z Sandmannów, był oficerem podczas I wojny świtowej. Brat Kurta, Gerhard, prowadził sklep odzieżowy i był członkiem suskiego Towarzystwa Gimnastyczno-Cyklistycznego — pisze S. Szczepański w tekśćie "Społeczeństwo Susza na przestrzeni dziejów"zamieszczonym w książce "Susz. Z dziejów miasta i okolic".
Przed dojście do władzy Hitlera gmina żydowska w Suszu liczyła 54 wiernych (1,7% mieszkańców). W latach 30 wszyscy wyjechali, część za granicę, większość do Berlina,
Wśród ofiar Zagłady znajdują się personalia co najmniej 52 osób związanych z Suszem. Po Żydach pozostał cmentarz i synagoga.
— Niestety po cmentarzu żydowskim nie ma już niemal śladu. Obecnie na tym terenie znajduje się Osiedle Leśne. Zachowała się tam jedynie alejka i zarys miejsca po ogrodzeniu. Naoczni świadkowie wspominali, że wiele pomników było w latach pięćdziesiątych i kolejnych wywożonych z terenu cmentarza przez nowo przybyłą ludność polską — pisze Seweryn Szczepański (http://cmentarze-zydowskie.pl/susz.htm).
Nie był to zresztą na terytorium obecnego warmińsko-mazurskiego jakiś odosobniony przypadek. Cmentarz żydowski w pobliskiej Iławie został co prawda zdewastowany przez nazistów, ale zlikwidowano go dopiero w latach 1975–1976. Ziemia wraz ze szczątkami pochowanych tam osób została wykorzystana do remontu stadionu IKS Jeziorak.
Ocalała natomiast suska synagoga, w której po wojnie przez lata działało kino. Po jego likwidacji, jako jedyna w regionie, powróciła symbolicznie do dawnych właścicieli. Jest bowiem własnością Fundacją Ochrony Dziedzictwa Żydowskiego w Warszawie.
Teraz mieści się tam Muzeum Regionalne w Suszu, które powstało dzięki Stowarzyszeniu Historyczno-Badawczemu "Galea" i w porozumieniu ze wspomnianą Fundacją. — Remont budynku dawnej synagogi żydowskiej na potrzeby utworzenia Muzeum Regionalnego w Suszu rozpoczęliśmy dysponując zaledwie kwotą 1600 zł. — powiedział Sebastian Zieliński z "Galei" dla zdziennikaodkrywcy.pl. Teraz to prawdziwa perełka.
Suska synagoga, a zarazem muzeum znalazły się na okładce książki opisującej losy żydowskich domów modlitwy w środkowej i wschodniej Europie po 1945 roku.
Co można w nim zobaczyć?
Zarys historii Susza i okolic
Wystawa składa się z 13 kolorowych tablic, na których przedstawiono historię miasta i gminy od czasów najstarszych do chwili obecnej. Pod tablicami, eksponowane są muzealia dopasowane do treści z tablic. W gablotach prezentowane są zabytki pradziejowe, regionalne oraz militarne.
Wystawa składa się z 13 kolorowych tablic, na których przedstawiono historię miasta i gminy od czasów najstarszych do chwili obecnej. Pod tablicami, eksponowane są muzealia dopasowane do treści z tablic. W gablotach prezentowane są zabytki pradziejowe, regionalne oraz militarne.
Makieta Starego Miasta
To jedna z największych atrakcji Muzeum. Na 10 metrach kwadratowych przedstawia suskie Stare Miasto z lat 30. XX wieku. Susz w 1945 roku został zniszczony w 60-70%).
To jedna z największych atrakcji Muzeum. Na 10 metrach kwadratowych przedstawia suskie Stare Miasto z lat 30. XX wieku. Susz w 1945 roku został zniszczony w 60-70%).
— Większość tych zniszczeń nie była skutkiem działań zbrojnych II wojny światowej. Dokonały się one wiosną 1945 roku z rąk żołnierzy radzieckich oraz polskich szabrowników. Kolejne lokale najpierw były plądrowane ze wszystkich przedmiotów, które miały szanse zostać sprzedane, a następnie dla zatarcia śladów, pod ogołocone budynki podkładano ogień — pisze Cezary Oracki w opracowaniu "Susz-To My". (https://www.biblioteka-susz.pl/images/SUSZ-to-My_net.pdf)
Wystawa archeologiczna
Suse, to najstarsza znana nazwa naszego miasta sięgająca czasów, kiedy mieszkali tutaj Prusowie. Krzyżacy na początku XIV wieku w miejscu pruskiego grodu założyli miasto Rosenburg/Rosenberg, czyli dzisiejszy Susz. Ekspozycja archeologiczna, to setki przedmiotów które zostały odkryte na terenie gminy przez członków stowarzyszenia „Galea” oraz znalezione podczas prowadzonych badań archeologicznych na obszarze miasta. Najstarszy eksponat wystawy liczy sobie około 5 tys. lat i jest to kamienny topór pochodzący z neolitu.
Suse, to najstarsza znana nazwa naszego miasta sięgająca czasów, kiedy mieszkali tutaj Prusowie. Krzyżacy na początku XIV wieku w miejscu pruskiego grodu założyli miasto Rosenburg/Rosenberg, czyli dzisiejszy Susz. Ekspozycja archeologiczna, to setki przedmiotów które zostały odkryte na terenie gminy przez członków stowarzyszenia „Galea” oraz znalezione podczas prowadzonych badań archeologicznych na obszarze miasta. Najstarszy eksponat wystawy liczy sobie około 5 tys. lat i jest to kamienny topór pochodzący z neolitu.
Sala PRL
Można tam zobaczyć przedmioty codziennego użytku, dokumenty a nawet meble i drobny sprzęt AGD z okresu Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej. Najnowszą atrakcją dla najmłodszych jest rzutnik, z którego samodzielnie mogą wyświetlać kolorowe bajki z przeźroczy.
Można tam zobaczyć przedmioty codziennego użytku, dokumenty a nawet meble i drobny sprzęt AGD z okresu Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej. Najnowszą atrakcją dla najmłodszych jest rzutnik, z którego samodzielnie mogą wyświetlać kolorowe bajki z przeźroczy.
Kamieniec – Pruski Wersal
Wystawa utworzona i udostępniona zwiedzającym w kwietniu 2024 roku. Ukazuje ona niezwykłą historię podsuskiego Kamieńca zwanego pruskim Wersalem. W pałacu było tyle pokoi, ile dni w roku. Nazywano go wschodniopruskim Wersalem. 22 stycznia 1945 roku pałac spalili radzieccy żołnierze.
Wystawa utworzona i udostępniona zwiedzającym w kwietniu 2024 roku. Ukazuje ona niezwykłą historię podsuskiego Kamieńca zwanego pruskim Wersalem. W pałacu było tyle pokoi, ile dni w roku. Nazywano go wschodniopruskim Wersalem. 22 stycznia 1945 roku pałac spalili radzieccy żołnierze.
W maju 2025 została otwarta wystawa "Napoleon w Kamieńcu". Bo to tam właśnie cesarz romansował z panią Walewską.
Stowarzyszenie i muzeum wspólnie wydają też Rocznik Suski, którego 4 tom ukazał się wiosną 2025 roku. To także rok, w którym Susz obchodzi swoje 720-lecie.
"PRAGNĘ TYLKO CIEBIE" PISAŁ 38-LATEK DO 21-LATKI
Niewielkiego wzrostu mężczyzna kazał zatrzymać konwój na wzgórzu. Spojrzał na wieże pałacu i powiedział: „Zostawiłem tam serce.”
"Nie widziałem nikogo prócz Ciebie”
Kiedy 1 kwietnia 1807 r. cesarska świta wjechała do Finckensteinu czyli Kamieńca , Napoleon miał za sobą burzliwy związek z Józefiną i mnóstwo flirtów. Młodziutka, 21-letnia hrabina Maria Walewska przybyła tutaj z Warszawy. Podobno z cichą misją od polskiej elity, by zjednać serce cesarza dla sprawy polskiej niepodległości. Z zachowanych listów cesarza wynika, że 7 stycznia 1807 (jeszcze w Warszawie) napisał do niej: „Je n’ai vu que toi, je n’ai admiré que toi, je ne veux que toi”, czyli „Nie widziałem nikogo prócz Ciebie, nie podziwiałem nikogo prócz Ciebie, nie pragnę nikogo prócz Ciebie.”
Korsykanin miał wtedy 38-lat, Polka miał wtedy 21-lat.
Korsykanin miał wtedy 38-lat, Polka miał wtedy 21-lat.
Nic więc dziwnego, że już pierwszego wieczoru w Sali Lustrzanej Napoleon przystąpił do romansowej, skutecznej ofensywy ofensywy. I tak razem spędzili kilka upojnych tygodni. Napoleon już po kilku dniach kazał przygotować dla Marii komnaty w wieży wschodniej, by – jak pisał do Berthiera – „chronić anioła od zgiełku sztabowych korytarzy”. I co noc chadzał tam sekretnym korytarzem z biblioteki.
Czy dla kochliwego cesarza był to tylko jeden z przelotnych romansów? Chyba nie. „Nie jest zwykłą faworytą, to mój ambasador serca; gdy na nią patrzę, widzę przyszłą wolną Polskę.” — pisał. I zwierzał się : ministrowi policji: „Maria to lilia pośród ruin Północy; jej obecność napełnia zapachem te chłodne mury i przypomina żołnierzowi, że piękno jest zwycięstwem większym niż bitwy.”
W maju Napoleon ofiarował Marii pierwszą różę z pałacowej oranżerii, co odnotował przez pałacowy ogrodnik Christian Köhler w dzienniku: „Sam cesarz, w mundurze feldmarszałka, odciął różę srebrnym sekatorem” — napisał. Cesarz kochance wręczył kwiat, mówiąc ponoć: „Niosę ci symbol pokoju, który wyrośnie dla twojej ojczyzny”.
Przez 52 dni pobytu cesarz i polska hrabina spotykali się niemal co wieczór. Rankami spacerowali aleją lipową w parku. Straż miała rozkaz wtedy dyskretnie odwracać wzrok. Pożegnali się 6 czerwca 1807 r., Napoleon ruszył na wschód. Jak zanotował generał Savary, Napoleon zatrzymał konwój na wzgórzu nad Suszem, spojrzał na wieże pałacu i powiedział: „J’ai laissé mon cœur derrière ces murs.” – „Zostawiłem tam serce.”
Romans nie zakończył się jednak w Kamieńcu. Maria Walewska odwiedzała cesarza w Paryżu, a w 1810 r. urodziła mu syna Aleksandra. Jednak to właśnie wiosna 1807 r., wśród mazurskich jezior i marmurów pruskiego Wersalu, dała początek jednej z najbarwniejszych – i najbardziej politycznych – historii miłosnych epoki.
Czy dziś, spacerując w cieniu ruin, można wciąż poczuć echo zapachu tamtych florenckich perfum, dźwięk francuskiego szeptu i zapach róży, która – jak głosi legenda – co roku zakwita wśród gruzów, przypominając o miłości cesarza i „ambasadorki polskiego serca” ? O tym musicie się już przekonać sami.
Dość powszechnie uważa się, że przed II wojną światową amerykańska wytwórnia filmowa Metro-Goldwyn-Meyer nakręciła w pałacu film o Napoleonie i Marii Walewskiej. Film na podstawie powieści Wacława Gąsiorowskiego "Pani Walewska" wyreżyserował Clarence Brown. Po analizie materiału filmowego okazało się jednak, że na użytek filmu zbudowano makietę pałacu. Była tak dokładna, że na filmie jest nie do odróżnienia od oryginału.
Tyle pokoi, ile dni w roku.
Pierwsze wiadomości o położonym ponad 25 kilometrów na północ od Iławy Kamieńcu Suskim pochodzą z 1301 roku. Pałac, w którym romansowali Maria Walewska i Napoleon Bonaparte zbudowano tam na zlecenie Conrada Finck von Finckenstein w stylu francuskiego baroku w latach 1716-1720.
Część środkowa pałacu miała wymiary 65,5 m x 83,5 m, dwupiętrowe skrzydła boczne zajmowały powierzchnię o jednakowych wymiarach 65,5 m x 83,5 m. Pałac był niezwykle piękny. Dach był pokryty lakierowaną na zielono dachówką. Całość dachu zdobiła frontowa attyka składająca się z czterech rzeźb: Jowisza, Junony, Herkulesa i Wenery.
W pałacu było tyle pokoi, ile jest dni w roku. A każdy urządzony w innej kolorystyce. Ceglany korpus z dwiema cylindrycznymi wieżami, 99 salami i rozległym parkiem był najwytworniejszą siedzibą Prus Wschodnich.Do pałacu z racji jej urody i otaczających pałac wspaniałych ogrodów i parku, przylgnęła nazwa wschodniopruskiego Wersalu.
Gdy linia Finckensteinów wygasła, w 1782 roku majątek i pałac przejęli ich krewni z dynastii Dohna-Schlobitten – odtąd piszący się Dohna-Finckenstein i władali nimi do stycznia 1945 roku.
Hrabia Alfred (1917-1988) 19 stycznia 1945 r. ewakuował rodzinę saniami, zabierając z pałacu tylko najcenniejsze rzeczy. W pałacu pozostały ciężkie marmurowe kominki, biblioteka i większość mebli.
22 stycznia 1945 r. do Kamieńca wkroczyła 5-a Armia Gwardyjska 3. Frontu Białoruskiego. Grupa żołnierzy napiła się wódki z przypałacowej gorzelni, po czym "rozgościła" w pałacu.
— Było przejmujące zimno, wspominała moja mama – opowiadał przed laty Gazecie Olsztyńskiej Jerzy Busch, którego mama pracowała przed wojna u Dohnów. — W jednej z komnat rozpalili ognisko i zaczęli wrzucać do niego kotary i meble. Wybuchł pożar i cały pałac stanął w płomieniach.
Później brygady trofiejne NKWD wykuły osiem wielkich marmurowych kominków, balustrady , sztukaterie, 2 żeliwne klatki schodowe i ponad 20 skrzyń innymi cennymi rzeczami zapakowały do wagonów i wywiozły do Rosji. Dwa z nich do dziś leżą w magazynach Ermitażu, o pozostałych niewiele wiadomo. O tym jak potężne były to kominki niech świadczy fakt, że załadowano je do 3 wagonów.
Rosjanie zostawili też sporo dla naszych szabrowników. — O tym, że z pomieszczeń pałacowych nie wszystko zostało wywieziono i spalone przekonałam się w 1965 roku...kiedy otrzymałam list z ofertą kupna trzech portretów z kamieńca. W tym czasie muzeum z braku pieniędzy nie prowadziło zakupów dawnego malarstwa. Pozostały mi trzy fotografie, wykonane w plenerze zabudowań podworskich...Przedstawiały Albrechta Konrada Finck vonFincensteina, fundatora pałacu, jego zięcia Ottona Adama von Vierck i panią von Blaspiel, urodzoną von Hoff — wspomina Małgorzata Jackiewicz Garniec w książce "Pałace i dwory dawnych Prus Wschodnich".
W latach 1948-1953 państwowe brygady rozbiórkowe systematycznie zdejmowały cegłę i granit. Resztki murów służyły za magazyn zboża i owczarnię.
Po 1990 r. ruinę przejął Skarb Państwa, potem trafiła w prywatne ręce. Jej ostatni właściciel uzyskał zgodę konserwatora na zabezpieczanie murów i rekonstrukcję skrzydła zachodniego. Jednocześnie
rozpoczął starania o zwrot 4 rzeźb z Kamieńca, które stoją teraz w centrum Iławy. Mowa o XVIII wiecznych posągach Jowisza, Junony oraz Meduzy i Herkulesa.Trafiły tam w 1976 roku dzięki księdzu Lucjanowi Gellertowi, który do pomysłu przeniesienia rzeźb do Iławy przekonał ówczesnego naczelnika miasta.
rozpoczął starania o zwrot 4 rzeźb z Kamieńca, które stoją teraz w centrum Iławy. Mowa o XVIII wiecznych posągach Jowisza, Junony oraz Meduzy i Herkulesa.Trafiły tam w 1976 roku dzięki księdzu Lucjanowi Gellertowi, który do pomysłu przeniesienia rzeźb do Iławy przekonał ówczesnego naczelnika miasta.
I stały tak sobie przez kolejne kilkadziesiąt lat, aż okazało się, że trzeba poddać je renowacji, bo są w fatalnym stanie. A wtedy okazało się też, że nie bardzo wiadomo kto jest ich właścicielem: miasto Iława czy też prywatny właściciel ruin w Kamieńcu. Bo kiedy przenoszono rzeźby z Kamieńca do Iławy nie przejmowano się specjalnie kwestiami własnościowymi. Obecny właściciel ruin rozpoczął starania o ich powrót do Kamieńca.
Alfred zu Dohna po wojnie zamieszkał w Niemczech. W 1968 roku odwiedził w Kamieńcu wspomnianą już Ernę Busch i jej syna. — Wspominali z mamą dawne czasy, ubolewał, że pałac jest w ruinie – opowiada Jerzy Busch, którego mama pracowała przed wojną u Dohnów. Z wizytą zajechał też hr. Ornano, prawnuk i biograf Marii Walewskiej. Szukał przedwojennych fotografii. — Pokazałem mu przedwojenna książkę o Kamieńcu. Pokazałem też miejsce, gdzie był jej pokój – mówił pan Jerzy.
Alfred zu Dohna po wojnie zamieszkał w Niemczech. W 1968 roku odwiedził w Kamieńcu wspomnianą już Ernę Busch i jej syna. — Wspominali z mamą dawne czasy, ubolewał, że pałac jest w ruinie – opowiada Jerzy Busch, którego mama pracowała przed wojną u Dohnów. Z wizytą zajechał też hr. Ornano, prawnuk i biograf Marii Walewskiej. Szukał przedwojennych fotografii. — Pokazałem mu przedwojenna książkę o Kamieńcu. Pokazałem też miejsce, gdzie był jej pokój – mówił pan Jerzy.
Obejrzał wtedy ruiny pałacu, ale nie mógł już pomodlić się przy rodowej krypcie Dohna-Finckensteinów na cmentarzu w Kamieńcu. Ta bowiem została splądrowana w 1945 roku a szczątki przeniesiono w latach 50. do zbiorowej mogiły.
CHCIELI ZALAĆ POLSKICH ŻOŁNIERZY
Kanał Jerzwałdzki (zwany też Kanałem Zdryńskim) jest mniej znany od tych znad Wielkich Jezior, Elbląskie czy Mazurskiego, ale skrywa w sobie wojskową tajemnicę.
Jerzwałd wojenny
Kanał zbudowali go Niemcy zbudowali na początku lat 30tych. Liczy sobie blisko 2,4 km, jest szeroki na jakieś 10 metrów. Łączy Jezioro Płaskie (północną odnogę Jezioraka z śródleśnymi jeziorkami: Twaruczek i Zdryńskie. Kończączy się nagle groblą, około 1,5 km od ostatniego jeziorka. Trudno jest znaleźć jakieś sensowne uzasadnienie jego budowy. Te bardziej znane kanały kopano z powodów ekonomicznych i prowadziły skądś dokądś. I tak na przykład Kanał mazurski miał połączyć wielkie Jeziora z Łyną i potem Pregołą z Bałtykiem. Służyć miał do transportu żywności i drewna z Mazur. Choć zdarzają się głosy, że śluzy na kanale zaprojektowano tak, by mieściły się w nich niemieckie okręty podwodne czyli U-booty.
No, ale po Jezioraku U-booty nie pływały, gospodarczego sensu zbudowania kanału Jerzwałdzkiego też nie widać. Jednak budowa kanału została dostrzeżona przez polski kontrwywiad, który wysłał tam swojego człowieka, który w 1932 roku nad jeziorkiem Gaudy (ok 15 km od Jerzwałdu) odkrył cztery bunkry. Kolejne doniesienie dotyczyło tajemniczej budowy czyli naszego kanału.
— Wkrótce w celu weryfikacji wysłano kolejnego agenta, który potwierdził większość informacji...Wykryto niedawno wykopany kanał między Jez. Płaskie, Twaroczek i Zdryńskie zakończony zaporą...oraz inne drobne budowle...zaobserwowano po obu stronach kanału i zbiorników wodnych pasy przeszkód przeciwpiechotnych jednoznacznie wskazywały na obrony charakter inwestycji. Były to zasieki z drutu kolczastego rozpięte zarówno na słupkach drewnianych jaki i stalowych ze spiralnymi oczkami — piszą Arkadiusz Woźniakowski i Piotr Msiwojewski w tekście "W poszukiwaniu Pozycji Dzierzgońskiej" (Odkrywca 3/4, 2024).
Cóż się bowiem okazało. Polska armia w razie niemieckiego ataku zamierzała odpowiedzieć kontratakiem z rejonu Grudziądza właśnie w tej okolicy. To dlatego Niemcy budowali tutaj bunkry, ale najważniejszą rolę w powstrzymaniu polskiego kontrataku miał spełnić właśnie Kanał Jerzwałdzki.
— Budowa kanału...miała na celu poprzez zalanie wodami akwenu Jezioraka stworzenie rubieży obronnej pomiędzy Jeziorakiem i Prabutami.Możliwe to by było przez przerwanie grobli na kanale, najszybciej przez wysadzenie jej w powietrze za pomocą ładunków wybuchowych. Powstałoby wtedy znaczne rozlewisko pomiędzy Jerzwałdem, Suszem i Prabutami skutecznie uniemożliwiając przemieszczenie się piechoty i kawalerii w głąb Prus — wyjaśnia Kazimierz Skrodzki w artykule "Kanały Międzychodzki i Jerzwałdzki" (Technika w dziejach cywilizacji t. 18).
Kanał był to jeden z elementów umocnień Pozycji Dzierzgońskiej, która zamykała przesmyk pomiędzy jeziorem Drwęckim i Jeziorakiem i biegła dalej do południowego brzegu jeziora Drużno. Wybudowano nad nim co najmniej 13 podziemnych bunkrów, które zobaczyć można jeszcze było w latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku. W okolicach jezior Gaudy i Płaskie Arkadiusz Woźniakowski i Piotr Mściwojewski znaleźli niedawno "szesnaście wykopów". — Ich forma i wypłaszczone zejście od północy sugerują, że były to...polowe schrony...konstrukcji drewniano-ziemnej ze sklepieniami z blach falistej — piszą we wspomnianym artykule w "Odkrywcy".
Jerzwałdzkie trzewiki
Po wojnie Kanałem Jerzwałdzkim spławiano przez czas jakiś drewno. Teraz kanał zarasta. Głośno stało się o nim na przełomie 2014 i 2015 roku, kiedy to członkowie Klubu Odkrywcy Towarzystwa Miłośników Ziemi Suskiej na terenach położonych w pobliżu Kanału Jerzwałdzkiego dokonali sensacyjnego odkrycia. W pobliżu jeziora Zdryńskiego odkopali pozostałości funkcjonującej tutaj we wczesnym średniowieczu osady kupieckiej.
— W trakcie badań archeologicznych na powierzchni 15 ha lasu znaleziono skarby świadczące o tym, że docierali do tej faktorii handlowej kupcy z dalekich stron świata. Wśród wydobytych z ziemi ponad 1000 przedmiotów znaleziono m.in. spore ilości monet arabskich i zachodnioeuropejskich, trzewiki stanowiące okucia dolnej części pochew mieczy, oraz pochodzące z wielu miejsc uzbrojenie —
pisze Kazimierz Skrodzki, w tekście "Tajemnice Kanału Jerzwałdzkiego" (oberlandkanal.info.pl).
pisze Kazimierz Skrodzki, w tekście "Tajemnice Kanału Jerzwałdzkiego" (oberlandkanal.info.pl).
Za najciekawsze znaleziska można uznać można 10 trzewików. Nie służyły one jednak do chodzenia. Były to bowiem okucia dolnej części pochew mieczy. Te sporadycznie spotykane zabytki uznaje się za jeden z wyznaczników wysokiego statusu ich właścicieli we wczesnym średniowieczu. Owe 10 trzewików tworzy w tej chwili największą tego typu kolekcję w Polsce.
Być może ta osada stanowiła zaplecze ekonomiczne dla legendarnego Truso, portu, który istniał od VIII do XI w. u ujścia Wisły, niedaleko Elbląga.
Można powiedzieć, że leżący 25 kilometrów na północ od Iławy Jerzwałd, rodził się w bólach. Najpierw w 1333 roku komtur dzierzgoński nadał łaki rycerzowi pruskiemu Skypelonowi. 10 lat później Wielki Mistrz Ludolf König nadał te ziemie Prusom Lutyne i Warpune. Za 400 lat założono zaś dzisiejszy Jerzwałd czyli dawny Girsewald(e).
Jerzwałd leży nad jeziorem Płaskim, północną odnogą Jezioraka. Jezioro ma 620 ha powierzchni, maksymalna głębokość to 5.7m / średnia: 2.4m. Długość linii brzegowej 17 km.
Ryby występujące w jeziorze:węgorze, sandacze, liny, leszcze, płocie, karasie, szczupaki, okonie, karpie, miętusy i sumy. Płaskie jest połączone z jeziorami Zdryńskim i kanałem z jeziorem Rucewo Małe. Leży nad nim "Pensjonat nad jeziorem Płaskim". We wsi jest też agroturystyka.
Ryby występujące w jeziorze:węgorze, sandacze, liny, leszcze, płocie, karasie, szczupaki, okonie, karpie, miętusy i sumy. Płaskie jest połączone z jeziorami Zdryńskim i kanałem z jeziorem Rucewo Małe. Leży nad nim "Pensjonat nad jeziorem Płaskim". We wsi jest też agroturystyka.
W Jerzwałdzie swoją siedzibę ma Zespół Parków Krajobrazowych Pojezierza Iławskiego i Wzgórz Dylewskich. Park Krajobrazowy Pojezierza Iławskiego powstał w 1993 roku. W jego granicach znajduje się m.in. jezioro Jeziorak, najdłuższe jezioro w Polsce (27,5 km), oraz jezioro Jasne, znane z wyjątkowej czystości wody. Park Krajobrazowy Wzgórz Dylewskich utworzono rok później. Park chroni obszar Wzgórz Dylewskich, najwyższego pasma w województwie warmińsko-mazurskim, z najwyższym szczytem Dylewską Górą (312 m n.p.m.).
Komunista z białą flagą
W styczniu 1945 roku Rosjanie zabili we wsi 22 mieszkańców i 50 żołnierzy niemieckich, między innymi rannych, którzy przebywali w miejscowej karczmie zamienionej na szpital polowy. Zastrzeli miedzy innymi Hermanna Pukalla, jedynego we wsi komunistę, który wywiesił biała flagę i chciał przywitać towarzyszy z legitymacją Komunistycznej Partii Niemiec w ręku. Rosjanie spalili też prawie pół wsi.
W Jerzwałdzie zachowały się przedwojenne resztki przedwojennego cmentarza, który największej dewastacji uległ w latach 70tych, kiedy z mocy prawa zamykano poniemieckie cmentarze. Uzasadniano to w ten sposób, że od ponad 25 lat nikogo się na nich nie chowa. Te dewastacje miały swój wymiar chuligański, ale też "ekonomiczny". Ówczesny Zakład Gospodarki Komunalnej w Zalewie miał prowadzić sprzedaż starych nagrobków.
Fragment cmentarza jednak ocalał. — Na początku lat osiemdziesiątych niektórzy mieszkańcy Jerzwałdu próbowali powstrzymać ten proceder niszczenia. W pewnym stopniu to się to udało. Kiedy po raz kolejny przyjechał kamieniarz zabierać wartościowsze nagrobki, wygoniono go — piszą Anna Rękawek i Janusz Sokołowski, w pracy "Jerzwałd. Przyroda, ludzie, historia".
W tym też czasie, w 1972 roku, na stałe z Jerzwałdu do Niemiec wyjechała rodzina Ekrutów sprzedając swoje gospodarstwo wraz z domem. — Horst Ekruth nie uczył swoich dzieci języka polskiego i dlatego, kiedy nastał dla nich okres szkolny wolał wyprowadzić się do Niemiec — wyszperałem na jerzwald.pl.
A jeszcze w pierwszej połowie XIX wieku w jerzwałdzkiej szkole uczyły się tylko polskie dzieci.
A msze w kościele w pobliskich Dobrzykach (do tej parafii należał Jerzwałd) msze po polsku odprawiano do 1890 roku.
A msze w kościele w pobliskich Dobrzykach (do tej parafii należał Jerzwałd) msze po polsku odprawiano do 1890 roku.
Jerzwałd niezłomny
W okolicach Susza i Zalewa po wojnie działały oddziały V Wileńskiej Brygady dowodzone przez majora Zygmunta Szendzielarza "Łupaszkę" (1910 r. – stracony 8 lutego 1951 r.). Ich bazą na tym terenie była leśniczówka w Witoszewie, położona kilka kilometrów na północ od Jerzwałdu.
Żołnierze Łupaszki atakowali u nas Sowietów, posterunki Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego i działaczy Polskiej Partii Robotniczej, między innymi w Siemianach, Januszewie, Zalewie i Dobrzykach.
— 29.VIII. 1946. Prowadzę patrol na „pepeerowców" do Gerswalde [Jerzwałd]. „Partyjniacy"
dostają karę chłosty. Przejeżdżają nam „pod nosem" dwa samochody wojska — zanotował w swoim dzienniku dowódca 4 szwadronu V Brygady ppor. Henryk Wieliczko "Lufa" (1926 - stracony w 1949 roku). Ten dzielny żołnierz w 2023 roku został patronem batalionu lekkiej piechoty w Braniewie
dostają karę chłosty. Przejeżdżają nam „pod nosem" dwa samochody wojska — zanotował w swoim dzienniku dowódca 4 szwadronu V Brygady ppor. Henryk Wieliczko "Lufa" (1926 - stracony w 1949 roku). Ten dzielny żołnierz w 2023 roku został patronem batalionu lekkiej piechoty w Braniewie
A tak zajęcie leżących po sąsiedzku Siemian przez partyzantów zapamiętał Hans von Lehndorf w książce "Dziennik z Prus Wschodnich". Lehndorfowie byli właścicielami majątku w nieodległym od Siemian Januszewie. Udało się mu uciec z części Prus Wschodnich zajętych przez Rosjan i potem do 1947 roku pracował jako lekarz w Suszu:
— Tym razem w Schwalgendorfie działo się coś szczególnego. Kiedy się tam pojawiłem, miejscowość była zajęta przez polskich partyzantów. Czterdziestu chłopa przyjechało dwoma ciężarówkami. Miejscowym Rosjanom kazali rozebrać się do bielizny i zamknęli ich w piwnicy...Skorzystali potem z moich usług lekarskich i a koniec zaprosili na jedzenie...Przez cały dzień nikomu nie wolo było opuszczać wsi. Późnym wieczorem zwinęli żagle.
Jerzwałd polityczny i literacki
Wakacje w Jerzwałdzie spędzał Jan Józef Lipski (1926 -1991 w Krakowie) publicysta, krytyk i historyk literatury. Działacz opozycji demokratycznej w okresie PRL. Był jednym ze współzałożycieli Komitetu Obrony Robotników w 1976 roku. Ro wcześniej po raz pierwszy przyjechał do Jerzwałdu.
— Jan stosunkowo szybko przeszedł na emeryturę. Zawsze żyli skromnie. Wakacje na ogół spędzali na Mazurach, wynajmując pokój u chłopów. W ostatnich latach życia Lipskiego zakochali się w miejscowości Jerzwałd nad Jeziorakiem. Dwa pokoje, mili gospodarze, piękne okolice, czysta woda...—pisała Anna Poppek w książce "Żony opozycjonistów", w rozdziale poświęconym Marii Lipskiej.
Jan Józef Lipski w 1981 wydał głośną wtedy książkę-esej "Dwie ojczyzny – dwa patriotyzmy. Uwagi o megalomanii i ksenofobii narodowej Polaków", która ukazała się nakładem Niezależnej Oficyny Wydawniczej NOWA.
Po wprowadzeniu przez Jaruzelskiego stanu wojennego współpracował z podziemną „Solidarnością” i innymi organizacjami niepodległościowymi.
Po wprowadzeniu przez Jaruzelskiego stanu wojennego współpracował z podziemną „Solidarnością” i innymi organizacjami niepodległościowymi.
W 1991 został pośmiertnie odznaczony Krzyżem Wielkim Orderu Odrodzenia Polski przez prezydenta Lecha Wałęsę a w 2006 wyróżniony pośmiertnie przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego Orderem Orła Białego.
Przez trzy lata w Rucewie, przysiółku Jerzwałdu, mieszkała Henryka Krzywonos-Strycharska, tramwajarka z Gdańska, która 15 sierpnia 1980 roku zapoczątkowała strajk gdańskiej komunikacji publicznej. Zamieszkała tam w 1983 roku.
— Rucewo to była szkoła życia. Głodowałaby, gdyby nie te tysiąc złotych od proboszcza ze świętej Brygidy. Samotna kobieta w rozpadającym się domu nad jeziorem, pięć kilometrów od najbliższego sklepu, prawie tyle samo od sąsiadów. Ale i tak w okolicy wiedziano, że mieszka „antykomunistka”. Potem zaczęła sadzić warzywa, hodować króliki i warchlaki, ale wcześniej było naprawdę ciężko.
I tylko ktoś, nie wiadomo kto, czasem zrzucał pod jej domem worek ziemniaków albo zboża. Nie czekał na „dziękuję”, odjeżdżał — napisała w poświęconym jej tekście w "Dzienniku Bałtyckim" Dorota Abramowicz
I tylko ktoś, nie wiadomo kto, czasem zrzucał pod jej domem worek ziemniaków albo zboża. Nie czekał na „dziękuję”, odjeżdżał — napisała w poświęconym jej tekście w "Dzienniku Bałtyckim" Dorota Abramowicz
Najbardziej znanym mieszkańcem Jerzwałdu, był związany z kolei z komunistami pisarz Zbigniew (1926-1991) znany był niegdyś z niezwykle popularnej serii książek dla młodzieży o "Panu Samochodziku", który przeniósł się tam w 1967 roku.
OD STANIA W MIEJSCU NIEJEDEN JUŻ ZGINĄŁ

Leżącymi nad Jeziorakiem Siemianami zachwycił się Edward Stachura (1937-1979), poeta i prozaik, który wywarł wielki wpływ na polską literaturę lat 70tych XX wieku. Po raz pierwszy przyjechał tam trzy lata przed samobójczą śmiercią.Tam w Klubie Rolnika opowiadał o swoich podróżach, czytał wiersze i śpiewał. Może także mój ulubiony fragment utworu "Nie rozdziobią nas kruki" z moim ulubionym fragmentem, który pasuje też do Siemian i Jezioraka.
Ruszaj się, Bruno, idziemy na piwo;
Niechybnie brakuje tam nas!
Od stania w miejscu niejeden już zginął,
Niejeden zginął już kwiat!
Niechybnie brakuje tam nas!
Od stania w miejscu niejeden już zginął,
Niejeden zginął już kwiat!
Nie zdechniemy tak szybko,
Jak sobie roi śmierć!
Ziemia dla nas za płytka,
Fruniemy w góry gdzieś!
Jak sobie roi śmierć!
Ziemia dla nas za płytka,
Fruniemy w góry gdzieś!
Siemiany wywarły na Stachurze tak duże wrażenie, że myślał o objęciu posady bibliotekarza w tamtejszej bibliotece. Niestety wcześniej odszedł. W 2018 roku bibliotece nadano jego imię. Odbywa się też Festiwal Literacki „Stachuriada”.
Na wspomniane spotkanie przyjechał z pobliskiego Jerzwałdu Zbigniew Nienacki. Autor niezwykle niegdyś popularnej serii "Panów Samochodzików". Akcję jednego z nich umieścił zresztą w Siemianach. Potem razem z Wiesławem Niesiobęckim, ówczesnym dyrektor iławskiej biblioteki zaszli do kultowego, dzisiaj już nieistniejącego lokalu "Cyraneczka". Ale w dzisiejszych Siemianach latem nie brakuje miejsc gdzie można spędzić miło czas w przyjacielskiej atmosferze.
Jedno z nich razem z mężem prowadzi Nina Drej, która do Siemian przeniosła się z Olsztyna. To tawerna żeglarska "Kurka Wodna". Nina Drej pisze książki. Jedną z nich poświęciła Siemianom. Opowiada w niej historię życia mieszkanki Siemian, która przybyła tu w roku 1945.
Rosjan rozebrali do bielizny i zamknęli w piwnicy
W okolicach Siemian po zakończeniu wojny działali partyzanci z 5. Wileńskiej Brygady AK, którzy zajęli wieś 7 czerwca 1946 roku. — Tego samego dnia grupa licząca około 40 osób zajęła na jeden dzień Siemiany. Przyjechała ona na dwóch samochodach ciężarowych. Rozbrojono rosyjską obsadę, a żołnierzy, według relacji,rozebrano do gaci, po czym zamknięto wszystkich w piwnicy — pisze Kazimierz Skrodzki w artykule "Wileńska Brygada AK w okolicach Jezioraka w 1946r".
— Tym razem w Schwalgendorfie działo się coś szczególnego. Kiedy się tam pojawiłem, miejscowość była zajęta przez polskich partyzantów. Czterdziestu chłopa przyjechało dwoma ciężarówkami. Miejscowym Rosjanom kazali rozebrać się do bielizny i zamknęli ich w piwnicy...Skorzystali potem z moich usług lekarskich i a koniec zaprosili na jedzenie...Przez cały dzień nikomu nie wolo było opuszczać wsi. Późnym wieczorem zwinęli żagle — wspominał to wydarzenie Hans von Lehndorf w książce "Dziennik z Prus Wschodnich". Lehndorfowie byli właścicielami majątku w nieodległym od Siemian Januszewie. Udało się mu uciec z części Prus Wschodnich zajętych przez Rosjan i potem do 1947 roku pracował jako lekarz w Suszu.
Siemiany leżą nad Jeziorakiem najdłuższym jeziorem w Polsce (27 km długości). Jest tam mnóstwo malowniczych zatok i urokliwych przystani. To prawdziwy raj dla żeglarzy, kajakarzy czy motorowodniaków. Leży tam też Wielka Żuława. To największa śródlądowa wyspa w Polsce (82 ha!).
Można ją zobaczyć także z pokładu statku ILAVIA, który pływa po jeziorze od maja do października. Kursuje on codziennie, a rejs trwa około godziny. Tradycyjna trasa wiedzie z akwenu Małego Jezioraka (start spod Galerii Jeziorak w Iławie) w stronę Dużego Jezioraka. Po opłynięciu wyspy Wielka Żuława, która jest największą wyspą śródlądową w Polsce, statek wraca do Iławy. Z Siemian do Iławy jest 20 minut jazdy autem lub godzina rowerem.
Można ją zobaczyć także z pokładu statku ILAVIA, który pływa po jeziorze od maja do października. Kursuje on codziennie, a rejs trwa około godziny. Tradycyjna trasa wiedzie z akwenu Małego Jezioraka (start spod Galerii Jeziorak w Iławie) w stronę Dużego Jezioraka. Po opłynięciu wyspy Wielka Żuława, która jest największą wyspą śródlądową w Polsce, statek wraca do Iławy. Z Siemian do Iławy jest 20 minut jazdy autem lub godzina rowerem.
Na przeciwko Siemian leży chętnie odwiedzana przez turystów wyspa Lipowy Ostrów. Znajduje się tam przystań i dwa przedwojenne groby. Według legendy spoczywają tam szczątki nieszczęśliwych kochanków, których zabił srogi ojciec kobiety. Podobno każdy szanujący się żeglarz po zacumowaniu na brzegu wyspy odwiedza cmentarzyk, czasem nawet przyniesie kwiaty czy posprząta wokół grobów.
TUTAJ SPOTKACIE "BIAŁEGO CHŁOPA"
Nie wiem czy określenie "biały chłop", który ma ciemną skórę i biały strój, a w miejscu którego stała kiedyś może baba jest poprawne politycznie, społecznie i obyczajowo. No, ale co zrobić kiedy stoi i zaświadcza. Na dodatek postawili go Niemcy, odstrzelili Rosjanie a postawili na nowo Polacy.
Ale po kolei. Miejscem tego "niepoprawnego" stania są rozstaje leśnych dróg prowadzących z Siemian lub Jerzwałdu do Januszewa. To jakieś 15 kilometrów na wschód od Susza, całkiem niedaleko też Jezioraka
Skąd rzeczony chłop się tam wziął nie bardzo wiadomo. Są tacy, którzy twierdzą, że kiedyś stał tam posąg pruskiej baby. Tworzyli je i stawiali Prusowie. Jedni powiadają, że były to bóstwa, inni, że wojownicy, jeszcze inni, że nagrobki. Tak czy siak byli to mężczyźni. W prawej ręce trzymali
róg do spożywania trunku, a do boku meli przypasany miecz. Czasami posiadali też nakrycie głowy w postaci szpiczastego hełmu.
róg do spożywania trunku, a do boku meli przypasany miecz. Czasami posiadali też nakrycie głowy w postaci szpiczastego hełmu.
A co ma z tym wszystkim wspólnego baba? A skąd nazwa “baba”? — Nazwa tych rzeźb w języku polskim – „baba” – zaczerpnięta została z języków ludów stepowych, w których oznaczała przodka, praojca etc. — czytamy na stronie Muzeum Archeologicznego w Gdańsku, gdzie stoją dwie "baby" z okolic Susza. Jedna trafiła tam w 1887 roku, a stała na styku granic trzech miejscowości Susza, Rożnowa i Bronowa. Druga ze styku Susza i Nipkowa znalazła się tam dwa lata później. W sumie stoją tam cztery posągi z ówczesnego powiatu suskiego.
Mam nadzieję, że to jest jasne. Więc jedziemy dalej (droga jest leśna więc do wyboru jest rower lub spacer).
— Wobec posiadanej wiedzy o kamiennych figurach pruskich, można przypuszczać, że na miejscu Białego Chłopa stała kiedyś „kamienna baba”. Wskazują na to atrybuty Białego Chłopa: broda i szpiczasta czapeczka, elementy obce folklorowi tych ziem. Kamienny Biały Chłop zniknął pewnego dnia ze skrzyżowania leśnych dróg, ale nie wiadomo dokładnie kiedy i co się dalej z nim stało — pisze Kazimierz Madela z Jerzwałdu na stronie dobrzyki.pl
W to miejsce cieśle z Siemian wystrugali Białego Chłopa. Kolory te nawiązują do nazw dwóch pobliskich jezior - jeziora Jasnego i jeziora Czarnego.
To pierwsze swoją nazwę zawdzięcza jakości swojej wody. Jasne powstało po wytopieniu się bryły lodu zalegającej w grubych warstwach piasku i m.in. dlatego też charakteryzuje się wyjątkową przejrzystością wody. Światło dociera tu na głębokość 14-15 m. Przed II wojną światową Niemcy używali jej do produkcji piwa w browarze w pobliskiej Iławie. Jego maksymalna głębokość wynosi 19,8 m, a jego głębokość średnia to 8,4 m. Dlatego chętnie odwiedzają je płetwonurkowie.
Po jeziorze z kolei pływają kaczki, jednak nie te zwykłe, ale gągoły. Gnieżdżą się one w dziuplach wypróchniałych drzew. Gągoł jest wpisany do Polskiej Czerwonej Księgi Zwierząt jako gatunek ocalony przed wyginięciem.
Po jeziorze z kolei pływają kaczki, jednak nie te zwykłe, ale gągoły. Gnieżdżą się one w dziuplach wypróchniałych drzew. Gągoł jest wpisany do Polskiej Czerwonej Księgi Zwierząt jako gatunek ocalony przed wyginięciem.
W 1945 roku na rzeźbę zasadzili się rosyjscy żołnierze. — Mijamy jeziora, przekraczamy granicę majątku Prus Wschodnich i Zachodnich, która jest zarazem granicą majątku Januschau, widzimy po drodze "Białego chłopa". Tę pobieloną męską postać z drewna ktoś kiedyś postawił na rozstaju dróg w środku lasu, żeby straszyć swoich gości, którzy wracając nocą do domu, musieli mijać to miejsce. Teraz stoi tylko połowa figury, tylną część odstrzelili Rosjanie — wspominał Hans von Lehndorf w książce "Dziennik z Prus Wschodnich", któremu udało się uciec z części Prus Wschodnich zajętych przez Rosjan, a który do 1945 roku pracował jako lekarz w Suszu.
Rzeźba przez lata znijakowiała i z czasem znikła z leśnej drogi. — Całkowite zniknięcie figury zauważono którejś zimy po wojnie i tak było do czasu, gdy w Siemianach się pojawił w połowie lat 70. XX wieku profesor Juliusz Pałka, rektor Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie. Artysta ten zachwycony urodą siemiańskiej puszczy, dowiedziawszy się od mieszkańców Siemian o tradycji związanej z tą ciekawą figurą, wyrzeźbił jej replikę i sprawił, że Biały Chłop wrócił na swój posterunek na rozstajach dróg — pisał w 2017 roku na mojemazury.pl Wiesław Niesiobędzki (1946-2018), poeta, prozaik i autor książek o dziejach powiatu iławskiego.
Rzeźbę zabrała stamtąd córka profesora, bo cały czas ktoś ozdabiał ją bazgrołami. Nową, na podstawie przedwojennych zdjęć, stworzył w 1997 roku Marek Łukasik. Po dwudziestu latach musiał stworzyć nową, która znowu zajęła swój leśny posterunek.
I ta stoi do dzisiaj ku zadowoleniu turystów i uczestników festiwalu "Nad Jeziorakiem", który od kilku lat odbywa się w pobliskich Siemianach. I może postoi dłużej, bo jest dębowa, a poprzednia była z olchy. Chyba że znowu ktoś zapaskudzi ją bohomazami.
NASI ZABRALI ROSJANOM BROŃ
— Partyzanci pojawili się w Januschau, zgarnęli wszystkie konie, a sześciu pozostającym tam jeszcze Rosjanom zabrali buty i broń — tak wizytę partyzantów "Łupaszki" w Januszewie wspominał niemiecki arystokrata z von przed nazwiskiem.
— Barokowy pałac Oldenburgów z XVIII w. w ruinie, piętrowy, trzyskrzydłowy, w centralnym skrzydle ryzalit z wolutową attyką i fragmentem tympanonu nad skrzydłem — taką to zapodała mi Wikipedia informację o pałacu w Januszewie, malutkiej wsi zagubionej pomiędzy Suszem i Iławą. 4 słów nie zrozumiałem a więc i całego opisu. O wyjaśnienie poprosiłem więc ChatGPT.
Zatem
1. Ryzalit "to część budynku wystająca przed główną linię fasady. Jest to pionowy element, który może obejmować kilka kondygnacji i ma na celu nadanie budowli bardziej dynamicznego wyglądu".
2. Attyka to "ozdobny element na górze budynku, który zasłania dach lub pełni funkcję dekoracyjną. Wolutowa attyka oznacza, że ma ona dekoracje w kształcie ślimacznic, czyli spiralnych elementów".
3. Tympanon zaś to "trójkątne pole nad wejściem lub oknami, zwykle w szczycie budynku".
2. Attyka to "ozdobny element na górze budynku, który zasłania dach lub pełni funkcję dekoracyjną. Wolutowa attyka oznacza, że ma ona dekoracje w kształcie ślimacznic, czyli spiralnych elementów".
3. Tympanon zaś to "trójkątne pole nad wejściem lub oknami, zwykle w szczycie budynku".
Tak to brzmi w opisie, ale niestety nie da się sprawdzić, jak się to ma do rzeczywistości, o czym zaświadcza poniższe foto.
Jak to z reguły w naszym pruskim regionie bywało na miejscu Januszewa najpierw była pruska, a potem kościelna (lub w innych przypadkach krzyżacka) wioseczka zwana Januschau. Jej właścicielami byli Niemcy, ale trafił się też polski szlachcic Ostrowski herbu Topór. Już wtedy stał tam barokowy pałac, który był potem wielokrotnie przebudowywany. Ostatni raz na początku XX stulecia za sprawą Elarda von Oldenburga, który był skrajnym konserwatystą i przeciwnikiem demokracji. Zasłynął zdaniem: — Król Prus i cesarz niemiecki muszą w każdej chwili móc powiedzieć porucznikowi: weź dziesięciu ludzi i zamknij Reichstag.
Miał mieć także niechlubny udział w dojściu do władzy Hitlera. W styczniu 1933 roku odwiedził prezydenta Pula von Hindenburga w jego majątku w Ogrodzieńcu (24 kilometry od Januszewa). Według ówczesnego sekretarza stanu przy prezydencie, dyskusja, która miała miejsce przy tej okazji, w znacznym stopniu przyczyniła się do decyzji Hindenburga o mianowaniu Hitlera kanclerzem Rzeszy.
Tuż przed niemieckim atakiem a Polskę pałac trafił w ręce Heinfrieda von Lehndorffa. Jego stryjeczny brat Heinrich von Lehndorff tuż przed wojną odziedziczył z kolei majątek Sztynort pod Węgorzewem. To on zginął jako pierwszy. Zabili go swoi.
Heinrich von Lehndorff służył w wojsku. Stał się ostatecznie przeciwnikiem Hitlera po tym, kiedy zobaczył jak w 1941 roku SS rozstrzeliwuje Żydów. W 1944 roku wrócił do Sztynortu. Był zaangażowany w zamach na Hitlera. Aresztowany przez Gestapo został stracony we wrześniu 1944 roku.
Właściciel Januszewa razem z matką uciekali przed Rosjanami. W styczniu 1945 roku zostali zastrzeleni wraz z 16 innymi uciekinierami przez rosyjskich żołnierzy.
— Zaraz potem z na przeciwka nadjeżdża wóz z czterema opatulonymi postaciami, zatrzymuje się, ja też staję. Przez chwilę przyglądamy się sobie badawczo - to stary Tedtke z trzema dziewczynami z Jannuschau, jadącymi do pracy. W krótkich słowach relacjonują najważniejsze. Wszyscy mieszkańcy, którzy jeszcze żyją, są w Brausennie. Konwój uciekinierów poprzedniej zimy dotarł tylko w okolice Stuhmu, jakieś 40 kilometrów stąd. Rosjanie zastrzelili tam moją matkę i mojego brata. Wraz z nimi straciło życie szesnaście innych osób z Januschau — wspominał tamte wydarzenia Hans von Lehndorf
w książce "Dziennik z Prus Wschodnich" wydanej przez Ośrodek Karta w 2013 roku.
w książce "Dziennik z Prus Wschodnich" wydanej przez Ośrodek Karta w 2013 roku.
Hans powrócił po 1945 roku do Januszewa. Przez kolejne dwa lata pracował jako jedyny w okolicy lekarz w szpitalu zakaźnym w pobliskim Suszu. W 1947 roku wyjechał do Niemiec.
Warto wspomnieć, że latem 1946 roku w majątku, którym administrowali wtedy jeszcze Rosjanie pojawili się polscy partyzanci. Zarekwirowali konie i rozbroili Rosjan. Najprawdopodobniej była to akcja jednego z pododdziałów 5. Wileńskiej Brygady AK. dowodzonej przez majora Zygmunta Szendzielorza "Łupaszkę".
— Partyzanci pojawili się w Januschau, zgarnęli wszystkie konie, a sześciu pozostającym tam jeszcze Rosjanom zabrali buty i broń. Jeden z Rosjan wpadł po drodze do nas. Chciał ściągnąć z Nipkau posiłki. W Rosenbergu zatrzymało go jednak UB i zamknęło w piwnicy. Nigdy nie wiadomo kto tu właściwie jest przeciwko komu. Polska milicja jest wprawdzie śmiertelnym wrogiem partyzantów, ale nie przepuszcza okazji by wywieść Rosjan w pole — tak to wydarzenie zapamiętał Lehendorf.
Majątek w Januszewie później został przekształcony w PGR. W pałacu działała szkoła i Klub Rolnika. Część budynku zaadaptowano na mieszkania dla pracowników PGR-u. W 1975 roku podjęte zostały próby przywrócenia świetności pałacowi. Upadek PGR-u w 1994 roku przerwał ciągnące się przez kolejne lata prace remontowe. Potem pałac trafił w prywatne ręce. I tak jest do tej pory.
ZOBACZCIE TO, CO WIDZIAŁA IGA ŚWIĄTEK
Słyszeliście o Henryku ze Skarlina? Nie? To może o grafach von Finckensteinach? Też nie? No ale o Idze Świątek to na pewno słyszeliście.
Król Olch porywa dzieci
„Najbardziej niesamowitym, wręcz baśniowym zamkiem jest dla mnie Szymbark położony niedaleko Iławy. Jest ogromny i jedyny w swoim rodzaju. W czasach pokrzyżackich zamienił się w arystokratyczną rezydencję i był nią do 1945 roku. Od 1699 roku należał do rodziny Finck von Finckenstein. Dzisiaj można tam oglądać zachowane prawie w całości średniowieczne mury z ośmioma wieżami i basztami, potrójną bramę wjazdową i kamienny most” — mówi Mirosław Garniec, autor książki „Zamki. Katalog zachowanych zamków państwa krzyżackiego w Prusach”.
I rzeczywiście zamek w Szymbarku (10 kilometrów od Iławy i 14 kilometrów od Susza) robi niesamowite wrażenie. Na tyle mocne, że zainteresował niemieckiego reżysera Volkera Schlöndorffa, który kręcił tu sceny do głośnego filmu „Król Olch” z Johnem Malkovichem w roli głównej. Film opowiada przedziwną historię francuskiego jeńca, który w czasie II wojny trafia do Prus Wschodnich, a tam do zamkowej twierdzy SS. I zwozi chłopców z okolicy na szkolenie. W oczach miejscowej ludności uchodzi za potwora, który porywa dzieci, niczym Król Olch w balladzie Johanna Wolfganga Goethego.
Rosjanie z zapałkami
Część ekipy filmowej w czasie kręcenia zdjęć mieszkała w iławskim hotelu „Kormoran”. John Malkovich przyjechał do Iławy z żoną, nianią i dwójką dzieci. I własnym łóżkiem. „Na sam koniec pobytu w »Kormoranie« John Malkovich podziękował nam za miłe przyjęcie” — wspominała z dumą kierowniczka hotelu.„Usłyszeliśmy, że czuł się w Iławie jak w domu” (ilawasprzedlat.pl).
Ruiny szymbarskiego zamku posłużyły Schlöndorffowi do nagrania scen zdobywania esesowskiej warowni przez sowieckie wojska. Kto zamienił po 1945 roku tę piękną gotycką warownię w malowniczą ruinę? Standardowa odpowiedź: rosyjscy żołnierze. „Po spaleniu obiektu przez Armię Radziecką w 1946 roku z zamku ocalał głównie obwód murów obronnych z bramą, basztami i mostem; zachowały się jedynie ślady po budynkach mieszkalnych. Zamek ma obecnie formę trwałej i częściowo zakonserwowanej ruiny” — czytamy w Wikipedii.
„Po przejściu frontu w styczniu 1945 roku rezydował w nim radziecki komendant. Obiekt zniszczono częściowo po odejściu ze wsi wojsk Armii Czerwonej. W połowie 1946 roku z niewyjaśnionych powodów powstał wielki pożar, który doszczętnie zniszczył cały obiekt” — czytam jednak na stronie poświęconej zamkowi (fundacjazamekszymbark.pl).
Z kolei Mirosław Garniec we wspomnianej na początku książce „Zamki. Katalog zachowanych zamków państwa krzyżackiego w Prusach” podaje, że „kres tej wspaniałej, pielęgnowanej przez lata budowli [...] przyniosła Armia Czerwona, która już po przejściu frontu dwukrotnie (w 1945 i w 1947 roku) podpaliła zamek”.
Toaleta w okrągłej baszcie
A miało się co palić, bo było to zamczysko co się zowie. Zbudowano je bowiem na planie prostokąta o wymiarach 75 metrów na 92 metry. Dla porównania olsztyński zamek wzniesiono na planie czworoboku o wymiarach 56,5 metra na 40 metrów.
Wznoszenie warowni rozpoczęto w połowie XIV wieku, a za jej budowniczego uznaje się biskupa Henryka ze Skarlina. Nad bramą wjazdową znajdowała się niegdyś inskrypcja z datą 1386, upamiętniająca zakończenie pierwszego etapu budowy. W sumie to ta budowa właściwie nigdy się nie skończyła.
Zamek miał mieć 12 wież, ale 2 ostatnie nigdy nie zostały ukończone. Każda ma inny wygląd. W okrągłej mieściło się na przykład gdanisko, czyli zamkowa toaleta, nazwana tak na pohybel gdańszczanom, z którymi zakon od zawsze miał na pieńku. Krzyżacy byli zresztą pionierami w tej dziedzinie higieny.
Zamek w 1699 roku trafił w ręce potężnego rodu von Finckenstein. Finckensteinowie byli wtedy właścicielami trzech miast, a ich majątki liczyły sobie w sumie ok. 14 tys. hektarów. Więc zamek swoimi rozmiarami dorównywał ich znaczeniu, bo wielkością ustępował tylko twierdzy w Malborku.
„Są to lata jego świetności i kolejnych przemian. Poza licznymi przebudowami wnętrz zamkowych ogród staje się parkiem krajobrazowym, czyli mimo pieczy ogrodnika i architekta podziwiamy roślinność w układzie zbliżonym do naturalnego. Dookoła zamku powstają liczne budynki folwarczne, a przy zachodnich murach nawet korty tenisowe” — czytamy na stronie Zespołu Parków Krajobrazowych Pojezierza Iławskiego i Wzgórz Dylewskich (zpk.warmia.mazury.pl).
„Opuszczając Szymbark w początkach stycznia 1945 roku, ostatni właściciele sfotografowali dokładnie zamek i jego pomieszczenia. Szklane klisze zachowały się i w trzech pudełkach są w posiadaniu wojewódzkiego konserwatora zabytków. Mogą stanowić podstawę do rekonstrukcji wnętrz zamkowych” — mówił „Gazecie Olsztyńskiej” w 2014 roku historyk Wojciech Skrobot.
Potem zamek został splądrowany i, jak wspomniałem, podpalony. Do 1990 roku rządził nim PGR. Później przejęła go fundacja, a w 2018 roku trafił w ręce prywatnego właściciela.
Hrabiemu to nie pomogło
W tym samym roku ogłoszono, że rok wcześniej nastolatek znalazł ukryte w ziemi nad Jeziorakiem w 1945 roku rodzinne pamiątki gałęzi rodu Finckenstein, która władała majątkiem w Gubławkach, położonym około 30 kilometrów od Szymbarka.
Należały one do hrabiego Hansa Joachima von Finckensteina. Były to między innymi dokumenty, rzeczy osobiste i biżuteria. Zabytki o historycznej wartości stały się własnością skarbu państwa. Przedmioty osobiste oddano córce hrabiego, 81-letniej Waldtraut, którą wraz z siostrą hrabia wysłał przed nadejściem Rosjan na zachód.
Wśród zachowanych dokumentów uwagę zwraca list żelazny wystawiony właścicielom dworu w Gubławkach przez frontowego oficera sowieckiego, który napisał: „Towarzysze dowódcy i żołnierze. Proszę nie wyrządzać krzywdy mieszkańcom tego domu. Przyjęli nas bardzo dobrze”.
Hrabiemu niewiele to pomogło. W marcu aresztowali go sowieccy żołnierze. Zmarł w obozie w Pasłęku. Jego żona Hildegarda pozostała w majątku do listopada 1945 roku. Potem wyjechała do Niemiec, gdzie odnalazła dzieci.
Oprócz ruin po szymbarskich Finckensteinach pozostał niewielki rodowy cmentarz, który leży w połowie drogi z Szymbarka do Ząbrowa. Spoczywa na nim pięcioro potomków Ernsta grafa Finck von Finckensteina, założyciela linii szymbarskiej tego rodu, wśród nich trzech grafów o imieniu Konrad (dziad, ojciec i syn) oraz dwie grafinie Gertruda i Agnes.
Iga przed zamkiem
Swoje pięć minut Szymbark miał, a właściwie mógł mieć, w 2024 roku. W okolicach Iławy wypoczywała bowiem Iga Światek. Na swoim Instagramie zamieściła między innymi zdjęcie z Szymbarka. Nie napisała jednak, gdzie wypoczywa, ograniczając się do określania „Summertime in Poland be like...”. Miejsce zostało rozpoznane i przez dziennikarzy z naszego regionu, i przez fanów Igi. „Mijałem Cię w Iławie, ale jakoś głupio było podejść w Twoim prywatnym czasie i zawracać głowę :), a Szymbark fajny zamek” — napisał jeden z nich (post zebrał w sumie 317 tys. polubień).
Inne trasy są tutaj: Rowerowa Obwodnica Olsztyna
Igor Hrywna
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez