Kolejne opowieści i podróże pod przewodnictwem Smętka dostarczają wiedzy o dziedzictwie kulturowym Mazur, które do dziś zachowały wiele z cennej kulturowej przeszłości dawnych Prusów i Mazurów.
Kiermasy i łosiery
Mieszkańcy tych ziem żyli w zgodzie z naturą i darzyli ją wielkim szacunkiem. Kraina jezior była i jest regionem rolniczym. Typowa historyczna zabudowa wiejska składała się z centralnie położonego kościoła z wieżą, karczmy, zespołu folwarcznego dworu oraz cmentarza. Była też kuźnia, wiatrak, remiza strażacka, młyn, szkoła i mejernia (mleczarnia). Odbywały się kiermasy (kiermasze, festyny) i łosiery (pielgrzymki) do miejsc świętych. Domy były drewniane podcieniowe, często o konstrukcji szkieletowej zwanej pruskim murem (szachulcem). Z impregnowanego ciemnego drewna wykonywano ważniejsze konstrukcje domu, a pola szachulcowe wypełniano gliną zmieszaną z trzciną, słomą, gruzem i cegłą. Dwuspadowe dachy kryte były słomą lub bardziej trwałą trzciną. Okiennice ozdabiano wycięciami i podcieniami.
Nie tylko w skansenie
W wielu wsiach gotowano na otwartym palenisku z dużym kominem w tzw. czarnej kuchni. Takie zabytkowe domy zobaczymy w osadzie kulturowej w skansenie w Węgorzewie i w Kadzidłowie, ale także w starych mazurskich wsiach. Wyposażenie chałup zależne było od zamożności gospodarzy. W wiejskiej zagrodzie za budynkiem mieszkalnym zlokalizowane było podwórko, wokół którego stawiano chlewy, obory i stajnie, w głębi, naprzeciwko domu budowano stodołę. Dopiero w II połowie XIX wieku drewniane budownictwo zaczęło być wypierane przez murowane z czerwonej cegły i dachem krytym dachówką.
Pałace i dwory "starego kraju"
Dawne pruskie linie kolejowe, niegdyś doskonale prosperujące, obecnie nie są używane. Ich tory kończą się ślepo wśród traw i lasów. Dziś są przypominane i przedstawiane jako ciekawe zabytki. Entuzjastom kolejnictwa udostępniono Szlak Połamanych Semaforów, pokazujący wybrane odcinki tras dawnych linii kolejowych.
Mieszkańcy Prus Wschodnich, którzy mieszkali tu przed II wojną światową nazywają Mazury „starym krajem”. Wiele jest miejsc otulonych ich historią. To pałace i dwory z centralnie położoną rezydencją z założeniem parkowym, cmentarzem rodowym oraz stawami. W okresie powojennym dwory i pałace nie traktowano najlepiej, bowiem widziano w nich „zabytki pruskości”. Tylko część z nich, doczekawszy się odbudowy, dotrwała w rozkwicie do naszych czasów.
Zachować tradycję
Obecni właściciele pałacu w Nakomiadach wyremontowali starą kuźnię, by stworzyć w niej manufakturę, kontynuującą tradycję XVIII-wiecznego zakładu. Wytwarza się tu techniką sprzed 300 lat kaflowe piece i różne przedmioty ceramiczne. Cały proces produkcji odbywa się ręcznie, począwszy od wypalania kafli i nadawania im pożądanych kształtów aż po ozdobne malowanie.
Obecnie powstaje coraz więcej regionalnych galerii w niewielkich miejscowościach, których ekspozycje stanowią wyroby nawiązujące do dawnych lokalnych tradycji. Takie działają np. we wsiach Ublik i Tuchlin koło Orzysza, a także w samym Orzyszu czy Piszu.
Ciekawym pomysłem może pochwalić się miejscowość Piecki koło Mrągowa. Powstało tutaj Muzeum Regionalne im. Walentyny Dermackiej z Sapiehów. Szczyci się ono jednym z najbogatszych w Polsce zbiorów glinianych figurek, przedstawiających życie dawnej mazurskiej wsi. Kolekcja zawiera 1143 figurek i scen figuralnych rzeźbionych w glinie a następnie wypalanych, polichromowanych i szkliwionych. Zbiór składa się z tematycznych cykli np. Adam i Ewa, Madonny, Święci, Anioły, Garncarstwo, Chłopi Reymonta, Zielone Gęsi Gałczyńskiego i wielu scen rodzajowych przedstawiających prace polowe, gospodarskie i życie kulturalne wsi. Część zbiorów stanowią eksponaty związane z życiem i twórczością Ernsta Wiecherta, które właścicielka pani Walentyna Dermacka gromadziła z równie wielkim zaangażowaniem.
Legenda o Dajnie
W okolicy Piecek ma swoje źródła rzeka Dajna. Wiąże się z nią pewna piękna legenda, którą przybliżył Smętek. Dawno temu w dzisiejszym Mrągowie urodziła się dziewczynka, która przy nóżkach i rączkach posiadała płetwy. Przerażeni rodzice zdecydowali się nie pokazywać córki innym ludziom. Nazwano ją Dajna. Dziewczynka rosła, była urodziwa, mądra i pięknie śpiewała smutne piosenki. Ubolewała nad swoim kalectwem. Któregoś dnia mając dość życia w ukryciu wyszła nad jezioro Czos. Dzieci i ludzie śmiali się z jej odmienności. Nie mogąc znieść kpin, wskoczyła do wody i daleko odpłynęła. Rodzice rozpaczali, ale nikt jej więcej nie widział. Nocami spacerowała wyschniętym korytem rzeki łączącej jezioro Czos z jeziorem Czarnym, śpiewając coraz smutniej. Wiele lat później Mrągowo i okolice nawiedziła susza i głód. Wyschły studnie. Zaniepokojona tą sytuacją Dajna zaczęła w skale nad Czosem wiercić tunel, z którego wytrysnęła życiodajna woda. Wskazała rodzicom źródełko wody i znowu zniknęła. Później rzekę, płynącą tym korytem, mieszkańcy nazwali imieniem dziewczyny, której zawdzięczali ocalenie, a źródełko nazwali źródełkiem zdrowia i miłości. To źródełko istnieje do dziś.
Podmrągowskie ogrody
W Marcinkowie oddalonym od Mrągowa o niecałe trzy kilometry, zwiedzić można ogrody pokazowe z niewielką motylarnią. Ogrody są własnością Państwa Markiewiczów. Dzięki ich pasji i staraniom powstał ogród śródziemnomorski, ogród zakochanych, ogród traw, pnączy, ogród różany, biały, wiejski, meksykański, japoński, skalny i nowoczesny. Podziwiać tu można ciekawe gatunki roślin rodzimych i egzotycznych, w kawiarence napić się napoju i zjeść potrawy przygotowane z naturalnych składników ogrodu ziołowego. Właściciele organizują przyrodnicze zajęcia dla zielonych szkół i dla przedszkolaków. Dorośli mogą wysłuchać wykładów prowadzonych przez pracowników UWM w Olsztynie, uczestniczyć w malarskich plenerach oraz cyklicznych imprezach, takich jak Święto Róży.
O rybach, co pachną ogórkiem
Jak każdy region tak i Mazury mają swoje kulinarne dziedzictwo. Smętek zachwala ryby słodkowodne. Wśród nich stynki, znane jedynie na Suwalszczyźnie i w części Mazur. Ryby te łowi się spod lodu. Przypominają wyglądem szprotki i pachną świeżym ogórkiem. Stynki z mazurskich jezior są delikatniejsze i smaczniejsze od stynek morskich. Latem podawane są zwykle smażone - jako czipsy rybne albo w zalewie octowej. Świeże dostępne są jedynie zimą, w czasie połowów. Stynka jest więc regionalnym kulinarnym rarytasem, który można zjeść w Mikołajkach. Zachwycał się nimi m.in. znany kucharz Karol Okrasa.
Żaglówki i dzyndzołki
Współcześni mazurscy restauratorzy odwołując się do lokalnej tradycji kulinarnej przyrządzają ryby na różne sposoby. Smętek poleca zupę rybną z ziemniakami, kluseczkami, pulpecikami i ciastem, które na Mazurach (oraz Warmii) dawniej nazywano "kuchem". Jest to babka z dodatkiem świeżych kwiatów akacji. Restauratorzy przyrządzają też smaczne „dzyndzołki”, małe pierożki z farszem wołowym, masłem i cebulą.
Obecnie kraina jezior kojarzona jest nie tylko z żaglówkami. Turyści zaczynają postrzegać Mazury jako spokojną krainę pagórków i czystych jezior ukrytych wśród lasów, gdzie można wędkować i korzystać z bogactwa leśnego runa. Przy wieczornym ognisku Smętek przypomina, że prawdziwi przyjaciele Mazur pamiętają o zwyczajach dawnych Mazurów i w lesie przed czarnym bzem zdejmują kapelusz zaś przed kadykiem (jałowcem) pochylają kolano, szanując otaczające dzikie piękno. Mazury to kraina przyjazna wszystkim przybyszom, nie tylko wodniakom, ale też etnografom, historykom, naukowcom i przyrodnikom. Mazurski region pełen jest wspaniałych reliktów kulturowej przeszłości dawnych Prusów, które z bogatą przyrodą, historią i legendami zachęcają do odwiedzania tej osobliwej krainy.
Maria Olszowska
Autorka jest emerytowaną nauczycielką biologii. Pochodzi z Krakowa, od trzydziestu lat mieszka w Mrągowie. Wciąż odkrywa piękno Mazur i chciałaby zachęcić innych do poznawania cudów tej krainy
Na mapie oznaczyliśmy miejsca, o których wspomniano w artykule.
Komentarze (5) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Dodaj komentarz Odśwież
Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych
Dodawaj komentarze jako zarejestrowany użytkownik - zaloguj się lub wejdź przez
xac #1646197 | 178.43.*.* 26 sty 2015 00:16
Po pierwsze "łosiery" były warmińskie (katolickie) a nie mazurskie (ewangelickie). W życiu nie widziałem ewangelika maszerującego do jakiegoś "świętego miejsca". Po drugie nigdy nie było tutaj żadnych dzyndzołków. To jakiś powojenny wymysł. Poza tym jeżeli nie sięgnie się do niemieckojęzycznej literatury to nigdy się tego regionu nie pozna i nie odkryje. Polskojęzyczna literatura to przede wszystkim mit ziem odzyskanych, bajkopisarstwo i traktowanie wszystkiego co tutejsze co najmniej z pogardą. Chociaż są wyjątki.
Ocena komentarza: warty uwagi (4) ! odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (1)
warmia #1644485 | 85.193.*.* 24 sty 2015 09:28
Gdy sie czyta takie artykuly, zal czlowieka ogarnia, ze coraz wiecej mlodziezy nie ma pojecia o historii tych ziem, ludzi i zwyczajow. W szkolach wpiera sie mlodym na sile historie starozytne Rzymu czy tez Egiptu, natomiast o historii lokalnej nie ma nic.Szkoda.
Ocena komentarza: warty uwagi (2) ! odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (2)