-
Nikt nie wymyślił lepszego pobudzacza i napędzacza myśli jak rower. Przynajmniej dla mojego mózgu. Tym razem wybrałem się w okolice Olsztynka. Cel? Pooddychać na starym mazurskim cmentarzu w Elgnówku. I popatrzeć z góry na pędzących po S 51 kierowców.
-
Sosny wyższe od bloków i zsiadłe mleko. To one spowodowały, że wsiadłem na rower i pojechałem do rezerwatu sosny taborskiej i do Łukty. Było warto. Po powrocie z tej okazji zakupiłem małe co nieco do wypicia.
-
Wiecie państwo, że istnieje coś takiego jak turystyka funeralna? Ja przez dłuższy czas nie wiedziałem. Ale teraz wiem. Choć moje docieranie do starych cmentarzy chyba jednak nie jest turystyką. To raczej przyjaźń.
-
Tym razem postawiłem sprawdzić kondycję wiatraka i pałacu w Bęsi. Pierwszy odżywa, drugi ledwo dycha. Szkoda, że to kapitalizm i demokracja są temu winne. Za socjalizmu pałacowi wiodło się całkiem przyzwoicie.
-
Ten tekst poświęcam dwóm małżeństwom, które spoczywają na zarastającym lasem cmentarzu w Świerkocinie koło Olsztynka.
-
Co może być porywającego w brukowanej drodze? To że nadal istnieje i biegnie przez las. I że prowadzi do pięknego drewnianego domu.
-
Pomnik ze zdjęciem dziewczyny męczył mnie już od dawna. Męczył w tym sensie, że nie pamiętałem, czy stoi na cmentarzu w Różynce czy jednak jest to tylko jakiś senny zwid. Więc w końcu sprawdziłem, czy stoi.
-
Właściwie to nie wiem, dlaczego tak fascynuje mnie ten zerwany most na Łynie. Może dlatego, że przez lata prowadził do osady, którą pochłonął już las? Po prostu fascynuje i już. Jak bruk, który nagle pojawia się w lesie.
-
Tym razem moim celem jest "disnejowski" kościółek w leżącym 10 kilometrów na południe od Biskupca Raszągu. Naprawdę warto go zobaczyć, bo jest to świątynia pełna uroku i ogólnie przecudnej urody.
-
Do tej wyprawy sprowokował mnie film „Lincz” z niesamowitą rolą Wiesława Komasy, który opowiada o samosądzie we Włodowie. To wydarzenie wstrząsnęło Polską, bo pokazało, że obywatele nie mogą liczyć na swoje własne państwo.
-
Tym razem moim celem jest Guzowy Piec. Chcę tam zobaczyć drewniane chałupy. A za Naterkami chcę chwilę przystanąć przy przydrożnym grobie.
-
Bardzo lubię jeździć po szutrach. Kiedy słyszę chrzęst piasku pod oponami, to mam wrażenie, że rower ze mną rozmawia. Tym razem jednak wybrałem asfalt. Bo trochę czas mnie gonił.